Wtorek
10.06.2008
nr 162 (1045 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Dobro przeciw złu, cz.VII autor: Janusz Kibic
Po zamknięciu przewodu sądowego w Okręgowym Sądzie Łowieckim w Koszalinie, podczas którego pod nieobecność obwinionego Witolda Maziarza, który po złożeniu do sądu pisma z prośbą o przesuniecie rozprawy ze względu na konieczność przygotowania obrony, uważał brak odpowiedzi sądu za akceptację jego wniosku, skład orzekający pod przewodnictwem Aleksandra Nowińskiego udał się na naradę. Narada nie była długa i można było ogłosić orzeczenie.

OSŁ w Koszalinie uznał Witolda Maziarza winnym tego, że ..."jako niestowarzyszony członek PZŁ w sposób ciągły i uporczywy składał zawiadomienia do organów ścigania, organów PZŁ na szczeblu okręgowym i centralnym na kolegów z KŁ "Trop" w Szczecinie o rzekomo popełnionych przestępstwach kłusownictwa i jego tuszowaniu"..., za co skazał go na zawieszenie w prawach członka Zrzeszenia na okres 3 lat i karę dodatkową ponownego złożenia egzaminu dla uzyskania uprawnień podstawowych w pełnym zakresie z pominięciem sprawdzianu strzeleckiego.

Wyrok nad wyraz ciekawy, szczególnie, że organa ścigania, do których Witold Maziarz składał swoje doniesienia nie zarzuciły mu nieprawdy lub pomówień, a wręcz przeciwnie, dwóm członkom KŁ "Trop" postawiły zarzuty. Smaku wyrokowi dodaje kara dodatkowa, bo przecież ORD nie zarzucał obwinionemu braku wiedzy łowieckiej, tylko zawiadamianie organów ścigania i organów PZŁ o rzekomo popełnionych przestępstwach kłusownictwa. Wyrok ten wart jest rozpowszechnienia w celach edukacyjnych i ostrzegawczych. Pamiętaj szeregowy członku naszego Zrzeszenia, że jak już składasz doniesienie do organów ścigania, albo informujesz organa PZŁ o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a szczególnie jeżeli twoje podejrzenia spadają na osoby funkcyjne w PZŁ, to przygotuj się na postępowanie rzecznika dyscyplinarnego i sądu łowieckiego w twojej sprawie.

Oburzony przeprowadzeniem rozprawy bez niego, Witold Maziarz napisał do OSŁ w Koszalinie, który wyjaśnił mu, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem sądów łowieckich, a ..."To, że Kolega domagał się zmiany "terminu rozprawy na czas, kiedy da się mi możliwość przygotowania się do niej i ewentualnie zabranie ze sobą świadków obrony" nie można uznać za wiążące dla sądu łowieckiego usprawiedliwienie niestawiennictwa."... Naiwny Maziarz nie mógł zrozumieć, że jeżeli nie ma możliwości przygotowania sobie obrony i znalezienia świadków zeznających na jego obronę ze względu na krótki termin do rozprawy, to nie jest to żadne usprawiedliwienie dla sądu w Koszalinie, bo przecież tak czy tak miał został skazany. Dziw tylko bierze, że OSŁ nie zastosował się do żądania ORD i nie pozbawił obwinionego praw członka PZŁ na zawsze, no ale to było do odrobienia. Za to po dwóch miesiącach przekazał Witoldowi Maziarzowi swoje orzeczenie z uzasadnieniem, z jednoznaczną zapowiedzią w piśmie datowanym 3 lutego 2005 r., ..."że doręczenie nie może być traktowane jako zapowiedź odwołania, ponieważ upłynęły już terminy (...) do możliwości złożenia przez Pana tego odwołania"... To dziwne zastrzeżenie, bo regulamin sądów łowieckich stanowił, że odwołania można składać w terminie 14 dni licząc od dnia następnego po dniu doręczenia odpisu orzeczenia lub postanowienia wraz z uzasadnieniem. Witold Maziarz właśnie przy cytowanym wyżej piśmie otrzymał orzeczenie wraz z uzasadnieniem, więc dlaczego nie mógłby się od niego odwołać w ciągu 14 dni?

