Wtorek
28.03.2017
nr 087 (4258 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Ostatni kęs u drapieżników.

Autor: jooopsa  godzina: 02:55
A ja mam takie pytanie: Z czego zrobić ten ostatni kęs złom i pieczęć kopytniakowi, gdy po horyzont tylko śnieg, gołe pnie i badyle, żadnego iglaka ? Wozić że sobą kawałek sztucznej choinki? :-)

Autor: REALISTA.  godzina: 08:37
Z najbliższego badyla.

Autor: rales  godzina: 08:52
ad Pirrastro: W Szwecji strzela się rocznie około 150 rysi. Dla porównania niedźwiedzi ponad 300.. ad jooopsa: Prusactwo miało i rysie, i foki. A złom i ostatni kęs są znane również z Kresów, gdzie pruskie obyczaje nie mogły dotrzeć. Można się ich dopatrzeć na obrazach, co prawda dopiero z XIX wieku, wykonanych przez artystów tworzących na wschód od Bugu, nawet i u Fałata. I są widoczne na kresowych zdjęciach pokotów, choćby u Radziwiłłów w ordynacji dawidgródeckiej - niestety najwcześniejsze z końca XIX wieku. A tam bardzo szanowano miejscowe tradycje, byli odporni na obce naleciałości. Darzbór!!

Autor: jooopsa  godzina: 11:40
@Rales Pruskie obyczaje na Kresy nie docierały? A Pana Tadeusza czytałeś? Czemu Moskale używali słowa "jegry"? We wszystkich 3 zaborach magnaci urządzali swoją gospodarkę leśno - łowiecką (wtedy to było jedno) na wzór pruski, nawet specjalistów do zarządzania z Prus sprowadzali. To i pruskie zwyczaje łowieckie u nich były. Ale wcześniej, gdy Polska była wolna - to ani pruskich leżących pokotów nie było (tylko jak już, to wiszące), ani nikt się z rytualnym pchaniem chwastów do tusz nie wygłupiał, jak już - to przyprawy lub jako zabezpieczenie przed zaparzeniem..

Autor: jooopsa  godzina: 15:21
A teraz moi mili parafianie posłuchajta wujowego bajania przy ognisku, który pykając z fajeczki i okowitką grzeczną przepijawszy opowie wam, skąd wg imaginacji wujowej wzięły się takie głupoty jak złom, ostatni kęs i pieczęć u większych roślinożerców, a nie ma u drapieżców. Dawno dawno temu, gdzieś w Koronie, na Litwie, na Rusi Białej i Czerwonej, tudzież chwilowo w Inflanciech, na Spiszu i Orawie - polowali se śwarne a dumne myśliwce w kontuszach pasami słuckimi przepaszonymi i w czapach z czaplim piórem, na źwirza czarnego, płowego i lutego ku ćwiczeniom rycerskim a krotochwili - a pierzastą i jenszą mniejszą gadzinę ciurom, czeladzi, sołtysom i oficyjalistom ostawując. Hej, co to były za łowy! Przez wiele niedzieli młódź dzielna a waleczna popisywała się władaniem oszczepem, toporem, rohatyną, łukiem i samostrzałem grzecznym na oczach ich dumnych z ukontentowania ojców, wujów i dziadów sędziwych, a moc ubitych tusz dziczych, jelenich a żubrzych na podwodach za nimi jechało. Lecz lodówek natenczas nie znano ni hyżych terenówek smrodliwych, ni puszek przez prosty gmin rychtowanych, to i na konnych podwodach onych mięsiwo mogło się zepsować. Lecz że antenaci nasi nie sroce spod ogona wypadli, to i konserwować umieli. Między innymi do wypatroszonych tusz czeladź pakowała żywiczne gałęzie jałowca aboli jedliny. Jeno do lutego zwierza jedliny nie pchano, bo mięsa wilków nikt nie jadł. Mijały lata, aż kraina mlekiem, miodem i źwirzem obfita przez liberum veto popsowana (niektórzy prawią, że pojooopsowana) w obce łapska wpadła. Wspaniałe kontusze zamieniono na kuse miemieckie wdzianka, i do zarządzania lasis, boris et animalibus Prusactwo obmierzłe sprowadzono. A Prusactwo, jako wiadomo każdemu szczodrobliwemu Sarmacie - sknerstwem wżdy słynie. Jakże to tyle jedliny marnować - myśleli w ich narzeczu szczekliwym. A dla picu jeno wsadzim po gałązce do gęby, rany postrzałowej i do rzyci - niby że tyla jest jedliny w wypatroszonem jelenim a dziczym brzuchu, że gębą, raną i rzycią wyłazi. Jeno jedlina w rzyci się nie przyjęła, ale ta w gębie i ranie do dziś się ostała na dziwowisko i pośmiewisko... i dziś narodowie wżdy postronni znają, że Polacy to gęsi, pruskie zwyczaje mają... Ale jak tu się dziwować, gdy do temporis nam współczesnych łowiectwiem zawiadują jak nie Niemce, to ludzie z miemieckim nazwiskiem, jak Sehr Geehrter Herr Bloch zum Beispiel? :-)

Autor: rales  godzina: 19:18
ad jooopsa: Rosjanie to i miesiące po niemiecku nazwali, i spodnie, a i junkry się u nich znaleźli.. Na przełomie XIX i XX wieku lasy i łowiska na polskich kresach prowadzili ludzie ubrani wg kresowej polskiej mody, a nie w ówczesne a podobne do współczesnych mundury 'polskiego myśliwego' wg wzoru germańskiego leśnika tj Fritza. Przynajmniej zakładali je do zdjęć - jest ich w necie co nieco, choć może to na rozkaz było? Skoro nie nosili pruskiej/germańskiej odzieży, to nawet jeśli pochodzili z Prus czy innych krain niemieckich, to jak mogli narzucić swoje obyczaje?? Po drugie, nazwisko 'Bloch' jest pochodzenia słowiańskiego/polskiego, od imienia Błogosław/Blochoslav. Nadal spotykane na kresach, jak i na Sybirze. Ale jest też inne pochodzenie, od niemieckiego czy z języków skandynawskich słowa 'block'.. Z której strony pochodzi wspomniane przez Ciebie, pojęcia nie mam. Darzbór!!

Autor: Pirrastrostr@Lontrels  godzina: 20:00
Ad REALISTA polujesz w Bieszczadach czy Beskidzie Niskim.

Autor: jooopsa  godzina: 20:08
Rales - ja nie o strojach i zwyczajach myśliwych czyli szlachciurów, lecz zawodowej służby leśno - łowieckiej, a ta była organizowana na wzór pruski. W XIX wieku myśliwy sam nie patroszył, nie przygotowywał tusz - to robiła służba. Jedlinę też do tuszy pakował służący Prusak lub Polak, Rusin czy Litwin na pruską modłę ubrany i wg pruskich zwyczajów musztrowany. A co do nazwiska Bloch.... to z tym "Blochoslavem" pojechałeś:-) To nazwisko czysto niemieckie ( Block), tylko w pewnych kręgach przeinaczone na Bloch. Te kręgi też poslugiwaly się dialektem niemieckim....... ale zwanym jidysz :-)

Autor: REALISTA.  godzina: 20:14
Pirr, W Beskidzie Niskim, czasami okazyjnie w Bieszczadach - praktycznie na pograniczu. DB R.