Poniedziałek
26.02.2007
nr 057 (0575 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Dlaczego mamy problemy z elaboracją autor: Stanisław Pawluk
Elaboracja amunicji myśliwskiej staje się ponownie coraz powszechniejszym zajęciem myśliwych. Jeszcze nie tak dawno przed każdym polowaniem myśliwy, często angażując synów czy wnuków „kręcił” taką ilość amunicji, aby na cały dzień intensywnego strzelania wystarczyło.

Swego czasu, w każdym sklepie można było kupić niezbędne elementy do samodzielnego scalania nabojów. Bez problemów można było kupić proch „Sokół” produkowany przez firmę „Pronit”, przebitki kartonowe i filcowe natłuszczane, śrut o potrzebnej średnicy i spłonki. W tamtych latach sprzedaż elementów do elaboracji prowadzona przez tą samą Jedność Łowiecką”, która sprzedawała gotowe naboje, widać to się chyba opłacała, skoro sprzedawała. Zaopatrzenie się dzisiaj w komponenty do elaboracji graniczy z cudem i odbywa się na zasadzie importu walizkowego, co nie koniecznie pozostaje w zgodzie z obowiązującymi przepisami, ale daje jedyną możliwość uprawiania coraz bardziej popularnego hobby elaboracji przez myśliwych i strzelców sportowych, a zarazem podtrzymania tradycji ojców, dziadków i pradziadków. Elaboracja własnej amunicji to prawie rytuał, któremu z wielkim zaangażowaniem i wiedzą oddają się pasjonaci tego hobby. Elaboracja w innych krajach to cały przemysł dostarczający sprzętu w postaci wag, pras, matryc, przyrządów pomiarowych, podręczników i programów komputerowych, a także wspomnianych wyżej komponentów od spłonki po zatyczkę, z pudełeczkami na zapakowanie wykonanych nabojów włącznie. „Nakręca” to także interes licznym strzelnicom, bowiem każdy hobbysta zużywa wyprodukowane pociski skrzętnie notując uzyskane wyniki, a w przypadku amunicji kulowej skrupulatnie na tarczy notuje, który pocisk poszedł 2 mm wyżej, a który niżej. Olbrzymia rzesza elaborantów zaspokajana jest przez dobrze rozwiniętą sieć sprzedaży także wysyłkowej.

Na forum nie ma dnia, aby nie był poruszany problem elaboracji. Ba! Pasjonaci posiadają podobno także swój wyłącznie temu tematowi poświęcony portal, a zagadnienia elaboracji coraz częściej goszczą na łamach hobbystycznych pism. Obszerny tekst autorstwa jednego z większych autorytetów i znawców zagadnień scalania amunicji Piotra Lenartowicza znalazłem min. w piśmie „Arsenał”. Zagadnienia techniczne elaboracji opisywał także „Łowiec Polski”. We wszystkich tych artykułach przewinęły się problemy z zaopatrzeniem. Postanowiłem więc porozmawiać z producentami o możliwościach legalnego zaopatrzenia w niezbędne elementy.

Wyroby fabryki FAM-PIONKI znają wszyscy myśliwi w Polsce i spora liczba myśliwych zagranicznych. Był bowiem czas, kiedy amunicja myśliwska z Pionek była jedyną na półkach, o ile obfity eksport do krajów arabskich czy skandynawskich nie pochłonął większości mocy produkcyjnych. FAM-PIONKI wywodzi się z części aktualnie likwidowanych zakładów „Pronit”, które na 300 hektarach zamaskowanego lasem terenu, produkowały różnego rodzaju materiały wybuchowe i proch na potrzeby wojska. Z tego olbrzymiego kompleksu w wyniku przekształceń własnościowych powstały min. Zakład Produkcji Specjalnej produkujący kleje obuwnicze, meblarskie, budowlane i inne, amunicję czołgową i do haubic, naboje sygnalizacyjne oraz wydłużone ładunki wybuchowe do wykonywania przejść w polach minowych i to co myśliwych interesuje najbardziej: prochy strzelnicze. Na długo przed upadłością „Pronitu”, bo w dniu 20 listopada 1991 roku, podpisana została umowa spółki FAM-PIONKI. Po niespełna sześciomiesięcznym przygotowaniu, w dniu 1 kwietnia 1992 roku, FAM-PIONKI rozpoczęła produkcję pod własnym szyldem.

