Czwartek
20.08.2009nr 232 (1481 ) ISSN 1734-6827
Jak jest realizowane w praktyce, czytelnik będzie miał okazję zapoznać się na podstawie podanych niżej przykładów z jednego tylko koła. Nie bez kozery wybrałem przykłady z koła, które od dłuższego czasu z oczywistych powodów zwraca na siebie uwagę i wywołuje zainteresowanie. Prezesem Koła Łowieckiego nr 18 "Ponowa" noszącego szumną nazwę „Bialskie Towarzystwo Myśliwskie” jest Ryszard Mączyński, znany także jako organizator słynnego „tajnego” polowania z udziałem Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z synem, na którym to obok zwierzyny łownej na pokocie znalazł się pies biorący udział w nagance. W kole tym członkami są prezes Okręgowego Sądu Łowieckiego w Białej Podlaskiej Stefan Karsiński, sędzia OSŁ w Białej Podlaskiej Ryszard Darczuk, oraz prezes Okręgowej Rady Łowieckiej i prezes Kapituły Odznaczeń PZŁ Aleksander Witt-Kompa. Takie nasilenie działaczy w kole nieodparcie prowadzi do wniosku, że tak jak w tym kole, tak nigdzie indziej, wszystko dopięte jest na ostatni guzik, a zachowania budzące wątpliwości co do przestrzegania zasad etyki, koleżeństwa i prawa nie mają tutaj miejsca. Przyjrzyjmy się więc małemu wycinkowi działalności koła kierowanego przez prezesa Ryszarda Mączyńskiego, a zwłaszcza tym zdarzeniom, w których jego decyzje i osobiste zaangażowanie miały wielki wpływ na dalszy rozwój wydarzeń. Przykład pierwszy - byk Jana B. Jak niesie tzw. wieść gminna, Jan B. nie mając upoważnienia do polowania indywidualnego, bez wpisania się do książki ewidencji myśliwych na polowaniu, w dniu 15 stycznia 2006 ustrzelił jelenia byka w obwodzie nr 15. Miało to mieć miejsce w nocy, a więc z naruszeniem przepisów prawa nakazujących strzelanie do zwierzyny płowej wyłącznie nie później niż w godzinę po zachodzie słońca. Sprawa ta zapewne by się nie wydała, gdyby nie czujne oko strażnika obwodu Kołodyńskiego, który wraz z łowczym Marian Szyprem wybrali się na zdejmowanie wnyków. Po wykryciu miejsca zastrzelenia byka, przy pomocy psa dotarli do zabudowań Jana B. Sprawa się wydała. Osobiście interweniował prezes Ryszard Mączyński zarządzając konfiskatę poćwiartowanej tuszy byka i poroża. Tuszę byka nakazał umieścić w zamrażarce znajdującej się w jego obiektach. Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny wszczął postępowanie zakończone obwinieniem Jana B. o naruszenie art. 42 b ust. 1 ustawy Prawo Łowieckie oraz $ 7 ust.1 pkt. 1 regulaminu polowań, a Jan B. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze zawieszenia na okres 18 miesięcy. W miarę upływu czasu "przestępstwo", które tak ochoczo i dość głośno zarzucano zdaje się blednąć. Do okręgowego sądu łowieckiego wpływa opinia o sprawcy napisana przez prezesa Ryszarda Mączyńskiego, będąca ogólnikowym wykazem zalet obwinionego pełna "och" i "ach", ale nie zawierająca żadnych konkretów. W trakcie rozprawy przed sądem łowieckim zeznają świadkowie, w tym krewny obwinionego Henryk B. stwierdzający, że strzał był za dnia. Okazuje się, że Jan B. posiadał pozwolenie na strzelenie różnych gatunków zwierzyny w tym byka, że złożył podanie o pozwolenie zapłacenia i w dniu 29 marca 2006 zapłacił za ważącą 93 kg tuszę byka kwotę 465 zł. - co zgodnie na dokumencie KP nr 247/III/06 potwierdził skarbnik i wystawiający dokument. Okazuje się także, że tusza była protokolarnie ważona, a Jan B. otrzymał ją po rozprawie w stanie gdzie jak twierdzi ..."niczego nie brakowało".... Rozpatrujący sprawę