Niedziela
22.12.2019
nr 356 (5257 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
List do Aberta Kołodziejskiego autor: Piotr Gawlicki
Szanowny Kolega
Albert Kołodziejski
Łowczy Krajowy PZŁ


Serdecznie dziękuję za zainteresowanie się portalem lowiecki.pl, czemu dał Kolega wyraz w wywiadzie opublikowanym w grudniowym wydaniu Łowca Polskiego. To zaszczyt dla portalu, że poświęcił mu Kolega dwie szpalty wywiadu i potwierdzenie, że portal i dziennik "Łowiecki" są czytane nie tylko przez szeregowych członków Zrzeszenia, ale cieszą się również zainteresowaniem jego kierownictwa.

We wspomnianym wywiadzie zadał Kolega publicznie szereg pytań na temat portalu, stąd spieszę odpowiedzieć na nie tym listem otwartym, do publikowania którego upoważniam każdego zainteresowanego.

W pierwszym pytaniu zastanawia się Kolega, ...."czy lowiecki.pl spełnia rolę platformy komunikacyjnej naszego środowiska?"... Odpowiedź na to pytanie jest jednoznaczna, portal jest szeroką platformą informacyjną i komunikacyjną polskich myśliwych, na której przez ostatnie 20 lat zarejestrowało się ok. 25 tysięcy użytkowników zainteresowanych dyskusjami na forum i prezentacją swoich zdjęć o charakterze łowieckim. Ta grupa zarejestrowanych wypowiadała się w tym czasie na forum przeszło 1 733 000 razy i zamieściła ponad 320 000 zdjęć obejrzanych ponad 135 milionów razy. Portal jest ogólnodostępny i obecnie średnio w miesiącu jego strony otwierane są ok. 1,5 miliona razy, z czego jest to w zależności od miesiąca od 90 tys. do 190 tys. różnych osób, każda tylko raz zliczona w danym miesiącu. Przy braku jakiejkolwiek innej platformy komunikacyjnej pomiędzy i do członków Polskiego Związku Łowieckiego, zapraszam kierownictwo PZŁ do komunikowania się członkami Związku ta drogą. W walce o dobre imię polskiego łowiectwa portal może tylko pomóc. A tak przy okazji, dlaczego PZŁ zlikwidował forum na swoje stronie pzlow.pl, które mogło spełniać rolę platformy komunikacyjnej członków z kierownictwem Związku?

Zadał też Kolega pytanie, ...."czy portal lowiecki.pl jest w jednej osobie prokuratorem, sędzią i katem?"... Rozumiem, że chodzi o to, czy osoby piszące na portalu mogą oskarżać, osądzać i karać. Odpowiadam, każdy piszący na portalu, może oskarżać, może bronić i może osądzać. Gwarantuje mu to art. 54 ust.1 Konstytucji RP zapewniający każdemu wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Inaczej jest z karaniem, ani portal, ani jego użytkownicy nie tylko nie mają takiej władzy, ale również zamiaru karania kogokolwiek, np. pozbawieniem członkostwa w PZŁ lub zajmowanej funkcji, nawet za retorykę w sposób rażący odbiegającą od zasad współżycia społecznego i nawet wtedy, kiedy nie ma ona nic wspólnego z konstruktywną i merytoryczną krytyką prasową. Wolność wypowiedzi jest wartością, której nadużycie może stwierdzić tylko niezawisły sąd, a w żadnym przypadku redakcja portalu lub jego użytkownicy, a już na pewno nie rzecznik dyscyplinarny Związku, który wszczyna wobec Stanisława Pawluka postępowanie za wypowiedzi w portalu, tylko po to, żeby go wykluczyć z Polskiego Związku Łowieckiego, o czym Kolega poinformował w swoim wywiadzie.

Kolejnym postawionym pytaniem jest, ...."czy jeżeli myśliwy chce odpowiedzieć na portalu na bezprawne zarzuty, to jego komentarz, który miałby nie podobać się administratorowi, zostaje natychmiast usunięty?".... Tu odpowiedź jest jednoznaczna, nie było w ponad 20-letniej historii portalu sytuacji, żeby nie dano możliwości odpowiedzenia na stawiane zarzuty, albo żeby administrator oceniał taki komentarz i w przypadku braku dla niego akceptacji usuwał go. Takie działania byłoby niedopuszczalne, bo art. 54 ust.1 Konstytucji RP uważam za podstawę sukcesu portalu w minionym 20-lesiu. Nigdy nie usuwaliśmy żadnych komentarzy broniących jakichkolwiek poglądów i dlatego wszczynanie postępowań dyscyplinarnych za głoszone poglądy i tylko w celu wykluczenia z PZŁ uważam za działanie skandaliczne.

