Środa
18.10.2006
nr 291 (0444 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Zrobieni w "Jelenia"; II autor: Stanisław Pawluk
(czyli: Śladem naszych interwencji)

Po opublikowaniu w naszym dzienniku opisu gospodarki w „Towarzystwie Prawidłowego Łowiectwa KŁ nr 3 „Jeleń”” w Lublinie otrzymałem sporo telefonów. Odezwał się także w komentarzu do poprzedniego mojego artykułu zakamuflowany, prawdopodobnie członek tego koła, ukrywający się pod pseudonimem „mendea111”, zarzucając mi brak obiektywizmu w podawnych faktach.

Z poczucia odpowiedzialności udałem się jeszcze kilkakrotnie w teren, przeprowadziłem ponownie rozmowy z kilkoma osobami z zamiarem sprostowania ewentualnych nieścisłości. Negatywne opisy kolejny raz potwierdziły się, ba! Wyszły nowe bardzo ciekawe okoliczności. Zarzuty „mendea111” dotyczące dziennikarza „Dziennika Wschodniego”, co do pokrewieństwa okazały się zwykłym kłamstwem, rzekoma niezauważona współpraca z młodzieżą szkolną - opisem wydarzeń wirtualnych, słowem: anonimowy „mendea111” wylał z siebie stek bzdur, z którymi polemika nie wydawała mi się godna klawiatury.

Mój opis wydarzeń w Towarzystwie (nie)Prawidłowego Łowiectwa KŁ nr 3 „Jeleń” odbił się głośnym echem w środowisku łowieckim Lubelszczyzny. Wycinki prasy lokalnej oraz wydruki z dziennika "Łowiecki” znalazły się na biurkach starosty łęczyńskiego, ministra środowiska, ZG PZŁ i w instytucjach zainteresowanych łowiectwem od strony ochrony przyrody. Zainteresowanie wyraził min. starosta łęczyński, zwracając się do ZO PZŁ w Lublinie z pismem sugerującym baczniejszą uwagę nad powierzonymi obwodami. Zatroskanie starosty sytuacją jest oczywiste, zwłaszcza, że łowczy okręgowy Karol Cichowski w swych pismach rutynowo zapewnia, że „jest to wynikiem pieniactwa skarżącego” albo: „lustracja w terenie nie potwierdziła zarzutów” i „prowadzący postępowanie ORD nie znalazł podstaw do.....” co w lubelskim zyskało miana „wybielania”. Tzw. dowody materialne w postaci opisów w miejscowej prasie poparte zdjęciami oraz filmem video malowało zupełnie odmienny obraz gospodarki łowieckiej zwłaszcza na najatrakcyjniejszym w kole obwodzie 142. Po krytycznych materiałach i bezskutecznych próbach zamknięcia ust mediom, Towarzystwo (nie)Prawidłowego Łowiectwa przystąpiło do działań. Zmobilizowano członków i wzięto się do pracy.

Niebawem starostwo powiatowe w Łęcznej, reprezentant skarbu państwa, otrzymało pismo podpisane przez łowczego okręgowego Karola Cichowskiego, zapraszające do udziału w kontroli obwodu 142 w dniu 17 października 2006.

O wyznaczonym czasie.....

