Piątek
05.03.2010
nr 064 (1678 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Janusz Marciniak, wzór działacza autor: Janusz Kibic
Przez ostatni tydzień, dziennik "Łowiecki" przypomniał sukcesy Janusza Marciniaka w walce dobra ze złem, które odnosił ten członek Zarządu Okręgowego PZŁ i prezes KŁ Trop w Szczecinie poczynając od 1995 r., kiedy to udało mu się pozbyć z koła Witolda Maziarza, a potem ścigająć go pozwem do sądu powszechnego i zeznaniami w sądzie łowieckim. Przychodziło mu to łatwo, bo w kole nie było odważnych do przeciwstawienia się zarządowi, którego prezesem był członek Zarządu Okręgowego, wspierany autorytetem przewodniczącego ZO w Szczecinie Wiesława Dobrzenieckiego. Od tego czasu liczba osób, które Janusz Marciniak wyciął z koła jak chwasty z uprawy, a koło doczekało się odznaczenia "Złom", pęczniała grubo ponad średnią w innych kołach. Wśród wykluczonych znalazł się również Mikołaj Banachowski.

Mikołaj Banachowski potraktowany został zarzutami, o których niżej, wobec których ZO PZŁ w Szczecinie nie uwzględnił odwołania i podtrzymał decyzje WZ o wykluczeniu. To musiało upewnić Janusza Marciniaka, że można po wykluczonym pojechać tak jak wcześniej udało się to z Witoldem Maziarzem i wspólnie z zarządem koła jako pokrzywdzeni, złożyli powództwo w Sądzie Okręgowym w Szczecinie przeciwko Mikołajowi Banachowskiemu o naruszenie ich dobrego imienia i czci. Naruszenia te miały polegać na rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji dotyczących rzekomych nieprawidłowości w działalności KŁ Trop oraz rzekomego popełniania przez Janusza Marciniaka czynów noszących znamiona przestępstw, w związku z pełnieniem funkcji prezesa koła. Takie same były zarzuty wobec Mikołaja Banachowskiego, które stały się podstawą wykluczenia i zostały potwierdzone w postępowaniu odwoławczym przez ZO PZŁ w Szczecinie. Pozew Janusza Marciniaka i KŁ Trop żądał wpłaty 10,000 zł. na rzecz Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie i nakazanie zamieszczenia w Łowcu Polskim i "Głosie Szczecińskim" oświadczenia z przeprosinami, że Mikołaj Banchowski w sposób bezprawny i świadomy naruszył dobre imię KŁ Trop i jego prezesa Janusza Marciniaka.

Zarzuty będące podstawą wykluczenia i powtórzone w pozwie sprowadzały się do wypowiedzi podczas Walnego Zgromadzenia członków koła w dniu 20 marca 2005 r. oraz stwierdzeń zawartych w piśmie przekazanym przewodniczącemu WZ i w piśmie skierowanym do Komisji Rewizyjnej koła w 6 dni później. Na WZ i w tych pismach Mikołaj Banachowski zarzucił Januszowi Marciniakowi m.in.: dopuszczenia do nadużyć związanych z zakupem karmy, polecenia zagarnięcia bażantów przez innego członka koła, przyzwolenie na stosowanie do ciągnika rolniczego koła oleju opałowego, nakłanianie do składania fałszywych zeznań, prowadzenie zakulisowych działań w celu odwołania niektórych myśliwych z funkcji, a następnie z koła, nakłanianie żony Banachowskiwego do nie korzystania z pomocy lekarskiej innego członka koła, udzielenie sobie pożyczki z funduszy koła oraz wyrażenie poglądu, iż rządy Janusza Marciniaka są dyktatorskie, a w kole panuje "układ" podobny do mafijnego. Zarzutem było również wniesienie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa koła. Zarzuty wypisz wymaluj takie jak te, za które prezes GSŁ Zygmunt Jabłoński zawieszał w PZŁ Wiesława Tajera, o czym szczegółowo pisał dziennik. Nie ma się więc co dziwić, że taka lista zarzutów, które Mikołaj Banachowski śmiał postawić członkowi Zarządu Okręgowego PZŁ i prezesowi koła nie mogła ujść mu płazem. Wykluczenie z koła było tylko formalnością, a spodziewany korzystny wyrok Sądu Okręgowego, stającego również po stronie dobra, miał wykluczonego pognębić moralnie i finansowo.

