Czwartek
29.01.2009
nr 029 (1278 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Prośba o wyjaśnienie

Autor: Jastrząb  godzina: 05:32
Jest wiele argumentów przemawiających za racjonalnością polowania-nie sposób ich wszystkich wymienić tutaj-za to z pewnością znajdziesz ich wiele przeglądając archiwalne dyskusje na forum-miedzy innymi z autorem "Farby",który bardzo często zabrnął w tych dyskusjach do momentu kiedy niewiele miał do powiedzenia.Ponadto jeśli jesteś tak wnikliwa-to zacznij od zapoznania się z sylwetkami autorów opracowań które cytujesz-okaże się,że nie zawsze z ich teoriami zgadzają się inni naukowcy zajmujący się tą samą materią badań.Cytowanie wybiórczych fragmentów opracowań tez jest błędne-bo często tracisz kontekst całości co całkowicie zmienia sens i nie do końca pozostaje zgodne z zamysłem autora. Jeśli chodzi o samoregulację przyrody...Zapominasz ,że człowiek i jego ekspansja stanowi także jej część.Poprzez to,że rozwój cywilizacji doprowadził do przyrodniczych patologii-polowanie jest jednym ze sposobów naprawiania popełnionych błędów-to w skali makro.W skali mikro polowanie nadal pozostaje w naturze człowieka. Broń dla myśliwego jest tym samym czym dla lisa kły,pazury i węch.Mnogość sposobów polowania jest w naturze olbrzymia-pewne gatunki używają do tego celu jadu ,inne przewagi fizycznej,jeszcze inne rozmaitych sposobów zmierzających do pozyskania ofiary.Człowiek został wyposażony w umiejętność tworzenia broni-choć jego naturalna siła fizyczna także stanowi przewagę nad wieloma gatunkami zwierząt. Dlaczego wszyscy ludzie nie polują?A czy w świecie drapieżników polują wszystkie osobniki?Nie wszyscy ludzie polują bo nie muszą-cywilizacja wykształciła grupę tych ,którzy zapewniają pożywienie-poprzez najbardziej wyspecjalizowaną formę jaką jest hodowla i rzeź zwierząt na skalę masową.Część ludzi nie poluje bo nie musi tego robić-korzystają z produktów będących efektem utraty życia zwierzęcia. Polowanie nie jest niezgodne z moralnością człowieka-jest w nią wpisane i stanowi jej element.Gdyby nie to,że człowiek korzysta z owoców śmierci zwierząt-to dziś prawdopodobnie ci ,którzy tak bardzo są przeciwni tejże śmierci w ogóle by nie istnieli.Działając wbrew naturze zostali by unicestwieni na pewnym etapie rozwoju jako jednostki niezdolne do przeżycia.Tak więc alette-gdyby twoi przodkowie nie jedli miesa,nie używali skór-dzis mogło by ciebie po prostu nie być. Cywilizacja wykształciła też w człowieku zdolność do korzystania z produktów chemii na skalę przemysłową.Ubrania które nosisz to produkt chemii---zastanowiłas się kiedyś jak wielka część przyrody musiała zostać zniszczona,żebyś mogła nosić kolejną parę jeansów???Zapewniam cię też,że gdybyś nie miała do nich dostępu-szybko musiała byś wrócić do skór-bo natura wyposażyła ciebie w mechanizm przetrwania w postaci rozwiniętego mózgu.To tak jak z tą bronią-człowiek potrafi ją tworzyć-to jego broń. Co do przyjemności odnajdywanej w polowaniu...Oczywiście że myśliwy odnajduje w polowaniu przyjemność- co nie znaczy,że każdy element polowania musi ją sprawiać.Tyle tylko,że nie można tego rozdzielić-to nierozerwalna całość. Zastanowiłaś się kiedyś-co by było,gdyby pozbawiono ciebie wszystkich produktów cywilizacji i musiała być przeżyć?Myślę,że przeżyła byś może kilka dni...Zawsze biorąc więc do ręki produkt wytworzony przez człowieka-zastanów się ile przyrody zawiera w sobie.Obojętnie,czy jest to garnek,szczotka do zębów,czy nawet książka którą czytasz.Zastanów się ile przyrody zostało zniszczonej żebyś mogła korzystać z internetu i klikać na forum. Zapewniam cie też,że fakt bycia myśliwym nie ma nic wspólnego z patalologią wychowania.Patologiczne wychowanie to takie które nie przygotowuje człowieka do przetrwania...Jeśli ktoś uważa,że jest zdolny do życia w sposób nienaruszający dobrodziejstw przyrody jest albo idiotą albo osobnikiem przeznaczonym do naturalnej eliminacji.Ty może nie zostałaś wychowana na myśliwego-ale na konsumenta produktów wytworzonych przez człowieka. Co do wrażliwości myśliwych...zdziwiła byś się ilu wśród nich jest przedstawicieli środowisk artystycznych i twórczych a także przedstawicieli organizacji dobroczynnych. Zatem ponownie twierdzę,że twoje poszukiwania są błędne. Po co sięgać do jaskiniowców-spójrz na swoich rodziców i pomyśl ile myśliwego jest w twoim ojcu czy matce-nawet jeśli w życiu nie zabili muchy.Powtórzę się jeszcze:świat rządzi się swoimi prawami których nie stworzył człowiek.Jesteśmy tylko ogniwem tego porządku-a próby ingerencji w prawa natury są porywaniem się z motyką na słońce lub jak kto woli-BEZCZELNYM ŻARTEM LUDZKIEJ MAŁOŚCI. Na koniec-dodam tylko,że jeśli tak bardzo interesuje cie istota polowania-warto udać się na Uniwersytet Przyrodniczy.Może się zdziwisz-ale łowiectwo jest dziedziną nauki którą człowiek cały czas udoskonala poprzez badania naukowe.Cytowani przez ciebie prof.Bereszyński i dr Wawrzyniak to osoby które wielokrotnie podejmowały dyskusję na gruncie naukowym z profesorami pozostającymi w opozycji do ich twierdzeń.Zatem zanim użyjesz kolejnego cytatu-zapoznaj się z badaniami tych,którzy twierdzą zgoła inaczej na gruncie naukowym...W cytacie Wawrzyniaka tkwi podstawowy błąd-łowiectwo nie jest produktem kultury-jest produktem natury zakorzenionym w kulturze.Ciekaw jestem jak szybko stałby się myśliwym nie mając do dyspozycji efektów ich działalność-szczególnie we wspomnianej przeze mnie skali makro.Poza tym... tytuł naukowy nie świadczy o trafności twierdzeń oraz o autorytecie.Wielu naukowców głosi teorie sprzeczne z ich przekonaniami ale za to popularne-masowe.Czym się kierują?Są drapieżnikami swojego naukowego świata...to sposób na zdobycie rozgłosu.Efekt takiego zachowania sprawia im przyjemność.Naukowa masturbacja.Dzięki takiemu zachowaniu może publikować i zyskuje-dobry lub zły-ale rozgłos. W twoich wypowiedziach zauważyłem coś jeszcze-nie odpowiadasz na argumenty tobie niewygodne.Nie lubię takiej taktyki-to zabieg retoryczny.Zatem odpowiedz mi na końcu-CZY TWÓJ LIS JADŁ SAŁATĘ? Pozdrawiam-i życzę owocnych poszukiwań oraz bardziej analitycznych badań.Z uwagi na to,że nie jest to forum rozstrzygania sporów o to czy świat jest bardziej biały czy bardziej czarny-a jest to forum łowieckie-tym postem kończę dyskusję w zakresie tego tematu. Więcej pytań możesz skonsultować na wspomnianym wyżej Uniwersytecie Przyrodniczym-np.w Poznaniu.

Autor: Adler_89  godzina: 06:25
Droga alette.. skoro uwazasz, ze przyroda sama sie moze uregulowac, a czlowiek nie ma prawa ingerencji, to z jakiej racji hodujesz (posiadasz) zwierzeta? Bo je kochasz? Lis jest zwierzeciem dzikim, a Ty ograniczasz jego wolnosc... przez Ciebie cierpi. A moze to on byl tym najslabszym ogniwem, i powinien ulec 'naturalnemu doborowi' wiec zginac.. trzymajac go w domu ingerujesz w prawa natury, bo przez Ciebie przezyje slabe zwierze, ktore powinno zginac.