Do oceny czytelników pozostawił Kolega pytanie, ...."czy informacje podawane przez portal to w większości oszczerstwa i kłamstwa?"... Za informacje publikowane w portalu biorą odpowiedzialność jej autorzy. Redakcja portalu tego nie ocenia, ponieważ z jednej strony piszący wiedzą, że nie są anonimowi, bo musieli się w portalu zarejestrować, a z drugiej strony są świadomi, że publikacje w portalu podlegają reżimowi ustawy 'Prawo prasowe'. Zgodnie z art. 32a ust. 1 tej ustawy, jako redaktor naczelny zobowiązany jestem bezpłatnie opublikować sprostowanie nieprawdziwej informacji, a więc również tych oszczerczych lub kłamliwych. O ile pamiętam, tylko raz przed wielu laty miałem do czynienia z takim sprostowaniem, które oczywiście zostało opublikowane. Jeżeli tego typu sprostowania do redakcji nie wpływają, to należy przyjąć, że na postawione wyżej pytanie odpowiedź jest zdecydowana - nie!

W następnym pytaniu zastanawia się Kolega, ...."czy publikowane przez lowiecki materiały ukierunkowane są na próbę zdyskredytowania władz Polskiego Związku Łowieckiego?"... Dyskredytowanie kogokolwiek jest niedopuszczalne, ale jak wynika w wywiadu Kolegi, jest Kolega tak samo jak ja zwolennikiem spełniania obywatelskiego obowiązku "patrzenia władzy na ręce". Również oboje dostrzegamy, że pochodząca w wyboru członków Naczelna Rada Łowiecka nie spełnia pokładanych w niej nadziei. Nie można się więc dziwić, że użytkownicy portalu uważnie patrzą na działalność organów PZŁ, a jeżeli zdarza się im niesłusznie krytykować kogokolwiek, to jedynie na skutek braku informacji o działaniach kierownictwa PZŁ. Podejmowane uchwały NRŁ i ZG PZŁ nie są nigdzie publikowane, ich tematyka oraz terminy posiedzeń nie są znane członkom Zrzeszenia, a praca Zarządu Głównego PZŁ i jego rzecznika prasowego nie ma nic wspólnego z zapowiadaną przez Kolegę jawnością i transparentnością. Byłbym zobowiązany za wskazanie choćby jednego działania obecnego ZG PZŁ, które nazwać można transparentnym w stosunku do działań poprzednich Zarządów, albo wyjaśnienie myśliwym, dlaczego na 14 zapytań złożonych w tym roku do rzecznika prasowego PZŁ otrzymałem odpowiedź tylko na jedno.

A na koniec trochę szerzej odpowiem na dwa ostatnie pytania. ...."Czy publikowane przez portal artykuły i wypowiedzi, w których publicznie i nieustannie zarzuca się władzom Polskiego Związku Łowieckiego funkcjonowanie w oparciu o "układ esbecko-mafijny", nie krzywdzą wielu członków Zrzeszenia? Czy przez to postępowanie nasz członkowie nie czują się urażeni przyrównywaniem ich do części systemu totalitarnego, jaki panował w czasach PRL-u?"...

Jest rzeczą oczywistą, że szeregowi członkowie Polskiego Związku Łowieckiego nie byli i nie są częścią systemu totalitarnego jaki panował w czasach PRL-u, a ich obecne członkostwo w Związku nie może być utożsamiane z działaniem w "układzie esbecko-mafijnym". Jednak nie można tego samego powiedzieć o kierownictwie Związku, które w latach słusznie minionych było szkolnym przykładem "układu esbecko-mafijnego". Członkiem PZŁ został Kolega wiele lat po tym, jak Polska odrzuciła komunizm PRL-u, a było to już dziesiątki lat po roku 1952 roku, od kiedy to PZŁ zmonopolizował łowiectwo i ten komunistyczny wymysł nie uległ zmianie do dzisiaj. Obecnie mało kto posiada wiedzę o historii Zrzeszenia, ale jako jego członek od ponad 50 lat, znam ją bardzo dobrze. Nawet partyjne kierownictwo PRL-u rozumiało po wojnie, że nad utrzymaniem właściwej liczebności pogłowia zwierząt dziko żyjących czuwać mogą tylko myśliwi. Równocześnie jednak, zgodnie z zasadami działania systemu nazywającego siebie robotniczo-chłopskim i ludowym, należało wprowadzić taki model łowiectwa, w którym władza miała pełną kontrolę nad myśliwymi, a tym, zgodnie zasadami demokracji socjalistycznej, miało się wydawać, że rządzą się sami. Zrealizowano to w sposób taki, jak wszystko w PRL-u. Ani zjazdy i rady, krajowe i okręgowe ani zarządy i organa Związku nie pochodziły z rzeczywistego wyboru członków Związku. Ich składy osobowe kształtowała służba bezpieczeństwa pod rękę z partią komunistyczną i ich nominaci obejmowali stanowiska w Związku, a gwarantem takiej polityki byli ludzie stawiani na jego czele.

