Poniedziałek
03.04.2017
nr 093 (4264 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Pokrętna sprawiedliwość łowiecka, epilog cz 2 autor: Stanisław Pawluk
Niezależnie od działań Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego Jana Starocha i Okręgowego Sądu Łowieckiego, Marek Michalik wraz ze swoim zarządem rozpoczął procedury wewnątrz koła zmierzające do pognębienia Józefa Adamskiego do końca. W tym celu przewodniczący komisji rewizyjnej koła Wojciech Kotlarz wykazując się szczególną troską o przychylność członków zarządu, mniej o uczciwość i koleżeństwo w kole, agitował za podpisanie listy domagającej się nadzwyczajnego zgromadzenia członków celem wykluczenia Józefa Adamskiego z koła.

Nie było zaskoczenia, gdy okazało się, że znalazło się kilkunastu członków bezwolnie poddających agitacji i nie dość, że podpisali mało poważne zarzuty, to następnie te zarzuty przegłosowało na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu członków.
Niesławny przebieg tych działań opisaliśmy tutaj oraz tutaj

Niezależnie od wniesienia odwołania do Głównego Sądu Łowieckiego od skandalicznego orzeczenia sądu łowieckiego w Lublinie, Józef Adamski złożył pozew do sądu powszechnego domagając się przywrócenia praw członkowskich.

Tymczasem Okręgowy Sąd Łowiecki w Warszawie rozpatrując wniosek oskarżycielski ORD, w swojej służalczości wobec prezesa koła i skumplowanemu z nim Marianowi Flisowi najwyraźniej chciał zaimponować swoim radykalnym rozwiązaniem „problemu Adamskiego” i wydał wyrok wykluczający go z szeregów PZŁ! W drugiej instancji, oprócz szeregu uchybień formalnych GSŁ nie krył zdziwienia nad sposobem prowadzenia rozpraw, w których swoją jednostronność i z góry założony cel sędziowie OSŁ udowodnili odrzucając wszystkie wnioski obrony, za to posłużyli się spreparowanym dowodem w postaci niewyraźnego wydruku książki ewidencji myśliwych na polowaniu. Zdziwienie graniczące z szokiem wywołało także wielokrotnie powtarzane przez prezesa Marka Michalika zarzuty, że obwiniony nie dokonał przez okres pół godziny, od momentu oddania strzału, podniesienia i wypatroszenia dzika, czym miał narazić koło na ryzyko zaparzenia tuszy, co nigdy nie nastąpiło! W ustnym uzasadnieniu sędzia referent OSL stwierdził, że osoba taka nie powinna być myśliwym.

Wnikliwa analiza akt doprowadziła jednak sędziów Głównego Sądu Łowieckiego do stwierdzenia, że Józef Adamski dokonując zmiany miejsca polowania tak wpisał godziny zakończenia i rozpoczęcia polowania, że wynikało, iż przez kilkanaście minut polował równocześnie w dwu różnych miejscach. Za tą nieściśle odnotowanie godzin GSŁ wymierzył obwinionemu karę nagany. Zarzuty kłusownictwa, niebezpiecznego oddania strzału, który miał przerazić chowającego się kilometr dalej w krzakach prezesa Marka Michalika, zabawiającego w tajemniczego agenta obserwującego rzekome przestępstwa jakich miał dopuszczać się obwiniony, zostały obalone i wykpione przez sędziów Głównego Sądu Łowieckiego.

Mając na uwadze zarówno kuriozalność decyzji organów PZŁ kładących się coraz większym cieniem na wizerunku łowiectwa oraz działając jako obrońca obwinionego wystąpiłem do nowo wybranej Okręgowej Rady Łowieckiej z prośbą o uchylenie w ramach sprawowanego nadzoru uchwały Zarządu Okręgowego, a w ślad za tym uchwały walnego zgromadzenia Koła Łowieckiego „Diana” w Stężycy o wykluczeniu z koła Józefa Adamskiego. Wystąpienie to miało na celu danie możliwości „zachowania twarzy” przez organa okręgowe w Lublinie, mniej zaś ewentualną korzyść obwinionego, który wpisy sądowe w sadzie powszechnym już poniósł. Sprawę na posiedzeniu Okręgowej Rady Łowieckiej referował młody radca prawny Wojciech Maruszak. Najwyraźniej nie zrozumiał ani intencji autora ani samej sprawy bowiem w krótkim dość czasie otrzymałem pismo, że mój wniosek został przez ORŁ odrzucony. Żadnego słowa uzasadnienia w piśmie, które podpisał sekretarz ORŁ Wojciech Maruszak nie odnalazłem.

Sprawa – co oczywiste – trafiła do Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego, który po zapoznaniu się z faktami uchylił uchwałę Zarządu Okręgowego, a w ślad za nią uchwałę walnego zgromadzenia członków Koła Łowieckiego „Diana” w Stężycy przywracając w ten sposób członkostwo Józefowi Adamskiemu w kole. W tej sytuacji adwokat reprezentujący Józefa Adamskiego nie miał innego ruchu jak tylko złożyć wniosek o umorzenie bezprzedmiotowego procesu i w marcu br. Sad Okręgowy w Lublinie wydał postanowienie o umorzeniu postępowania przeciw kołu.

Można by pomyśleć, że zarząd koła nauczony przykładami i dowodami swej nieudolności, nieznajomości prawa i statutu, kierujący się zwykłą złośliwością wyciągnie wnioski i przystąpi do normalnej pracy zwłaszcza, że w czasie gdy zajmował się „załatwianiem” Józefa Adamskiego starosta wypowiedział kołu umowy dzierżawy obwodów, a rolnicy w wielu miejscowościach głośno i medialnie protestowali przeciwko realizowaniu ich praw przez zarząd koła. Nic bardziej mylnego, zarząd koła wystosował do Józefa Adamskiego wezwanie do uiszczenia składek i ekwiwalentu za „roboty przymusowe” za okres pozostawania poza kołem, co jest niezgodne ze stanowiskiem komisji prawnej NRŁ.. Józef Adamski wcześniej opłacił należność za I kwartał bieżącego roku bowiem prawomocny „powrót” do koła miał miejsce właśnie w tym okresie. Spełnił także „obowiązek” przystrzelania broni, przedłożył zaświadczenie od odbytym szkoleniu z zasad bezpieczeństwa, a mimo to do chwili obecnej pozwolenia na polowanie indywidualne nie dostał.

Prezes Marek Michalik najwyraźniej po raz kolejny przystępuje do dalszego gnębienia swojego kolegi w kole.