Autor: Jersey  godzina: 08:14
Alette, mieszkasz na wsi ? z czego sie utrzymujesz ? z czego sie utrzymuja Twoi rodzice ? z czego Twoi sasiedzi ? gdyby nie hodowali krow, swin, krolikow, owieczek na rzez i przetworzenie na kielbasy, wedliny, steki - wies by istniala ? zal ci liska, nie zal ci zajaca, ktore niemal wyginely i to nie przez mysliwych. czlowiek tez jest drapieznikiem, jak ten lis, polowanie ma we krwi i nic tego nie zmieni. regulacja naturalna w przyrodzie, gdzie odleglosc miedzy osadami ludzkimi to srednio niespelna 3 km ? chcesz miec ogniska wscieklizny w okolicy - tak w odniesieniu do Twoich ukochanych liskow - tez je kocham i uwielbiam na nie polowac. obecnie stosuje sie szczepionki przeciw wsciekliznie, dzieki temu nie masz wscieklizny, ale i zniknal jedyny naturalny wrog lisa - no pozostal czlowiek. czyli my, bo ty bys raczej je chyba dokarmiala ? I WLASNIE : CZYM ? marchewka ? moze burakami ? czy po prostu zarznelas kure albo dawalas mu mieso wieprzowe z jakiegos nieszczesnego warchlaka, Bóg raczy wiedzieć w jak dziadowskich warunkach trzymanego i jak bestialsko zabijanego siekiera i dlugim ostrzem ???? uwazam 99% was - zielonych za HIPOKRYTOW i niedojrzalych emocjonalnie wychowanych pod kloszem dzieciakow - bez wzgledu na wiek biologiczny. i tacy jestescie. Krzyczalem o Twoich zlych intencjach - i nadal uwazam, ze Twoim jedynym celem tej prowokacyjnej ankiety jest zdobycie argumentow, ze jestesmy pijakami i zbokami. a ten pozostaly 1 % zielonych to ZLODZIEJE sterujacy Waszymi rozgrzanymi od emocji umyslami, czekajacy na pieniadze z Waszych datkow, z unijnych projektow, cwaniakow, ktorzy w ekologii i Waszej biologicznej niewiedzy i nie zrozumieniu praw natury - stworzyli sobie sposob na latwe i dostatnie zycie. dlaczego nie pojdziesz protestowac do rolnikow - oni uzywaja sztucznych nawozow, tworza uprawy wielkohektarowe - o ile Twoja wiedza na temat ekologii mówi Ci jakie ma to nastepstwa w srodowisku ? dlaczego nie protestujesz przeciw przyrostowi naturalnemu - jest nas ludzi coraz wiecej i zeby zyc potrzebujemy lacznie z Toba i Twoja rodzina - przestrzeni, produktow przemyslowych itd. wypierajac dzika przyrode i niszczac ja - nawet w tej chwili piszac bzdury na necie. a Twoja ankieta, bedzie dla Ciebie uzyteczna, gdy okaze sie, ze w 90% okazemy sie "krysztalowymi ludzmi", grzecznymi, ulozonymi, z rodzinami, zaangazowanymi spolecznie, o zupelnie zwyczajnych upodobaniach sexualnych ? odpadnie Ci tylko argument do bezproduktywnych i bezcelowych klotni z mysliwymi, jezeki okaze sie inaczej - chocby przez manipulacje danymi z Twojej strony, bedziesz miala piekny argument w Waszej walce z lowiectwem. a gdyby wam sie kiedys udalo, zobaczysz, ze gaja, wwf, greenpeace czy inne dziady - pierwsze zatrudnia mysliwych zawodowych do regulacji populacji dzikiej zwierzyny. co wtedy powiesz ? zapewne przepiszesz nasze stare argumenty ad. regulacji stanow zwierzyny ! tylko oni za to lacznie z ich wladzami, zazadaja pieniedzy. w kwestii badan : beda powtarzac to samo co robia ohz-y, akademie rolnicze - tylko beda od rzadow wolac za to pieniadze. bo po to powstaly te organizacje. nawet Twoje wilki, wyobrazasz sobie ostoje wilka w warunkach wojewodztwa mazowieckiego czy lodzkiego ? rysia w przemyslowych lasach sadzonych pod sznurek i bez poszycia w lubuskim ?

Autor: Jersey  godzina: 08:19
Jastrząb, ja nic nie pisałem o św.Mikołaju. BTW : piękny wywód. Pozdrawiam DB i połamania na liskach w łowisku !

Autor: pp67  godzina: 09:00
ad. Jastrząb Zgadzam się że decyzja powinna być indywidualna, dając ten przykład odnosiłem się do Kolegi Pawła i Jego utorzsamiania konieczności odpowiedzi na ankietę z otwartością mysliwych i koniecznością dialogu! ad. alette tak , dziewczynka! w dodatku nie umie się nawet przedstawić! ad. JASTRZĄB brawo

Autor: Alej.....  godzina: 12:47
Nie zamartwiaj się jednak zbytnio, Alette. Myśliwi, w końcu, wyginą. To pewne. Gdy przyjdzie czas, że nie trzeba już będzie polować to i wnet wymrą. Sami z siebie. Nie trzeba będzie, na siłę jak dziś, dorabiać ideologii, żeby ich wcześniej wytępić. Cos mi się jednak widzi (po lekturze wątku), że chyba sama(!) się w tym i tak nie połapiesz tylko podeślesz, ewentualnie, niedobitkom czy już tylko potomkom, kilka znalezionych, czyichś, cytatów ad vocem ... Pozdrawiam, alej

Autor: leśny 1  godzina: 14:03
Ale wrzawa "dyżurnych" ..."Panie Gawlicki - ta ankieta nigdy nie miala zostać i nie zostanie przeze mnie wykorzystana do celow komercyjnych."... Problemem jest, że żaden z nas nie ma wróżki na etacie i nie wie jaki jest faktyczny cel tej ankiety. A normalnie jak idę do nieznajomych to się przedstawiam i podaję cel swojej wizyty. Ponoć zawarte jest to jest w "ABC d...... w.........". Kolega Gawlicki jako "nadzorca" zadziałał prawidłowo.

Autor: alette  godzina: 14:54
"Jest wiele argumentów przemawiających za racjonalnością polowania" Argumenty: 1. Mysliwi: "My dokarmiamy zwierzęta, dzięki nam mogą przeżyć zimę". "To jeden z ich koronnych argumentów. Rzeczywiście dokarmiają. Potem te same zwierzęta zabijają." 2. Mysliwi: "w związku z brakiem drapieżników, to właśnie oni muszą regulować ilość zwierząt." "Kiedyś, naturalne rytmy pulsowania przyrody i obecność drapieżników sprawiały, że była równowaga w lesie, na polach i na łąkach - ogólnie w naturze. Jednym z czynników decydujących o ilości zwierząt w jakimś regionie jest ilość dostępnego pokarmu. Wszystkie zwierzęta, oczywiście drapieżniki również, podlegają temu prawu. Tam, gdzie było mało zwierząt, którymi drapieżniki się pożywiały, była odpowiednio mała ilość zębatych i pierzastych drapieżców. Wytwarzała się równowaga. Drapieżniki są jej częścią! W tej równowadze wszystko jest właściwe, bo to jest porządek ponad czasem. Wszędzie tam, gdzie polowali władcy, a dawniej w Europie polowanie było przywilejem władców, drapieżniki były wybijane. We współczesnych czasach zabijanie zwierząt stało się pospolitą rozrywką milionów mężczyzn, którzy są uzbrojeni we współczesną, precyzyjną, doskonałą broń. Uzyskali oni miażdżącą przewagę nad dużymi drapieżnikami i dosyć szybko wybili je prawie do nogi. Były trzy powody tej eksterminacji: polowały na to samo, co myśliwi z lęku przed zębami, pazurami i szybkością drapieżnika zabicie drapieżnika dostarczało "myśliwskiej chwały". Ta "chwała" działa także w dzisiejszych czasach, gdy nawet z odległości dwustu metrów można jedną kulą zwykłego myśliwskiego sztucera przestrzelić głowę największemu tygrysowi. Nie ma w tym żadnego ryzyka, właściwie z zabijanymi zwierzętami nie ma się żadnego bezpośredniego kontaktu. Bezpośredni kontakt ma się dopiero z trupem. Ale potem jest się dumnym i inni myśliwi zazdroszczą. A niektóre kobiety będą się łasiły do bohatera." 3. Następnym koronnym argumentem myśliwych jest fakt zakłócenia pierwotnej harmonii przyrody przez człowieka. Ich zdaniem, skoro nie ma już pierwotnych biotopów i brakuje drapieżników, ktoś musi regulować ilość zwierzyny, bo jeśli zabraknie myśliwych, zwierzęta... "Ukształtował się pogląd, że przyroda nie da sobie rady bez pomocy ludzi. Co ten pogląd właściwie znaczy? Że nastąpi koniec dzikiej przyrody z tego powodu, że myśliwi przestaną zabijać i dokarmiać dzikie zwierzęta? Ten pogląd każe nam wierzyć, że "przyroda nie da sobie rady" i zginie, gdy przestanie się zabijać dziki, jelenie, sarny, łosie, muflony, daniele, żubry, wilki, kaczki, kuropatwy, zające, króliki, piżmaki, jenoty, kuny, lisy, dzikie gęsi, głuszce, cietrzewie, bataliony, bekasy, słonki i bażanty!" LINK http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2128,article,2736

Autor: alette  godzina: 14:58
"Jeśli chodzi o samoregulację przyrody...Zapominasz ,że człowiek i jego ekspansja stanowi także jej część.Poprzez to,że rozwój cywilizacji doprowadził do przyrodniczych patologii-polowanie jest jednym ze sposobów naprawiania popełnionych błędów-to w skali makro" Jastrzab - Czy uwazasz, ze obecnie przyroda nie jest w stanie regulować się sama? Ze mysliwi są jej potrzebni? "Broń dla myśliwego jest tym samym czym dla lisa kły,pazury i węch" To nie to samo! uwazasz się za naturalnego drapieznika? Wiec dlaczego natura nie wyposazyla Cię w kly, pazury, dzieki ktorym moglbys zabijac? Porownujesz się do wilka, lisa, lwa?? Czlowiek pozbawiony broni - jakim jest drapieznikiem?? Co to za drapieznik naturalny ktory musi sie wspomagac narzedziami? To się ze soba kloci, co piszesz.

Autor: Adler_89  godzina: 15:07
alette.. ja tak uwazam.. i wielu innych.. ja Ci zadam pytanie... brzmi ono: 'Wyobraz sobie, ze mysliwi przestaja polowac. Jaki to bedzie mialo wplyw na przyrode?' Daruj sobie odpowiedzi typu 'zwiarzaczki beda mialy spokoj' lub 'bedzie to mialo dobry wplyw'. Prosze o odpowiedz.

Autor: alette  godzina: 15:29
Jastrzab: "Dlaczego wszyscy ludzie nie polują?A czy w świecie drapieżników polują wszystkie osobniki?Nie wszyscy ludzie polują bo nie muszą-cywilizacja wykształciła grupę tych ,którzy zapewniają pożywienie-poprzez najbardziej wyspecjalizowaną formę jaką jest hodowla i rzeź zwierząt na skalę masową.Część ludzi nie poluje bo nie musi tego robić-korzystają z produktów będących efektem utraty życia zwierzęcia." No właśnie? Dlaczego przynajmniej wiekszosc z nas nie poluje? W swiecie drapieznikow, wiekszosc drapieznikow poluje. Coz z nas za naturalne drapiezniki, skoro mozemy sobie powiedziec: a, nie poluję bo nie muszę. Czy naturany drapienik, ma wybor? Nie, decyduje instynkt. gdyby ludzie byli naturalnymi drapieznikami, nie mieliby mozliwosci wyboru. Musieliby zabijac. I kolejny Twoj argument, ze niektorzy ludzie nie poluja, bo inni za nich zabijaja. To jakie z ludzi naturalne drapiezniki, skoro nie musza zabijac? Prawdziwy drapieznik, nie ma wyboru, rzadzi natura. I czy ludzie zabijaja zwierzeta hodowlane by przezyc? Nie. Podstawa diety człowieka - w odroznieniu od drapieznikow, nie jest mieso, ale pokarm roslinny.

