Wtorek
09.01.2007
nr 009 (0527 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Boże chroń zwierzynę autor: Stanisław Pawluk
Wczesnym rankiem samochód Państwowej Straży Łowieckiej porusza się w kierunku Lasu Siostrzytów koło Milejowa. Jest to rutynowa interwencja po otrzymaniu informacji od rolnika wsi Maryniów, w okolicach której, w lesie, zauważył on leżącą skórę i łeb sarny na wnyku, po sarnie nie zdjętej przez kłusownika. Rolnik doprowadził strażników na miejsce zdarzenia.

Dziki i lisy najprawdopodobniej zjadły szczątki, gdyż na miejscu znajdowały się wyraźne ślady ich „działalności” oraz miejsce gdzie sarna broniąc się wykonywała swój taniec śmierci. Fragmenty sukni, otarcia drutu na pniu drzewa i krwawe ślady potwierdzały, że niezbyt dawno rozegrała się tutaj tragedia zwierzęcia.

Grupa interwencyjna w składzie: Bogusław Nieradka: - komendant posterunku Lublin, Grzegorz Flor - strażnik, Marek Barszczyk - strażnik, dokonują przeszukania pobliskich rejonów wokół miejsca, gdzie ujawniono ślady mogące świadczyć, iż dokonano tu przestępstwa przeciwko ustawie Prawo Łowieckie. W przeszukaniu terenu bierze także udział starszy strażnik Państwowej Straży Rybackiej Zygmunt Dołęski. Obie te straże ściśle ze sobą współpracują. Wspólne działania podyktowane są tym, że z reguły na obwodach łowieckich znajdują się akweny wodne, a w tym przypadku jedna z większych rzek lubelszczyzny Wieprz oraz kanał Wieprz-Krzna i kilka mniej ważniejszych zbiorników wodnych. Wspólne działania są racjonalne i przynoszą lepsze efekty.

W krótkim czasie strażnicy odnajdują miejsca ewidentnego skłusowania kolejnej sarny. Widać, że musiała bardzo walczyć o życie, gdyż teren teren wokół drzewa do którego przywiązana była linka jest skopany kopytkami wierzgającego w obliczu śmiertelnego zagrożenia zwierzęcia. Na drzewie strażnicy zauważają dwa dość głębokie wyżłobienia w kształcie pierścieni. Wydrążyła je stalowa linka obracana przez sarnę, zanim skonała w męczarniach. Stratowane miejsce i fragmenty sukni są wyraźnym dowodem, że mięso zamęczonego zwierzaka wylądowało w garach jakiegoś bezwzględnego człowieka......

***
Okolice wsi Białka i Maryniów mają swą piękną historyczna kartę. Świadczy o tym chociażby znajdujący się w lesie pomnik Powstańców Styczniowych. Tu działały oddziały partyzanckie i tu po zakończeniu wojny walczyły oddziały nie akceptujące nowego ustroju. Ma ten region także niezbyt chlubną kartę kłusownictwa. W niezbyt odległych czasach z zaangażowaniem i poświęceniem intensywna walkę z kłusownictwem prowadził:Jacek Ś., miejscowy policjant, a jednocześnie członek miejscowego koła łowieckiego. Jego wyczyny mogłyby posłużyć za scenariusz niejednego filmu także satyrycznego, jak choćby przypadek zatrzymania Adama K.. Chcąc ująć namierzonego kłusownika w bezpośrednim pościgu Jacek Ś. zmuszony został do oddania strzału z broni palnej. Adam K. rzucił nielegalną strzelbę kaliber 12 i ustrzelone zające i oddał się w ręce policjanta. Problem wystąpił z przetransportowaniem zatrzymanego do posterunku policji, gdyż po strzałach oddanych jak domniemał w jego kierunku kłusownik zanieczyścił się tak obficie, że zabranie go do samochodu z miękką tapicerką było niemożliwe. Jacek Ś. w bezpośrednim pościgu zatrzymał także Andrzeja W., kłusującego ze strzelbą 16-ką własnego wyrobu, Mirosława B. z Koloni Białka, likwidując jednocześnie u niego arsenał 8 sztuk broni palnej oraz Stanisława M. ze strzelbą samoróbką. Ma też Jacek Ś. w swych działaniach sprawę, z której nie jest do końca zadowolony. Goniąc kłusownika, który porzucił strzelbę i worek z dziewięcioma zającami oddał wraz z kolega z patrolu aż 6 strzałów do uciekającego na motorze kłusownika. Kłusownik wjechał do stodoły, tam porzucił nie rejestrowany motor i uciekł pieszo przez drugie wrota do ciemnego lasu. Kłusownictwo w tym rejonie ustało na długie lata. Dopiero około trzech miesięcy temu w pobliskiej miejscowości po wieloletniej przerwie zatrzymano kilka nielegalnych jednostek broni i to........ myśliwemu zajmującemu się kłusownictwem na sąsiednim „nie swoim” obwodzie.
***

Grupa interwencyjna PSŁ po dokonaniu penetracji wskazanego terenu, zdemontowaniu 5 linek i ujawnieniu ewidentnego uśmiercenia 3 sztuk saren udaje się w miejsce gdzie podejrzewa odnaleźć kolejne dowody nielegalnej działalności. Miejsce to, jako szczególnie zagrożone, znają z poprzednich wizyt w tym rejonie. Jest to miejsce, gdzie stykają się nadwieprzańskie łąki z lasem. W miejscu tym, strażnicy ujawniają ewidentne ślady zamordowania kolejnych trzech saren oraz zdejmuje kolejne wnyki, w tym jeden wnyk z drutu 6 mm, ustawiony najwidoczniej na dużego dzika.

W trakcie zaledwie dwu godzin strażnicy ujawnili 6 miejsc, gdzie niewątpliwie zginęły sarny, 10 wnyków oraz wylegitymowano dwie podejrzanie zachowujące się osoby. Wszystkie ujawnione miejsca i dowody przestępstw utrwalono fotograficznie. Z przeprowadzonej przez PSŁ kontroli zostanie sporządzony stosowny protokół oraz powiadomiony zostanie zarząd koła łowieckiego dzierżawiący ten obwód, starosta powiatowy, naczelnik gminy i miejscowa policja. Strażnicy zgodnie stwierdzili, że zarówno ilość odnalezionych w krótkim czasie wnyków jak i fakt, że tylko w dwu niewielkich miejscach w bardzo krótkim czasie ujawniono ewidentne dowody na skłusowanie 6-ciu saren, świadczy o złej pracy strażników zatrudnionych w kole łowieckim oraz braku właściwego nadzoru zarządu koła. Strażnicy zaszokowani byli wielkością procederu kłusownictwa, z którym na taką skalę spotkali się po raz pierwszy!

Wskazujący miejsce gdzie odnalazł sarni łeb rolnik wsi Maryniów westchnął: Boże chroń zwierzynę - bo na ludzi liczyć ona nie może!

Ps.
Panu MARKOWI BŁASZCZYKOWI strażnikowi Państwowej Straży Łowieckiej w Lublinie za nieodpłatne udostępnienie zdjęć ilustrujących ten materiał serdecznie dziękuję. Zdjęcia jego autorstwa znajdują się w galerii otwierającej się po kliknięciu na foto w górnym rogu tego tekstu.