Czwartek
04.09.2008
nr 248 (1131 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Dobro przeciw złu, post scriptum II autor: Janusz Kibic
Jak pamiętamy z cyklu publikacji Dobro przeciw złu, Witold Maziarz złożył do Sądu Okręgowego w Warszawie powództwo o przywrócenie mu członkostwa w PZŁ, które utracił w wyniku wyroku składu orzekającego Głównego Sądu Łowieckiego pod przewodnictwem obecnego prezesa tego sądu Zygmunta Jabłońskiego. Przypomnę, że wbrew temu, o czym prezes GSŁ instruował myśliwych w swoim artykule w Łowcu Polskim Nr 04/2008, skład orzekający pod jego kierownictwem wykluczył Witolda Maziarza za pomówienia działaczy okręgowych ZO PZŁ w Szczecinie, choć w w/w artykule tłumaczył, że pomówienie nie jest przewinieniem łowieckim i ..."sąd odwoławczy umorzy postępowanie dyscyplinarne"... w takich sytuacjach. Tym razem nie umorzył.

Pozew do Sądu Okręgowego o przywrócenie mu członkostwa w PZŁ napisał Witold Maziarz samodzielnie, choć doświadczenia prawniczego nie miał żadnego, co mogło stać się powodem oddalenie pozwu. Poprosił więc o pomoc Kolegę Miłosza Marszała, znanego z forum portalu, którego upoważnił do zredagowania pozwu od nowa, dzięki czemu pozew rozpatrywany przez sąd był już precyzyjny i jednoznaczny. Dnia 16 czerwca br. o godz. 13:30 w sali nr 213 Sądu Okręgowego w Warszawie odbyła się rozprawa, którą Sąd zakończył tego samego dnia, informując, że wyrok zostanie ogłoszony za 10 dni. W dniu 26 czerwca, w obecności Witolda Maziarza sędzia Sądu Okręgowego Hanna Muras ogłosiła, że ..."uchyla orzeczenie Głównego Sadu Łowieckiego w Warszawie z dnia 24 maja 2005 r. (...) o wymierzeniu obwinionemu Witoldowi Maziarzowi kary wykluczenia ze Zrzeszenia (...) zasądza od pozwanego Polskiego Związku Łowieckiego z siedzibą w Warszawie na rzecz powoda Witolda Maziaraz kwotę 780 zł. (...) tytułem kosztów procesu".... 780 zł. to składki roczne od czterech członków PZŁ, które zostały zmarnowane na ambicje urażonych działaczy. Gdyby sprawa dotyczyła pomówienia przez Witolda Maziarza szeregowych myśliwych z jego koła, to pewnie prezes GSŁ umorzyłby sprawę, zgodnie z tym, co sam głosił, no ale pomówionymi poczuli się działacze Związkowi, a tego płazem nie można było puścić.

Czytelników zainteresuje na jakiej podstawie Sąd Okręgowy doszedł do wniosku, że orzeczenie GSŁ PZŁ należy uchylić. W ocenie Sądu w tej sprawie doszło do zaistnienia ..."istotnego naruszenia procedury dyscyplinarnej określonej wewnętrznymi aktami PZŁ, w sposób realny ograniczającego prawo odwołującego się do obrony"..., ponieważ zgodnie z treścią Regulaminu dyscyplinarnego o terminie rozprawy zawiadamia się obwinionego na 14 dni przed rozprawą. I dalej cytuję:

..."Z niekwestionowanych przez strony postępowania dyscyplinarnego wynika zaś bezspornie, iż zawiadomienie Witolda Maziarza o rozprawie odwoławczej w jego sprawie nastąpiło w wyniku dwukrotnego awizowania stosownego listu poleconego. Przy czym to drugie awizo opatrzone jest datą 06 maja 2005 r., w sytuacji, w której termin rozprawy został wyznaczony na dzień 24 maja 2005 r. (...) istotna jest tu (...) data, którą uznać należy za dzień , w którym można łączyć fikcję powiadomienia strony o dacie rozprawy. Uznając, iż datą tą jest dzień ostatni przesunięty o 7 dni (celem umożliwienia adresatowi odbiór przesyłki w placówce operatora pocztowego) powód o terminie rozprawy został powiadomiony z dniem 13 maja 2005 r., a więc zaledwie na 11 dni przed datą rozprawy.

Tak krótki termin pomiędzy zawiadomieniem, a terminem rozprawy jest sprzeczny z cytowanym par. 61 ust. 2 Regulaminu. W konsekwencji Główny Sąd Łowiecki dostrzegając sygnalizowaną okoliczność winien był wobec nieobecności Witolda Maziarza odroczyć rozprawę na termin późniejszy. (...) skoro nie poczynił temu obowiązkowi, uniemożliwił tym samym powodowi wzięcie osobistego udziału w rozprawie. Okoliczność ta jest wystarczającym i zarazem samodzielnym powodem dla uchylenia (...) rozstrzygnięcia Głównego Sądu Łowieckiego z dnia 24 maja 2005 r., albowiem Witold Maziarz w wyniku opisanego uchybienia został pozbawiony prawa do obrony.

