Środa
07.08.2013
nr 219 (2929 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Troska o wizerunek - metoda olsztyńska autor: Stanisław Pawluk
Koło Łowieckie „Wrzos” w Olsztynie zapewne nigdy by nie trafiło na łamy mediów, gdyby nie osoby, których zachowanie zwraca na koło uwagę potęgowaną faktem, że nie są to szeregowi myśliwi, a osoby ze świecznika władz wojewódzkich oraz okręgowych w PZŁ, o czym obok TVP Olsztyn, tamtejszej prasy i radia pisaliśmy w dzienniku Łowiecki

Janusz Stefan D. i Mieczysław T. to para wspólnie polujących znajomych. Upatrzyli sobie teren, na który z racji choćby ich częstej tam bytności, nikt inny się nie zapisywał. Polowanie innych myśliwych na „ich” terenie było przez obu niemile widziane, więc myśliwi jak to często bywa „schodzili im z drogi”.

Częste strzały w rejonie gdzie polowali zwracały uwagę innych polujących w odleglejszych zakątkach łowiska, ale znane w okręgu olsztyńskim represje, jakie spotkały Zdzisława Abucewicza za złapanie innych "ustosunkowanych" na polowaniu bez wpisu do książki powodowała, że nie było odważnego, aby udał się w miejsce gdzie poluje inny myśliwy bez tegoż zgody, żeby sprawdzić, kto i do czego tam strzela.

Obu myśliwych łączą nie tylko wspólne polowania ale także gmach sądu powszechnego, w którym obaj odpowiadali za czyny łowieckie, których mimo zajmowanego stanowiska nie dało się do końca ukryć. O zastrzeleniu jelenia byka przez Mieczysława T. pisaliśmy w felietonie wskazanym wyżej. W tej sprawie Mieczysław T. został uznany winnym tego czynu, a Januszowi Stefanowi D. udało się wywinąć ze wspólnego aktem oskarżenia mimo, że ściśle współpracował i wspomagał Mieczysława T. do załadunku włącznie i nie wpisania pozyskania do książki, choć to on wypisywał z nie obu. Takie zachowanie wyczerpuje znamiona czynu określanego jako „wspólnie i w porozumieniu” i skutkuje odpowiedzialnością za współsprawstwo, co swego czasu wyjaśniał w artykule na łamach Łowca Polskiego Zygmunt Jabłoński, prezes Głównego Sądu Łowieckiego. Nie objęcie Janusza Stefana D. oskarżeniem o współudział członkowie Koła Łowieckiego „Wrzos” tłumaczą wpływowym stanowiskiem Janusza Stefana D. jako dyrektora Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie oraz faktem pełnienia przez niego funkcji członka Okręgowej Rady Łowieckiej.

Janusz Stefan D. nie uniknął jednak uznania winnym innego przestępstwa, które było naturalnym skutkiem negatywnego zachowania związanego z polowaniem mimo, że nie zostało przez Prokuraturę Rejonową w Olsztynie, a następnie przez Sąd Rejonowy i Okręgowy zakwalifikowane jako przestępstwo łowieckie, co zgodnie ze statutem pozbawiłoby go zarówno członkostwa w Okręgowej Radzie Łowieckiej jak i członkostwa w Polskim Związku Łowieckim. Polując na dziki Janusz Stefan D. strzelił do dzika nie pasującego do posiadanego upoważnienia, bo dzik był odyńcem o wadze powyżej 100 kg, a na upoważnieniu miał tylko przelatki. Dzika nie mógł wziąć na użytek własny, bo musiałby go okazać zarządowi, więc zdał go do punktu skupu, w którym nakłonił pracownika do poświadczenia nieprawdy, a więc przestępstwa z dokumentu, poprzez zaniżenie wagi tuszy, o czym dziennik "Łowiecki" pisał rok temu.