Jeden z podstawowych komponentów niezbędnych do elaboracji to proch strzelniczy produkowany przez Zakład Produkcji Specjalnej w Pionkach. Z poprzedniej epoki zakład wywodzący się z zlikwidowanego „Pronitu” przejął nie tylko zasadniczy profil produkcji, nieruchomości i maszyny, ale także lekceważący sposób traktowania klienta. Po wielu telefonach odsyłany „od Annasza do Kajfasza” trafiam wreszcie do działu marketingu, gdzie według oświadczeń poprzednich rozmówców najbardziej odpowiedzialna za informacje dla prasy jest Krystyna Wierzbicka. Pani Krystyna tłumaczy, że sprzedaż prochu jest skomplikowana, gdyż każdy transport do odbiorcy podlega przepisom o konwojowaniu. Ustalając transport, trzeba podać dane osób konwojujących wraz z numerem koncesji, markę i numer samochodu, trasę konwoju itp. Nawet jeśli odbierane będzie 10 gram prochu, warunki te muszą być spełnione.

-Proszę zwrócić się pisemnie z pytaniami, udzielimy szczegółowych odpowiedzi zaleca K. Wierzbicka.
Napisałem więc min.:
...."Skoro przepisy pozwalają nabywać komponenty w tym proch w sposób legalny, uprzejmie proszę o wyrażenie Waszego stanowiska na temat możliwości nabywania przez osoby uprawnione prochu w niewielkich ilościach np. dystrybuowanych podobnie jak to miało miejsce przez firmę PRONIT z prochem "Sokół"?

-Jakie odmiany prochu sprzedaje (zamierza?) sprzedawać (do amunicji śrutowej myśliwskiej, do strzelań śrutowych sportowych, do amunicji sztucerowej, itp.)?

-Czy istnieje możliwość podania dla potrzeb myśliwych i sportowców właściwości balistycznych prochów produkowanych dla wymienionych wyżej celów?....


Na odpowiedź mimo licznych przypomnień, która i tak nie nadeszła, czekałem prawie miesiąc. Delikatna sugestie, że zgodnie z prawem prasowym zapytany powinien odpowiedzieć w najdalej w ciągu trzech dni Krystyna Wierzbicka skwitowała stwierdzeniem, że „jutro odpowiedź wyślę” i mimo upływu kolejnego tygodnia, nie znalazła najwidoczniej czasu. Problem myśliwych pozostał więc bez reakcji monopolistycznej firmy.

Do wydzielonych z upadłych zakładów 20 ha na których zlokalizowany jest utworzony w roku 2000 zakład FAM-PIONKI jadę ponad 3,5 kilometra od bramy głównej zakładu, gdzie zostałem zaopatrzony w przepustkę umożliwiającą wjazd. Przez bezlistne o tej pory roku gęsto rosnące drzewa, co pewien czas zauważam otoczone wielkimi wałami ziemnymi pomieszczenia do których prowadzą dawno nie konserwowane wejścia z odpadającą farbą. Tu i ówdzie pojawiają się plansze z reliktami dawnej propagandy. Na jednej z nich z trudem odczytuję hasło: „Twój wydział – Twoim domem!” Część budynków z czerwonej cegły sięgających swą historią początków fabryki z lat 1923 z powybijanymi oknami i zapadniętymi dachami sprawia przytłaczające wrażenie.

FAM-PIONKI ma możliwość produkowania i w większości produkuje, wszystkie detale niezbędne do scalenia nabojów. Proces technologiczny rozpoczyna się od nasypania do zbiornika wytłaczarki granulatu z barwnikiem, który uplastyczniony przez podgrzanie i przepchany ślimakiem przez odpowiednie formy przyjmuje kształt rurki o wymaganym dla nabojowej łuski średnicy. Maszyny te przez wymianę matryc ustawia się na wykonanie rurki, z której na końcu odcina się adekwatną długość dla łusek o kalibrze 20, 16 czy 12. Odcięte tulejki trafiają do automatu, który wkłada w nie wykonane na innych wtryskarkach korki i obudowuje metalowym okuciem, do którego kolejna maszyna wciska spłonki. Jeden z automatów maluje na łusce znaki firmowe i informację o średnicy śrutu. Tak zmontowany półprodukt czyli łuska zaopatrzona w spłonkę trafia na kolejny agregat, który w trakcie kołowego ruchu w poszczególnych fazach zasypuje zadaną ilość prochu, wkłada wykonany w innym pomieszczeniu koszyczek, zasypuje odważoną ilość śrutu, wkłada przezroczystą przetyczkę i zawija łuskę lub w innym wariancie nie wymagającym przetyczki, zagina łuskę „w gwiazdkę”. Naboje z przezroczystą zatyczką umożliwiają widzenie śrutu znajdującego się wewnątrz. Obsługa maszyn ogranicza się do ustawienia odpowiednich parametrów i załadowania odpowiednich pojemników prochem, śrutem, okuwkami, spłonkami itp. Agregaty pobierają je same i lokują we właściwym miejscu, we właściwej ilości. Proch i śrut odmierzany jest precyzyjnie regulowanym dozownikiem, gwarantującym bardzo wielką dokładność a co za tym idzie powtarzalność przy strzelaniu.