Przewodniczącym w latach 1953–1956 był gen. Stanisław Popławski, generał Armii Czerwonej ZSRR, członek KC PZPR, który w czerwcu 1956 dowodził oddziałami wojska tłumiącymi wystąpienia robotnicze w Poznaniu. Po nim w 1957 r. ster rządów objął gen. Zygmunt Berling, który od 1957 do 1970 piastował również stanowisko wiceministra leśnictwa – inspektora generalnego łowiectwa. Ostatnim przed upadkiem komunizmu w Polsce był gen. Tadeusz Pietrzak, prezes NRŁ w latach 1969-1977 i 1983–1990, w latach 1954-1956 komendant wojewódzki w Poznaniu, a w latach 1965 - 1971 komendant główny Milicji Obywatelskiej. W grudniu 1970 roku uczestniczył w naradzie w gabinecie I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, podczas której podjęto decyzję o użyciu broni wobec protestujących na Wybrzeżu, czego skutkiem był "czarny czwartek" 17 grudnia 1970 r. kiedy to do idących do pracy gdyńskich stoczniowców wojsko otworzyło ogień i zabiło 18 osób.

Ktoś na to powie, że to czasy dawno minione, a od roku 1990 to już żadnego "układu esbecko-mafijnego" nie było. No to przypomnijmy jak kształtowały się kolejne władze Związku. Stanowisko prezesa NRŁ objął na długie lata Andrzej Gdula, który tak wyrażał się o swoim poprzedniku gen. Tadeuszu Pietrzaku:
..."Generał zawsze był bezpośredni, zdecydowany i skromny (....) Dzięki Tadeuszowi, w wyniku przyjętej nowelizacji ustawy Prawo łowieckie, zamiast, jak planowano, całkowitej degradacji, uzyskaliśmy o wiele mocniejsze umocowanie ustawowe w procesie decyzyjnym oraz przejęliśmy odpowiedzialność za prowadzenie gospodarki łowieckiej w całym kraju"

Innymi słowy, prezes NRŁ do 2017 r. przyznał, że "układ esbecko-mafijny" jeszcze bardziej się umocnił, co nie może dziwić, jeżeli zacytujemy Wikipedię: ...Andrzej Gdula od 1964 był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W latach 1969–1975 pełnił funkcję sekretarza ds. rolnych w Komitecie Powiatowym PZPR w Żywcu. Następnie pracował w aparacie Komitetu Wojewódzkiego PZPR, żeby w 1981 objąć funkcję I sekretarza KW PZPR w Bielsku-Białej (stan wojenny to lata 1981 - 1983), którą sprawował do 1985. Od grudnia 1984 do lipca 1986 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i szefem Służby Polityczno-Wychowawczej, a od 1986 do rozwiązania partii w 1990 pracował w Komitecie Centralnym PZPR...