Wobec powyższej konstatacji przedwczesnym byłoby rozstrzyganie przez Sąd, czy zarzucane powodowi przewinienia dyscyplinarne uzasadniają pozbawienie go członkostwa w PZŁ."
...


Czyli innymi słowy, GSŁ mimo tego, że dostrzegał opisaną wyżej sytuację nieprawidłowego powiadomienia Witolda Maziarza o rozprawie, rozprawę tę bez obecności obwinianego przeprowadził i karę zawieszenia w prawach członka zaostrzył na wykluczenie z PZŁ. Miałem więc rację, kiedy w artykule z 10 czerwca br. zarzuciłem składowi orzekającemu GSŁ, że nie przestrzegał wobec Witolda Maziarza regulaminu, którym powinien się posługiwać chyba sprawniej, niż szeregowy członek Zrzeszenia. Co do zarzutów merytorycznych wykluczenia Sad w ogóle się nie wypowiadał uznając, że wobec ewidentnych naruszeń Regulaminu obowiązującego w PZŁ, jest jeszcze za wcześnie, żeby zarzutami wobec Witolda Maziarza zajmować się. Dodatkowo Sąd wyłuszczył, że droga sądowa przeciw orzeczeniom sądów łowieckich wykluczających z PZŁ jest jak najbardziej właściwa, co prawnicy ZG próbowali w odpowiedzi na pozew Witolda Maziarza podważyć.

W świetle omówionego wyżej wyroku, Witoldowi Maziarzowi zostało przywrócone członkostwo w PZŁ, bo ze względu na upływ czasu, GSŁ musiałby sprawę umorzyć, nawet gdyby powtórzył rozprawę i prawidłowo już powiadomił obwinianego o jej terminie. Ciekawym było, czy przy tak jednoznacznym wyroku Sądu Okręgowego, ZG PZŁ zechce się odwoływać do wyższej instancji. Wiewiórki na Nowym Świecie szeptały, że odwołania nie będzie, ale widać nie pamiętały łacińskiej sentencji manus manum lavat, czyli "ręka rękę myje". Prezes GSŁ musiał sobie pewnie przypomnieć jak to podczas obrad Naczelnej Rady Łowieckiej kiedy omawiano sprawozdanie Głównej Komisji Rewizyjnej za okres objęty doniesieniem do prokuratury Jarosława Gawła i Zbigniewa Masłowskiego, pracowników ZG PZŁ oskarżających Łowczego Krajowego dr Lecha Blocha o przestępstwa niegospodarności, to właśnie Zygmunt Jabłoński, jako długoletni sędzia zawodowy wytłumaczył członkom NRŁ, że te oskarżenia to wielka lipa i przekonał ich do podjęcia uchwały w pełni popierającej pozytywne sprawozdanie GKR, a tym samym rozgrzeszające przewodniczącego Zarządu Głównego już na samym początku postępowania prokuratorskiego, które do dnia dzisiejszego nie zostało ukończone. Teraz prawdopodobnie przyszedł na dr Lecha Blocha czas odwdzięczenie się, żeby na prezesa GSŁ Zygmunta Jabłońskiego nie padł nawet cień podejrzeń braku kompetencji do zajmowanego stanowiska.

W imieniu PZŁ dr Lech Bloch podpisał apelację z dnia 24 lipca br., skarżącą wyrok Sądu Okręgowego do Sądu Apelacyjnego. Apelacji nie podpisał prawnik PZŁ podpisujący dotychczas pisma do Sądu Okręgowego, może tylko dlatego, że obawiano się odrzucenia apelacji za nieprawidłowo naliczony wpis, co może nastąpić jak podpisuje ją prawnik, a może z innego powodu. Podniesiono w niej przede wszystkim, że naruszenie o 3 dni terminu zagwarantowanego Regulaminem dyscyplinarnym PZŁ nie można nazwać "rażącym uchybieniem", które ograniczałoby prawo Witola Maziarza do obrony. Ciekawym byłoby usłyszeć stanowisko dr Lecha Blocha i Zygmunta Jabłońskiego, czy rażącym uchybieniem byłoby naruszenie terminu o 4, 5 lub 6 dni, a może dopiero naruszenie o 11 lub 12 dni w stosunku do wymaganych przez Regulamin 14 dni? Jak określić granicę w dniach naruszenia 14 dniowego terminu, żeby móc ją uznać za "rażące uchybienie", apelacja nie precyzuje. W mojej ocenie apelacja ta to łapanie się tonącego brzytwy, no ale co Zygmunt Jabłońki ma do stracenia, jak jego niekompetencja została już ujawniona i jedyną szansą na wyjście z kompromitującej go sytuacji jest wygrana w Sądzie Apelacyjnym.