Adam Jagielski pełni funkcję wiceprezesa. Jego to udaje mi się namówić na rozmowę.
-Czy widzi Pan możliwość pomocy dla coraz większej rzeszy hobbystów zajmujących się elaboracją amunicji?
- Prawo nie zabrania sprzedaży elementów osobom posiadającym pozwolenie na broń - mówi A. Jagielski. Problem leży w tym, że zakład nasz ustawiony jest na produkcję, a nie sprzedaż detaliczną. Proch, śrut i spłonki otrzymujemy w opakowaniach hurtowych. Trzeba byłoby porcjować je na mniejsze, zawierające „strawne” dla indywidualnego nabywcy ilości 25, 50 czy 100, 500 najwyżej 1000 dkg. Zakład musiałby zakupić odpowiednie urządzenia dozujące oraz zamówić atestowane dla tych wyrobów opakowania. Sprawa nie jest prosta, a dużego zapotrzebowania rynkowego na elementy amunicji nie zauważamy.
Kolejna sprawą i najistotniejszą - kontynuuje A. Jagielski – jest bezpieczeństwo wyrobów. Zakład sygnuje swoją nazwą produkty i odpowiada za bezpieczny wyrób. Nie mamy żadnej gwarancji, że ktoś przez nieuwagę lub niewiedzę nasypie zbyt dużą naważkę prochu bądź, nieodpowiedniego gatunku prochu. Odpowiedzialność za rozerwane komory czy jakieś inne nieszczęścia spadnie na FAM-PIONKI ponieważ na łusce naboju widnieje cecha producenta.
- A czy na łuskach dla elaborantów nie można wytłoczyć innego napisu albo produkować łuski bez napisów? - pytam.
- Można. To także wymagałoby wykonania nowego oprzyrządowania, co ma wpływ na koszty końcowego wyrobu. Samodzielne wykonanie amunicji nie będzie tańsze niż kupienie gotowej - twierdzi prezes A. Jagielski. Przecież dla każdego detalu sprzedawanego oddzielnie, zakład będzie musiał naliczyć koszty ogólnozakładowe jak do naboju, który przeszedł cały cykl produkcyjny, od nasypania granulatu na łuski po zapakowanie gotowej paczki nabojów. W efekcie końcowym nabój złożony samodzielnie z elementów będzie droższy od wykonanego fabrycznie.

Prezes A. Jagielski twierdzi, że produkowane w FAM-PIONKI naboje są wysokiej jakości, jaką nie jest w stanie zapewnić produkujący w warunkach amatorskich niewielkie ilości, nie posiadający odpowiedniego oprzyrządowania przeciętny myśliwy. Fabryka ma własną stacje badawczą, w której wykonywane są próby balistyczne pozwalające na optymalne dobranie parametrów naboju. Komputerowe urządzenia mierzą ciśnienie w komorze nabojowej, czas narastania ciśnienia, prędkość pocisków i inne parametry. Fabryka ma możliwość wyprodukowania nabojów jakie potrzebuje odbiorca.
- Wytwarzamy wiele rodzajów amunicji w tym na potrzeby strzelań sportowych. Mamy możliwość takiego dobrania parametrów aby uzyskać pełną satysfakcję sportowców myśliwych. - mówi A. Jagielski

Zwiedzając linię produkcyjną, nie sposób nie docenić możliwości zakładu. W większości belgijskie urządzenia wydajnie i precyzyjnie zakuwają łuskę, wciskają spłonkę, nasypują dokładną ilość prochu, dawkują żądaną ilość śrutu na uprzednio włożony grzybek, zaciskają łuskę wyrzucając gotowy nabój do pojemników.

Poszczególne etapy produkcji są tak ustawione, że wyłączenie poszczególnych półproduktów może odbywać się bez zbytnich problemów. Wydaje się, że niezbędne do samodzielnej elaboracji łuski, spłonki, koszyczki, śrut czy proch FAM-PIONKI mógłby bez większych kłopotów sprzedawać. Czy siła tradycji i presja rynku okażą się wystarczającą motywacja dla zadbania o swoich klientów? Czas pokaże.