Piątek
18.11.2011
nr 322 (2301 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
"Zbrodnia dzicza" - epilog autor: Stanisław Pawluk
Na terenie Lubelszczyzny występują liczne przypadki naruszenia norm prawnych zapisanych w ustawie Prawo Łowieckie i pokrewnych. Sporo tych postępowań organy ścigania muszą uzupełnić. Opisany niżej przypadek po raz kolejny ujawnia zarówno brak wiedzy prawniczej, niedopełnianie obowiązków przez prowadzących śledztwa, a także brak troski o właściwe oddziaływanie w zakresie prewencji, co zbyt często ma miejsce w postępowaniach dotyczących przestępstw łowieckich. Jednostki prokuratur lubelskich dostarczają takie przykładów. Oto jeden z nich:

Na polach po uprawie kukurydzy w pobliżu myśliwskich ambon ujawniono truchła padłych zwierząt. Ich niespotykana ilość, bo aż 7 sztuk zgromadzonych w jednym niewielkim miejscu, wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie myśliwych, o czym świadczyć może ilość odsłon filmowej relacji na YouTube.

Powiadomiona policja podjęła dość intensywne czynności zmierzające do wykrycia okoliczności w jakich padlina zaległa w uprawie kukurydzy. Na miejsce przybył prezes Koła Łowieckiego nr 39 "Miś" dzierżawiącego ten obwód łowiecki Marian Rapacewicz oraz sekretarz Kazimierz Rogala i przewodniczący komisji rewizyjnej koła Artur Szabelski, aby osobiście dokonać oględzin. Wszyscy legitymują się wieloletnim stażem łowieckim i bogatym doświadczeniem myśliwskim. Swoją wiedzą i doświadczeniem starali się wesprzeć policjantów w ich pracy, gdyż zgodnie uznali, że ewentualnego sprawcę śmierci tych dzików należy ustalić. Żadna z tych osób jak też nikt z ekipy kryminalnej dokonującej czynności na miejscu ujawnienia padliny nie miał wątpliwości co do tego, że są to dziki. Taką też nazwę dla padłych zwierząt przyjęto w całej powstałej dokumentacji procesowej tj. dwu protokołach oględzin, protokołach przesłuchania świadków, itp.

Najbardziej przydatnym w ocenie gatunków padłej zwierzyny okazał się strażnik łowiecki Jerzy K. Przesłuchany jako świadek twierdził, że są to dziki, które on doskonale zna z racji częstego pobytu na terenie łowiska i bezpośredniego kontaktu ze zwierzyną przebywającą na jego terenie. Zeznał, że w łowisku jest prawie codziennie, a zabite dziki rozpoznał jako znane mu „osobiście” i konkretnie wskazał rozpoznane przez siebie sztuki wskazując ich wiek i płeć. Opowiadał także gdzie te dziki do chwili zabicia zalegały, którędy chodziły i jak się zachowywały. Z jego opowieści wynikało, że jest dobrym znajomym tej watahy.

Zgodnie z Art. 2 ustawy z dnia z dnia 13 października 1995 r. Prawo Łowieckie, zwierzęta łowne w stanie wolnym, jako dobro ogólnonarodowe, stanowią własność Skarbu Państwa. Z przepisu tego jasno wynika, że reprezentantem poszkodowanego jest Wojewoda Lubelski i to Wojewoda winien być traktowany jako poszkodowany. W postępowaniu tym poszkodowanym uczyniono jednak Koło Łowieckie i ono nienależnie i bezpodstawnie korzystało z należnych poszkodowanemu praw.

W trakcie postępowania ekipa śledcza starała się odnaleźć pociski przeszukując w tym celu padlinę znajdująca się w stanie zaawansowanego rozkładu. Korpusy zwierząt uległy więc zupełnemu rozczłonkowaniu i same się rozpadały. Przybyła ekipa przywołana dla uprzątnięcia padliny łopatami zbierała padlinę, która przybrała postać mazi. W dniu 22 maja 2010 szczątki zwierząt zostały zabrane przez ekipę utylizacyjną. W dniu następnym tj. 23 maja 2010, a więc po usunięciu padliny z miejsca ujawnienia, osoba podająca się za strażnika łowieckiego koła, „powołała” komisję składającą się z dwu weterynarzy: Grzegorza W. i Jana Stanisława L., którzy nie wiadomo na jakiej podstawie stwierdzili, że padlina nie jest zwierzyną dziką – czyli dzikami. Po intensywnych poszukiwaniach pocisków padlina została zupełnie rozczłonkowana i stanowiła praktycznie szarą masę, w której rozpoznanie rodzaju zwierzyny nie było możliwe co sami stwierdzają w swojej liczącej zaledwie kilka słów "ekspertyzie", cytuje ..."Przyczyn i terminu zgonu nie udało się ustalić z powodu bardzo dużego uszkodzenia zwłok i rozkładu gnilnego.:...

Okolicznością istotną dla wyjaśnienia prawdy jest fakt, iż ujawnienie padłych siedmiu sztuk dzików i sporządzenie protokołu upadku zamykało możliwość wykonywania polowania na tym obwodzie łowieckim na ten gatunek zwierzyny. Obwód ten to ulubione miejsce polowań połowy członków zarządu koła, członka komisji rewizyjnej i „strażnika” łowieckiego, tego samego co to ową „komisję” powołał.

Wydawało się, że ujawnienie aż siedmiu sztuk padłej lub zabitej zwierzyny w stanie zaawansowanego rozkładu w sposób naturalny powinno wywołać troskę prowadzącego postępowanie o wyjaśnienie, kto lub co sprowadziło zagrożenie dla warunków sanitarnych tego środowiska. Postępowanie nie podjęło jednak żadnych czynności w celu ustalenia skąd pochodzą te padliny. Z chwilą gdy dwu „ekspertów” złożyło oświadczenie, że są to świnie domowe prowadzący postępowanie powinien podjąć czynności zmierzające do ujawnienia w jaki sposób zwierzęta te uśmiercono, a zwłaszcza dlaczego nie wypełniono warunków ustawy nakazującej utylizację padliny i kto odpowiada za jej porzucanie w pobliżu wsi. Świnie domowe podlegają ewidencjonowaniu i nie ma możliwości, aby na podstawie tej ewidencji nie ustalić właściciela naruszającego ustawowe przepisy sanitarne.

W tym stanie rzeczy wydane postanowienie umarzające z zawartym stwierdzeniem: ...„w sprawie bezprawnego wejścia w posiadanie przez osobę nieuprawnioną”... w świetle faktów, że zwierzyna ta została pozostawiona, a ewentualny „zabójca” mógł polować w ramach posiadanego pozwolenia, albo zwierzyna ta została wywieziona przez właściciela – brzmi niczym fragment tekstu kabaretowego. Podobnie ocenić należy stwierdzenie: ...„wobec stwierdzenia braku ustawowych znamion czynu zabronionego”..., sugerującego wyraźnie, że wywożenie padliny w znacznej ilości wbrew zapisom ustaw jest legalne albo, że zastrzelenie siedmiu dzików i pozostawienie ich na polu jest także czymś naturalnym i nie naruszającym przepisów prawa. I w ten sposób wszystkie strony postępowania zostały zadowolone, a tylko 7 sztuk dzików lub świń w niewiadomy sposób znalazły się na polu .