W ocenie Janusza Marciniaka i zarządu KŁ Trop wyrażonej wobec Sądu Okręgowego w Szczenienie, zarzuty Mikołaja Banachowskiego były nieprawdziwe. Janusz Marciniak wskazał, że jest on od 31 lat członkiem KŁ Trop i cieszy się ogromnym autorytetem w środowisku. Za działalność łowiecką został wielokrotnie odznaczony m.in. Złotym Medalem Zasługi Łowieckiej, odznaką "Zasłużony dla Łowiectwa Ziemi Szczecińskiej" oraz Brązowym Krzyżem Zasługi. Za nie uprawnione uznał przypisywanie mu zachowań, które nie miały miejsca, a które narażają na szwank dobre imię, podważając zaufanie osób trzecich.

Mikołaj Banachowski zaprzeczył przed sądem twierdzeniom zawartym w pozwie oraz podał, iż w jego ocenie nie naruszył swoim działaniem dobrego imienia i czci powodów i nie rozpowszechniał nieprawdziwych informacji dotyczących nieprawidłowości w kole łowieckim. Wskazał, że jedynie wystąpił z inicjatywą zbadania działalności prezesa koła, albowiem z jego własnych obserwacji wynikało, że takie nieprawidłowości występują. Wskazał, iż nie można jego działania uznać za bezprawne, jako że mając uzasadnione podejrzenia nieprawidłowości, poinformował o nim wąskie grono członków koła i zawiadomił organa statutowe, a gdy okazało się, że prezes ma pełną kontrolę nad organami organizacji, zawiadomił prokuraturę. Podważył również podniesiony przez KŁ Trop i jego prezesa zarzut, że nie wywiązywał się z obowiązków członkowskich, uznając go za niezgodny z prawdą, nieobiektywny i krzywdzący.

Znając już stanowiska stron, Sąd Okręgowy ustalił w tej sprawie następujący stan faktyczny. Mikołaj Banachowski czynnie uczestniczył w życiu koła, angażował się w prace na jego rzecz, prawidłowo wykonywał obowiązki członka, był rzetelnym i cenionym członkiem, odbył wszystkie wymagane roboty na rzecz koła. Za swoją działalność otrzymał oficjalny list pochwalny, był wielokrotnie chwalony przez prezesa koła. Ustalił, z KŁ Trop zawarł w 1993 r. z przedsiębiorstwem Janusza Marciniaka umowę pożyczki na kwotę 110.000.000 zł. Potwierdził, że miały zdarzenia odmowy przez Janusza Marciniaka zakupu ziemniaków od rolników na dokarmianie po cenie 30 gr i 60 gr za kg i zakupu w tym samym roku ziemniaków w cenie kilkukrotnie wyższej. Sąd potwierdził również, że za przyzwoleniem prezesa Janusza Marciniaka dochodziło do stosowania w ciągniku rolniczym oleju opałowego zamiast oleju napędowego. Stosowanie oleju opałowego stwierdzono co najmniej dwa razy, o czym prezes był informowany. W sezonie, w którym wykryto stosowanie oleju opałowego zużyto 880 litrów paliwa. Stwierdzono niezgodności w ilości zużytego paliwa z ilościami wykazanymi w fakturach i dużą ilość zakupywanego paliwa ponad ilości potrzebne do wykonywania prac gospodarskich. Jak na działacza tej klasy, co wieloletni członek zarządu Okręgowego w Szczecinie, to rzeczywiście opisane osiągnięcia w prowadzeniu gospodarki koła były ogromne i nie ma się czemu dziwić, że mógł uznawać się za osobę o ogromnym „autorytecie” w swoim środowisku. Pytanie pozostawało, jakie osiągnięcia miało w gospodarce łowieckiej to "środowisko" i kogo Janusz Marciniak zaliczał do tego "środowiska". Mało kto umiałby takie przekręty w kole tolerować i za pieniądze koła finansować prywatne przedsięwzięcia i procesy sadowe prezesa, ale to musiała być dobra rekomendacja w okręgu, bo do zarządu okręgowego PZŁ powoływano go w kolejnych kadencjach.

