Wtorek
31.03.2009nr 090 (1339 ) ISSN 1734-6827
Myśliwi, zwłaszcza ci mieszkający w oddaleniu, zapalili się do pomysłu posiadania własnej kwatery koła. Koło zakupiło działkę ze starym domkiem i rączo przystąpiło do działań. Wkrótce stara chałupka zmieniła się w nowy murowany domek, z kominkiem i łukami Karwowskiego, zaspokajając zarówno aspiracje estetyczne jak i potrzeby bytowe członków koła. Radość z wartego ponad 120 tysięcy domku trwała krótko, bo w kole działo się źle i powstały w nim dwa zwalczające się obozy. Potwierdziła się więc stara prawda, że „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje”. Jeden obóz wiernie trwał przy prezesie, a drugiemu rządy milicyjne oparte o zasadę rozkazu i wykonania, nie odpowiadały. Części myśliwym nie odpowiadało także i to, że spolegliwi wobec prezesa mogli pozwolić sobie na więcej. Ba! Nie imały się ich zasady statutu czy prawa łowieckiego. Jednym z takich dobitnych przykładów „poparcia” dla swoich jest łowczy koła Andrzej J. , Został on prawomocnie skazany przez Sąd Rejonowy we Włodamie za przestępstwo z rozdziału X Prawa Łowieckiego. Sąd I instancji w dniu 14 grudnia 2007 roku oprócz grzywny zasądził, a Sąd Okręgowy utrzymał w mocy zasądzony przepadek sztucera wraz z lunetą i amunicją. Mimo to, Andrzej J. nadal pełnił funkcję w zarządzie koła i intensywnie zwalczał karami zarówno tych, co świadczyli w jego sprawie jak i tych, co z prezesem byli na bakier. On też wydawał odstrzały, a i sam intensywnie polował, za wiedzą i zgodą członków zarządu, w tym prezesa Sławomira Skowronka, który według opinii myśliwych winien reagować szybko i zdecydowanie na zgorszenie jakie powstawało na tym tle. Za wyjątkowy brak etyki poczytywali członkowie koła fakt, że nieetyczne zachowania tolerowane są przez prezesa, który z racji pełnionej funkcji jako prezes i jako członek Okręgowej Rady Łowieckiej winien posiadać szczególna wrażliwość na tego typu przypadki. Z aktywnym udziałem skazanego łowczego-przestępcy, zarząd udzielił kilka bardziej lub mniej zasadnych kar dyscyplinarnych i zawiesił kilku myśliwych w prawach członka koła. Nic dziwnego, że myśliwych bulwersował fakt, że kary dyscyplinarne wymierza im przestępca, z sądowym „patentem” kłusownika. Zarząd Okręgowy w Białej Podlaskiej, który powinien był wykluczyć Andrzej J. z PZŁ, nie znalazł sposobności na „zapoznanie się” z treścią wyroku przez kilka miesięcy, a redakcja otrzymała jego kopię zaledwie w kilka dni od momentu zainteresowania się sprawą. Kopia tego wyroku krążyła po Sosnowicy i wśród myśliwych, ale do ZO najwyraźniej nie mogła trafić. Wkrótce sprawa ukaranego kłusownika-łowczego trafiła do ZO w Chełmie ze względu na fakt, że koło z dniem 20.08.2009 zmieniło swoją siedzibę na Stary Brus, który leży na terytorium ZO w Chełmie, gdzie prezes Sławomir Skowronek pełni funkcję członka ORŁ. Tam też udałem się dla zdobycia wiarygodnych informacji. Mirosław Sawicki łowczy okręgowy pokazuje mi dokumenty, z treści których ma wynikać, że Zarząd Okręgowe podjął właściwe, zgodne z literą statutu działania. Pytam więc jako dziennikarz, czy zamiast zagłębiać się w ich treść kosztem jego czasu, mogę otrzymać ich kopie. Nie ma sprawy – zapewnia - ale trzeba napisać pismo. Nie wożę z sobą biura więc Mirosław Sawicki wręcza mi uprzejmie kartkę w kratę. Pisze odręczne pismo i wręczam je przewodniczącemu ZO. Łowczy okręgowy zwraca mi kopię pisma i zapewnia, że kopie dokumentów przyśle pocztą. Mojej rozmowie z łowczym okręgowym przysłuchiwał się sekretarz ORŁ Marian Rudnik. Nie brał udziału w rozmowie, ale na zakończenie stwierdził, że naszła go taka refleksja: „jak można zajmować się takimi brudami?” - po tej refleksji opuścił pomieszczenie. Nie zdążyłem więc podzielić się z nim swoją refleksją: jak można będąc sekretarzem ORŁ dopuszczać do takich brudów albo będąc członkiem ORŁ i prezesem koła, brudy takie akceptować, a nawet generować większe! Rzeczywiście pocztą dostaję niedługo pismo, w którym Mirosław Sawicki pisał tak: ..."W odpowiedzi na Pan prośbę z dnia 