...spotykamy się pod Urzędem Gminy w Milejowie. Leśnictwo Świdnik reprezentuje Stanisław Błasiak, mąż etatowej pracowniczki ZO w Lublinie, były kierownik OHZ Wierzchowiska. W marcu br. był także w komisji kontrolującej gospodarkę łowiecką na tym obwodzie. Miało to miejsce po artykule krytycznym w Dzienniku Wschodnim. Wówczas, komisja z jego udziałem nie stwierdziła żadnych uchybień. ZO w Lublinie reprezentuje Rodion Łuczeńczyk - wieloletni instruktor, a Towarzystwo (nie)Prawidłowego Łowiectwa KŁ nr 3 „Jeleń” łowczy Wojciech Kraska. Jako obserwator wystąpił niżej podpisany, dokumentując konrolę zdjęciami zamieszczonymi w galerii. Na tzw. „chybił trafił” proponuję rozpoczęcie tej podróży od obejrzenia Bilska, o którym wiem, że jest intensywnie eksploatowane łowiecko. Miejsce to jest bardzo ulubione przez dziki, sarny, a także..... żółwie błotne. Ten niespotykany już praktycznie nigdzie więcej żółw jest powodem szczególnej troski państwa i Poleskiego Parku Narodowego. Właśnie na tej około 300 ha łące planowane jest utworzenie stref jego ochrony. W rozporządzeniu Wojewody Lubelskiego z dnia 7 sierpnia 2003 roku, ogłoszonym min. w Dzienniku Urzędowym Województwa Lubelskiego nr 117, teren ten jest wyłączony z użytkowania łowieckiego. Mimo to, w samym centrum wyłączonego obszaru stoi najatrakcyjniejsza pod względem łowieckim ambona nr 1 (fot. 1). Kilkadziesiąt metrów dalej stoi „prywatna” zwyżka strażnika obwodu Michała Fedde. Według książki wyjść w łowisko, znajdującej się w leśniczówce Dorohucza (fot. 15, 15a), na 91 wszystkich wpisów aż 56 wskazuje polowania wykonywane na tym terenie. Na wyłączonym z użytkowania Bilsku strzelono w tym sezonie min. dwa dziki.

Pod amboną nr 1 ktoś wywalił zepsute jabłka, zeszłoroczne ziemniaki i obierki oraz trudne do rozpoznania ziarno bardziej przypominające zamiecione śmiecie niż pokarm (fot. 18). Ułożone w miejscu dogodnym do strzału nie jest brane przez zwierzynę, a dziki ruszyły torf obok jakby chciały zaznaczyć, iż ten „pokarm” nie nadaje się do spożycia.

Tuż w pobliżu leśniczówki (fot. 2) obok której znajduje się magazyn karmy wielkości garażu na malucha, niemalże dotykając drogi dojazdowej, stoi resztkami sił wsparta o grube drzewa ambona myśliwska. Chyba jedynie dzięki wsparciu tych drzew nie zwaliła się jeszcze na ziemię, albo co gorsza, na jakiegoś grzybiarza (fot. 3, 4, 16, 17). Zapewne wówczas tłumaczenie łowczego W. Kraski, że on jej nie ma w ewidencji, że nic o niej nie wiedział, że to jakaś dzika konstrukcja, na niewiele by się zdały, bo to koło prowadzi gospodarkę łowiecką w obwodzie i musi brać odpowiedzialność za znajdujące się tam urządzenia łowieckie. Komisja ogląda przysparzającą zdrowym drzewom korników konstrukcję, bez uzewnętrzniania swoich emocji.

Z drugiej strony leśniczówki odwiedzamy paśnik (fot. 5). Rodion Łuczeńczyk wywala z niego stare, zgniłe i wydające niemiłą woń siano (fot. 6). Nie ukrywam zdziwienia, że oba te „urządzenia łowieckie” leżące na wyciągniecie ręki od często uczęszczanych dróg i niemalże pod oknem leśniczówki uchowały się, mimo widocznej mobilizacji członków koła.

Odwiedzamy jeszcze ambonę wskazaną przez łowczego Wojciecha Kraskę, jako ambonę nr 3, malowniczo położoną na skraju zagajnika nad brzegiem sporego oczka i pola z oziminą. Wojciech Kraska zaprasza jeszcze do odwiedzenia ambony postawionej w dobrym, jak twierdzi, miejscu przez wywalonych z koła dwu myśliwych. W brzozowym zagajniku stoi trójkątna ambona (fot. 8, 9) przykryta dachem od samochodu. Jej widok nie wywołuje pozytywnych doznań. Estetyka tego „urządzenia” daleko odbiega od ogólnie przyjętych norm. Łowczy W. Kraska wyjaśnia, że nie jest w stanie jej usunąć, gdyż wyrzucony z koła kolega usytuował ją na swoim gruncie, żeby wykonywać z niej zdjęcia.

