![]() |
Poniedziałek
06.07.2009nr 187 (1436 ) ISSN 1734-6827
Tak Okręgowy Sąd Łowiecki w Białej Podlaskiej, jak i później Główny Sąd Łowiecki w Warszawie "rżnęli głupa", nie widząc w doniesieniu Wiesława Tajera do prokuratury, że ten sporządził je pod swoim imieniem i nazwiskiem, podając swój prywatny adres zamieszkania, nie widząc, że nie posługiwał się papierem nagłówkowym koła oraz nie wspomniał ani jednym słowem, że prezentuje w doniesieniu stanowisko komisji rewizyjnej. Za ten czyn, Wiesław Tajer, 75-letni myśliwy z 50-letnim stażem w PZŁ, posiadający brązowy, srebrny i złoty Medal Zasługi Łowieckiej, ukarany został karą zawieszenia w prawach członka PZŁ na okres 1 roku. Sądy zobowiązały też Wiesława Tajera do przeproszenia wszystkich członków zarządu koła i dwóch członków KR, podpisanych na doniesieniu na niego do GRD, poprzez wywieszenie tekstu przeprosin na tablicy ogłoszeń w siedzibie ZO PZŁ w Białej Podlaskiej. W powyższej sytuacji, 13 grudnia ub.r. wniosłem jako obrońca Wiesława Tajera prośbę do prezes GSŁ Zygmunta Jabłońskiego o skargę nadzwyczajną, od tego niesprawiedliwego orzeczenia. Miałem nadzieję, że po publikacji autorstwa właśnie Zygmunta Jabłońskiego w Łowcu Polskim, cytowanego przez dziennik Łowiecki 22 stycznia br., jak niżej: ..."każdy obywatel i myśliwy ma obowiązek zawiadomić o popełnieniu przestępstwa lub przewinienia łowieckiego (art. 304 k.p.k. i par. 5 ust. 2 Regulaminu postępowania dyscyplinarnego PZŁ)."..., mogę wraz z moim mandantem liczyć na powtórne rozpatrzenie jego sprawy w GSŁ, w zgodzie z poglądem wyrażonym publicznie przez prezesa tegoż sądu. Miałem też nadzieję, że podczas rozpatrywania skargi nadzwyczajnej, znajdzie się w składzie orzekającym choć jeden uczciwy sędzia, który nie przymknie oczu na oczywiste matactwo poprzednich składów sędziowskich, które w doniesieniu Wiesława Tajera do prokuratury widziały wystąpienie przewodniczącego w imieniu całej Komisji Rewizyjnej, choć tekst tego doniesienia nawet tego nie sugeruje, co każdy czytający to doniesienie musi widzieć, że składał je po prostu obywatel Rzeczypospolitej Polskiej Wiesław Tajer. Przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej PZŁ mgr inż. Ryszard Gierliński, musiał być absolutnie nieusatysfakcjonowany "tak niską karą", jaką sądy łowieckie orzekły wobec Wiesława Tajera, bo z-ca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego PZŁ Wojciech Tomczyk napisał 21 marca 2009 r., skargę nadzwyczajną na niekorzyść Wiesława Tajera, zarzucając poprzednim sądom ..."rażącą niewspółmierność kary w stosunku do stopnia szkodliwości społecznej czynu"... Tak się z-ca GRD spieszył, że skarga ta wpłynęła do Głównego Sądu Łowieckiego dzień wcześniej, niż ją napisał, bo 20 marca 2009 r. Prezes GSŁ Zygmunt Jabłoński w ciągu 7 dni zdążył powołać skład orzekający i wyznaczył termin rozprawy na dzień 5 maja br. Działał zdecydowanie i szybko, choć wciąż nie odpowiadał na złożony do niego wniosek o skargę nadzwyczajną na korzyść Wiesława Tajera. Nie odpowiadając na ten wniosek przez kilka miesięcy, a ochoczo akceptując wniosek na niekorzyść Wiesława Tajera dał jednoznacznie