Poniedziałek
25.09.2017
nr 268 (4439 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Czy ASF gwoździem do trumny PZŁ? autor: Piotr Gawlicki
Bezprawie w działaniu organów i działaczy PZŁ były już wielokrotnie ujawniane i opisywane m.in. na łamach dziennika "Łowiecki", jednak nie przekraczali oni pewnych granic, określonych zasadami państwa prawnego. Czasy się jednak zmieniają i państwem coraz mniej rządzi prawo, a coraz bardziej "suweren", czyli w praktyce ten, kto ma władzę. Ponieważ kierownictwo PZŁ wychowane zostało w państwie rządzonym twardą ręką notabli partyjnych i przedstawicieli służ bezpieczeństwa Polski Ludowej, znakomicie potrafiło się dostosowywać po roku 1989 r. i żyć w wielkiej komitywie wspólnie polując tak ze Stanisławem Wziątkiem z SLD, jak też Tomaszem Kuleszą i Henrykiem Siedlaczkiem z PO, więc obecna miłość z Janem Szyszko nie może nikogo zaskakiwać.

Jest jednak obecnie pewien szkopuł, a to taki, że nie cała władza kocha PZŁ i minister Szyszko pomimo poparcia ojca dyrektora z Torunia ma w rządzie przeciwnika w osobie Ministra Rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, za którym stoi lobby rolnicze z ambitnymi związkami rolniczymi jak np. OPZZRiOR. Obaj ministrowie w imieniu "suwerena", czyli "ludu pracującego miast i wsi", odmiennie widzą rolę myśliwych w kraju: ten pierwszy umacniałby model powstały dekretem Bolesława Bieruta w 1952 roku, a ten drugi podporządkowałby łowiectwo rolnikom i organizacjom rolniczym pod hasłem zakończenia dyktatu myśliwych nad ciężko poszkodowanymi rolnikami. I na tę sytuację nałożył się wirus ASF zaostrzając konflikt, bo dał lobby rolniczemu dodatkowe argumenty, pozwalające na zrzucenie na myśliwych odpowiedzialności za dostawanie się wirusa ASF do chlewni, choć ten przynoszony jest przez człowieka, a nie przez dziki, które chlewni nie odwiedzają.

Atakujący minister Jurgiel uzyskał zrozumienie w Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego, który określił konieczność redukcji dzików na wschód od Wisły do liczby 1 szt. na 1000 ha obwodu łowieckiego, a na pozostałym obszarze kraju do liczby 5 szt. na 1000 ha obwodu. Taka redukcja jest praktycznie niemożliwa, m.in. dlatego, że myśliwi loch nie chcą strzelać, a liczba myśliwych w kraju i ich aktywność w lesie są na bardzo niskim poziomie, co wyklucza wykonanie tego zadanie, ale nikt tego głośno nie powie. Jan Szyszko zgodził się ochoczo, a Związek natychmiast temu przyklasnął, bo przecież to PZŁ oraz podległa ministrowi Administracja Lasów Państwowych, a nie Minister Jurgiel, inwentaryzują zwierzynę dziko żyjącą i na papierze może się to udać.

Żeby wszystko wyglądało poważnie, a rolnicy i rząd uwierzyli, że w wykonanie założonego zadania myśliwi przyłożyli się rzetelnie, Zarząd Główny PZŁ rozsyła do kół łowieckich, poprzez zarządy okręgowe, dokument zatytułowany Decyzje PZŁ, który udostępniamy obok. Nie będę chyba jedynym, który w dokumencie tym znajduje wszystko to, co potwierdza działanie Związku dokładnie takie, jakie Bolesław Bierut i Polska Rzeczpospolita Ludowa ukształtowały, co jak ulał pasuje do dzisiejszej rzeczywistości "dobrej zmiany". Słowa i prawo sobie, a rzeczywistość sobie. Przeanalizujmy krótko tekst tego dokumentu.

  • Czy istnieje w statucie PZŁ kompetencja ZG PZŁ do podejmowania decyzji albo do wydawania poleceń? Nie, no ale jak dr. Lech Bloch nie wstawił Zjazdowi Krajowemu do projektu statutu kompetencji do podejmowania uchwał nakazujących czegokolwiek kołom, to się tworzy "prawo powielaczowe", znakomicie rozpowszechnione w PRL-u;
  • Redukcja ma się odbywać w ramach planowej gospodarki łowieckiej, tj. rocznych planów łowieckich, które przecież nie zakładały redukcji wskazanej przez rząd. Jak i kto ma to zrobić?;
  • Komu ZG PZŁ poleca sprawowanie nadzoru nad wykonaniem i wdrożeniem tej redukcji?
  • Kto ma przeprowadzać akcję poszukiwawczą martwych osobników w promieniu 1-3 km od znalezionego martwego dzika?
  • Poszukiwania ma się prowadzić w miejscach, gdzie choroba nie występuje pospolicie, tylko kto ma wiedzieć lub stwierdzić, czy w danym rejonie ASF jest chorobą pospolitą czy raczej nie?