Witolda Maziarza specjalistą w sprawach postępowania sądów nie był, więc uwierzył temu co mu OSŁ z Koszalina napisał i przyjął, że jak odwołania nie można już składać, to orzeczenie uprawomocniło się i przez 3 najbliższe lata, jest on zawieszony w prawach członka PZŁ, a po tym okresie musi złożyć powtórnie egzamin na nowowstępujących. Stąd jego wielkie zdziwienie, kiedy za jakiś czas otrzymał kopię odwołania od orzeczenia OSŁ w Koszalinie, złożone do Głównego Sądu Łowieckiego przez z-cę ORD w Szczecinie mgr Kazimierza Czyżewskiego, wnoszącego o zmianę zasądzonej w Koszalinie kary na definitywne wykluczenie z PZŁ. Zdziwienie spowodowane było przede wszystkim datą tego odwołania. Mgr Kazimierz Czyżewski złożył swoje odwołanie w dniu 14 lutego 2005 r., a więc prawie 2 tygodnie później, od powiadomienia Witolda Maziarza przez OSŁ w Koszalinie, że terminy na odwołanie upłynęły i możliwości złożenia odwołania już nie ma. Witold Maziarz ciągle nie rozumiał, że nie może mieć takich samych praw jak rzecznik dyscyplinarny.

W wyniku odwołania się rzecznika i przy braku odwołania obwinionego, któremu takiego odwołania złożyć zakazano, zebrał się w dniu 24 maja 2005 r. skład orzekający Głównego Sądu Łowieckiego w Warszawie i pod przewodnictwem nie byle kogo, tylko obecnego Prezesa tego sądu Zygmunta Jabłońskiego i przy udziale członków Remigiusza Chmielewskiego i Wojciecha Andrzejewskiego, przystąpił do rozpatrzenie odwołania ORD. Zgodnie z zapisem §41 ust.1 regulaminu sądów łowieckich, przewodniczący składu orzekającego otwiera rozprawę i sprawdza prawidłowość doręczenia wezwań osobom, które się nie stawiły, żeby wiedzieć, czy rozprawę może prowadzić. W tym jednak przypadku, pomimo stwierdzenia, że Witold Maziarz awizowanego zawiadomienia nie odebrał, sąd łamiąc podstawowe zasady swojego regulaminu rozprawę przeprowadził. Jak należało oczekiwać, rozprawa była tylko formalnością i zaskarżone orzeczenie OSŁ w Koszalinie zostało zmienione w ten sposób, że zawieszenie w prawach członka Zrzeszenia na 3 lata zamieniono na wykluczenie za Zrzeszenia, ponieważ ..."wymierzona obwinionemu kara jest rażąco łagodna".... Poza tym, sąd w uzasadnieniu napisał, że ..."zdrowie psychiczne obwinionego może budzić pewne wątpliwości"... Nie rozwinięto tego zagadnienia w uzasadnieniu, a przecież zgodnie z kodeksem postępowania karnego, który sędziów GSŁ też może obowiązywać, osoby chore psychiczne nie mogą być karane. Zapomniano też przy tym o karze dodatkowej złożenia egzaminu dla uzyskania uprawnień podstawowych w pełnym zakresie co ośmiesza skład orzekający, bo kiedy wykluczony ma niby egzaminy te złożyć?

W uzasadnieniu sąd dokonał makiawelicznych uzasadnień, żeby usprawiedliwić prowadzenie rozprawy pomimo nie odebrania przez Witolda Maziarza wezwania na rozprawę. Sąd stwierdził, że jak obwiniony dwukrotnie awizowanego zawiadomienia o rozprawie nie odebrał, to zrobił to z ..."z całym rozmysłem"... Znalazł na to cztery dowody: 1) bo w I instancji w Koszalinie nie stawił się na rozprawę, 2) składał nieuprawnione wnioski o danie mu czasu na przygotowanie obrony, 3) orzeczenie OSŁ w Koszalinie otrzymał i 4) kopię odwołania ORD też otrzymał. Przyjmując powyższe dowody mające się nijak do oczywistego faktu, że obwiniony o rozprawie nie został powiadomiony, skład orzekający nie wskazał, jaki to przepis w/w regulaminu upoważniał do przeprowadzenia rozprawy bez powiadomienia obwinionego. A wskazać nie mógł, bo takiego przepisu nie ma. Pominął również milczeniem jednoznaczne zapisy §41 ust.3 i §44 ust.1 regulaminu sądów łowieckich, że zawiadomienie o terminie rozprawy doręcza się obwinionemu za potwierdzeniem odbioru i bez tego potwierdzenia rozprawy prowadzić nie można. Po prostu sędziowie nabrali wody w usta i choć stwierdzili brak zwrotki potwierdzenia odbioru zawiadomienia, to przecież sprawiedliwość sprawiedliwością, ale racja miała być po stronie dobra. Runda szósta została ostatecznie przez dobro wygrana, co namaścił Zygmunt Jabłoński podpisem pod wydanym przez sąd orzeczeniem.