Autor: Jersey  godzina: 15:29
alette, o GĘSIACH DZIKICH to się lepiej jako ZIELONA nie wypowiadaj. nie tak dawno pisano w prasie o Holandii, gdzie odstrzał gęsi został WSTRZYMANY. link znajdziesz nawet na naszym forum. w związku z olbrzymią populacji gęsi, władze nakazały ich odłów i GAZOWANIE, a jaja są wyciągane z gniazd i zanurzane w oleju kukurydzianym w celu zaduszenia pisklęcia. przy obecnym stanie populacji i ingerencji ludzkości i cywilizacji w środowisko - przyroda nie da sobie sama rady - dojdzie tylko do dalszych pogłebiających się katastrof ekologicznych. zresztą czytaj uważnie, co moi koledzy Tobie tu wypisują, co ja wspominałem o krukach czy skrzydlatych drapieżnikach. nie chce mi się już tu żołądkować, bo dyżurnie niemal zawsze ktoś z nas dyskutuje z ekologiem/ekoterrorystą czy zielonym i na ten temat napisali my na tym forum....

Autor: Jersey  godzina: 15:43
Alette, kolejna sprawa : nikomu z nas nie odpowiedziałaś czym karmiłaś swojego pupilka ? masz psa ? zatkałaś mu pewnie gotowanymi kartoflami i marchwią jelita i biedaczek padł ???? to oczywiście złośliwe wtrącenie - drobny "żarcik". możesz popatrzeć na nas również przez pryzmat skandynawskiego modelu łowiectwa : niektórzy z kolegów się moga o to obrazić - ale proszę spojrzeć na łowiectwo jako na rodzaj hodowli zwierzyny. myśliwy pozyskuje w lesie zwierzynę dostarczającą wysokiej jakości, cenionego mięsa. czyli w sumie jesteśmy hodowcami zwierzyny, by zachowała ona swoje walory smakowe i jakościowe, musi być hodowana nie zagrodowo, ale właśnie na polach i w lasach. odstrzał jest w sumie jedyną, najmniej bolesną i zagrażającą innym elelementom środowiska metodą pozyskania tego mięsa. mysliwy jest zatem niczym działkowicz hobbystycznie uprawiający działkę i 10 m2 kartofli, tyleż samo marchwi - "weekendowym" hodowcą zwierzyny. to oczywiście - jako dodatkowy wątek - czym jest łowiectwo i jak wygląda ! czy tak samo atakujecie wędkarzy ? a dlaczego nie czepiacie się rybaków zawodowych ? przecież w odróżnieniu od hodowcy ryb w stawach, oni łowią i zabijają (wy kochacie to słowo) DZIKO ŻYJĄCE RYBY ?!?!?!?!? przemawia przez Was zwykła hipokryzja i niewiedza - na czym polega przyroda, że natura polega na śmierci kolejnych organizmów, by dać życiodajną energię innym. Że to zamknięte koło i nasze ciała, też ktoś kiedyś zje. może to dziecinna nadwrażliwość też ? ale to ty zajmujesz się psychologią. mnie to nie bawi. ale mam znajomych, którzy potrafią mi nieźle dokuczać o strzeloną sarenkę, a sami wyrzucają do śmieci niedojedzonego schabowego, tak jak gdyby ten schaboszczak kiedyś nie myślał, nie odczuwał strachu, radości, chęci do zabawy. widziałaś prosiaki przed rzeźnią ? albo sam proces uśmiercania zwierząt hodowlanych ??? ja osobiście wolałbym dostać z zaskoczenia w serducho z mojego 30.06 niż tak czekać na porażenie prądem, czy strzał w czoło z kołka, najpierw stojąc w kolejce i widząc co się tutaj gra.

Autor: Jersey  godzina: 15:57
alette, kolejna sprawa - chciałbym Ciebie - jak się zdaje wegeteriankę zobaczyć we na początku naszej ery (w czasach rzymskich), w naszej części europy, zimą, późną jesienią, na diecie wegetariańskiej. chore teorie wegetarian, o rzekomym zaliczaniu człowieka do roślinożerców - możesz opowiadać eskimosom. i pewnie przywołasz zaraz ludy z polinezji, gdzie okres wegetacji roślinnej trwa cały rok, z tym że i oni żrą larwy, owoce morza i ryby. jak na razie, nie zaobserwowałem człowieka z 4-komorowym żołądkiem, należącym do przeżuwaczy. kiedyś dawno, wiela lat temu mieliśmy pogadankę w liceum z wariatem (bo inaczej tego pana się nie da nazwać) z jakiejś popapranej organizacji - który był postury, że p.Małysz wydaje się być kulturystą, facet miał w bicepsie mniej niż moja mała córka w nadgarstku i przekonywał wszystkich że człowiek to istota roślinożerna. do tego zachęcał do 7 dniowych głodówek i picia samej wody. no cóż jak się siedzi za biurkiem jakieś chorej organizacji, wypisuje głupoty i odezwy do wariatów, albo anty-futrzarskie referaty, chodzi dziennie tylko 10 metrów do samochodu i z powrotem, to bilans energetyczny mu się zgodzi. bo w lesie ten człowieczek nie był. podejżewam, że jego układ mięśniowy nie pozwoliłby mu przejść 1 km... pozdrawiam

Autor: alette  godzina: 16:11
Jastrzab" "Ciekaw jestem jak szybko stałby się myśliwym nie mając do dyspozycji efektów ich działalność-szczególnie we wspomnianej przeze mnie skali makro." Polowanie po to by przetrwac - to naturalna sprawa. Polowanie dla przyjemnosci, w ramach hobby, to inna sprawa. Moze zamiast polowac - stalby się wegetarianinem? "Zatem odpowiedz mi na końcu-CZY TWÓJ LIS JADŁ SAŁATĘ?" Nie, jadl chappi, mieso, ryz, marchewkę, maslo orzechowe, ser biały, i wiele innych rzeczy. "Zapewniam cie też,że fakt bycia myśliwym nie ma nic wspólnego z patalologią wychowania." Coz, to nie takie do konca pewne, skoro są wykształceni badacze, ktorzy uwazaja inaczej. "Co do wrażliwości myśliwych...zdziwiła byś się ilu wśród nich jest przedstawicieli środowisk artystycznych i twórczych a także przedstawicieli organizacji dobroczynnych." Wrazliwosc na piekno, sztukę, a niewrazliwosc na smierc zwierzecia? Z jednej strony dawanie na organizacje dobroczynne a z drugiej - zabijanie zwierzat w ramach hobby? W przypadku niektorych ludzi bywa i tak.

Autor: alette  godzina: 16:31
"Alette, mieszkasz na wsi ? z czego sie utrzymujesz ? z czego sie utrzymuja Twoi rodzice ? z czego Twoi sasiedzi ? gdyby nie hodowali krow, swin, krolikow, owieczek na rzez i przetworzenie na kielbasy, wedliny, steki - wies by istniala ? zal ci liska, nie zal ci zajaca, ktore niemal wyginely i to nie przez mysliwych. " Moja rodzina nie utrzymuje się z hodowli, nie hodujemy nawet kur. Moi sasiedzi rowniez nie utrzymuja sie z hodowli zwierzat. Oczywiscie, ze wies bedzie istniec, nawet jesli ani jeden z jej mieszkancow, nie bedzie zajmowal sie hodowlą. Zajace wyginely przez lisa? Przeciez nie sa podstawa lisiej diety. To głowne powody dla ktorych zajac omal nie wyginal: " rozwój cywilizacji, skażenie środowiska, intensyfikacja rolnictwa". "czlowiek tez jest drapieznikiem, jak ten lis, polowanie ma we krwi i nic tego nie zmieni. " Wiec dlaczego wiekszosc z nas nie poluje skoro jestesmy naturalnymi drapieznikami? I dlaczego natura nie wyposazyla nas tak jak inne drapiezniki? "obecnie stosuje sie szczepionki przeciw wsciekliznie, dzieki temu nie masz wscieklizny, ale i zniknal jedyny naturalny wrog lisa - no pozostal czlowiek." Szczepionki to ingerencja człowieka w naturę. Naturalnym wrogiem lisa są: "duże drapieżne ptaki (orły i orliki), a także puchacze, które mogą porywać szczenięta. Pośród drapieżnych ssaków najgroźniejsze dla lisów są psy. Z dzikich gatunków ssaków drapieżnych groźne mogą być wilki, rzadziej rysie czy rosomaki." Więc nie tylko człowiek. "Krzyczalem o Twoich zlych intencjach - i nadal uwazam, ze Twoim jedynym celem tej prowokacyjnej ankiety jest zdobycie argumentow, ze jestesmy pijakami i zbokami." Mylisz się. Chcę zrozumieć: DLACZEGO.