W powyższym kontekście warto zapoznać się z cytatem w uzasadnienia do wyroku Sądu Okręgowego:

..."Miały miejsca niegospodarne działania Prezesa Koła - Janusza Marciniaka polegające na zaniżaniu ilości zakupowanej od rolników karmy dla zwierząt w stosunku do wielkości ujawnionych księgowo, a także zaniechania w ważeniu zakupywanej karmy. Niegospodarne działanie w Kole polegały również na transportowaniu karmy z dalekich odległości spoza obwodu. Miał miejsce zorganizowany przez powoda transport 20 ton ziemniaków złej jakości ziemniaków z Chociwela do Cedyni tj. ok. 130 km.

W kole dochodziło również do wystawiania rachunków za karmę, która w rzeczywistości nie była zużywana na dokarmianie zwierząt. Zdarzyło się, że Prezes Koła - Janusz Maciniak przekazywał do zatwierdzenia przez G.K. rachunek, z którego wynikało, że on wraz z B.B. i jego teściem rozwieźli do paśników 2,5 ton słomy, 200 kg owsa i 1,5 tony siana, co też było nieprawdą. W rzeczywistości rozwiezione zostało jedynie 4 małe worki owsa"...


To nie koniec. Pięciu członków koła zeznało w sądzie, że pod rządami Janusza Marciniaka jako prezesa, osoby, które sprzeciwiały się prezesowi lub miały odmienne od niego zdanie były pod naciskiem prezesa wykluczane. Potwierdzono, że prezes Janusz Marciniak przekazał kilka bażantów na rozmnożenie, ale one zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Potwierdzono również, że pomiędzy Banachowskim i Marciniakiem miała miejsce rozmowa, z której wynikało, że przyjęcie do koła uzależnione jest od przekazania na rzecz Janusza Marciniaka działki gruntowej, należącej do brata Banachowskiego. Przekazanie działki w formie aktu notarialnego nastąpiło, a do aktu wpisano cenę 4000 zł. za 0,0453 ha gruntu.

Po tak szczegółowych ustaleniach Sądu Okręgowego, nie może dziwić wyrok, który dnia 18 grudnia 2008 r. oddalił wspólne powództwo Janusza Marciniaka i KŁ Trop, zasądzając od nich solidarnie na rzecz Mikołaja Banachowskiwego 1050 zł. kosztów procesu. Oprócz ustalenia prawdy i obronienia pozwanego przed zarzutami stawianymi mu przez zarząd koła, Sąd Okręgowy sformułował bardzo ważną zasadę, którą powinni zapamiętać członkowie organów PZŁ i szeregowi członkowie kół łowieckich, którzy spotykają się z nieprawidłowościami w działalności koła oraz członków jego organów. Sąd sformułował to następująco:

..."Podkreślić stanowczo należy, iż każdy członek koła łowieckiego, jak i członek każdej innej organizacji społecznej w demokratycznym państwie prawa posiada pełne prawo do wyrażania swojego krytycznego zdania w przedmiocie działalności organów organizacji jak i sprawowania funkcji przez określone osoby. Wskazywanie organom zwierzchnim na negatywne zachowania jednostek sprawujących określone funkcje w organizacjach - osobach prawnych jest prawem każdego członka organizacji, które nie może być ograniczone z jakiegokolwiek względu (....)

Uniemożliwienie członkom koła łowieckiego swobodnej wypowiedzi o zaobserwowanych nieprawidłowościach i szykanowanie wystąpień do organów zwierzchnich celem kontroli działalności określonych osób pełniących ważne funkcje w organizacji byłoby działaniem bezprawnym i ostatecznie szkodliwym dla koła"...