sygnał, przede wszystkim składowi orzekającemu, po której stronie stoi i na czym mu zależy. W tej sytuacji można było domniemywać, że skład orzekający też jest odpowiednio przygotowany i w dniu 5 maja br. szybko przyzna rację rzecznikowi i karę "niewspółmierną do stopnia szkodliwości społecznej czynu" zwiększy zgodnie z wnioskiem na 3 lata zawieszenia, a może i wykluczy go z PZŁ, tak jak przećwiczono to już wobec Witold Maziarza. Choć byłem przekonany, że działacze z Nowego Światu uzgodnili już zwiększenie kary nawet na wykluczenie, pojechałem do Warszawy na rozprawę w dniu 5 maja br. uzbrojony w jeden podstawowy argument. Zgodnie z §68 ust.1 regulaminu postępowania dyscyplinarnego, skargi nie może złożyć z-ca GRD, tylko musi osobiście Główny Rzecznik Dyscyplinarny. Rozprawa zaczęła się o zreferowania sprawy przez sędziego sprawozdawcę, który ku mojemu zaskoczeniu, sam podniósł, że skargę nadzwyczajną podpisała nieuprawniona do tego osoba, bo z-ca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego PZŁ Wojciech Tomczyk, a powinien Główny Rzecznik Dyscyplinarny Tadeusz Andrzejczak. Zwrócił przy tym uwagę na orzecznictwo Sądu Najwyższego, które nakazuje pozostawić sprawę bez rozpatrzenia, jeżeli np. kasacji nie podpisze adwokat, albo zamiast przywołanego przepisami ministra, wystąpi podsekretarz stanu. No i zaczęło się. Od razu znaleźli się obrońcy skargi, którzy lekceważyli sobie fakt podpisu jej przez nieuprawnioną osobę, a tym samym stanęli w obronie kompromitującego się tym faktem prezesa GSŁ Zygmunta Jabłońskiego, którego obowiązkiem było dostrzeżenie, że skarga nie spełnia wymogów formalnych. Zygmunt Jabłoński musiał być tak zdeterminowany zobowiązaniem wobec przewodniczącego Głównej Komisji Rewizyjnej PZŁ mgr inż. Ryszarda Gierlińskiego, że po raz kolejny, po opisywanej przez dziennik "Łowiecki" plamie nie dotrzymania terminu na doręczenie wezwania na rozprawę, ukarał jako przewodniczący składu orzekającego GSŁ wykluczeniem z PZŁ Witolda Maziarza, co dopiero Okręgowy i Apelacyjny Sąd powszechny w Warszawie musiały mu wytknąć, przywracając Witoldowi Maziarzowi członkostwo w PZŁ. W każdym sądzie, złożenie skargi przez osobę nieuprawnioną, skutkowałoby jej oddaleniem, co zasugerował sędzia sprawozdawca, ale oczywiście nie w Głównym Sądzie Łowieckim kierowanym przez Zygmunta Jabłońskiego. Tutaj można stawać ponad prawem i rozprawa przemieniła się w litanię powodów, dla których nie należy przejmować się jasnym zapisem regulaminu postępowania dyscyplinarnego PZŁ i pomimo złożenia skargi przez nieuprawnioną osobę rozpatrzyć ją. Zaczęły z ust z-cy GRD padać argumenty, że to żadne uchybienie, bo postępowanie ..."ma być prowadzone sprawnie i bez komplikacji"..., a tu podnoszone są jakieś komplikacje. Zaproponował też alternatywnie, że można przecież poprosić GRD, żeby skargę podpisał jutro, ale to rozwiązanie niepotrzebnie przedłużałoby sprawę, bo trzeba byłoby rozprawę odroczyć. Ja oczywiście zaprotestowałem przeciwko takim rozwiązaniom, bo nie po to regulamin postępowania dyscyplinarnego w PZŁ formułuje konkretne uprawnienia tylko dla Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego, żeby