Póki więc co, Witold Maziarz dalej nie jest członkiem PZŁ, bo korzystny dla niego wyrok, na skutek złożenia apelacji, nie uprawomocnił się. Pozostaje mu czekać na rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Ma jednak Witold Maziarz powody do satysfakcji. Zaskarżył on do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu prawomocny wyrok sądu powszechnego uznający, że pomówił on swoje koło i jego prezesa, członka ZO PZŁ w Szczecinie Janusza Marciniaka, a jego skarga został przez Trybunał przyjęta. Coś jednak musiało być nie tak z tym postępowaniem sadowym o pomówienie, jeżeli Trybunał skargi nie odrzucił jako całkowicie bezzasadneji i postanowił ją rozpatrzyć. Nie można więc wykluczyć, że wyrok Trybunału w Strasburgu będzie korzystny dla Witolda Maziarza i wówczas całe postępowanie rzeczników dyscyplinarnych i sądów łowieckich przeciwko niemu o pomawianie działaczy PZŁ okaże się tylko wielką hucpą. Poczekamy, zobaczymy.

* * *

W artykule Dobro przeciw złu, post scriptum I, opisałem jak WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie potraktowało członka tego koła W.K., któremu Sąd Okręgowy w Szczecinie przywrócił członkostwo w tym kole po trzech latach sądowego postępowania. Z inicjatywy prezesa tego koła, a zarazem starszego instruktora w ZO PZŁ w Szczecinie Zbigniewa Kałużnego, przygotowano nowy wniosek o wykluczenie W.K. z koła, stawiając mu zarzuty składania doniesień do organów ścigania i skarbowych wskazujących na rzekome nieprawidłowości w kole, a to wszystko w okresie, w którym W.K. członkiem koła nie był. Podczas obrad walnego zgromadzenia w dniu 1 czerwca b.r., nie bawiono się w przygotowanie jakiejkolwiek uchwały o wykluczeniu, tylko po prostu przegłosowano wniosek zarządu o wykluczenie W.K. z koła.

Od decyzji, bo przecież nie uchwały WZ, bo takiej nie przygotowano i nie głosowano, W.K. złożył odwołanie do ZO PZŁ w Szczecinie, wskazując, że nie podjęto wymaganej statutem uchwały o jego wykluczeniu, a zarzuty mu postawione dotyczyły okresu, kiedy nie był członkiem koła, nie mógł więc w żaden sposób naruszyć jakichkolwiek zapisów statutu dot. niekoleżeństwa, które mu zarzucono, bo jak nie był członkiem koła, to nie obowiązywały go żadne zapisy dotyczące członków koła.

Zarząd Okręgowy PZŁ w Szczecinie odwołanie W.K. rozpatrzył 27 sierpnia br. i...., nie uwierzycie drodzy czytelnicy, ale decyzję walnego zgromadzenia WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie o wykluczeniu W.K. z koła uchylił, przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia. W uzasadnieniu do tej uchwały ZO PZŁ, jego przewodniczący Wiesław Dobrzeniecki napisał (pisownia oryginalna):

"Przedmiotowo zapadła decyzja obarczona jest nie dającą się usunąć wadą formalną, polegającą na uchybieniu w toku jej wydawania wiążącym uregulowaniom § 170 w/cyt. statutu.

Jak wynika z otrzymanej w dniu 4 bm. dokumentacji źródłowej - głosowaniu poddany został odnoszący się wniosek Zarządu Koła, a nie sporządzony projekt konkretnej uchwały. Tym samym uchwała w rozumieniu tego przepisu nie została zainteresowanemu doręczona.
"


Czyli W.K. stał się ponownie członkiem koła, z którego jego prezes Zbigniew Kałużny próbuje go nieudolnie wykluczyć od 4 lat. Prezes, który jest równocześnie starszym instruktorem w ZO PZŁ w Szczecinie. Ciekawe, czy braki w umiejętności stosowania statutu przez starszego instruktora ZO, rzutują na ocenę jego pracy na zajmowanym stanowisku. Domniemam, że raczej nie, bo w walce przeciw złu, które w niektórych kołach okręgu zaczęło podnosić głowę, zasługi ma niemałe, o czym szeroko już wcześniej pisałem.

A jaki będzie ciąg dalszy sprawy W.K.? W.K. dalej będzie dalej pozbawiony jakiegokolwiek odstrzału, co zarząd stosuje od momentu przywrócenia mu członkostwa. Prezes Zbigniew Kałużny niechybnie postawi mu powtórnie zarzut niekoleżeństwa, z okresu, w którym W.K. członkiem koła nie był. Może uda się prezesowi dochować wszelkich formalnych warunków i walne zgromadzenie WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie po raz trzeci wykluczy W.K. z tego koła. Zainteresowany złoży prawdopodobnie znowu odwołanie, a ZO PZŁ będzie rozpatrywał, czy można naruszyć przepisy o koleżeństwie wśród członków koła, jak się członkiem koła nie było. Zapowiada się więc ciekawy ciąg dalszy, który będę czytelnikom relacjonował. Może w końcu i ja dojdę do końca opisywanych wyżej spraw i będę mógł ogłosić: dobro w okręgu szczecińskim w końcu pokonało zło!