![]() |
Środa
15.10.2008nr 289 (1172 ) ISSN 1734-6827
Zapisał się, to może zbyt dużo powiedziane, bo przy wpisie do książki nie ma podpisu Henryka Harendy, ani podpisu Stanisława Wszołka, łowczego, który upoważniony jest do dokonywania wpisów, a jest tylko zawijas trudny do zidentyfikowania. Polował tam długo, bo polowanie zakończył o godz. 22:00 - czyli 4,5 godz. po zachodzie słońca. Polowanie było nad wyraz skutecznie, bo łowczy koła wypisując go w książce obw. nr 25, zapisał 1 strzał i strzelenie jelenia byka, co widać pod poz. 306. Złośliwi powiedzą zaraz, że polował przy księżycu, ale nie mieliby racji, bo tego dnia księżyc wschodził dopiero kwadrans po godz. 1:00. Może więc po strzeleniu byka polował na dziki w świetle gwiazd, które dawały mu dobrą widoczność? Ale mniejsza z tym, jeżeli miał odstrzał na dzika lub lisa, wolno mu było polować nawet do rana. Patrząc w przytoczony wyżej zapis w książce, można byłoby się przyczepić, że wpisu na polowanie dokonał ktoś nieuprawniony, ale gdyby zainteresowany lub łowczy oświadczyli, że np. podpisu dokonali lewą ręką, stąd podpis wygląda niewłaściwie, to nic nie można byłoby zarzucić formalnej stronie polowania. Wątpliwości jednak wśród członków koła powstały, bo nagle zauważono, że w książce wpisów obw. nr 54 skreślono nazwisko polującego 28 lutego br. pod poz.241 prezesa koła Tadeusza Rakowskiego, a w to miejsce wpisano nazwisko Henryka Harendy. Kto tego dokonał nie było wiadomym, bo przy skreślonym i wpisanym nazwisku żadnej parafki nie postawiono. Gdyby przyjąć, że po prostu prezes upoważniony do dokonywania wpisów pomylił się zapisując Henryka Harendę na rejon Zakrzewiec obw. nr 54 i wpierw wpisał swoje nazwisko, to i tak członków koła wielce dziwiło, że Henryk Harenda tego samego dnia polował w tym samym czasie na dwóch obwodach. Członkowie koła szybko rozwiązali zagadkę powyższych wpisów i w kole zaczęto przekazywać sobie z ust do ust, jak to podłowczy Henryk Harenda byka strzelił w obw. nr 54, do czego ten się nawet przyznawał, a więc jakby czyste kłusownictwo, bo plan odstrzału byków w tym obwodzie był już wykonany, a dodatkowo wpisy na to polowanie w książkach były nierzetelne na pierwszy rzut oka. Byli do tego świadkowie, również członkowie koła, którzy pomagali byka strzelonego na komorę ściągnąć z obw. nr 54 do punktu skupu. Wpis w książce obw. nr 54 nic nie mówił oczywiście o strzeleniu byka, bo to w książce obw. nr 25 pozyskanie byka zostało odnotowano. - Byka pozyskano w obwodzie, w którym plan byków był już wykonany - szemrali członkowi koła - a na Zakrzewcu Harenda musiał wytropić byka dzień wcześniej i skutecznie go upilnował w dniu następnym, ale zapomniał lub nie wiedział, że plan w tym obwodzie został już wykonany. A skąd wpis do książki w obw. nr 54? Plotka mówiła, że po zorientowaniu się, że coś zbyt głośno zaczęto mówić o polowaniu Henryka Harendy bez wpisu w dniu 28 lutego w obw. nr 54, zarząd postanowił usankcjonować takie polowanie wpisem do książki, ale w książce był już wpis z dnia 29 lutego i wpisu z wcześniejszą datą nie dało się zrobić. Ale rozwiązanie się znalazło, stąd skreślone nazwisko prezesa i wpisane podłowczego w poz.241 książki. Niby wszystko w porządku, ale wpisy do książek w dwóch obwodach, tego samego myśliwego, na ten sam dzień i godzinę stanowiły świadectwo, że coś ze strzeleniem tego byka musiało być nie tak, bo wg książek Henryk Harenda w dniu 28 lutego 2007 r., polował pomiędzy godzinami 14:00 i 22:00 w rej. Podlipce obw. nr 25 i w tym samym czasie, pomiędzy godz. 14:30 i 19:00 polował w obwodzie Zakrzewiec w obw. 54. W Wojskowym Kole Łowieckim "Oręż" w Braniewie panuje porządek. Zarząd rządzi, a członkowie posłusznie słuchają zarządu, więc wielki musiał zapanować ferment, kiedy któryś z członków złożył doniesienie do Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego w Elblągu Marka Jarosza, o podejrzeniu skłusowania w obw. nr 54 jelenia byka przez Henryka Harendę oraz o podejrzeniu fałszowania książki wpisów i dopuszczenie do przekroczenia planu pozyskania byków przez członków zarządu WKŁ "Oręż", tj. o przestępstwo z art. 52 ustawy łowieckiej, zagrożone karą więzienia do 1 roku. Decyzja śmiała, ale nie do końca, bo doniesienie złożono anonimowo. Można domniemywać, że "donosiciel" z jednej strony obawiał się konsekwencji wystąpienia przeciwko zarządowi koła, a z drugiej liczył, że jak rzecznik przyciśnie członków koła, szczególnie tych, którzy pomagali byka do skupu zawieźć, to zeznają oni jak to z tym bykiem naprawdę było, szczególnie, że w rozmowach prywatnych między członkami, nie kryto się z wiedzą, że byka odstrzelono w obw. nr 54, a zapisano w obw. nr 25. Anonim miał prawo również przypuszczać, że ponieważ członkiem koła jest Przewodniczący Okręgowej Komisji Rewizyjnej w Elblągu Maciej Szczekutek, przy którym nie kryto się z informacjami jak to podłowczy byka na obw. nr 54 strzelił, to osoba o tak wysokiej funkcji w organach okręgowych, będzie gwarantem rzetelnego dochodzenia i wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. Informacje o sprawie dotarły również do redakcji i żeby sprawdzić ich wiarygodność, sformułowaliśmy 9 kwietnia br. kilka szczegółowych pytań do ORD w Elblągu Marka Jarosza oraz zapytaliśmy Przewodniczącego OKR w Elblągu Macieja Szczekutka, czy słyszał cokolwiek nt. sprawy tego byka w jego kole, a jeżeli tak, to jakie kroki podjął dla jej wyjaśnienia. Marek Jarosz odpisał 24 kwietnia br., że sprawa ..."Znajduje się w fazie przygotowania do rozpatrzenia"... i więcej informacji będzie mógł udzielić po przeprowadzeniu postępowania. Maciej Szczekutek, Przewodniczący OKR odpowiedział, że o sprawie nic mu nie wiadomo, co kłóciło się z relacją członków koła, ale mniejsza o to, czy Przewodniczący OKR mówi prawdę, bo ważniejszym było, jak ze sprawą poradzi sobie ORD Marek Jarosz. Brak informacji przez następny miesiąc, zmobilizował redakcję do ponowienia pytań do ORD Marka Jarosza, a ponieważ odpowiedzi dalej nie było, po kolejnym miesiącu interweniowaliśmy w ZO PZŁ w Elblągu. Jednak Zarząd Okręgowy i ORD w Elblągu Marek Jarosz nabrali wody w usta i odpowiedzi na stawiane przez redakcję pytania nie nadchodziły. A pytania były trywialnie proste, bo ORD prowadząc dochodzenie musiał się z nimi zmierzyć. Redakcja zapytała się m.in.:
|