    Jeżeli nie znamy jednoznacznej odpowiedzi na te pytania, to ZG PZŁ wyjaśnia to dobitnie:

    Niewykonanie rekomendacji z winy dzierżawcy obwodu łowieckiego stanowi naruszenie art. 34 ust 12 ustawy z dnia 13 października 1995 roku Prawo łowieckie oraz § 34 ust 1 i 8 Statutu Zrzeszenia i może stanowić podstawę do wykluczenia koła ze Zrzeszenia w oparciu o § 76 Statutu PZŁ.

    Szcególnie śmiesznie brzmi w powyższym groźba zastosowania wobec koła § 76 Statutu PZŁ. Przepis ten mówi bowiem, że "Wykluczenie koła ze Zrzeszenia może nastąpić, gdy jego organy w sposób rażący naruszają przepisy ustawy, Statutu, uchwały organów Zrzeszenia oraz dyscyplinę organizacyjną." Działowi prawnemu ZG PZŁ zadaję więc publicznie pytanie: które organa koła odpowiadają za "naruszenie ustawy" lub za "dyscyplinę organizacyjną", jeżeli kołu nie uda się wykonać założonej przez rząd, ministrów Jurgiela i Szyszko oraz dr Blocha redukcji dzików i jak oraz kto będzie stwierdzał "winę dzierżawcy obwodu łowieckiego" w takiej sytuacji? Jeżeli odpowiedzi nie będzie, a groźba zostanie zrealizowana choćby w jednym kole łowieckim, to sąd powszechny szybko wyjaśni ORŁ w takim okręgu, że takie wykluczenie jest bezpodstawne. Niektóre ORŁ już się uaktywniły, choćby jak ORŁ w Suwałkach powielając "polecenie" ZG PZŁ pod hasłem "zasad racjonalnej gospodarki łowieckiej na terenie okręgu".

    Przywołane wyżej Decyzje PZŁ były już lub będą w najbliższych dniach przedmiotem posiedzeń zarządów kół. Sądzę, że większość kół nie przejmie się zbytnio wielkościami odstrzału w okresie do 30 listopada, wynikającego z przekazanego kołom wzoru wyliczającego liczbę dzików do odstrzału A-[B+C], gdzie A, to liczba dzików w obwodzie przed okresem polowań zapisana w planie rocznym; B, to docelowa liczba dzików po redukcji; C, to pozyskanie i ubytki z tego roku. Nie przejmą się, jeżeli uznają, że ta cała akcja redukcji dzików ze straszeniem kół wykluczeniem z PZŁ, to językiem młodych 'ściema', służąca tylko jednemu, przekonaniu rządzącej partii, że nie trzeba procedować w Sejmie gotowego projektu zmian w ustawie 'Prawo łowieckie', który zakłada likwidację PZŁ, ale pozostawia koła łowieckie w obecnym kształcie, tyle że podporządkowane agencji rządowej. Innymi słowy PZŁ nie chodzi o walkę z ASF, ale o obronę stanowisk jego działaczy, którzy mogą się przed końcem marca 2018 r. znaleźć na zielonej trawce.

    Jeżeli Jan Szyszko i dr Lecha Bloch będą potrafili wykazać, że zadanie wykonali i co najmniej w tym roku nie wpłynie do Sejmu projekt zmian w ustawie łowieckiej, to wiadomo jakie ilości dzików zostaną zinwentaryzowane na wiosnę, a może już w pierwszych dniach grudnia. Liczbowo na papierze dzików będzie tyle ile ma być, czyli zgodnie z wytycznymi rządu. Wiadomo nie od dzisiaj, że wygrywa ten, kto liczy głosy, a przecież liczyć nie będą ani rolnicy, ani ARiMR, ani Ministerstwo Rolnictwa i wszystko zostanie po staremu. Kasa z naszych składek będzie mogła dalej wpływać do kieszeni działaczy PZŁ. Ale jeżeli górę weźmie kalkulacja wyborcza, a spotkania władzy z rolnikami będą miały charakter awantury, jak w Białej Podlaskiej, gdzie wystąpił wiceminister rolnictwa oraz główny lekarz weterynarii, to dni PZŁ są policzone i akcja redukcji dzików zarządzona przez ZG PZŁ Związku nie uratuje.