mógł je realizować jego zastępca. Sąd postanowił, że należy zobowiązać GRD, do wyjaśnienia kwestii, czy w dniu 20 marca br. obowiązki GRD pełnił Wojciech Tomczyk. Gdyby pełnił, to miałby mieć umocowanie do podpisania skargi nadzwyczajnej, bo przywołano orzeczenie Sądu Najwyższego, który rozważał kasację wniesioną przez dyrektora biura śledczego IPN i postanowił, że trzeba sprawdzić, czy ta osoba pełniła w tym dniu obowiązki. Ciekawe, co usłyszę na następnej rozprawie, bo zgodnie ze statutem obowiązki GRD powierza NRŁ. Czy NRŁ powierzyła obowiązki zastępowania Tadeusza Andrzejczaka Wojciechowi Tomczykowi? Oczywiście, że nie i jak usłyszę, że 20 marca br. jeden zastępował drugiego, to będę pytał, kto i na jakiej podstawie powierzył obowiazki GRD jego zastępcy. Jeżeli zrobił to sam GRD, to tym samym złamał on postanowienia statutu PZŁ, bo wykonywał kompetencje przypisane NRŁ. Powyższa sytuacja pozwoliła mi zobaczyć bezpośrednio, jak układy nieformalne rządzą działaczami z Nowego Światu. Na głowie zaczęto stawać, żeby nie podważyć kompetencji Zygmunta Jabłońskiego, którego reputacja spadłaby do zera, gdyby skład orzekający odrzucił skargę jako złożoną nieformalnie, czego prezes GSŁ nie dostrzegł, bo mógł przecież wcześniej poprosić GRD Tadeusza Andrzejczaka o złożenie podpisu pod skargą i wszystko byłoby formalnie poprawne. Zaczęły mi nawet chodzić po głowie myśl, że może Tadeusz Andrzejczak po prostu nie chciał w tej hucpie wziąć udziału? To raczej mżonka, bo ważniejszym było raczej jak wyjść z tej sytuacji, żeby nie narazić się Jabłońskiemu, Gierlińskiemu, Blochowi i Gduli. To ludzie dobrej szkoły, której kontynuacji sprawdzonych w przeszłości zasad pilnują w PZŁ tacy funkcjonariusze minionego systemu, jak były vice-minister MSW Andrzej Gdula, później w KC PZPR kierownik wydziału społeczno-prawnego ds. stosunków z MSW, MON i Kościołami oraz współpracownicy SB, których ujawniała "Gazeta Polska", w tym tajny współpracownik organów bezpieczeństwa, sędzia zawodowy z Lidzbarka Zygmunt Jabłoński, któremu dawni koledzy z "branży" zechcieli powierzyć "odpowiedzialne" stanowisko prezesa Głównego Sądu Łowieckiego PZŁ. Całe to towarzystwo ma nie tylko powiązania z przeszłości, ale działając w swoich osobistych interesach popiera się nawzajem obecnie. Lech Bloch oskarżony do prokuratury przez swoich współpracowników, potrzebował Zygmunta Jabłońskiego, żeby ten jako zawodowy sędzia wyjaśnił NRŁ, że zarzuty wobec niego, nie mają znaczenia dla przyjęcia sprawozdania finansowego ZG i udzielenia przewodniczącemu ZG absolutorium. Potrzebował też Ryszarda Gierlińskiego, żeby ten jako przewodniczący GKR, żadnych nieprawidłowości, nad którymi mozoliła się prokuratura, nie dostrzegał. Do tego oboje potrzebowali akceptacji Prezesa NRŁ Andrzeja Gduli, żeby czasem NRŁ nie stanęła okoniem, co akurat nie było takie trudne, bo przecież to za akceptacją Lecha Blocha wybrano Andrzeja Gdulę na zwalniające się stanowisko Prezesa NRŁ. Jak Witold Maziarz ośmieszył "sędziego zawodowego" Zygmunta Jabłońskiego przed Sądem Okręgowym w Warszawie, to Lechowi Blochowi nie wypadało