Niedziela
05.04.2020
nr 096 (5362 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Polowanie w II Rzeczpospolitej autor: Piotr Gawlicki
Józef Piłsudski jest naszym bohaterem narodowym i ikoną 100-lecia niepodległości Rzeczpospolitej Polskiej. Do wszystkiego co robił, głosił, czy podpisywał mamy w Polsce wielki szacunek i staramy się powrócić do jego myśli po mrocznej historii 45 lat Polski Ludowej. Ale jest od tego wyjątek, który już trzecie, czy czwarte pokolenie myśliwych polskich pielęgnuje od 68 lat. Wyżej cenimy łowiectwo Bolesława Bieruta, przywódcy powojennej Polski niż spuściznę odrodziciela niepodległej Polski. Nie widać też żadnej partii politycznej, która chciałaby zerwać z rozwiązaniami komunistycznej władzy, a wprost przeciwnie, pielęgnuje się i pogłębia rozwiązania komunisty, a zaciera te, które przez 25 lat obowiązywały po ich wprowadzeniu w życie przez bohatera narodowego.

Może jest tak dlatego, że mało kto wie, a pewnie prawie nikt nie pamięta, jak wyglądało łowiectwo w Polsce w latach 1918 - 1939, a miał ono i tradycję i sławę, o czym może świadczyć plakat Stefana Norblina z 1925 roku (obok). A przecież wiedza o tym leży na kilka kliknięć myszką w przeglądarce internetowej. Na stronach Sejmu można zapoznać się z Rozporządzeniem Prezydenta RP podpisanym przez cały rząd, w tym Premiera Józefa Piłsudskiego. Poniżej postaram się zwięźle przybliżyć to Rozporządzenie, żebyśmy wiedzieli, jak wyglądało łowiectwo w II Rzeczpospolitej. Na początek należy wyjaśnić dwa używane wówczas pojęcia prawa łowieckiego. Są to „prawo polowania” i „prawo do polowania”, które choć nie funkcjonują bezpośrednio w obowiązującej nas ustawie 'Prawo łowieckie', to dalej się na jej gruncie dają zdefiniować.

Przez „prawo polowania”, w przywołanym wyżej Rozporządzeniu nazywane po prostu "polowaniem", ....rozumie się prawo podmiotowe do wykonywania polowania osobiście lub przez wskazanie osób, które będą mogły je wykonywać) - (Witold Daniłowicz - Prawo łowieckie wyd. 2020 r) łączyło się z własnością gruntu i należało do właściciela gruntu.

A „prawo do polowania” dotyczyło konkretnych osób, którym wolno było polować, czyli generalnie znaczyło podobnie jak jest obecnie, z tym, że prawo to nabywało się prościej i zupełnie inaczej jak obecnie.

Właściciel gruntu mógł prawo polowania wykorzystywać samodzielnie na swoim gruncie, o ile posiadał co najmniej 100 ha ciągłej powierzchni. Obszar taki po zarejestrowaniu przez właściwego starostę stanowił łowiecki obwód własny. Obwód łowiecki powstawał na czas nieokreślony i istniał tak długo, jak życzył tego sobie jego właściciel. Właściciel obwodu własnego mógł wydzierżawić prawo polowania na tym obwodzie i wówczas obwód taki musiał istnieć co najmniej do końca okresu dzierżawy.
Obwodem własnym mógł zostać również obszar własności lasów państwowych, też o powierzchni ciągłej co najmniej 100 ha.

Właściciele gruntów mniejszych jak 100 ha mogli uzgodnić ze sobą powstanie obwodu z ich gruntów, który również rejestrowali w starostwie i wówczas taki obwód nosił nazwę obwodu wspólnego. Takie obwody wspólne powinny były obejmować cały obszar danej gminy, po wyłączeniu z niego obwodów własnych. Ale jeżeli na obszarze gminy, po wyłączeniu powierzchni obwodów własnych, pozostawało jeszcze co najmniej 1000 ha, można było na terenie gminy zarejestrować więcej jak jeden obwód wspólny, ale wtedy powierzchnia każdego z tak utworzonych obwodów wspólnych nie mogła być mniejsza jak 500 ha. Ale też, gdyby gmina składała się z kilku wsi (w tym kolonii i zaścianków), a ich poszczególne powierzchnie przekraczałyby 250 ha powierzchni ciągłej, to we wsiach tych można było tworzyć obwody wspólne mniejsze niż wskazane wyżej 500 ha. Równocześnie, gdyby po utworzeniu w obszarze gminy obwodów własnych pozostały obszar gminy tworzyło kilka nie przylegających do siebie obszarów, na każdym z tych obszarów można było utworzyć osobny obwód wspólny, o ile miał on co najmniej 100 ha. Ważnym było, żeby obwód miał powierzchnię ciągłą, ale powierzchnie obwodów wspólnych mogły mieć również zasięg większy jak tylko w obszarze jednej gminy. Było to możliwe, jeżeli za utworzeniem takiego obwodu wypowiedzą się w każdej z gmin właściciele gruntów, stanowiących co najmniej połowę obszaru wchodzącego do danego obwodu wspólnego z danej gminy.