Jadąc dalej odwiedzamy miejsca, gdzie jeszcze w piątek stały podobne do oglądanej przed chwilą dwie ambony. Świeże ślady ciągnika oraz trociny na miejscu gdzie stały nogi ambony świadczą, że prace w łowisku trwały prawie do końca przed przybyciem zapowiedzianej kontroli. Także ambona nad niewielkim bagienkiem (fot. 13, 14), z której lubił polować leśniczy z drugiej na tym obwodzie leśniczówki, w piątek jeszcze przybita do drzew wielkimi gwoździami, także została usunięta. Odjeżdżający tuż przed nami ciągnik nie zdążył zabrać pozostawionych w stosie desek pozostałości po rozebranej kabinie ambony, wyciętej wraz z drzewami, do których była przybita (fot. 10).

Wojciech Kraska pokazuje nam jeszcze ściętą, w sposób w jaki robotnik leśny na pewno by piły nie przyłożył, ambonę (fot. 7). Twierdzi, że była to także ambona postawiona na dziko. Wieloletnia kabina wskazuje, że mogłaby ona dalej służyc i jej zniszczenie uzasadniane nielegalnością postawienia nie trafia mi do przekonania. Fakt nie usunięcia zwalonej budowli z lasu W. Kraska tłumaczy tym, że wewnątrz niej żyją szerszenie.

A miało być tak pięknie........

W lesie nie ma ani jednej lizawki. W. Kraska twierdzi, że zwierzyna znajdzie sobie sól w skrzynkach przy paśnikach. Przeniesienie paśników z miejsc znanych zwierzynie i do tej pory znajdujących się w miejscach spokojnych, z dala od uczęszczanych dróg, W. Kraska tłumaczy możliwością dojazdu w zimie. Tak jakby wygoda dokarmiających była sprawa najistotniejszą. Nie potrafi także logicznie wyjaśnić, dlaczego wszystkie paśniki skoncentrowane są w pobliżu leśniczówek. Nie otrzymuję także odpowiedzi dlaczego tzw. chłopski las zajmujący dość sporą powierzchnię obwodu, nie posiada żadnego paśnika. Moja uwaga, że tam też żyją zwierzęta pozostaje bez reakcji. Wyciągam, nie wiem czy słuszny wniosek, że cała akcja przeniesienia paśników wykonana została jedynie dla celów propagandowych bez uwzględniania potrzeb zwierzyny.

Na zakończenie kontroli odwiedzamy leśniczówkę Milejów, gdzie znajduje się druga dla obwodu 142 książka ewidencji myśliwych na polowaniu indywidualnym (fot. 11, 12). Na moje pytanie dlaczego istnieją dwie książki na jednym obwodzie W. Kraska odpowiada pytaniem: a dlaczego nie? Wraz z instruktorem Rodionem Łuczeńczykiem próbują mnie przekonać, że taki stan nie narusza ustawy Prawo Łowieckie.

Pytam także, dlaczego koło W. Kraski poluje na terenie będącym pod ochroną i nie wchodzącym w skaład obwodu łowieckiego. Pokazuję wyciąg z rejestru obwodów z Dziennika Urzędowego, w którym wymieniając obszar jasno stoi: ...”z wyłączeniem projektowanych rezerwatów przyrody „Bilsko” i „Dorohucza”. W. Kraska bagatelizuje temat. Twierdzi, że jeśli „projektowane” to niezobowiązujące. Mimo to, sięga po kolejnego w krótkim czasie papierosa.

Zarząd Okręgowy w Lublinie otrzymując jakąś uwagę czy skargę jak miało to miejsce w przypadku opisywanego koła, kiedy otrzymał pismo od starosty, rutynowo stwierdza, że „lustracja w terenie nie potwierdziła stawianych zarzutów”. Zapewne i w tym przypadku Karol Cichowski łowczy okręgowy wystosuje podobną treść i wszystko będzie normalnie. Czyli byle jak...... A prawo i prawidłowo prowadzona gospodarka łowiecka? Towarzystwa (nie)Prawidłowego Łowiectwa.... nie tyczy!

PS - jak otrzymamy stanowisko ZO PZŁ po powyższej kontroli, przedstawimy ją naszm czytelnikom.