Okręgowy Sąd Łowiecki stwierdził, że Jan B. naruszył jednak ustawę Prawo Łowieckie i zawiesił go w prawach członka Zrzeszenia na okres lat dwu. Po dwu latach Jan B. napisał podanie o zwrot trofeum czyli poroża i Ryszard Mączyński wyraził zgodę na zabranie go przez "skazanego" Jana B. Tusza oczywiście do tego czasu została już dawno zjedzona przez Jana B. Przykład drugi - dzik Arkadiusza P. Arkadiusz P. strzelił lochę. Traf chciał, że było to pod koniec stycznia, kiedy obowiązywał już okres ochronny na tę płeć dzika. Terenowy "obserwator" powiadomił prezesa Ryszarda Mączyńskiego i w chwilę później tusza dzika ważąca ponad 90 kg została skonfiskowana poleceniem prezesa i zabrana na posesję Piotra Łukaszuka, który ją oskórował i wraz z Jerzym Łojko zważył, ale nie pamięta kto tą tuszę zabrał. Pamięta jednak, że tuszę ważył o godz. 23.00 i wykazała ona na wadze ciężar 92 kg. Ryszard Mączyński obiecał Arkadiuszowi P. i towarzyszącemu mu na polowaniu Tadeuszowi P., że jeśli natychmiast napiszą podania skreślenie z listy członków KŁ „Ponowa”, to on nie będzie powiadamiał organów ścigania, czyli rzecznika i policji. W pośpiechu na kolanie napisali żądane "podania". Mając prośby o skreślenie, prezes Ryszard Mączyński powiadomił stosowne władze w wyniku czego obaj zostali skazani, najpierw przez OSŁ, a następnie przez sąd powszechny. Oba sądy stwierdziły naruszenie przepisu art. 53 pkt. 3 i zasądzone kary stały się prawomocne. Jak twierdzi prezes Ryszard Mączyński ..."odnośnie tuszy pozyskanej przez pana P., to został sporządzony protokół przekazania tuszy w dniu 1 luty 2007 r. i została ona spożytkowana na potrzeby koła łowieckiego Ponowa nr. 18 podczas walnego zgromadzenia i wiosennego szkolenia myśliwych".... Fakt zagospodarowania tuszy przez Koło Łowieckie „Ponowa” potwierdzają wytworzone na ta okoliczność dokumenty zarządu koła. Wszyscy mający okazję wypowiadania się na te okoliczności tkwią w głębokim przekonaniu, że decyzje prezesa Ryszarda Mączyńskiego, w wyniku których koło zjadło dzika i sprzedało byka ukaranemu za to myśliwemu, są słuszne. Twierdzą, że mieli prawo swobodnie zagospodarować tusze i trofeum. Prowadzone postępowanie przez Prokuraturę Rejonową w Radzyniu na kierunku przywłaszczenia tusz stanowiących własność Skarbu Państwa zostało umorzone. Prokuratura W OGÓLE nie badała kto jest właścicielem tych tusz. Uznała, że skoro koło zjadło i sporządziło protokół, a za byka pobrało pieniądze od "skazanego" myśliwego, to wszystko jest w porządku. Zapyta ktoś: no i co z tego? A no nic. Tyle, że elementarne poczucie prawa nakazuje jego przestrzegania. Myśliwi mają prawo oczekiwać, aby przykładem szacunku dla prawa były zwłaszcza koła o takim nasileniu VIP-ów jak „Ponowa” w Białej Podlaskiej. Po co komu przepisy o ekwiwalentach za nielegalnie pozyskaną zwierzynę i prawne zasady, że jak żyje lub jest pozyskana z naruszeniem prawa, to jest własnością Skarbu Państwa, a jak trafiona legalnie to należy do dzierżawcy, skoro praktyka tych "najlepszych kół" jest inna. Wykładnie prawa dla prokuratury w Radzyniu Podlaskim, Puławach czy Białej Podlaskiej stanowi prezesa czy łowczy koła, który jak stwierdzi, że mimo bezprawnego pozyskania tusza należy do koła, to tak przyjmie. Chyba, że tuszę zabierze ktoś, kto np. prezesowi Ryszardowi Mączyńskiemu nie bardzo w kole pasuje. Wówczas nawet jak zwierzynę pozyska legalnie i zapłaci za nią to i tak z koła wyleci i wyrok dostanie! Ale o tym w następnym felietonie. |