Jakie wnioski powinny wyciągnąć organa PZŁ, kiedy zapoznają się z tak jasno wyrażonym stanowiskiem Sądu Okręgowego? Dla mnie jest to oczywiste. ZO PZŁ w Szczecinie powinien wznowić postępowanie odwoławcze Mikołaja Banachowskiwego, bo źle ocenił w nim zarzuty wobec wykluczonego i na tej podstawie uchylić uchwałę o wykluczeniu. Inne organy PZŁ powinny skończyć z praktyką karania członków za zgłoszenie przez nich nieprawidłowości, w tym do prokuratur. Członkowie PZŁ tacy jak Witold Maziarz, wykluczony z PZŁ za składanie zawiadomień o nieprawidłowościach w okręgu szczecińskim, Wiesław Tajer z Białej Podlaskiej, zawieszony w PZŁ za składanie doniesień o nieprawidłowościach prezesa koła i równocześnie Przewodniczącego GKR mgr Ryszarda Gierlińskiego, czy właśnie Mikołaj Banchowski, powinni zostać przeproszeni przez organa PZŁ, za odmówienie ochrony ich prawa do wystąpień do organów zwierzchnich lub prokuratury, celem kontroli działalności określonych osób pełniących ważne funkcje w Zrzeszeniu. Prezes GSŁ Zygmunt Jabłoński, zastosować powinien wychwalaną przez siebie instytucję wznowienia postępowania w sądzie łowieckim, celem uniewinnienia członków PZŁ ukaranych za składanie zawiadomień o obserwowanych nieprawidłowościach, bo jako prezes GSŁ i sędzia zawodowy powinien pierwszy dostrzec, że działanie podległych mu sądów były wobec takich osób bezprawne, co cytowany wyżej wyrok Sądu Okręgowego jednoznacznie wskazał.

Przegrywanie na całym froncie kolejnych potyczek reprezentowanego przez siebie dobra było pewnie przyczyną, dla której Janusz Marciniak zrezygnował w 2008 r. z funkcji prezesa koła i przestał się liczyć. Ci, którzy na jego polecenie z tarasu domu strzelali do dzików odciętych od lądu na rozlewisku Odry, też zniknęli. Krzysztof Turbaczewski, został oskarżony o strzelanie do dzików z maszyny rolniczej podczas zbiorów i zawieszony w prawach członka PZŁ przez sąd łowiecki. W trakcie zawieszenia, ma z oskarżenia Nadleśnictwa w Myśliborzu sprawę w sądzie Grodzkim w Chojnie o skłusowanie dwóch dzików. Pokazały się informacje medialne, że Krzystof Kotowicz jako prowadzący i rozliczającym zbiorowe polowania dewizowe, miał zezwolić na odstrzał w okresie ochronnym rogaczy, następnie nigdzie tego nie zgłaszając kasował dla siebie połowę ekwiwalentu należnego za zwierzynę pozyskną bezprawnie. Dotyczyć to miało kilkunastu sztuk rogaczy, co dawałoby kilkanaście tysięcy złotych skasowanych na lewo. Informacje te podane publicznie nie zostały zdementowane, ale nie udało się mi ich potwierdzić. Może obecnie kierujący KŁ Trop potrafią powiedzieć nam coś więcej na temat wymienionych wyżej bohaterów opisywanych przeze mnie skandali.

KŁ Trop ma obecnie nowy zarząd, nie powiązany ze wszystkimi aferami, o których pisałem. Zarząd ten umożliwił członkom spojrzenie na problemy koła szerzej, żeby zobaczyć gospodarkę koła przez pryzmat jej efektywności, zadowolenia członków i koleżeńskich stosunków, a nie przez pryzmat dobrego samopoczucia członka ZO PZŁ w osobie prezesa. Nowy zarząd odmienił w ciągu roku gospodarkę koła, skończyły się przekręty, nikt nikogo wykluczeniem z koła nie straszy i nikt w kole nie musi się bać, czy nie podpadł prezesowi i zarządowi. Mijają już dwa lata od ustąpienia byłego prezesa, a polityki szerzenia dobra przez Janusza Marciniaka jakoś nikomu nie jest brak i wcale nie może dziwić, jeżeli tu i ówdzie słychać głosy, że Maziarzowi, Banachowskiemu i innym wyrządzono krzywdę. Mimo to, wykluczeni raczej do koła nie wrócą, ale gdyby, to dopiero byłby skandal na cały okręg lub nawet na cały PZŁ, żeby zło tak miało zakpić z dobra, rozprawiając się z nim w mateczniku działacza o tak wielkim "autorytecie" w środowisku, jak Janusz Marciniak, członek ZO PZŁ w Szczecinie.