Czwartek
14.10.2021
nr 287 (5919 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Wszyscy mówią o zmianie ustawy autor: Piotr Gawlicki
Gorąco zaczyna się robić od pomysłów jak pomóc rolnikom w szkodach łowieckich i jak skutecznie walczyć z ASF. Swoje pomysły przedstawił nawet Jarosław Kaczyński, uaktywnili się posłowie PiS, a zarządzający łowiectwem minister Edward Siarka, szeroko opowiada jakie zmiany trzeba wprowadzić do ustawy, żeby wszystkim było lepiej. Rozpoczął się też wyścig na publikowanie gotowych projektów zmian ustawy, już parę lat temu nieskutecznie otworzony przez Sławomira Izdebskiego, który właśnie upublicznił swój obecny projekt, ciągle jeszcze modyfikowany, a jacyś anonimowi twórcy rozpowszechniają kolejny projekt, niczym specjalnym nie różniący się od obecnej ustawy, tyle że w miejsce PZŁ wstawiona jest Agencja Rozwoju Gospodarki Łowieckiej.

Wszystkie te pomysły są nic nie warte, bo nie dotykają trzech głównych powody niewydolności i braku możliwości rozwiązania istniejących obecnie problemów łowiectwa w Polsce, którym kieruje Polski Związek Łowiecki.

Pierwszym jest całkowite wykluczenie właścicieli nieruchomości rolnych (rolnicy) oraz producentów żywności (hodowcy) z udziału w tworzeniu obwodów łowieckich na ich terenie i dzierżawy tych obwodów myśliwym. A przecież właśnie te grupy społeczne powinny mieć wpływ na to, kto i na jakich warunkach poluje na ich gruntach.

Drugim jest obecny sposób rozwiązywania problemów powstałych pomiędzy właścicielami gruntów rolnych i myśliwymi oraz walka z ASF. Problemy te powstają punktowo w całej Polsce, a to na konkretnym polu rolnika, a to w jakiejś chlewni, w której ujawnił się ASF, ale w ich rozwiązywanie angażują się struktury centralnie, poprzez wymagania stawiane wobec PZŁ przez ministra odpowiedzialnego za łowiectwo i scentralizowane struktury PZŁ, które nie sięgają miejsc, gdzie dany problem powstaje. A przecież te lokalne problemy rozwiązywane powinny być w konkretnej gminie pomiędzy rolnikami, myśliwymi, leśnikami oraz władzami gminy, co likwidowałoby powody dla organizowania ogólnopolskich akcji protestacyjnych rolników z jednej strony oraz na przykład centralnego zarządzania polowań wielkoobszarowych i poszukiwania padłych dzików lub też kontroli zasad bioasekuracji z drugiej. Obecnie wszystkie te działania, ze szkodą dla wizerunku rządu, inicjowane są w Warszawie, wymagając interwencji na szczeblu centralnym. A gdyby konflikty te ustawowo rozwiązywane musiały być w gminie, to odpowiedzialność za znalezienie rozwiązań, które powstawały przecież przy osobistym udziale wszystkich zainteresowanych stron, spadałaby na dany samorząd, który przecież rozliczany jest przez rolników i hodowców, czyli mieszkańców gminy, a nie przez myśliwych, członków PZŁ, z których większość mieszka w miastach.

Ostatnim, choć wcale nie najmniej ważnym problemem, jest zbyt mała w stosunku do potrzeb liczba myśliwych w Polsce, co powoduje trudności w walce z ASF i nie pozwala dostatecznie aktywnie chronić upraw rolnych, szczególnie w okresie zasiewów. Statystyki wieku myśliwych oraz ich aktywność w terenie pokazują, że naprawdę poluje mniej jak połowa zrzeszonych w PZŁ, a to na pewno nie wystarcza do zredukowania liczby dzików do wielkości oczekiwanych przez rolników, hodowców i służby weterynaryjne. Polska w Europie jest w ogonie, patrząc na odsetek myśliwych w stosunku do liczby mieszkańców, który jest na przykład 7-krotnie mniejszy jak we Francji, 10-krotnie mniejszy niż w Szwecji, a nawet kilkunastokrotnie mniejszy jak w Norwegii. Liczba myśliwych w Polsce stanowi 0,33% społeczeństwa, w stosunku do średniej ok. 2 % w Europie, czyli jest 6 razy mniejsza.