Wody publiczne, drogi publiczne lądowe i wodne, tory kolejowe i drogi prywatne nie wliczały się do powierzchni obwodów łowieckich opisanych wyżej. Obwód wspólny mogł być utworzony na czas nie krótszy jak 6 lat, a po wypuszczeniu go w dzierżawę istniał co najmniej do końca dzierżawy.
Trzeba zaznaczyć, że średnia powierzchnia gmin była ówcześnie prawie 5-krotnie mniejsza niż obecnie i liczyła ok. 2600 ha, w porównaniu do 12600 ha średniej powierzchni gmin obecnie.

Właściciele gruntów objętych wspólnym obwodem łowieckim, stanowili spółkę łowiecką posiadającą osobowość prawną. Spółka działa na podstawie statutu nadanego przez starostę według wzoru określonego przez ministra rolnictwa w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych. Kadencja zarządu takiej spółki trwała 6 lat. Jeżeli obwód wspólny wypuszczony zostawał w dzierżawę, to okres tej dzierżawy nie mógł być krótszy jak również 6 lat. Przy wyborze zarządu spółki i rozstrzyganiu spraw podczas walnego zgromadzenia wspólników, wspólnicy posiadali ilość głosów zależną od obszaru ich posiadłości. I tak posiadanie do 2 ha uprawniało do jednego głosu i każde następne pełne 2 ha dawało jeden głos więcej. Równocześnie, żaden z właścicieli nie mógł posiadać więcej głosów niż o jeden mniej od sumy pozostałych głosów wspólników. Co ciekawe, spółka łowiecka mogła użytkować polowanie w obwodzie wspólnym tylko poprzez wypuszczenie polowania w dzierżawę. Podziału dochodu spółki pomiędzy wspólników dokonywał corocznie zarząd. Przeznaczenia części dochodu na cele łowieckie, w tym w szczególności utrzymanie straży łowieckiej i cele hodowlane, dokonywało uchwałą walne zgromadzenie zwykłą większością głosów. Przeznaczenie dochodu na inny cel wymagało zgody wszystkich wspólników. Walne zgromadzenie mogło też znieść spółkę po okresie 6 lat. Straż łowiecka miała prawa i obowiązki podobne do obecnej PSŁ lub strażników łowieckich, tyle że ustanowiona była przez spółkę, a jej członkowie składali przysięgę przed starostą.

Tyle o obwodach łowieckich, a teraz na temat wykonywania polowania. Do polowania uprawniała karta łowiecka (przykład obok), wydawana na okres 14 dni, roku lub 3 lat do początku okresu rozpoczynającego się 1 marca. Kartę należało mieć przy sobie podczas wykonywania polowania. Kartę łowiecką mogły otrzymać osoby uprawnione do polowania z tytułu posiadania obwodu własnego, z tytułu wzięcia polowania w dzierżawę lub też z tytułu uzyskania pisemnego zezwolenia właściciela lub dzierżawcy polowania.

Właściciel lub dzierżawca polowania mógł wydać maksymalnie taką liczbę pisemnych zezwoleń, żeby na każdego posiadacz zezwolenia przypadało co najmniej 50 ha powierzchni obwodu łowieckiego. Karty łowieckiej nie wydawano osobom, które nie spełniały warunków posiadania broni, były w ciągu ostatnich 10 lat karane za przestępstwa z chęci zysku lub w ciągu ostatnich 6 lat były karane za kłusownictwo lub nielegalne polowanie. Gdyby dzierżawca polowania nie otrzymał karty łowieckiej lub został jej pozbawiony, to jego umowa dzierżawy była rozwiązywana z winy dzierżawcy. Polowanie bez karty łowieckiej zagrożone było karą grzywny do 200 złotych lub aresztem do 4 tygodni, albo obiema karami łącznie.