24.10.2008r. Nr korespondencji 1138, Zarząd Okręgowy w Chełmie, uprzejmie informuje: 1. Nie możemy przychylić się do Pana prośby i wydać kopii dokumentów, w przyszłości prosimy jednak o zachowanie urzędowej formy pisma z Redakcji „Łowiecki Dziennik Myśliwych” w takich i podobnych sprawach. Jest to wymóg formalny, doskonale Panu znany jako dziennikarzowi".... W dalszej części Mirosław Sawicki, pomimo wytkniętych braków formalnych mojego pisma wyjaśnia, że ZO w Chełmie dysponuje jedynie pismem członków Koła Łowieckiego nr 70 „Sokół” w Starym Brusie do Zarządu Głównego PZŁ skierowanym do wiadomości ZO w Chełmie. Pismo to – jak twierdzi - natychmiast zostało przekazane do ORD, który udzielił odpowiedzi zainteresowanym myśliwym. Przytoczyłem wyżej przysłowie, że niezgoda rujnuje. Opisane wyżej „klimaty” związku są tego bardzo dobrym przykładem. Z rozmowy z Panią Bożeną Siatka z Nadzoru Budowlanego w Parczewie dowiaduję się, że inwestor, czyli kierowany przez Sławomira Skowronka zarząd koła, nie dochował wymogów formalno-prawnych i w związku z tym wydano nakaz rozbiórki kwatery koła, jako obiektu postawionego nielegalnie. Na koło nałożona została także grzywna, w wysokości 63.420 złotych. Od pracowników dokonujących rozbiórki (w załączonej galerii są tego zdjęcia) dowiaduję się, że za swoją prace mają oni otrzymać 10 tysięcy złotych i materiały odzyskane z rozbieranego domu. Szybko uświadamiam sobie, że za zdobycie pozwolenia na budowę podobnej kubatury domku zapłaciłem wraz z adoptowaniem typowego projektu niespełna 2500 złotych! To jedna czwarta kwoty płaconej przez „Sokoła” za rozbiórkę, o reszcie kosztów nie wspominając. Myśliwi twierdzą, że zarząd winien w taki sposób prowadzić sprawy koła, aby nie narażać myśliwych na tak poważne straty. Uważają, że zachowanie prezesa w pierwszej lepszej spółce skutkujące stratami finansowymi zostałoby uznane za wyjątkową niegospodarność, a prezesa wywieziono by na taczkach. Tylko w PZŁ w takich sytuacjach twierdzi się, że nic się nie stało, a autorzy niegospodarności mają możliwość awansu do władz naczelnych, wzorem Ryszarda Gierlińskiego, przewodniczącego GKR! Twierdzą, że nie takiej demokracji oczekiwali, w której przestępca pełni funkcję łowczego i decyduje o losie innych myśliwych, a demokratycznie, dla własnego spokoju akceptowane są sprawcy skandalicznych niegospodarności. Obowiązuje zasada: jak się nie podoba to won! I wszyscy, tak jak i myśliwi w, nomen omen, „Sokole” siedzą cicho. Nie chcą podzielić losów kilku ukaranych „za nic” - jak twierdzą, kolegów. Zmierzając do poznania sytuacji w Kole Łowieckim nr 70 „Sokół” odbyłem kilkanaście spotkań. Cechą wspólną wszystkich wypowiadających się była prośba: „proszę nie wymieniać mego nazwiska”! Sekretarz koła odesłał mnie do prezesa. Prezes wysłuchawszy, że chcę wiedzieć dlaczego nie dopełniono formalności z budową domku, dlaczego nic nie robi w sprawie łowczego-kryminalisty, którego statut nakazuje zawiesić już jako podejrzanego, a skazanego prawomocnie wykluczyć z PZŁ - prezes wykrzyczał, że jeśli cokolwiek napiszę o jego kole, to on mnie załatwi i rzucił słuchawkę. Tak więc czytelnicy nie będą mieli okazji poznać stanowiska prezesa od zmarnowanych pieniędzy. Mimo, że to nie moje pieniądze marnowane były na placu rozbiórki, nie z mojej kieszeni tworzono te kominki i łuki Karwowskiego rozbite teraz kilofami, to doświadczyłem pewnego żalu. Zapewne wielu myśliwych z tego koła zarówno tych zmuszonych do banicji jak i tych zawieszanych, a także i tych sprzyjających poczynaniom zarządu, z żalem wspomni ten domek. I zapewne tym żalem w kierowanej przez Sławomira Skowronka „demokratycznej” społeczności myśliwych nawet się nie zająknie! Myśliwi za cenę możliwości polowania zniosą także odczuwalny ubytek ze swojej kieszeni. Tylko, że o tanim polowaniu, pod kierownictwem takich prezesów, trzeba raczej zapomnieć.... PS - Przykład z łowczym-kłusownikiem jest zaledwie jednym drobnym przykładem łowieckich afer o jakich się nasłuchałem, a które mają miejsce w tym kole. |