Ze zdziwieniem więc przeczytałem w Łowcu Polskim Nr 04/2008 artykuł pod tytułem "Uchybienia w procedurach", napisany przez Prezesa Głównego Sądu Łowieckiego Zygmunta Jabłońskiego, tak, tak, tego samego który rozpatrywał sprawę Witolda Maziarza. Prezes wyjaśnia w nim m.in., że:

..."sąd odwoławczy umorzy postępowanie dyscyplinarne. Będzie to miało miejsce w sytuacjach, gdy sąd stwierdzi, że: 1) czyn nie nosi cech przewinienia dyscyplinarnego (...) Czyny, które nie noszą cech przewinienia łowieckiego, są zdarzeniami niezwiązanymi z polowaniem, lecz raczej z życiem prywatnym (...) przewinieniem łowieckim nie będzie również pomawianie (...) Czyny te i im podobne należy ścigać w postępowaniu przed sądem powszechnym"...

Panie Prezesie, pozwolę sobie zadać publicznie kilka pytań:
  1. Dlaczego nie zastosował Pan tych mądrych rad, z którymi należy się bezwarunkowo zgodzić, w konkretnej sprawie, w której przyszło Panu wyrokować i nie umorzył postępowania wobec Witolda Maziarza?
  2. Czy czyny przypisywane Witoldowi Maziarzowi były zdarzeniami związanymi z polowaniem?
  3. Dlaczego poprowadził Pan rozprawę pomimo braku zwrotki potwierdzającej, że obwiniony został o rozprawie prawidłowo powiadomiony?
  4. Dlaczego nie wysłał Pan pamawianych przez Witolda Maziarza członków ZO PZŁ w Szczecinie: Wiesława Dobrzenieckiego i Janusza Marciniaka do sądu powszechnego, żeby tam dochodzili swoich praw, co zresztą jeden z nich to zrobił?
  5. Czy Pana porady mają zastosowanie tylko wtedy, kiedy pomawiają się szeregowi członkowie Zrzeszenia?
  6. Czy sprawa Witolda Maziarza jest przykładem, że wbrew §8 Statutu PZŁ prawa i obowiązki wszystkich członków Zrzeszenia nie są jednak dla wszystkich równe?
Uchybień formalnych cała lista, dlatego Witold Maziarz złożył w dniu 30 sierpnia 2005 r. pismem poleconym wniosek o rewizję nadzwyczajną do Prezesa GSŁ w Warszawie, podnosząc w nim wszystkie uchybienia formalne, o których można było przeczytać wyżej. Odpowiedzi nie doczekał się do dnia dzisiejszego.

Pomimo wyniku 6:0 w walce dobrego ze złem, Witold Maziarz ciągle nie znalazł się na deskach i już przemyśliwał następne starcie, w którym miał nadzieję rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść. Dnia 30 listopada 2007 r. złożył do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew o przywrócenie członkostwa w PZŁ, członkostwa, które odebrał mu system sądowniczy obowiązujący w naszym Zrzeszeniu. Odpowiedź na pozew w imieniu Polskiego Związku Łowieckiego złożył radca prawny mgr Marek Duszyńki, oczywiście odrzucając żądanie pozwu. Nie wiem, kto już takie pozwy składał i jakie osiągnął rozstrzygnięcia. Żeby przekonać się o tym, jak sąd powszechny oceni postępowanie sądu łowieckiego, zapraszam wszystkich zainteresowanych na pierwszą rozprawę, która odbędzie się w dniu 16 czerwca br. o godz. 13:30 w sali nr 213 Sądu Okręgowego w Warszawie, Aleja Solidarności 127, gdzie można w charakterze publiczności przysłuchiwać się argumentom stron.

Od dnia wykluczenia Witolda Maziarza z KŁ "Trop" minęło już 13 lat, a od wszczęcia przez ORD postępowania o wykluczenie go z PZŁ 4 lata, a końca sprawy nie widać. Na ciąg dalszy sukcesów KŁ "Trop" i jego prezesa zapraszam do dziennika "Łowiecki" już jutro, bo o Januszu Marciniaku i jego kole jest jeszcze co opisywać.