Autor: Adler_89  godzina: 16:32
"Nie, jadl chappi, mieso, ryz, marchewkę, maslo orzechowe, ser biały, i wiele innych rzeczy." Czy Ty wiesz, jaka szkode mu wyrzadzalas? "No właśnie? Dlaczego przynajmniej wiekszosc z nas nie poluje? W swiecie drapieznikow, wiekszosc drapieznikow poluje. Coz z nas za naturalne drapiezniki, skoro mozemy sobie powiedziec: a, nie poluję bo nie muszę. Czy naturany drapienik, ma wybor? Nie, decyduje instynkt. gdyby ludzie byli naturalnymi drapieznikami, nie mieliby mozliwosci wyboru. Musieliby zabijac. I kolejny Twoj argument, ze niektorzy ludzie nie poluja, bo inni za nich zabijaja. To jakie z ludzi naturalne drapiezniki, skoro nie musza zabijac? Prawdziwy drapieznik, nie ma wyboru, rzadzi natura. I czy ludzie zabijaja zwierzeta hodowlane by przezyc? Nie. Podstawa diety człowieka - w odroznieniu od drapieznikow, nie jest mieso, ale pokarm roslinny." Owszem.. nie kazdy poluje. Bo inni robia to za niego. Wygodnictwo? Hipokryzja? Mowiac 'poluje' mam na mysli ogolne usmiercanie zwierzat w celach konsumpcyjnych. Przecietny czlowiek nie zabija zwierzecia, tylko kupuje jego kawalki w sklepie. Ale to wlasnie dla niego ludzie w rzezni usmiercaja krowy itp. To tak jakby oskarzony o morderstwo powiedzial: 'ja nie zabilem tego czlowieka. ja tylko nacisnalem spust. zabila go kula' Co do 'podstawy diety czlowieka'.. Wytlumacz mi zatem istnienie kłów, oczu z przodu glowy (drapiezniki maja oczy z przodu glowy, by dobrze ocenic odleglosc od ofiary, natomiast roslinozercy czyli ofiary posiadaje je po bokach glowy by miec wieksze pole widzenia i moc szybciej dostrzec drapieznika). Wytlumacz mi takze posiadanie woreczka zolciowego. Jak zapewne wiesz zolc ma za zadanie koagulacje tluszczu (nie mylic z trawieniem). Roslinozercy nie posiadaja woreczka zolciowego, natomias drapiezniki tak. Pomijam juz wspomniany wczesniej fakt, ze nie odpowiadasz na zadane Ci pytania. Przykre...

Autor: Mark - 2  godzina: 17:34
O w mordę....................bfgj w spódnicy (podobno), nam "zmartwychwstał" - teraz to tu będzie znowu "przerąbane". Czyżby kolejne wcielenie Zenka................. W każdym razie jest nadzieja, iż na samej marchewce i innych "warzywkach" długo nie pociągnie - więc aby do wiosny...........

Autor: Adler_89  godzina: 17:39
Wracajac do tematu, alette. Jak juz ktos wspomnial, sprobuj pociagnac na warzywkach w trakcie zimy. Oczywiscie nie bedzie z tym problemu, bo kupisz sztucznie pedzone roslinki w zieleniaku. Zdajesz sobie jednak sprawe z tego, ze takie nienaturalne cykle wegetacyjne to tez 'zUa' ingerencja w prawa przyrody, wedlug ktorych kazdy cykl, kazde zjawisko (wegetacja) ma okreslony czas w roku.

Autor: Jastrząb  godzina: 18:10
Nie miałem już pisać w tym wątku,ale... Ad alette Stwierdzam,że niestety nie rozumiesz wszystkiego co czytasz.Nie wiem czy powinienem pisać prościej i używać mniej złożonych zdań -nasza rozmowa staje się "wałkowaniem" pytań na które już udzieliłem odpowiedzi-za to ty chyba ich nie dostrzegłaś.Ponownie więc podkreślam następujące rzeczy-podstawowy błąd tkwi w tym ,że oddzielasz przyrodę i ludzi.Tylko ,że ludzie są integralną częścią przyrody-stanowią jej fragment.Przyroda także przez ludzi realizuje swój porządek-więc pisanie,że przyroda poradziła by sobie bez myśliwych jest absurdalne.Może przyroda znalazła by inne rozwiązania-ale pod warunkiem całkowitej eliminacji człowieka.W sytuacji kiedy on jest-stanowi jej część. Wrócę też do całkowicie niezrozumiałego przez ciebie problemu broni... A gdyby pająka pozbawić możliwości wytwarzania sieci?Gdyby węża pozbawić jadu?Gdyby mrówki pozbawić ich liczebności?Bronią człowieka jest jego rozum-zdolność wytwarzania narzędzi-w tym tych służących do polowania... Po raz kolejny używasz cytatów wyrwanych z różnych opracowań-trudno z nimi dyskutować,ponieważ mógłbym tu zastosować podobną technikę całkowicie odmienną w przekazie od twojej.Taka dyskusja do niczego nie prowadzi.Wskazałem tobie gdzie masz szukać merytorycznych i podpartych naukowymi badaniami odpowiedzi-jeśli jesteś tak wnikliwa-udaj się tam a znajdziesz osoby,które nie będą się bawiły z tobą w retoryczne zagrywki a zażądają fachowego uzasadnienia. Łowiectwo jest naukowo uzasadnione i poza nielicznymi zielonymi nikt z tym nie dyskutuje.Dyskutować należy o jego formach i rozmiarach-nie o zasadności. Poza tym ,uważasz,że łowiectwo opiera się dziś na eksploracji dzikiej przyrody?Korzystamy z lasów które sami sadzimy-które są naszym,ludzkim wytworem. Twój płacz nad zaprzestaniem polowania jet niczym innym ,jak prośbą o opuszczenie gospodarstwa-bo tak należy traktować dzisiejszy las...Obszary dzikiej przyrody są chronione-tam się nie poluje!!!Innymi słowy to tak,jak weszłabyś do swoich sąsiadów którzy powiedzmy hodują krowy i kazała im wszystko zostawić... Piszesz,że gdyby człowiek był pozbawiony efektów plowania mógłby zostać wegetarianinem?Co za bzdura...Niech zatem nagle cytowany przez ciebie dr Wawrzyniak znajdzie się sam pozbawiony wszelkich osiągnięć cywilizacji w sercu dzikiego lasu.Sądzę,że było by to kilka jego ostatnich godzin. Wiesz dlaczego większość ludzi nie poluje?Napiszę to prościej jeszcze raz:dlatego,że uczestniczą w masowej rzezi zwierząt w innej formie-konsumenta.Nie polują bo nie muszą-bo tak stworzyła nas przyroda,że nastąpił podział ról.To tak jak byś miała pretensje ,że mężczyźni nie rodzą dzieci-bo nie zostali do tego stworzeni-choć uczestniczą w procesie wychowania i rozmnażania się. Jeszcze raz proszę,żebyś spojrzała na swoich rodziców-ile jest w nich z myśliwego.Spójrz też na siebie-jak wiele cech predysponuje ciebie do bycia mysliwym-nawet,jeśli się temu sprzeciwiasz... Na koniec jeszcze jedna rzecz-wskaż mi źródła lub kanony wiedzy które negują łowiectwo?Etyka?Religia?W Biblii jest więcej krwi niż na najkrwawszych polowaniach...Etyka?Tyle opracowań ilu autorów...Etyka dopuszcza łowiectwo bo nie może negować natury-opiera się na prawie naturalnym.Więc gdzie szukać? Czy uważasz,że przemoc nie może stanowić elementu miłości?A rodzice którzy uderzają swoje dziecci--robią to z sadyzmu?(Oczywiście poza patologiami) Robią to z miłości-bo chcą uchronić swoje dzieci przed niebezpieczeństwem i doświadczeniem bólu!Przemoc można rozpatrywać w różnych aspektach-w tym w aspekcie miłości. Większość myśliwych kocha przyrodę-mimo,że zabija zwierzęta.Nie ma tu sprzeczności,nie ma nic,co byłoby nienaturalne.To odwieczny porządek świata. Na koniec-widząc twą zaciekłość wobec myśliwych zadam tobie pytanie...Jak społeczeństwo uwzględniające swoje cywilizacyjne priorytety powinno ocenić 29 letnią bezdzietną kobietę?Czy w opinii nie powinny się zawrzeć słowa egoizm,pasożytnicwo społeczne?Jak powinno się ocenić twoje postępowanie w którym pozbawiasz lisa jego natury?Uważasz że skrzywione poczucie ludzkiego szczęścia można przenieść na lisa ?Wiesz co jest najgorsze-cyztałem kiedyś opowidanie de Mello.Młody orzeł wychował się wśród kur-chodził,dłubał w ziemi,szukał robaków...Czasami spoglądał na niebo ale nigdy nie szybował.Umarł w nieświadomości,że mógł to robić...Tak samo jest z twoim lisem-pozbawiony natury będzie jak ten orzeł. Każdy ma swoje przeznaczenie i miejsce na ziemi.Pozbawiasz natury lisa-może sama nie korzystasz z jej dobrodziejstw przeznaczonych tobie.Zastanów się czy psychoanaliza nie jest bardziej potrzebna tobie niż myśliwym pozostającym w zgodzie z naturą...

Autor: alette  godzina: 18:14
'Wyobraz sobie, ze mysliwi przestaja polowac. Jaki to bedzie mialo wplyw na przyrode?' Adler_89 - uwazam, ze po pewnym czasie, gdyby czlowiek przestal ingerowac w populację dzikich zwierzat, natura sama załatwiłaby sprawę. To słowa Zenona Kruczysnkiego, byłego mysliwego: " Nie istnieją badania naukowe, które by wykazały niezbędność istnienia myślistwa. Właściwie nie wiadomo, co by się miało zdarzyć ze strony jeleni, dzików, zajęcy, dzikich gęsi, bażantów czy saren, gdyby przestać je zabijać. Czy zagrażałyby ludziom?" Inny cytat: ""W naturalnych układach przyrodniczych funkcjonują „mechanizmy zabezpieczające” "utrzymujące równowagę między drapieżnikami a ich ofiarami. Układ drapieżnik – ofiara znajduje się, jak wiadomo w stanie równowagi dynamicznej: drapieżniki ograniczają liczebność ofiar, a ofiary – przez swoja liczebność czy dostępność - regulują liczebność drapieżników. Nigdy nie dochodzi zatem do całkowitego wytępienia przez drapieżniki ofiar, gdyż wcześniej działa mechanizm ograniczający liczebność drapieżników" ( prof. Andrzej Bereszyński - „Wilk w Polsce i jego ochrona”)." Czy sadzisz, Adler_89, ze gdy mysliwi przestana polowac, to nastapi koniec swiata? Gdyby faktycznie łowiectwo było niezbędne, to byłoby mnostwo badan naukowych potwierdzajacych to. A takich nie ma. "Owszem.. nie kazdy poluje. Bo inni robia to za niego." Uwazasz, ze wiekszosc ludzi nie poluje, bo inni zabijaja za nich? I to ma byc argument przemawiajacy za tym, ze jednak jestesmy drapieznikami? Nie dlatego ludzie NIE POLUJA bo nie muszą, i idą na łatwiznę. Nie polują, bo nie są drapieżnikami. Gdyby ludzie byli naturalnymi drapieznikami, to wiekszosc z nas zabijałaby inne zwierzeta, by przezyć. czy człowieka można porównac do wilka, lwa? To są dla mnie przykłady NATURALNYCH drapieżnikow. Mowiac 'poluje' mam na mysli ogolne usmiercanie zwierzat w celach konsumpcyjnych. Przecietny czlowiek nie zabija zwierzecia, tylko kupuje jego kawalki w sklepie. Ale to wlasnie dla niego ludzie w rzezni usmiercaja krowy itp. A gdyby zaprzestac hodowli zwierzat domowych, czy ludzie wyruszyliby wygłodniali do lasow i zaczeli polować na dzikie zwierzeta? Nie przetrwaliby bez spozywania mięsa? Spozywamy mieso dla kaprysu, to nie podstawa naszej diety.

