Piątek
23.04.2021
nr 113 (5745 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Jak polują ludzie z Nowego Światu 35 autor: Piotr Gawlicki
Na forum ukazał się temat pod tytułem Czy łowczy krajowy polował legalnie?, opisujący polowanie Pawła Lisiaka w dniu 2 czerwca 2020 r. Ze skanów dokumentów przedstawionych w tym temacie wynika, że łowczy krajowy polował na rogacze w OHZ Polskiego Związku Łowieckiego bez wymaganego prawem upoważnienia do polowania indywidualnego. Sprawa wyszła, kiedy trzeba było zdać tuszę rogacza strzelonego przez Pawła Lisiaka w punkcie skupu firmy Weles. Ponieważ łowczy krajowy nie miał upoważnienia, więc na jego nazwisko tusza nie mogła być zdana. Dlatego zdający tuszę w skupie Marek Pudełko podał jako myśliwego, który rogacza odstrzelił, Witolda Daniłowicza, który miał wtedy ważne upoważnienie na rogacze w tym OHZ.

W tej sytuacji, przyglądając się dokumentom, można odnieść wrażenie, że Paweł Lisiak, Marek Pudełko, Artur Niebrzydowski i Witold Daniłowicz, wspólnie i w porozumieniu, kryli nielegalne polowanie łowczego krajowego, zapisując w skupie strzelonego rogacza na inną osobę, niż osoba, która go rzeczywiście strzeliła oraz uzupełniając post factum wpisy w książce ewidencji. Jednak nowe światło na całą sprawę rzuca pismo, które Witold Daniłowicz skierował wczoraj do Zarządu Głównego PZŁ, przesyłając jego kopię do miesięcznika "Brać Łowiecka" oraz do dziennika "Łowiecki". Pismo poniżej:
 

Wynika z niego, że Witold Daniłowicz do chwili obecnej nie miał zielonego pojęcia, że jego nazwisko zostało wykorzystane, bez jego wiedzy i oczywiście zgody, do krycia nielegalnego polowania łowczego krajowego, a jego nazwiska użył Marek Pudełko, zajmujący wówczas i teraz kierownicze stanowisko pracownik biura ZG PZŁ, podpisując nieprawdę na dokumencie skupu. Zwrócę uwagę, że art. 271 § 1 kodeksu karnego określa tego typu działanie jako poświadczenie w dokumencie nieprawdy co do okoliczności mającej znaczenie prawne i jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 lub grzywną albo karą ograniczenia wolności.

Również działanie Pawła Lisiaka, strzelającego rogacza bez posiadania upoważnienia do polowania indywidualnego, jest zagrożone grzywną, karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku, co przewiduje Art. 52 pkt 6) ustawy 'Prawo łowieckie'. O możliwości zawieszenia łowczego krajowego w prawach członka PZŁ można nie pisać, bo żaden rzecznik dyscyplinarny nie poprowadzi postępowania wobec łowczego krajowego, a gdyby nawet, to żaden sąd łowiecki takiej kary mu nie udzieli. To przecież wszystko "swoi" i kruk krukowi oka nie wykole.

Przedstawione na forum dokumenty rzucają dodatkowe światło na oferowaną przez PZŁ elektroniczną książkę ewidencji EKEP, do której Paweł Lisiak zobowiązany był się wpisać przed polowaniem. Pierwsze pytanie, które nasuwa się na myśl, to czy książka mogła przyjąć jego wpis, jeżeli nie miał on upoważnienia? Stad pytanie do użytkowników książki EKEP PZŁ i ZG PZŁ. Czy można się do niej wpisać nie posiadając upoważnienia do polowania indywidualnego? Wydruk z książki sugeruje, że jest to możliwe, bo numer upoważnienia został dopisany do polowania łowczego krajowego przez Artura Niebrzydowskiego, dokładnie 23 godz. i 38 min po zakończeniu polowania przez Pawła Lisiaka. Przypomnę, że Artur Niebrzydowski wydawał się prawą ręką łowczego krajowego w pierwszych miesiącach po nominacji, bo ten słuchał go jak uczeń nauczyciela, wspólnie z nim polował i świadomie lub nieświadomie wziął aktywny udział w próbie przejęcia obw. 88 od innego koła w okręgu koszalińskim, o czym szeroko dyskutowano w ub. roku.

