Środa
06.02.2019
nr 037 (4938 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Czy coś się zmienia w PZŁ? NIC autor: Janusz Kibic
Dużo się dzieje w Polskim Związku Łowieckim. Nowa Naczelna Rada Łowiecka z nowym Prezesem i prezydium, zmiany na stanowisku Łowczego Krajowego i większości łowczych okręgowych, dwie komisje statutowe proponujące kolejne projekty, przyjęcie przez NRŁ nowego statutu do zatwierdzenia przez Krajowy Zjazd Delegatów i w końcu związane z tymi wydarzeniami nadzieje, że zatrzymany zostanie dramatyczny zjazd w dół odbioru myśliwych i łowiectwa w społeczeństwie. A co to oznacza w praktyce? Nic nowego.

Jest nowa NRŁ, nowy jej prezes i nowe prezydium, a jej działania okryte są jeszcze większą tajemnicą jak działania tej poprzedniej. Lista członków Rady nie została nigdzie opublikowana, kontaktów do siebie członkowie Rady nie upublicznili, terminy posiedzeń i tematy na dane posiedzenie nie są znane nikomu poza członkami Rady, a jak się już spotkają i nad czymś pracują, to nie jest nawet pisany protokół z obrad, nie mówiąc już o publikacji podjętych uchwał, czy też publikowaniu jakiegokolwiek komunikatu po każdym z posiedzeń. Przepraszam, jest jeden wyjątek. Po sześciu tygodniach działalności Rady i kilku posiedzeniach w tym okresie, opublikowano projekt statutu do przedłożenia Krajowemu Zjazdowi Delegatów. Statutu, którego na kolejnych etapach prac komisji statutowej i samej Rady nie konsultowano z członkami Związku, nie publikowano i nie dyskutowano w szerszych gremiach, ale za to stworzono statut o wiele gorszy niż obecnie obowiązujący, całkowicie odsuwający szeregowych członków od jakiegokolwiek wpływu na organa kół i Związku, ale za to cementującego stanowiska dla tych, którzy korzystając z doświadczenia komunistycznej władzy rodem z PRL-u załatwili sobie stanowiska, na których mają okazję przesiedzieć kolejne lata.

Jedna rzecz jest w PZŁ nowa. Na szczytach władzy Związku pokazano, że można się wzajemnie podgryzać i opluwać w walce o stołki, czego doświadczony TW Kazimierz Lech Bloch nie tolerował, trzymając wszystkich na krótkiej smyczy. W wyniku tego mamy ciągu kilku miesięcy drugi raz obsadzanie stołka łowczego krajowego, do którego objęcia kandydują: Sadowski, Bąk, Miśka, Bombik, Nowicki, Szulc, Łacic, Szymański, Daniluk, Zalewski. Czy członkowie PZŁ znają te osoby, czy wiedzą, kto je rekomendował, czy mogą coś powiedzieć jakimi cechami charakteru i zdolnościami zarządczymi mogą się co kandydaci pochwalić? Jedna rzecz ich łączy, wszyscy dzięki swoim kontaktom z prominentami PZŁ znaleźli się na liście kandydatów. Czy mógł się tam znaleźć ktokolwiek inny? Czy statut obecny i ten stworzony przez NRŁ dają wskazówki, jak ubiegać się o stanowiska w organach PZŁ? Czy nowa NRŁ ogłosiła procedurę, w jakiej mogą zgłaszać swoje kandydatury członkowie Związku? Odpowiedź na te pytania jest po trzykroć NIE.

A co to wszystko oznacza w praktyce? Związek pozostaje w swojej strukturze, układach i zwyczajach taki sam, jak stworzył go Bolesław Bierut w 1952 roku. Żadnej jawności, żadnej transparentności, żadnej demokracji, tylko kumoterstwo, stare układy, obrona swoich stołków i bogatego koryta, na które zrzuca się ogół myśliwych, nie mający żadnych demokratycznych praw, ale za to masę obowiązków, wobec ministerstwa, organów PZŁ, kół i ich zarządów, które mają wykonywać pod rygorem wywalenia z koła i Związku.

Do tego kursują w obiegu nieformalnym wiadomości o relacjach pomiędzy prominentnymi postaciami Związku, które mało kto rozumie. A to że Malec kłóci się z Jenochem, a to że Jenoch przez swoich ludzi rządzi NRŁ, a to że stary Gdula spowodował wybór Malca do NRŁ lub to, że młody Gdula współpracuje z Malcem, choć oboje się tego wypierają. Poniżej oświadczenie Pawła Gduli, które nie wiadomo dla kogo i w jakim celu zostało napisane.

 

Dlaczego Paweł Gdula musiał się tak tłumaczyć i oświadczać w ten sposób, chociaż powszechnie wiadomo że Paweł Gdula i Rafał Malec są kolegami od czasów szkolnych, a ukrywając to przed nie wiadomo kim, są w stałym kontakcie i trzej kandydaci na łowczego krajowego przedstawieni Ministrowi Środowiska przez NRŁ będą na pewno mieli akceptację tak młodego, jak i starego Gduli. Po prostu w Polskim Związku Łowieckim nic się nie zmienia i nie zmieni, bo chora struktura nie wyzdrowieje poprzez postawienie na jej czele najlepszej nawet osoby. Tak samo zresztą jak w czasach słusznie minionych wymiana I sekretarza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Bieruta na Ochaba, Ochaba na Gomułkę, Gomułkę na Gierka, Gierka na Kanię, Kanię na Jaruzelskiego, czy w końcu Jaruzelskiego na Rakowskiego nie zmieniła komunistycznego systemu w kraj mlekiem i miodem płynący. Tak samo będzie w Polskim Związku Łowieckim, atmosfera wokół Związku będzie się zagęszczać, konflikty w kierownictwie będą się nasilać, niezadowolenie szeregowych członków będzie narastało, aż w końcu, tak jak ta PZPR również PZŁ zostanie rozwiązany i sztandar wyprowadzony.