Bazując na powyższej diagnozie, zmiany modelu łowiectwa po likwidacji Polskiego Związku Łowieckiego, muszą uwzględnić:
  1. Włączenie właścicieli nieruchomości rolnych i producentów żywności w proces tworzenia obwodów łowieckich i następnie ich dzierżawy jak najszerszej grupie podmiotów, nie jak teraz, kiedy liczba obwodów i podmiotów je dzierżawiących jest ograniczona dla stałej od lat liczby tak obwodów jak i kół łowieckich, członków PZŁ.
  2. Scedowania na samorządy gminne i powiatowe zadań państwowej administracji łowieckiej, w tym przede wszystkim organizacji łowiectwa na swoim terenie, co pozwoli na lokalne rozwiązywanie potencjalnych konfliktów i problemów powstałych na styku rolnicy - leśnicy - myśliwi.
  3. Uczynienie myślistwa bardziej dostępnym dla społeczeństwa, w tym przede wszystkim dla rolników i ludzi młodych.
Koncepcja takiego modelu łowiectwa została już stworzona i jest rozpisana w największych szczegółach, o czym pisałem w cyklu artykułów o łowiectwie normalnym, których tezy powinny zostać przekute w zapisy nowej ustawy, bo ustawa obecna, której struktura i większość artykułów ma rodowód jeszcze w czasach realnego socjalizmu, nie nadaje się do jakiegokolwiek poprawiania.

A co proponują istniejące projekty zmian w ustawie 'Prawo łowieckie'? Pozwolę sobie na krótkie skomentowanie propozycji jakie dzisiaj istnieją. Propozycja Sławomira Izdebskiego nie rozwiązuje żadnego z problemów jakie na styku z łowiectwem istnieją na polskiej wsi. Zapisana w tych propozycjach zamiana centralnego organu d/s łowiectwa jakim jest Polski Związek Łowiecki na nowy twór "Agencja Rozwoju Gospodarki Łowieckiej”, to tylko zmiana szyldu i wymiana ludzi na kierowniczych stanowiskach, a nie sposób na rozwiązanie problemów z jakimi ma do czynienia polski rolnik i hodowca. A pokładanie nadziei na zwiększenie odstrzału dzików w groźbie pozbawienia koła łowieckiego obwodu za nie wywiązywanie się z zadań odstrzału sanitarnego ASF, jest rozwiązaniem pogarszającym w praktyce sytuację. Jeżeli kołu odebrany zostanie obwód za niewystarczający odstrzał dzików, to się zapytam, a jakie inne koło lub inny podmiot upoważniony ustawą weźmie w dzierżawę ten obwód wiedząc, że odstrzał dzików w liczbie oczekiwanej przez Agencję jest trudny lub niemożliwy do wykonania? Pozostałych propozycji projektu OPZZRiOR nie będę komentował, bo na brak ich wpływu na uzdrowienie sytuacji w polskim łowiectwie widać jak na dłoni po przeczytaniu tego projektu.

Drugi z projektów anonimowych autorów, wymienia tylko struktury Polskiego Związku Łowieckiego na struktury Agencji Rozwoju Gospodarki Łowieckiej, utrzymując centralne zarządzanie problemami łowiectwa tak jak dotychczas. Powtarza za projektem OPZZRiOR konieczność zabierania kołom obwodów za nie wykonanie planów odstrzału, ale bez odpowiedzi pozostawia pytanie, kto w miejsce dotychczasowego dzierżawcy weźmie obwód, jeżeli wie, że wykonanie zaplanowanego tam odstrzału dzików nie da się wykonać, a myśliwych jest tak mało.