Cudzoziemiec mógł otrzymać kartę łowiecką na równi z obywatelem polskim, jeżeli przez co najmniej rok posiadał pozwolenie na pobyt w Polsce, a jeżeli miał pozwolenia na okres pobytu krótszy od roku, to mógł otrzymać kartę za poręczeniem obywatela polskiego, posiadającego warunki do otrzymania takiej karty lub za zgoda ministra rolnictwa. Karty łowieckie wydawał starosta w miejscu zamieszkania myśliwego, a karty były ważne na terenie całego kraju.

Rozporządzenie Prezydenta z 1927 roku chroniło prawo do polowania. Nie wolno było chodzić z bronią po cudzych gruntach, o ile nie stanowiły one obwodu łowieckiego, na którym chodzącemu służyło prawo do polowania. Uprawniony do polowania mógł też zatrzymać psy myśliwskie, których rasy określało Rozporządzenie, spotkanych na swoim gruncie. A w stosunku do psów nie myśliwskich miał prawo je zabić, przy czym psów znajdujących się przy ich właścicielach nie uważało się za psy włóczące się.

Poza powyższym Rozporządzenie określało niedozwolone formy łowienia zwierząt i określało okresy ochronne na poszczególne gatunki zwierzyny. Była też w Rozporządzeniu mowa o wynagradzaniu szkód łowieckich, czyli tych wyrządzanych przez zwierzynę, jak i tych powstałych podczas wykonywania polowania. O powyższym można byłoby napisać oddzielny artykuł, ale każdy może wejść na link przywołany na wstępie i samemu przeczytać obowiązujące wówczas zasady.

Warto może za to przywołać organa, które sprawowały nadzór nad łowiectwem. Należał on do Ministra Rolnictwa, a niżej na poziomie województwa do wojewody i na poziomie powiatu i gminy do starosty. Co ciekawe, Rozporządzenie nakazywało wszystkim funkcjonariuszom państwowym powiadamiać niezwłocznie miejscowego starostę lub najbliższy posterunek policji o dostrzeżonych przez siebie, podczas pełnienia obowiązków służbowych, przekroczeniach przepisów opisanych w Rozporządzeniu lub wydanych na jego podstawie. A kary za przekroczenia przepisów tego Rozporządzenia to grzywny w wysokości od 50 do 1000 złotych i/lub aresztu do 6 miesięcy.

Zapoznanie się z całością Rozporządzenia Prezydenta z 1927 r. pozwala na stwierdzenie, że co do ogólnej jego zawartości jest ono podobne do obecnie obowiązującej ustawy 'Prawo łowieckie'. Wynika z tego, że tworząc w Polsce Ludowej komunistyczne prawo łowieckie opierano się na jego zawartości sprzed wojny. Kluczową różnicą, było całkowicie różne rozumienie prawa polowania i prawa do polowania oraz kuriozalny pomysł "skoszarowania" wszystkich myśliwych w jednej organizacji - Polskim Związku Łowieckim. Mimo tego, że Związek ten chlubi się wobec myśliwych i społeczeństwa swoja ponad 95-letnią historią, to o przedwojennym Polskim Związku Łowieckim w Rozporządzeniu podpisanym przez Ignacego Mościckiego, Józefa Piłsudskiego i m.in. przez ministrów Sławoja Składkowskiego, Augusta Zalewskiego, czy Eugeniusza Kwiatkowskiego, nie wspomniano nawet jednym słowem.

A jeżeli ciągle jeszcze chcemy pielęgnować, już prawie 100-letnią rocznice powstania PZŁ i ciągle z oddaniem ulepszamy, pogarszając, polskie łowiectwo na miarę północno-koreańską, to może w końcu wrócimy do rzeczywistości i w tym roku wymusimy na zamarłych w bezruchu organach obecnego PZŁ obchody 68-lecia komunistycznego łowiectwa oraz rozpoczniemy wśród członków przygotowania do zorganizowania w roku 2022 hucznych obchodów 70-lecia istnienia Polskiego Związku Łowieckiego.

Tak trzymać towarzysze.