Drugie pytanie wiąże się z pojęciem "zatwierdzenie polowania", bo zgodnie z wydrukiem z książki, Paweł Lisiak zakończył polowanie 2 czerwca o godz. 8:41, a wcześnie o godz. 6:59 "zatwierdził polowanie". Czy ustawa 'Prawo łowieckie' lub rozporządzenie MŚ o warunkach wykonywania polowania mówi cokolwiek o wpisywaniu do książki godziny "zatwierdzenia polowania"? Stąd kolejne pytanie do użytkowników książki EKEP PZŁ, co to jest "zatwierdzenie polowania", a do PZŁ jako autora projektu książki, dlaczego wymagają od myśliwych wpisywania do książki czegoś, czego nie wymaga prawo łowieckie?

Trzecie pytanie dotyczy możliwości wpisania do książki EKEP PZŁ strzelonej zwierzyny już po zakończeniu polowania, czego dla polowania Pawła Lisiaka dokonał Artur Niebrzydowski, równocześnie z uzupełnieniem brakującego numeru upoważnienia we wpisie polowania w dniu 2 czerwca 2020 r. Jeżeli książka EKEP PZŁ daje możliwość dopisania strzelonej zwierzyny po zakończeniu polowania, to jest to wspaniałe narzędzie dla kłusowników w kołach, zawłaszczających tusze strzelonej zwierzyny. Bierze się cichcem tuszę, wiezie do domu, skóruje, dzieli i rozdaje/sprzedaje krewnym i znajomym, zupełnie nie licząc się z ryzykiem ujawnienia tego przestępstwa. Po prostu w przypadku ujawnienia zawłaszczonej tuszy w transporcie, albo już w domu podczas skórowania i dzielenia, wyciąga się telefon, uruchamia aplikację EKEP i wpisuje strzeloną sztukę do zakończonego przez siebie polowania. Trudno pojąć, że w PZŁ mógł w ogóle powstać pomysł zawarcia w projekcie książki EKEP tak sprzyjającego kłusownikom rozwiązania, ale może nie ma się co dziwić, bo to może w pojęciu Związku standard u wielu myśliwych i należało wyjść im na przeciw?

Nie znam książki EKEP PZŁ i nie wiem, co jeszcze za kwiatki mogą się w niej znajdować, ale właśnie pokazał się na forum nowy temat zatytułowany KŁ "Jeleń" w Kamieniu Pomorskim, który ujawnia kolejne możliwości działania wbrew prawu książki ewidencji EKEP PZŁ. Z uchwały zarządu w/w koła wynika, że koło rozpoczyna korzystanie z książki EKEP i w związku z tym ograniczone zostało członkom koła prawo do polowania w okresie 30 minut po przejściu granicy pomiędzy jednym a drugim rejonem/rewirem w obwodzie oraz prawo do polowania w trzecim rejonie/rewirze w tym samym dniu. Pomijam brak podstawy prawnej do podjęcia takiej uchwały, nie tylko przez zarząd, lecz również przez walne zgromadzenie koła, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego PZŁ tak zaprojektował oferowaną przez siebie elektroniczną książkę ewidencji polowań, że pozwala ona na ograniczanie ustawowego prawa do polowania, którego może myśliwego pozbawić tylko orzeczenie sądu łowieckiego lub prawomocna uchwała zarządu koła i nie ma prawa tego robić narzędzie, jakim dla polowania jest książka ewidencji.

Wracając do w/w pisma Witolda Daniłowicza, ciekawym będzie przeczytać wyjaśnienie ZG PZŁ, którego żąda autor pisma. Czy będzie ono opublikowane na stronie PZŁ, czy też zostanie przekazane tylko zainteresowanemu?
A może po prosty, Paweł Lisiak i cały jego Zarząd Główny nabiorą wody w usta, co wydaje się najbardziej prawdopodobnym. Nie po to nas postawili na szczycie Związku, żebyśmy się tłumaczyli maluczkim i w tym łowczy krajowy jest dobry. Na żadne pytanie kierowane do niego przez dziennik "Łowiecki" nie odpowiedział.

Od lat to standard Polskiego Związku Łowieckiego, zawsze werbalnie działającego demokratycznie, jawnie i transparentnie. Nie ma znaczenia, kto stoi na czele Związku, tak było w roku 1953, tak jest roku 2021 oraz tak będzie w kolejnych latach do dnia likwidacji Związku, bo nikt znający i ceniący normalne łowiectwo na świecie na zgodzi się zając tego stanowiska.