Autor: Adler_89  godzina: 18:23
Hm.. koniec swiata w jakim sensie? Wyobraz sobie tylko te kilka tysiecy zwierzyny grubej, (ktora jest strzelana rocznie w Polsce) wchodzaca w uprawy rolne. Rozprzestrzenianie chorob itp. Odpowiedz sobie sama, gdyz publicznie odpowiadasz wymijajaco.

Autor: ANDY  godzina: 18:34
Czy zwierzęta zagrażają ludziom - bywa niestety i tak i z bardzo zgubnym dla człeka skutkiem , vide Indie czy Afryka . Czy łowiectwo jest niezbędne - jest . Dlaczego - to zwyczajne . Są zwierzeta -często sporo i jest łowca ,lub jego brzmienie obecne- mysliwy . Musi nieuchronnie dojśc do konfrontacji . To jest po prostu w genach . Tak jak jedzenie mięsa . Ze smakiem.I nic do tego nie mają naukowcy - też wcinający mięso .

Autor: bfgj  godzina: 18:35
Śledzę tą dyskusję z zaciekawieniem. Czytając ją narzuca się jedna sprawa. Bardzo prymitywny i na bardzo niskim poziomie sposób obrony stosowany w tej dyskusji przez niektórych myśliwych. Mianowicie stosowanie argumentu o jedzeniu mięsa ,oraz o hodowli przez człowieka zwierząt ,które też idą na rzeź. Panowie myśliwi. A jaki to ma związek z polowaniami. Przecież te wasze argumenty są oderwane od tematu, nie mają związku z krytyką polowania. Przecież niechęć do myśliwych i polowań nie wynika z faktu, że zamieniają oni żywe zwierzę w coś co jest pożywieniem dla człowieka. Przecież niechęć do myśliwych nie wynika z faktu ,że myśliwi są producentem żywności. Takie zarzuty stawiają jedynie dzieci w przedszkolu na spotkaniach z panem myśliwym , że czemu zabija ładne sarenki i zajączki. Natomiast każdy inteligentny człowiek stawia całkowicie inne zarzuty myślistwu. Przecież większość osób krytykujaca polowania to nie są wegetarianie , a osoby zjadajace mięso. Niechęć do polowań wynika z całkowicie innych rzeczy niż sam fakt zabijania zwierząt. Dlatego nie stosujcie tych dziecinnych argumentów nie piszcie bzdur ,że kotlety nie rosną na drzewie. Osobiście zajadam mięso, zabiłem i nadal będę zabijał niejedno zwierzę. Ale polowania krytykuję z całkowicie innych powodów, które wielokrotnie na tym forum eksponowałem. Natomiast sprowadzenie dyskusji o polowaniach do argumentu mięsa i zieleniny jako jedzenia świadczy ,że myśliwi nie mają żadnych argumentów na obronę i bronią swoich racji sloganami ,na które może się nabrać jedynie ktoś na tym samym poziomie wiedzy

Autor: Adler_89  godzina: 18:40
bfgj zatem podaj te powody. Zarowno swoje jak i ogolu.

Autor: bfgj  godzina: 19:34
Nie mam ochoty tego wałkować na forum po raz 99. Czy na słonie w Afryce i na wilki z helikopterów w Rumunii też poluje się dla pożywienia? Jeździ tam również wielu Polaków. Jeżeli tak to życzę smacznego Wielu myśliwych ma ochotę zapolować na wilki w Bieszczadach, oczywiście dla pożywienia. Ponoć najlepszy jest wilk z rożna. Mógłbym podać jeszcze polowanie w Polsce na lisy , ale nie mam ochoty czytać waszych głupawych wpisów o „równowadze” w przyrodzie i o tym jak lisy wytępiły zająca. W ten slogan to już nawet dzieci w przedszkolu nie wierzą. Takie argumenty może są dobre, ale w „piaskownicy”

Autor: alette  godzina: 19:56
"więc pisanie,że przyroda poradziła by sobie bez myśliwych jest absurdalne.Może przyroda znalazła by inne rozwiązania-ale pod warunkiem całkowitej eliminacji człowieka" To Twoje zdanie - wielu się z nim nie zgadza. Jestes przekonany, ze twoje argumenty sa jedyne i sluszne. Przyroda nie poradziłaby sobie bez myśliwych? "Jak łatwo daliśmy sobie wmówić, że bez myśliwych przyroda sobie nie poradzi! Gdyby tylko zaprzestać, to tylko kwestią czasu jest, by populacja zwierząt, zaburzana z jednej strony przez zabijanie, a z drugiej przez wielkie dokarmianie, wróciła do naturalnego stanu. Wystarczy przestać się wtrącać i pozwolić, by zwierzęta po prostu rządziły się swoimi prawami, a wszystko wróci do siebie, do spokoju, którego tak bardzo wszyscy poszukujemy. Jestem pewien, że rezygnacja ludzi z generowania tak wielkiej przemocy w otaczającej nas naturze zrodzi w niej dobrostan, który udzieli się również nam wszystkim. czytam w Farba znaczy krew Zenona Kruczyńskiego." A gdyby pająka pozbawić możliwości wytwarzania sieci?Gdyby węża pozbawić jadu?Gdyby mrówki pozbawić ich liczebności?Bronią człowieka jest jego rozum-zdolność wytwarzania narzędzi-w tym tych służących do polowania... Inaczej widzimy tę sprawę, po prostu. Według mnie człowiek ma rozum po to, by chronić przyrodę, a nie po to, by wytwarzac narzedzia sluzace do zabijania zwierzat. Gdzie masz dowod na to, ze natura po to wyposażyła nas w rozum byśmy mogli zabijac? Wydaje mi się to dziwne, natura wie co robi, dlatego poza człowiekiem, wszystkie drapiezniki, maja w spadku od matki natury, kły, ostre pazury, wyostrzone zmysły. Wąż ma jad, Wilk, lis, lew mają kły, pazury. A człowiek, co ma? Sumienie. Tym się różnimy od naturalnych drapieżników, że nie musimy zabijać. Ciekawe, dlaczego człowiek - jako drapieznik - posiada w sumienie? To błąd, prawda? - człowiek majacy zdrową moralność, może miec opory przed zabijaniem zwierzat... "łowiectwo jest naukowo uzasadnione" Słowa Kruczyńskiego: "Nie istnieją badania naukowe, które by wykazały niezbędność istnienia myślistwa." Twoje słowo przeciwko jego słowu. A jak jest faktycznie? Czy jakieś badania naukowe potwierdziły niezbędność istnienia łowiectwa? "Twój płacz nad zaprzestaniem polowania jet niczym innym ,jak prośbą o opuszczenie gospodarstwa-bo tak należy traktować dzisiejszy las...Obszary dzikiej przyrody są chronione-tam się nie poluje!!!Innymi słowy to tak,jak weszłabyś do swoich sąsiadów którzy powiedzmy hodują krowy i kazała im wszystko zostawić..." Hm, lasy to... gospodarstwa? A dzikie zwierzeta to... zwierzeta w sumie... hodowlane? No, nie zgadzam się z tym. To, ze na terenie jakiegos lasu nie został stworzony park narodowy nie znaczy, ze jest to nasz, wspolny las i mamy prawo traktowac go jak wlasna zagrode, a zyjace w niej zwierzeta jak wlasne zwierzeta hodowlane. Las to las, to dzika przyroda, a dzikie zwierzeta w lasach zyjace to nie zwierzeta hodowlane. Takie po prostu jest Twoje przekonanie - wierzysz ze masz prawo traktowac lasy, (z wyjatkiem parkow narodowych) jako swoje wlasne, oraz zwierzyne jako swoja wlasną! Wierzysz w nieprawdę - lasy sa domem dzikich zwierzat. Nie tylko te chronione. Wszystkie. Co to za postepowanie? Przywłaszczac sobie lasy i zwierzeta w nich zyjace?? "Piszesz,że gdyby człowiek był pozbawiony efektów plowania mógłby zostać wegetarianinem?Co za bzdura...Niech zatem nagle cytowany przez ciebie dr Wawrzyniak znajdzie się sam pozbawiony wszelkich osiągnięć cywilizacji w sercu dzikiego lasu.Sądzę,że było by to kilka jego ostatnich godzin." A dlaczego od razu tak? To, że przestanie jesc mieso nie oznacza od razu ze musi przejsc szkole zycia w dziczy. Moze dalej zyc tak jak zyl - i zajadac sobie pokarm roslinny. I przezyje. Ludzie moga przezyć i miec sie całkiem dobrze, zupelnie nie spozywajac miesa! "Wiesz dlaczego większość ludzi nie poluje?Napiszę to prościej jeszcze raz:dlatego,że uczestniczą w masowej rzezi zwierząt w innej formie-konsumenta.Nie polują bo nie muszą-bo tak stworzyła nas przyroda,że nastąpił podział ról." Absolutnie się nie zgadzam z Tobą. Gdyby pozamykano wszystkie rzeznie, zaprzestano hodowli zwierzat domowych, to co wtedy? Wszyscy ludzie zaczeliby biegac po lasach i polować?? Raczej przeszliby na wegetarianizm. Wiekszosc ludzi nie poluje - bo ludzie po prostu nie sa naturalnymi drapieznikami. "Jeszcze raz proszę,żebyś spojrzała na swoich rodziców-ile jest w nich z myśliwego.Spójrz też na siebie-jak wiele cech predysponuje ciebie do bycia mysliwym-nawet,jeśli się temu sprzeciwiasz..." No to po co natura wyposazyla mnie w moralność? Po co drapieznikowi sumienie?? Owszem posiadam popedy, ale posiadam takze moralnosc. A to bardzo wiele zmienia.

