Środa
05.03.2008
nr 065 (0948 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Kto nami rządzi (na nasze życzenie) autor: Stanisław Pawluk
Jest chyba truizmem stwierdzenie, że prominentni działacze organów koła łowieckiego powinni być niczym żona Cezara - bez żadnej skazy, zwłaszcza o zabarwieniu łowieckim. Często jednak zdarza się, że do reprezentowania nas wybieramy osoby nie bardzo zastanawiając się nad ich dotychczasowymi dokonaniami. Takiego wyboru dokonało Koło Łowieckie nr 40 "Nemrod" w Krzczonowie, czyniąc Zenona Okapę swoim prezesem, prawie natychmiast po przyjęciu go do swojego koła, a do dzisiaj nie ustalono, w czym spierają się myśliwi tego koła, czy w momencie wyboru koło było dla niego macierzystym czy też nie.

Przypadek sprawił, że KŁ "Nemrod" zwróciło uwagę redakcji faktem goszczenia u siebie, na oprawionym obfitym jadłem i napitkami polowaniu, komendanta PSŁ w Lublinie Andrzeja Sieńko, który zamiast ścigać przestępstwa łowieckie, wolał wykorzystywać pojazd i czas służbowy na oddawanie się przyjemnościom polowaniom, korzystając z zaproszeń prezesów kół. Zaproszeń było wiele, bo jak zarządy stwierdzały w swoich książkach wyjść w łowisko czerwone wpisy o odbytej przez Andrzeja Sieńko "kontroli łowiska", najwyraźniej uznawały, że najlepszą metodą na unikniecie ewentualnych kłopotów jest zaproszenie pana komendanta.

W trakcie sprawdzania obecności na polowaniu w KŁ "Nemrod" Andrzeja Sienko, ujawniła mi się sprawa zastrzelonego przez Zenona Okapę łosia. Teraz już wiem, że nie był to pierwszy zastrzelony w tym kole łoś.

W styczniu 2004 myśliwi KŁ "Nemrod" znaleźli na polu, w pobliżu lasu, łeb, skórę i obcięte badyle łosia. Ślady opon na śniegu oraz tropy i odciski ludzkich stóp wskazywały, iż skóra ta została wyrzucona z samochodu dla zrobienia miejsca dla zastrzelonej na ścianie lasu sarny. Powiadomiona straż łowiecka zareagowała opieszale, co uniemożliwiło ustalenie sprawcy, mimo, że kula była do zidentyfikowania, bo przechodząc przez komorę łosia utkwiła przy wylocie pod warstwami błon skóry. Według książki wyjść w łowisko, w czasie gdy znaleziono skórę łosia, jedynym strzelającym "bez efektu", jak głoszą wpisy, był ....Zenon Okapa, nieskuteczne strzelający w dniach 6 i 7 stycznia. Państwowa Straż Łowiecka w Lublinie potrzebowała prawie dwu tygodni i kilku ponagleń, aby przybyć na miejsce zdarzenia. Sprawcy oczywiście nie ustalono, ale w wyniku powyższych okoliczności w kole, słusznie czy nie, zaczęto podejrzewać Zenona Okapę komentując, iż używając w owym czasie pojazdu Niva, w którego bagażniku miał zainstalowaną butlę gazową, nie miał miejsca na sarnę, do której mógł oddać strzał "bez efektu". Podejrzenia te nasiliły się parę miesięcy później, gdy wśród członków „Nemroda” zaczęto opowiadać sobie o klempie łosia zastrzelonej przez Zenona Okapę i skórowanej w szopie Mariana Mroza. Ubolewano, że wcześniej byk, a teraz klempa, czyli para zdolna do rozrodu, została z ich lasu wyeliminowana.

W kole, jak to niestety ma często miejsce, zaczęto po cichu opowiadać, że Zenon Okapa w swoim poprzednim kole nr 17 „Jeleń” w Żółkiewce, miał kłopoty z prawem łowieckim i musiał odejść. Nikt jednak wcześniej tych szeptanych informacji nie sprawdzał i dopiero po ujawnienia sprawy zastrzelenia drugiego w tym kole łosia, zaczęły ujawniać się ciekawe przygody, jakie w swej karierze zaliczył Zenon Okapa. Oto bodajże ta najsmaczniejsza.

Według aktu oskarżenia złożonego do Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim, Zenon Okapa przekazał broń nieuprawnionemu do jej posiadania Janowi Mirosławowi S., aby ten ..."poszedł i dostrzelił"... zająca. Jan Mirosław S. udał się za zającem i po chwili słychać było strzały. Prokuratura wniosła akt oskarżenia zarzucając Zenonowi Okapie przekazanie osobie nieuprawnionej broni i udzielenie mu pomocy przy skłusowaniu dwóch zajęcy. Jan Mirosław S. oskarżono o skłusowanie tych zajęcy.

Posadzenie obu na ławie oskarżonych nie było takie proste jakby się mogło zdawać. Dla sprowadzenia Jana Mirosława S. do sądu wydano nakaz doprowadzenia, a Zenon Okapa stawił się dopiero po doręczeniu wezwania przez policję. Z akt sprawy nie wynikają przesłanki tak wielkiego zaufania, jakim obdarzał swego znajomego naganiacza były wysokiej rangi milicjant, a potem policjant Zenon Okapa. Znajomość ta jest tym dziwniejsza, im bardziej wgłębić się w przeszłość kryminalną sąsiada z ławy oskarżonych.

Jan Mirosław S. zaliczył w swoim życiorysie wiele paragrafów. Kolejno karany był na: 800 złotych grzywny, powtórnie 800 złotych grzywny, rok pozbawienia wolności, dwa lata pozbawienia wolności. Był też karany za przestępstwa łowieckie, za które sąd wymierzył mu karę dwu lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności oraz 800 złotych grzywny. Nakazał mu także zwrot do Skarbu Państwa kwoty 163.000 złotych (!!!) za nielegalnie pozyskaną zwierzynę. Z akt dołączonych do wspólnego z Zenonem Okapą postępowania karnego wynika, że Zenon Okapa zasiadając na ławie oskarżonych, siedział obok swoistego rekordzisty. Sąd skrupulatnie wyliczył zwierzynę, za którą naliczył tak wysoką kwotę rekompensaty. Podając precyzyjnie datę ustrzelenia, sąd wyszczególnił liczby, których niejeden stary myśliwy może jedynie pozazdrościć temu kłusownikowi:

Jelenie, sztuk 2
Dziki, sztuk 2
Sarny, sztuk 23
Kaczki, sztuk 47
Lisy, sztuk 23
Gęś, sztuk 1
Zajęcy, sztuk 16
Wydrasztuk 1
Bażantysztuk 17

W związku z powyższą sprawą, Zarząd Okręgowy w Zamościu zawiesił Zenona Okapę w wykonywaniu obowiązków członka komisji rewizyjnej koła, zaś zarząd Koła Łowieckiego nr 17 „Jeleń” w Żółkiewce zawiesił go w prawach członka koła. Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny wszczął postępowanie dyscyplinarne. Zawieszenia skończyły się w roku 2003. Jak skończyła się sprawa dwóch zajęcy oraz prowadzone trzy inne postępowania prokuratorskie przeciwko Zenonowi Okapie, napiszemy w kolejnym odcinku.