Rozsądny człowiek zapewne pomyśli, że obaj koledzy uspokoili się, uznając zasadność krytyki swego negatywnego zachowania i podjęli działania naprawcze, a kołu łowieckiemu swoją postawą wykażą, że wypadki te oraz ściągnięcie na kolegów złej opinii było sprawą marginalną. Janusz Stefan D. i Mieczysław T. przyjęli inną formułę dbania o dobre imię i wizerunek łowiectwa. W tym celu opłacili kancelarię prawną w celu żądaniach ścigania tych, którzy ujawnili publicznie naruszenie przez nich norm prawnych.

Adwokat Marek Gawryluk z Kancelarii J. Dowgiłowicz Gawryluk Parciak i Partnerzy Spółka Partnerska z/s w Warszawie złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej w Olsztynie o naruszenie art. 234 kodeksu karnego polegające na udziale w rozprawach swoich klientów prezesa organizacji społecznej do czego ta ma prawo na podstawie zapisu art. 90 tegoż kodeksu karnego. Wściekłość obu Panów wywołana została tym, że na ręce sądu patrzeć chciał ktoś znający problematykę łowiecką i nie pozwalający na opowiadanie bajek, które sąd z racji nieznajomości zasad łowiectwa mógłby przyjąć za prawdę. Obu denerwował także fakt, że o przekręcie w skupie oraz przywłaszczeniu jelenia dowie się środowisko łowieckie, a to zwłaszcza Januszowi Stefanowi D. jako dyrektorowi Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie nie było na rękę. Obaj zgodnie informowali swoich okradzionych kolegów z koła, że nic się nie stało – przestępstw nie ma i pewnie w takim przeświadczeniu pozostawaliby członkowie koła, gdyby nie upublicznienie spraw obu oskarżonych. Prokuratura w działaniu prezesa organizacji społecznej przestępstwa nie znalazła, a odwołania do sądu po kilku rozprawach i zawziętych walkach warszawskiej kancelarii prawnej, z ponownych rozpatrywaniach wyrok pierwszej instancji o umorzeniu sprawy, ze względu na brak cech przestępstwa, nie zostały uwzględnione.

Kilkanaście rozpraw, na które Janusz Stefan D. wraz ze swoim adwokatem przychodził dość systematycznie, podczas gdy prezes organizacji społecznej ograniczył się jedynie do przesłania paru pism procesowych najwyraźniej niezadowolił dyrektora tak poważnej instytucji. Polecił on sporządzenie prywatnego aktu oskarżenia za rzekome pomówienia o takie właściwości i zachowania, które narażały go na utratę zajęcia lub zawodu co określone jest w art. 212 § 2 kodeksu karnego. Pretekstem do wniesienia aktu oskarżenia były wypowiedzi na forum portalu www.lowiecki.pl.

Tak jak w poprzednich sprawach oskarżony nie stawił się do Sądu kierując jedynie pismo, że skoro oskarżonym jest Stanisław Pawluk to w dacie popełnienia rzekomego przestępstwa na terenie jurysdykcji Sądu Rejonowego w Olsztynie nie przebywał, a więc zgodnie z zasadami kodeksu karnego sądzony winien być przez sąd właściwy dla miejsca popełnienia rzekomego przestępstwa. Sąd w tej sprawie decyzji nie podjął.

Na kanwie spraw jakie mają miejsce w wyniku podejmowania coraz to nowych oskarżeń przez Janusza Stefana D., członka Okręgowej Rady Łowieckiej w Olsztynie, wypłynęło szereg innych skandalicznych faktów z tamtego regionu, które systematycznie opisywać będziemy na naszych łamach. I to jest chyba jedyny pozytywny wynik działań Janusza Stefana D.


PS - w celu złożenia na mnie kolejnego doniesienia do prokuratury za powyższy artykuł wskazuję miejsce, w którym powyższy tekst pisałem i wysłałem na serwer www.lowiecki.pl: Lublin, ul. Łęczyńska 38 podlegające jurysdykcji Sądu Rejonowego Lublin-Wschód.