Autor: WIARUS  godzina: 20:01
alette & bfgj Zacznijmy od początku .................. Siebie też w tym tekście umiejscowicie . Mam nadzieję ! Aleksandra Porada - Wyobraźmy sobie praszczura Półtora wieku temu przeciętny Europejczyk żył w błogim przekonaniu, że wywodzi się od Adama i Ewy. Część wierzyła, że historia całego świata liczy niewiele więcej niż 6 tys. lat, jak to wyliczył biskup Usher. I nie wstrząsnęło tym przekonaniem znalezisko z jaskini w miejscowości Neanderthal pod Düsseldorfem, gdzie w 1856 r. znaleziono szkielet starszy, niż ktokolwiek śmiałby wówczas przypuszczać. Tymczasem szkic tekstu mówiącego o tym, jak gatunki ewoluują pod wpływem doboru naturalnego, leżał w szufladzie. Jego autor, niedoszły pastor Charles Darwin, zajęty powiększającą się rodziną, obserwacjami, eksperymentami i lekturą, a do tego schorowany i przygnębiony śmiercią ukochanej córki i najmłodszego syna, nie miał ochoty rozpętywać burzy ogłaszając teorię, o jakiej rozmyślał od piętnastu lat. Ale w 1858 r. otrzymał list od młodszego kolegi, Alfreda Russella Wallace’a, z którego wynikało, że Wallace całkiem niezależnie doszedł do podobnych wniosków na temat mechanizmów zmienności gatunków – i że zamierza je opublikować. Darwin nie chciał stracić palmy pierwszeństwa. „O powstawaniu gatunków” wyszło w listopadzie 1859 r. i natychmiast stało się bestsellerem. Darwin starał się podejść do drażliwej kwestii ewolucji człowieka jak najdelikatniej, ale głosząc, że żaden istniejący gatunek nie pojawił się na ziemi w gotowej postaci, nie mógł i nie chciał uczynić wyjątku dla gatunku własnego. Część z jego czytelników była skłonna zaakceptować ideę, że wywodzi się od zwierzęcych przodków – jeden z jego wojowniczych zwolenników doktor Thomas Huxley oznajmił publicznie, że wolałby pochodzić od zmodyfikowanej małpy niż od zmodyfikowanego błota – ale zaistniała nowa, szalenie delikatna kwestia: kiedy w szeregu kolejnych małpich gatunków pojawiła się istota, którą już można było nazwać człowiekiem? Co różniło jej bezpośredniego przodka od małpy, której potomstwo miało pozostać małpie? Innymi słowy – przed zwolennikami ewolucjonizmu stanęło zadanie zdefiniowania istoty człowieczeństwa na nowo. Takiej odpowiedzialności Darwin nie zamierzał na siebie brać. Kiedy wreszcie zdecydował się wydać „O pochodzeniu człowieka” (1871 r.), skupił się raczej na przekonywaniu czytelnika, że jest on efektem trwającego przez tysiące pokoleń procesu, w wyniku którego z form niższych wykształcały się wyższe. Rozwodził się nad typowym dla kręgowców rozwojem ludzkiego zarodka, ssaczą anatomią homo i w końcu jego wspólnymi z czworonogami wzorcami zachowań. Czytelnik dowiadywał się, że małpa, a nawet pies posiadają wyobraźnię, zdolność abstrahowania, uczucia wyższe, zalążki sumienia – różnica umysłów była według Darwina ilościowa, a nie jakościowa. „Więc odróżnia nas tylko to, że możemy na większą niż one skalę łączyć najrozmaitsze idee i najrozmaitsze dźwięki”. Co, jeśli nie zmiana w budowie mózgu, przesądziło o rozejściu się dróg małpy i małpoluda? Według Darwina była to dwunożność. Dwunożny małpolud mógł użyć wolnych rąk do wyrobu narzędzi, a ściślej rzecz biorąc broni koniecznej do walki o byt, w której konkurowały nie tylko poszczególne osobniki, ale i stadka małpoludów pomiędzy sobą. A poza tym, skoro najbardziej podobne do współczesnego człowieka są szympans i goryl, wszystko to miało odbywać się w Afryce Subsaharyjskiej. Reasumując – praprzodka człowieka wyobrażał sobie Darwin jako dwunożną afrykańska małpę wytwarzającą narzędzia. Reakcja na tę książkę była niezbyt burzliwa, w każdym razie mniej burzliwa niż zaledwie 12 lat wcześniej. Ale nie spodobała się wizja praprzodków podobnych do wielkich małp afrykańskich. Te w ogóle zachwytu Europejczyków nie budziły. W roku wydania „O powstawaniu gatunków” (1859 r.) skandal wywołała rzeźba Emmanuela Fremieta, przedstawiająca goryla porywającego kobietę: zbyt oczywiste były skojarzenia z brutalną seksualnością, jaką ogromna czarna małpa ucieleśniała. I dlaczego kolebką ludzkości miałaby być czarna Afryka, której dzikość właśnie była dla wiktoriańskich dżentelmenów najlepszym uzasadnieniem kolonialnej ekspansji Imperium? Przecież w Azji odkrywano pozostałości po coraz starszych cywilizacjach. Angielscy i francuscy dżentelmeni odsłaniali miasta, jakie żyły i umierały dawno przed czasami biblijnymi. W 1872 r. George Smith odczytał spisaną klinami opowieść o potopie, udowadniając, że jest starsza niż sama Biblia i nikt rozsądny nie postawiłby szylinga na to, że pod warstwami kryjącymi skarby Sumeru nie znajdą się ślady cywilizacji, jakie kwitły tysiące lat wcześniej. Nic dziwnego, że bardziej spodobała się zaproponowana przez znanego niemieckiego biologa Ernsta Haeckla idea, że ludzki praprzodek był raczej podobny do południowoazjatyckich gibonów. Gibony są pełne gracji, potrafią chodzić na dwóch nogach, wydają śpiewne dźwięki o wiele przyjemniejsze dla ucha niż pohukiwania i okrzyki zwalistych szympansów i goryli. Haeckel, ceniony specjalista od anatomii, był znakomitym propagatorem idei ewolucji. Miał katedrę, tłumy studentów i talent rysownika; jego precyzyjne, a zarazem pełne disneyowskiego wdzięku grafiki do dziś potrafią rozbudzić fascynację światem przyrody. Najsłynniejsze rysunki, jakie znalazły się w książkach Haeckla, nie były szczególnie piękne, ale działały na wyobraźnię. Te rysunki przedstawiały zarodki i płody kręgowców, od ryby po człowieka, i miały za cel pokazać, jak ludzki zarodek przypomina najpierw rybi, potem płazi i gadzi, a w końcu zarodki ssacze. Ontogeneza powtarza filogenezę, oznajmił Haeckel i był to wówczas najbardziej przekonujący dowód na ewolucję. Nie umiano jeszcze docenić znalezisk neandertalczyków – wielki autorytet w sprawach anatomii owych czasów Rudolf Virchow twierdził, że osobliwości ich budowy były efektem zmian chorobowych. O genetyce nie miano pojęcia – prace Mendla znali wtedy głównie miłośnicy przyrody z Brunn, którym w 1865 r. zreferował swoje obserwacje nad dziedziczeniem cech groszku pachnącego. Więc haecklowskie zarodki zrobiły furorę. Sam Darwin zamieścił w swym dziele rysunki przedstawiające uderzająco do siebie podobne płody człowieka, goryla i gibona. A jak wyobrażał sobie praprzodka ludzi Engels, kiedy w 1876 r. pisał szkic „O roli pracy w procesie uczłowieczenia małpy”? W jego wizji małpa stawała się człowiekiem prawie tam, gdzie chciał Haeckel („prawdopodobnie na wielkim kontynencie pogrążonym obecnie na dnie Oceanu Indyjskiego”), i prawie tak, jak chciał Darwin: dzięki dwunożności mogła zacząć wytwarzać narzędzia i broń, polować, a jedzenie mięsa umożliwiło rozwój mózgu. Praprzodek był małpą wytwarzającą, ale przede wszystkim stosującą narzędzia. Małpą pracującą – oświadczył Engels w ojczyźnie rewolucji przemysłowej. Wszystko to było jednak spekulacjami, choć Haeckel był tak pewien słuszności swego wywodu, że nadał hipotetycznej istocie nazwę – Pithecanthropus, czyli małpolud. Los mu sprzyjał – w 1891 r. holenderski lekarz Eugène Dubois odkrył na Jawie czaszkę i udo, które uznał za szczątki wyspekulowanego przez Haeckla stworzenia. Wyglądało na to, że chodziło ono pewnie na dwóch nogach – Dubois nazwał je więc Pithecanthropus erectus (małpolud wyprostowany; obecnie nosi dumną nazwę człowieka wyprostowanego – Homo erectus). W 1894 r. wydał o nim w Batawii dzieło pt.: „Pithecanthropus erectus, człowiekopodobna forma przejściowa z Jawy”. Jego rekonstrukcja stanęła na wystawie światowej w 1900 r. w pawilonie Indii Holenderskich – w formie wyprostowanego, całkiem zgrabnego osobnika trzymającego banana w jednej i prymitywne narzędzie (broń?) w drugiej ręce. Wielu ludzi uwierzyło, że oto odkryto brakujące ogniwo. Ale Rudolf Virchow, ten sam, który odmówił starożytności szczątkom neandertalczyków, uznał, że czaszka oraz udo należą do... wielkiego gibona. Spory o status Jawajczyka trwały w najlepsze, gdy 18 grudnia 1912 r. adwokat Charles Dawson i dr Arthur Smith-Woodward z wydziału geologii Muzeum Brytyjskiego ogłosili znalezienie szczątków praprzodka człowieka współczesnego w Anglii. Konkretnie w Piltdown w hrabstwie Sussex. Nareszcie! Po neandertalczykach znajdowanych w Belgii (1886 r., Spy d’Orneau), Niemczech (1907 r., Mauer k. Heidelbergu – znaleziono tam, ściślej rzecz biorąc, przodka neandertalczyków, ale tej rewelacji docenić wówczas nie umiano) i Francji (1909 r., jaskinia La Ferrassie, w której pochowana była para dorosłych z czworgiem dzieci) w końcu odkryto coś interesującego na Wyspach. I to jak interesującego – z rekonstrukcji wykonanej przez Smitha-Woodwarda wynikało, że najstarszy Anglik, jak go wkrótce zaczęto nazywać, miał żuchwę zdecydowanie bardziej małpią niż którykolwiek z europejskich neandertalczyków – był więc o wiele starszy. Za to kształt czaszki wskazywał, iż objętość jego mózgu sięgała 1070 cm sześc.: tyle miewają i ludzie dziś żyjący. Wyglądało na to, że u angielskiego małpoluda doszło do szybkiego rozwoju mózgu, zanim jeszcze stracił swą małpią powierzchowność. O człowieczeństwie zadecydował więc wielki mózg – praprzodkiem człowieka współczesnego została wobec tego małpa myśląca! Nadano jej poetycką wręcz nazwę gatunkową Eoan-thropus dawsonii (eoan to po grecku świt – bo człowiek z Piltdown kojarzył się z jutrzenką ludzkości). W ciągu następnych kilku lat uznani uczeni mieli o mózgu Eoanthropusa coraz lepsze mniemanie: słynny neurolog Elliot Grafton Smith uznał, że miał on objętość 1260 cm sześc., sir Arthur Keith – że 1410. Europa kontynentalna mogła sobie rozprawiać ze zgrozą o zwierzęcych popędach człowieka, które tylko kultura trzymała pod kontrolą, czy o haniebnych początkach ludzkiej cywilizacji (w 1913 r. opublikowano „Totem i tabu” Freuda). Marcellin Boule mógł w 1909 r. rysować neandertalczyka znalezionego w La Chapelle-aux-Saints jako odrażającego małpoluda z maczugą w kudłatej łapie. Ale Anglosasi na małpę spojrzeli przychylniej; być może to nie przypadek, że w kulturze masowej szaloną karierę zrobiły wymyślone w 1912 r. przez Amerykanina Burroughsa postaci Tarzana i jego małpich znajomych, odznaczających się wszystkimi ludzkimi zaletami i wadami. Kiedy więc młody uczony Raymond Dart, pracujący w Johannesburgu, ogłosił w końcu 1924 r. znalezienie w kopalni wapienia na południu Afryki czaszki dziecka nieznanego dotychczas, wymarłego dwunożnego gatunku, który mógł być praprzodkiem człowieka – jego rewelacje przyjęto chłodno. Tymczasem dziecko z Taung nie bez powodu zafrapowało Darta: ten uczeń słynnego neurologa Arthura Smitha (rodzonego brata Elliota Graftona Smitha) zwrócił uwagę na odcisk mózgu, jaki się szczęśliwie wraz z czaszką zachował, i uznał, że należał on do istoty inteligentniejszej niż wszelkie szympansy. Miała ona jednocześnie duży mózg, masywnę żuchwę i małe kły. Dart nazwał ową istotę Australopithecus africanus. Większość świata naukowego nie podzielała jednak jego nadziei, że dziecko z Taung okaże się brakującym ogniwem – zwłaszcza że w owym czasie uczeni pracujący na chińskim stanowisku Czou-kou-tien zaczęli informować o własnych ciekawych znaleziskach: w końcu lat 20. znaleziono tam ząb trzonowy, a potem i czaszkę czegoś, co nazwano Sinanthropus pekinensis i co było podobne do jawajskiego pitekantropa (nawet bardzo podobne – obecnie uważa się, że chodzi o szczątki przedstawiciela tego samego gatunku, czyli Homo erectus). Dziecko z Taung po prostu zostało znalezione na złym kontynencie. W