Kadry organów PZŁ pod skrzydłami tak światłego kierownictwa nie mogły od niego odstawać i tylko osoby o określonej osobowości i predyspozycjach miały dostęp do tej "mafijnej" rodziny, która wiele dziesiątków lat kręciła się na karuzeli stanowisk w Polskim Związku Łowieckim. Lepiej wygląda sytuacja w kołach łowieckich, które w coraz szerszym zakresie wyzwalają się z wpływów, jakie mieli na nie opiekunowie ze służby bezpieczeństwa przypisane każdemu kołu, ale w organach PZŁ niewiele zmieniło się po 1989 r. Funkcję capo di tutti capi pełnił przez około 20 lat do roku 2018 Lech Bloch, tajny współpracownik organów bezpieczeństwa PRL o pseudonimie Kazimierz. To jego pomysłem było, że po upływie kadencji i po zjazdach okręgowych otwierających nową kadencję, on jako ustępujący przewodniczący ZG PZŁ decydował kto obejmie funkcje przewodniczących 49 zarządów okręgowych, żeby jego nominaci mogli mu zagwarantować wybór na kolejną kadencję. Wspierał go inny tajny współpracownik organów bezpieczeństwa PRL, długoletni prezes Głównego Sądu Łowieckiego Zygmunt Jabłoński oraz szereg innych osób, które można odnaleźć na listach IPN. To w dużej mierze ich zaufani ludzie dalej starają się obsadzać stanowiska w Polskim Związkiem Łowieckim, nie chcąc lub nie potrafiąc zerwać tego "układu esbecko-mafijnego".

Nie udało się to również Koledze pomimo tego, że wywodząc się partii mającej antykomunizm na sztandarach nie pochodził z tego układu i otrzymał mandat zaufania tak od członków Związku, jak i od Ministra Środowiska. Działalność obecnej Naczelnej Rady Łowieckiej, której członkowie w większości pochodzą z układu Lecha Blocha lub Andrzeja Gduli, uwikłanej w podjazdową walkę elit warszawki z białobielską, a to wszystko w okresie ciągłego upadku wizerunku łowiectwa, myśliwych i całego Związku staczającego się w dół jak po równi pochyłej, rok w rok szybszej. I jak wynika z Kolegi wypowiedzi w Łowcu Polskim, jedynymi działaniami dla ratowania tego wizerunku jest rozpoczęcie postępowań sądowych wobec telewizji TVN, amerykańskiego potentata medialnego oraz zapowiedź podobnej krucjaty przeciwko portalowi i Stanisławowi Pawlukowi. Jeżeli wydaje się Koledze, że wygranie tych spraw w sądach przywróci polskiemu łowiectwo, myśliwym i PZŁ prestiż w społeczeństwie, szacunek rolników i przyjaźń ruchów ekologicznych, to ..... pozostawię to bez komentarza.

Jak rozumiem, Kolega również nie akceptuje "układu esbecko-mafijnego", ale widząc uleganie ludziom z tego układu, brak jakiejkolwiek wizji poprawiania wizerunku myśliwych w społeczeństwie, wiarę w bzdurną ideę 95-letniej historii Polskiego Związku Łowieckiego, uleganie nieudacznym pomysłom walki z ASF i pilnowanie przede wszystkim swoich interesów zawodowych, to świadome lub nie przedłuża Kolega byt tego układu, jednego z ostatnich reliktów komunistycznej Polski. Czasy się zmieniają i tak jak nie udało się ocalić PRL-u w końcówce lat 80-tych ub. wieku, tak nie ma szans na utrzymanie PZŁ w kształcie nadanym mu w 1952 roku. Czym prędzej kadra ministerialna i parlamentarzyści zrozumieją, że trzeba zerwać z rozwiązaniami, którymi Bolesław Bierut rozwalił łowiectwo odrodzonej Polski stworzone w 1927 r. przez wielkich Polaków Józefa Piłsudskiego i Ignacego Mościckiego, tym prędzej zażegnane zostaną konflikty z rolnikami i tym łatwiej da się odbudować wizerunek łowiectwa w społeczeństwie. Pomysłów na działanie łowiectwa i walkę z ASF we współczesnym świecie nie podpowiedzą ludzie od lat związani ideami "układu esbecko-mafijnego". Rozwiązań trzeba szukać u ludzi z doświadczeniem, których nikt dotąd o zdanie nie pytał. A niezależnie od tego, kto i jakie pomysły będzie do polskiego łowiectwa wprowadzał, to portal lowiecki.pl będzie to na bieżąco oceniał i komentował.

Na zakończenie życzę Koledze spokojnych, radosnych i dostatnich Świąt Bożego Narodzenia, przy stole zastawionym dziczyzną oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2020, w którym mimo zapowiedzi odejścia będzie może jednak Kolega dalej pełnił funkcję Łowczego Krajowego i zrealizuje obietnice składane myśliwym w dniu objęcia tej funkcji na początku 2019 roku.

Pozostaję z poważaniem

Darz Bór

Piotr Gawlicki
Redaktor naczelny