Ukarzą się prawdopodobnie jeszcze inne projekty zmiany ustawy, a o jednym mówi wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka i prawdopodobnie w jego przygotowaniu bierze udział łowczy krajowy. Ten duet autorów gwarantuje, że pozostawią oni PZŁ w obecnym kształcie, w tym również koła łowieckie, a tylko prawo do polowania zastąpią obowiązkiem i za nie wywiązywanie się z tego obowiązku będą kary, do pozbawienia prawa do polowania włącznie. A to wszystko celem, obiektywnie koniecznego, wzrostu liczby myśliwych, tylko słuchając ministra Edwarda Siarki o metodach tego wzrostu, pusty śmiech człowieka ogarnia. Tak według Polskiej Agencji Prasowej mówi wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka, ...."zostanie wykonana taka operacja, że oni wszyscy [niezrzeszeni] zostaną członkami kół z dniem takim a takim – ustawowo".... Cytując prasę rządową dowiadujemy się, że ...."propozycja zakłada m.in. włączenie niezrzeszonych w PZŁ myśliwych (ok. 30 tys.) do kół łowieckich".... co ma zwiększyć liczbę myśliwych z ok. 120 tys. myśliwych w PZŁ do 150 tys. członków. Prawdziwy propagandowy majstersztyk, tylko proszę się nie śmiać, bo to informacja tej prasy, która gra razem z rządem i uważa się za najlepiej poinformowaną.

A jaki będzie praktyczny skutek pomysłów ministra Edwarda Siarki? Jednego dnia liczba myśliwych w każdym kole wzrośnie średnio o 1/3. Czy ci myśliwi zwiększą aktywność koła w odstrzale dzików? Na pewno nie. Po pierwsze nie znają obwodów koła, do którego zostali przydzieleni, a po drugie będą w większości niezadowoleni, bo nie zrzeszenie się z kołem łowieckim było ich wyborem i nie chcą mieć nad sobą nikogo, kto im będzie mówił gdzie i kiedy mają obowiązek polować. Również od strony koła można spodziewać się niezadowolenia, choćby z punktu widzenia zarządu, któremu na głowę spadną relacje z nowymi członkami, których przecież wykluczać z koła nie będzie można, bo wykluczony, czyli niezrzeszony, ma być ustawowo przypisany temu lub innemu kołu. Będą chętni do pracy w zarządzie? Wątpię, a bez zarządów koła nie działają i plany odstrzałów narzucane przez rządzących nie będą wykonywane. A czym to ma skutkować? Proste, odebraniem obwodu koło i co potem?

Tego ani Edwarda Siarka, ani Paweł Lisiak pewnie nie wiedzą, więc im w szczegółach wyjaśnię. Po odebrany obwód nie ustawi się kolejka chętnych kół. Koła będą miały problem z wykonywaniem odstrzałów na dzierżawionych od lat obwodach i ani im będzie w głowie branie sobie dodatkowych problemów na nowych obwodach. W rezultacie obwód pozostanie bez dzierżawcy i odstrzał na nim ustanie. A co będzie, jak koło zostanie pozbawione jedynego dzierżawionego obwodu lub wszystkich 2, 3, 4, czy 5 dzierżawionych obwodów? Przestanie być kołem, a jego członkowie staną się myśliwymi niezrzeszonymi, ale przecież to żaden problem, zostaną przydzieleni ustawowo do innych kół i będą już zrzeszeni. W ten sposób liczba obwodów nikomu nie wydzierżawionych będzie rosła i dobrze, może wtedy rządzący zrozumieją, że model oparty na założeniach komuchów sprzed 70 lat musi upaść. Jak tych czasów dożyję, to chętnie im wytłumaczę w szczegółach przywołane na wstępie tego artykułu rozwiązania. Opowiem im również, jak działa łowiectwo w całym demokratycznym świecie i jak potrafi sobie radzić z ASF, na przykład taka Hiszpania, w której ASF jest obecny od kilkudziesięciu lat, a żadnych chlewni nie trzeba wybijać.

Tymczasem poczekajmy na konkretny projekt, który pokaże się w Sejmie i zobaczymy, które z poronionych pomysłów przywołanych wyżej będą forsowane przez rządzących. Nie ma co, ciekawych czasów doczekała się ustawa łowiecka i ponad 120 tys. myśliwych w nią uwikłanych, którzy może w końcu zrozumieją, że w centralnie zarządzanym systemie, nie ważne, czy przez PZŁ, czy przez jakąkolwiek rządową agencję, nie ma przyszłości dla łowiectwa w Polsce.