nie wystąpić z apelacją do Sądu Apelacyjnego w interesie prezesa GSŁ, choć sprawa jego niekompetencji w sprawie doręczeń, którą szklił i zanudzał czytelników Łowca Polskiego, była nie do wygrania przed niezawisłym sądem. Nie wykluczone, że Zygmunt Jabłoński ciagle jeszcze miał nadzieję, że w składzie orzekającym Sądu Apelacyjnego znajdzie się inny dyspozycyjny tajny współpracownik służb bezpieczeństwa PRL, który uratuje kolegę TW z opresji. Nikt taki się nie znalazł i kompromitacja prezesa GSŁ była pełna. Czy tak samo będzie ze sprawą Wiesława Tajera i niekompetencja Zygmunta Jabłońskiego, kierującego do rozpoznania skargę nadzwyczajną niewłaściwie złożoną, zostanie powtórnie potwierdzona? Skład orzekający w tej sprawie, to: Kazimierz Gaczyński - przewodniczący, Remigiusz Chmielewski, Edward Janeczko, Bogdan Bieda i Tadeusz Ciborski. Tego pierwszego, prawdopodobnie przewodniczącego I wydziału cywilnego Sądu Okręgowego w Radomiu znają czytelnicy m.in. ze sprawy myśliwych z Łomży, których prezes tamtejszego sądu łowieckiego chciał wrobić w nielegalne polowanie, ale właśnie dzięki stanowisku Kazimierza Gaczyńskiego, zgodnemu z regulaminem postępowania dyscyplinarnego w PZŁ, intryga spaliła na panewce. Opinię o Remigiuszu Chmielewskim mam odmienną, bo to on był w składzie sądu, który pod przewodnictwem Zygmunta Jabłońskiego nie dostrzegł łamania przez siebie regulaminu postępowania dyscyplinarnego w PZŁ i wykluczył z PZŁ Witolda Maziarza, co dopiero Sąd Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie skorygowały, o czym było wyżej. Prawdopodobnie, bo PZŁ utajnia takie informacje, Remigiusz Chmielewski z Olsztyna jest wojskowym sędzią zawodowym w randze pułkownika, od 1979 r. w sądownictwie wojskowym. Jak tym razem podejdzie do skargi nadzwyczajnej niezgodnej z regulaminem postępowania dyscyplinarnego zobaczymy, ale działanie wspólne z Zygmuntem Jabłońskim przeciwko Witoldowi Maziarzowi wbrew w/w regulaminowi może wskazywać, że jest on również uwikłany w nieformalne relacje z TW Zygmuntem Jabłońskim i innymi działaczami z Nowego Światu. Trzeci sędzia Tadeusz Ciborski z Suwałk był też bohaterem publikacji w dzienniku "Łowiecki". To przy jego udziale GSŁ zasądził karę nagany za nielegalne polowanie zbiorowe na dziki w lutym, trzem prominentnym myśliwym z Lublina (strzelono 3 sztuki), choć OSŁ w Białej Podlaskiej orzekł wobec nich zawieszenie w prawach członków PZŁ na okresy od pół do półtora roku. Z orzeczeniami GSŁ, w które zaangażowani byli Edward Janeczko z Warszawy i Bogdan Bieda z Krakowa nie miałem do czynienia, ale prawdopodobnie ten pierwszy to wieloletni sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, a drugi to adwokat z Krakowa. Jak widać, większość ze składu sędziowskiego miała do czynienia z orzekaniem i odrzucenie przez nich skargi z-cy ORD powinno być formalnością, choćby na podstawie wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie Witolda Maziarza, kiedy to wpierw Sąd Okręgowy, a potem Apelacyjny przypomniały sędziom GSŁ, że: ..."nie ma potrzeby ani konieczności, żeby wewnątrzorganizacyjne postępowanie podmiotu stowarzyszającego członków (...) musiały toczyć się wobec ściśle sformalizowanych zasad określonych w procedurze (chodzi o procedury kpk) Jednakże gdy określone postępowanie nie musi być sformalizowane, a na mocy uchwały stowarzyszonych członków, zostają przyjęte określone reguły procedowania i są to reguły stwarzające dla osób w danym postępowaniu uczestniczących pewne gwarancje trybu postępowania, to takie reguły uznać należy za bezwzględnie wiążące organy prowadzące postępowanie"... Jasne dla wszystkich, ale czy wystarczająco jasne do sędziów GSŁ? Przecież wiekszość działaczy na szczeblu krajowym jest uwikłana w niejasne relacje i pozycja wśród nich TW Zygmunta Jabłońskiego może być znacząca. Mimo to z ufnością czekam z Wiesławem Tajerem na rzetelne potraktowanie jego sprawy przez GSŁ, bo w wolnej Polsce nie do pomyślenia jest, żeby statutowo niezawisłe sądy łowieckie uzależniały swoje orzeczenia od układów z członkami aparatu bezpieczeństwa komunistycznej Polski. Tymczasem zaś, już po pierwszej rozprawie w dniu 5 maja br., prezes Zygmunt Jabłoński, przypomniał sobie, że nie odpowiedział na mój wniosek o złożenie skargi nadzwyczajnej na korzyść Wiesława Tajera. Otrzymałem w czerwcu pismo od niego, czyli po pół roku, które odmawia złożenia skargi na korzyść obwinionego i przedstawiam je poniżej bez komentarza, który pozostawiam czytelnikom. ![]() Na zakończenie, postawię proste i konkretne pytanie. Czy gdybyście czytelnicy musieli stanąć przed okręgowym, a potem Głównym Sądem Łowieckim, to bylibyście pewni, że łowiecki wymiar sprawiedliwości, kierowany przez Zygmunta Jabłońskiego, tajnego współpracownika organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego i dyspozycyjnego sędziego zawodowego, niezawiśle i uczciwie osądzi zarzucane przewinienie łowieckie? Ja takiej pewności nie mam, a wręcz przeciwnie, jestem przekonany, że nie, co potwierdza działanie tego aparatu sądów łowieckich kierowanego przez TW Zygmunta Jabłońskiego, który występuje obecnie przeciwko mnie za ujawnienie, że specjalne polowanie zbiorowe dla Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego w okręgu Biała Podlaska, odbyło się bez wymaganych prawem zgłoszeń. O przebiegu postępowania sądowego przeciwko mnie, bo Kazimierz Nowosielski ORD w Siedlcach złożył już wniosek oskarżycielski do OSŁ w Warszawie, będę na bieżąco informował czytelników, tak samo jak o zakończeniu sprawy przeciwko Wiesławowi Tajerowi. Zanim stanę się kolejnym wykluczonym z PZŁ za krytykę postępowania działaczy pracujących na rzecz Zrzeszenia, zaapeluję do członków Naczelnej Rady Łowieckiej. Usuńcie z kierownictwa Zrzeszenia osoby dyspozycyjne aparatowi bezpieczeństwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, bo doprowadzą one do zniszczenia całej, przeszło 85-letniej, tradycji PZŁ! Usuniecie? Wiem, że nie, bo nie po to aparat ten powołał was do NRŁ, żebyście przeciwko niemu występowali, ale musicie wiedzieć, że prędzej czy później, również wszystkie teczki działaczy PZŁ zostaną ujawnione, a po wykluczeniu mnie ze Zrzeszenia, będzie mi łatwiej po nie sięgać do IPN i upubliczniać. Niedługo trzeba będzie na to czekać. Obiecuję. |