roku premiery „King Konga” (1933 r.) czarna Afryka według przeciętnego białego człowieka była bardziej prawdopodobna jako kolebka takiego monstrum niż jego samego. Ale pracowało tam już kilku nieprzeciętnych białych ludzi, wierzących, że brakującego ogniwa należy szukać właśnie tam. W 1931 r. Arthur Hopwood znalazł pochodzące sprzed ponad 20 mln lat szczątki prokonsula – leśnej małpy, która mogła być przodkiem małp człekokształtnych. Gert Terblanche w 1938 r. w Kroomdrai (też Afryka Południowa) natrafił na fragmenty szkieletu australopiteka, któremu z racji potężnej postury nadano przydomek robustus. A w 1931 r. we wschodnioafrykańskim wąwozie Olduvai zaczął pracować Louis Leakey, najsłynniejszy łowca skamielin zeszłego stulecia. Do końca lat 40. paradygmatem było pochodzenie najstarszych człowiekopodobnych z Azji – wystarczy rzut oka na ówczesną prasę specjalistyczną. Tymczasem Robert Broom i John T. Robinson znajdowali w Afryce Południowej szczątki kolejnych australopiteków, a sam Dart w 1947 r. – dwunastoletniego samca australopiteka, któremu nadał patetyczne imię Prometeusza. Niedaleko znaleziono rozbite czaszki pawianów. Takie czaszki nie po raz pierwszy znajdowano w pobliżu szczątków australopiteków. Dart zaczął podejrzewać, że australopitek jadał mózgi swych małpich kuzynów, roztrzaskawszy im wprzódy czerepy. Praprzodek człowieka współczesnego, uznał Dart, porzuciwszy zielone lasy, zaczął żyć na sawannie, chodzić na dwóch nogach, a rąk używać do produkcji broni, aby zdobyć mięso (ciekawe, że podobny scenariusz wymyślił Engels). Mówiąc krótko, brakującym ogniwem była małpa-morderca: Killer Ape. W 1953 r. czaszkę z Piltdown ostatecznie uznano za falsyfikat sporządzony na bazie czaszki całkiem współczesnego człowieka i równie współczesnej żuchwy orangutana. Wtedy zaczęła się kariera sawannowego zbrodniarza wymyślonego przez Darta. Po dwóch rzeziach na skalę ogólnoświatową małpa-morderca wydawała się bardziej wiarygodna w roli praprzodka ludzkości niż małpa inteligentna. W tym samym roku Dart opisał praprzodków w artykule „The Predatory Transition From Ape to Man” jako „mięsożerne stworzenia, które chwytały przemocą żywe ofiary, zatłukiwały je, rozszarpywały ich ciała, ćwiartowały (...) łapczywie pożerając krwawe drgające mięso”. Jego poglądy spopularyzował dziennikarz Robert Ardrey w serii bestsellerów, poczynając od wydanej w 1961 r. „Afrykańskiej genezy”, w której twierdził, że przodkowie człowieka najpierw zaczęli zabijać za pomocą narzędzi, a dopiero potem doszło u nich do rozwoju mózgów – zwiększone zaś możliwości intelektualne umożliwiły im głównie wytwarzanie coraz bardziej morderczej broni. W 1963 r. wielki etolog, noblista Konrad Lorenz opublikował „Tak zwane zło” – analizę zjawiska agresji w przyrodzie. Lorenz twierdził, że zwierzęta, choć wiele z nich poluje, walczy o terytoria i rywalizuje o samice, nie zabijają, jeśli naprawdę nie muszą, zwłaszcza osobników własnego gatunku. A człowiek? Wedle Lorenza pierwszymi ludzkimi narzędziami były ogień i tłuk pięściowy: „Użył ich natychmiast do zabicia swego brata i usmażenia go”. W 1966 r., na zorganizowanej w Chicago konferencji antropologów, Sherwood Washburn wystąpił z referatem „Ewolucja polowania”, w którym twierdził, że myślistwo mogło być przyczyną i skutkiem rozwoju życia umysłowego i społecznego praprzodka. Skuteczne polowanie, argumentował Washburn, wymagało planowania, organizowania, precyzyjnego komunikowania się, współpracy; praprzodkiem człowieka współczesnego był więc myśliwy – Man the Hunter. Adrienne Zihlman i inne badaczki zwróciły uwagę, że same polowania nie są w stanie wyżywić w Afryce żadnej społeczności, a większości pożywienia dostarczają we współczesnych plemionach łowiecko-zbierackich kobiety wyszukujące najrozmaitsze obiekty jadalne. Man the Hunter otrzymał więc towarzyszkę, zbieraczkę – Woman the Gatherer. A że w latach 60. rozwijały się dynamicznie nie tylko ruchy i ideologie feministyczne, ale i świadomość ekologiczna – praprzodek jako małpa polująca niekoniecznie wzbudzał uczucie dumy u człowieka Zachodu. Nieprzypadkowo „Odyseja kosmiczna” Stanleya Kubricka (1969 r.) zaczyna się sceną, w której niesympatyczny małpiszon wynajduje prymitywną broń – i jest to początek cywilizacji. I chyba nieprzypadkowo w 1972 r. znawca historii antycznej Walter Burkett opublikował książkę „Homo necans” – czyli człowiek zabijający, traktującą o roli polowania i zabijania w starożytnych kulturach. Przekaz był jasny: cywilizacja była u samych swych źródeł skażona niedającą się usprawiedliwić przez walkę o byt agresją, ponurym skutkiem oddalenia się ludzkości od matki natury. Jakiej natury? Ostatecznie nadal nie było wiadomo, jak wyglądali i zachowywali się praprzodkowie Homo sapiens. Najskuteczniej starali się znaleźć odpowiedź Louis Leakey i jego żona Mary, z powodzeniem eksplorujący już czwartą dekadę tanzański wąwóz Olduvai. Pomiędzy 1962 i 1964 r. Leakeyowie – tym razem główną rolę odegrał jeden z synów Mary i Louisa, Jonathan – odkryli szczątki istoty krępej (130 cm), długorękiej, o objętości mózgu o połowę mniejszej niż u Homo sapiens, ale prawdopodobnie posługującej się mową. Żyła ona w Afryce 2,5–1,8 mln lat temu i była bardziej podobna do człowieka niż australopitek. A ponieważ uznali, że jest to najstarszy gatunek, jaki wytwarzał narzędzia kamienne – nazwali ją człowiekiem zręcznym, Homo habilis. W świecie nauki wciąż toczą się dyskusje, czy na to miano zasłużyła – jeśli tak, byłaby najstarszym przedstawicielem rodzaju Homo i być może naszym dalekim przodkiem (a może jednak nie on, lecz współczesny mu Homo rudolfensis). Jeśli komuś z trudem przychodziło zaakceptować krwiożerczego małpoluda w roli praprzodka człowieka współczesnego, mógł się pocieszać, iż bardzo wcześnie na scenie dziejowej zastąpił go człowiek zręczny. Leakeyowie przypuszczali, że owi praprzodkowie człowieka polowali na inne stworzenia, ale i uważali, że aby wyrobić sobie dokładniejszy pogląd na ich zachowanie, należałoby też sprawdzić, jak żyją na łonie natury nasi najbliżsi krewni. Nie mogąc się rozdwoić, Louis Leakey namówił trzy dzielne kobiety do podjęcia wieloletnich badań nad zachowaniami małp człekokształtnych na wolności. Dian Fossey zajęła się gorylami, Birute Galdikas orangutanami, a Jane Goodall rozpoczęła w 1960 r. obserwację szympansów w tanzańskim parku narodowym Gombe. Lata obserwacji pozwoliły jej obalić kilka mitów na temat tej najbliżej z człowiekiem spokrewnionej małpy, którą dotąd uważano zwykle za jarosza. Goodall zauważyła, że szympansy polują i jadają mięso. Zauważyła też, że używają rozmaitych przedmiotów jako narzędzi i to bardzo pomysłowo – słowem, że zachowują się bardziej po ludzku niż do tej pory uważano. Ale 1974 r. zaczęło być jasne, że szympans robi coś, o co człowiek podejrzewał tylko przedstawicieli własnego gatunku: zabija bez widocznej potrzeby. Możliwe, że dla przyjemności. W 1974 r. współpracownik Goodall zobaczył, jak szympansy zabijają niezagrażającego im członka sąsiedniej grupy bez widomego powodu. I był to tylko pierwszy z zaobserwowanych mordów. Zweryfikować trzeba było też sądy o neandertalczyku, Homo neanderthalensis – traktowanym zwykle jako mniej udany brat Homo sapiens, choć z czasem zauważono, że wcale nie miał mniejszego niż my mózgu. W 1971 r. w książce „Shanidar – pierwsze dzieci-kwiaty” Ralph Solecki opisał iracką jaskinię, którą badał od pamiętnego 1953 r. Znaleziono w niej dziewięć szkieletów neandertalczyków, w tym jednego, który pomimo kalectwa dożył późnej starości. Wyszło na to, że neandertalczycy opiekowali się cierpliwie chorym pobratymcem. Przy innym szkielecie znaleziono ślady pyłków różnych roślin – czyżby neandertalczycy znosili do jaskini kwiaty? Mieli potrzeby estetyczne? Może kładli je w miejscu śmierci członka swej wspólnoty – może wierzyli w życie pozagrobowe? Na pytanie, dlaczego neandertalczycy wyginęli, zaczęto odpowiadać, że to ludzie doprowadzili te rozgarnięte i empatyczne istoty do zagłady. Człowiek współczesny miał coraz gorsze mniemanie o swych przodkach dalekich i bliskich. W 1976 r. Richard Dawkins w „Samolubnym genie” oświadczył, że zarówno akty agresji, jak i altruizmu są efektem działania tych samych mechanizmów i służą rozprzestrzenianiu genów, czemu sprzyja czasem mord dokonany na bezbronnym sąsiedzie, a czasem bohaterskie poświęcenie dla wspólnoty. A w 1982 r. Frans de Waal w „Szympansiej polityce” (Chimpanzee Politics) opisał życie grupy szympansów w zoo w Arnhem: niekończącą się walkę o status i władzę, intrygi i podstępy, grę pozorów, strategie pozyskiwania aliantów i brutalne metody obalania dotychczasowego przywódcy. Książka była bestsellerem. Świetnie pasowała do atmosfery czasów Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Ten sam de Waal jednak kilka lat później opublikował książkę o bonobo – małym i bardzo późno zidentyfikowanym gatunku szympansa, żyjącym idyllicznie w grupach, gdzie konflikty nie przeradzają się w bijatyki, samice nie doświadczają gwałtów, a seks, jaki bonobo uprawiają na rozmaite sposoby i w rozmaitych konfiguracjach, jest ewidentnie czymś więcej niż czynnością służącą płodzeniu potomstwa. Szympansim hipisom poświęcili wiele uwagi nawet Wrangham i Peters, autorzy „Demonicznych samców” (1995 r.), w którym to dziele opisy brutalności wielkich małp człekokształtnych i argumenty na rzecz nieistnienia ludzkich społeczeństw wolnych od przemocy, zwłaszcza przemocy wobec kobiet, tworzą zdecydowanie ponury obraz natury ludzkiej. Wizerunek praprzodka jako agresywnego mieszkańca sawanny doznał kolejnego uszczerbku, gdy w połowie lat 90. pewną popularność zyskała teoria wodnej małpy (Aquatic Ape), postulująca, iż najważniejszy dla ewolucji ludzkości okres spędzili nasi przodkowie nie na sawannie, ale nad brzegiem morza i (lub) wielkich rzek. Ostateczny cios zaś postanowili zadać małpie-mordercy, wraz z jej łagodniejszą wersją – myśliwym, autorzy przekonani, że człowiek był raczej łupem niż łowcą. W 2005 r. Donna Hart i Robert W. Sussman opublikowali książkę „Man the Hunted”, w której stwierdzali, iż nawet szympansy i goryle figurują w menu rozmaitych drapieżników. C.K. Brain opisał uszkodzenia, jakie obserwował na kościach hominidów znajdowanych w Afryce Południowej, a jakie zrobić mogły kły i pazury miejscowych mięsożerców. Urazy czaszek, w jakich Dart dopatrywał się śladów bratobójczych walk, mogły być dziełem lamparta lub orła. Czyżby praprzodek był raczej łupem niż myśliwym, Man the Hunted, małpoludem częściej skulonym ze strachu niż dumnie wyprostowanym? Jego wizerunek niewątpliwie jeszcze nie raz ulegnie zmianom, w zależności od nowych koncepcji co do tego, czym różni się Homo sapiens od swych najbliższych krewnych. Może mową – skoro nie udało się skłonić szympansów do generowania wypowiedzi wedle wzorców gramatycznych ani odkryć reguł gramatyki u delfinów? Być może unikatową umiejętnością wytwarzania narzędzi, choć rozmaite gatunki małp umieją pomysłowo stosować różne przedmioty jako narzędzia, i do tego umieją przekazywać wynalazki z pokolenia na pokolenie, tworząc własne tradycje i tym samym kultury. Jak dotąd nie zaobserwowano małp rozniecających ogień – ale kto wie, czym jeszcze nas one zadziwią, co nowego dostrzeżemy w ludzkim mózgu i DNA, szczątki jakich wymarłych gatunków odnajdziemy, ile sporów o ich autentyczność i znaczenie przed nami. Jedno jest pewne: niespodzianek nie zabraknie. Pozdrawiam. Darz Bór!!!

