Środa
03.11.2010
nr 307 (1921 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
PSŁ odpoczywa – policja zwalcza autor: Stanisław Pawluk
Od pewnego czasu w mediach mozna było przeczytać o przypadkach uczynienia sobie z łowiectwa intratnego interesu. Przedmiotem nielegalnego obrotu naruszającego nie tylko zasady łowieckiej etyki miały być skóry zwierząt dzikich, surowe oraz przetworzone mięso jeleni, saren, dzików a nawet wypreparowane z tuszy i przetopione sadło z bobra oferowane jako wyjątkowy medykament skutkujący na każdą niemal dolegliwość: od łupieżu po reumatyzm. Niebadane weterynaryjnie elementy tuszy oferowano ostentacyjnie w ogłoszeniach medialnych.

Policja w Tomaszowie Lubelskim interesowała się min. myśliwym oferującym takie towary w Internecie. Impulsem do podjęcia zdecydowanych działań stało się przybycie w dniu 29 października 2010 do siedziby Policji w Tomaszowie osoby, która oświadczyła, że reagując na ogłoszenie została na ten dzień zaproszona do zakupu 4 sztuk słoiczków sadła borsuczego. Jak zapewniał sprzedawca sadło to pochodzi od myśliwego, jest świeże i wyjątkowo skuteczne na dolegliwości żołądkowe na które cierpi niedoszły nabywca. Sprzedający zapewniał, że wypicie z mlekiem niewielkiej ilości tego specyfiku spowoduje niemalże natychmiastową ulgę w cierpieniu.

Po przesłuchaniu niedoszłego nabywcy policjanci ustalili, że pod wskazanym im adresem zamieszkuje myśliwy zrzeszony w Kole Łowieckim nr 101 „Hermes” w Warszawie Bronisława M.. Dokonane przeszukanie pomieszczeń ujawniło przygotowanych do sprzedaży 20 słoików wytopionego sadła. Ujawniono także świeżą skórę jenota i tuszę borsuka przygotowanego do wypreparowania sadła.
Na szczególne podkreślenie zasługuje profesjonalizm policjantów biorących udział w czynnościach dochodzeniowych, którego jakby brakuje na co dzień w zetknięciu policji czy nawet prokuratury z przestępstwami łowieckimi. W tym wypadku przygotowanie, czujność i znajomość zagadnień mimo, że żaden z policjantów nie jest myśliwym pozwoliły na ujawnienie kolejnego przestępstwa z gatunku tych, które w wykonaniu myśliwych należą do „niewykrywalnych”. Po ujawnieniu ubitej zwierzyny policjanci poprosili myśliwego o okazanie pozwolenia na odstrzał tego gatunku zwierzyny. Bronisław M. wyciągnął druk tzw. odstrzału ale przed wręczeniem policjantom usiłował coś w nich dopisać. Natychmiastowa reakcja policjantów uniemożliwiła dokonanie wpisu. Po przejęciu dokumentu okazało się, że myśliwy nielegalnie pozyskał zarówno jenota jak i borsuka. Niezależnie od naruszenia art. 52 pkt. 3 ustawy Prawo Łowieckie myśliwy otrzyma zarzut z art. 52 pkt. 6 tejże ustawy. Zarówno pozyskanie innego gatunku lub większej ilości zwierzyny na jaką myśliwy posiada pisemne pozwolenie jak i wprowadzanie do obrotu tuszy lub jej fragmentów do obrotu narusza wskazane zapisy ustawy łowieckiej.

Na marginesie tej sprawy nie sposób nie przypiąć zasłużonej łatki nieudacznictwa Państwowej Straży Łowieckiej, która co najmniej w lubelskim systematycznie wykazuje się brakiem wymiernych efektów w ściganiu przestępstw łowieckich. Niedoszły nabywca borsuczego medykamentu w przeddzień wyjazdu do Tomaszowa (czwartek 28.10.2010) poinformował o sprawie zwierzchnika PSŁ w Lublinie. Zaproponował, aby PSŁ zabezpieczyła dowody i przeprowadziła postępowanie. Państwowa Straż Łowiecka nie wyraziła zainteresowania i nie podjęła żadnych czynności w tym zakresie. Po raz kolejny okazało się, że dla pracowników PSŁ w Lublinie „piątek to weekendu początek” i praktycznie nie ma nikogo ze składu 4 pracowników (plus stażysta) zdolnych do podjęcia działań. Komendnt Stefan Kowalewski i Bogusław Nieradka przebywali na co piątkowym „wolnym za nadgodziny”, Marek Barszczyk przebywał „na chorobowym”. Co robi stażysta nikt nie potrafił wyjaśnić, a zresztą i tak nie ma on uprawnień do podejmowania czynności strażnika PSŁ. W środowisku myśliwych od dłuższego już czasu obserwuje się, że strażnicy jeżdżą „w teren” bijąc kilometry i godziny nadliczbowe dzięki czemu mają trzydniowe weekendy rozpoczynające się w piątek. Skutek tych „patroli” jest żaden, bo od czasu gdy komendantem został nie posiadający żadnych kwalifikacji Stefan Kowalewski wykrywalność przestępstw łowieckich objawia się praktycznie w mandatach udzielanych wędkarzom. Działalność straży łowieckiej pochłaniającej pieniądze podatników opisaliśmy tutaj

Oddając prawdę godzi się zauważyć, że późnym wieczorem 29.10.2010 powstała konieczność zabezpieczenia tuszy pozyskanej nielegalnie zwierzyny. Policja zwróciła się z problemem do dyr. Jarosława Haleniuka z UW nadzorującego pracę PSŁ w Lublinie. Ten wydał polecenie udzielenia pomocy. Po raz kolejny okazało się, że jedynym dyspozycyjnym strażnikiem jest Grzegorz Flor, który po całodziennej pracy pobrał pojazd służbowy i przewiózł tuszę do chłodni jaką posiada PSŁ w bazie Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, gdzie tusza została zdeponowana.

Okres świąteczny okazał się dobrą okazją do wykazania się profesjonalizmem policji i brakiem profesjonalizmu przez kierowaną nieudolnie Państwową Strażą Łowiecką w Lublinie. Dobrze, że PSŁ, z powołaniem której uczciwi myśliwi wiązali tyle nadziei, nie odebrała kompetencji policji, bo inaczej Lubelszczyzna stała by się rajem dla wszelkiej maści przestępców łowieckich.