Autor: Jastrząb  godzina: 20:07
AD bfgj Czytając wnikliwie dyskusję powinieneś zauważyć,że to sama alette sprowadza temat do poziomu zieleniny i konieczności lub braku konieczności jedzenia mięsa.Powinieneś też zauważyć olbrzymie braki rzetelnej wiedzy u zainteresowanej,która to dopiero mogły by stanowić podstawę dyskusji na innej płaszczyźnie.Dotychczas alette stosuje proste środki retoryczne i nieudane próby konfrontacji pewnych wycinków opracowań w odniesieniu do zdań wyrwanych z kontekstu wypowiedzi forumowiczów. Swoją drogą dyskusja musi być na tyle ciekawa,że wracają stare duchy forum... Skoro już tu jesteś nie omieszkam powiedzieć ,że wiele twierdzeń które prezentowałeś na forum jest prawdziwa i zgadzam się z nimi-mimo tego,że w znacznej części Twoją działalność oceniam jako ideologiczny transseksualizm. Pozdrawiam.

Autor: alette  godzina: 20:29
"Czy uważasz,że przemoc nie może stanowić elementu miłości?A rodzice którzy uderzają swoje dziecci--robią to z sadyzmu?(Oczywiście poza patologiami) Robią to z miłości-bo chcą uchronić swoje dzieci przed niebezpieczeństwem i doświadczeniem bólu!Przemoc można rozpatrywać w różnych aspektach-w tym w aspekcie miłości. Większość myśliwych kocha przyrodę-mimo,że zabija zwierzęta.Nie ma tu sprzeczności,nie ma nic,co byłoby nienaturalne.To odwieczny porządek świata." Slucham?? Przemoc moze stanowic element milosci? Owszem - dla niefunkcjonalnych ludzi. Znowu ujawniasz swoje przekonania - Wedlug Ciebie przemoc stanowi element milosci. Wedlu mnie absolutnie nie. Rodzice bijacy swe dzieci to niefunkcjonalni rodzice - ktorzy zamiast miec dzieci powinni się udac na psychoterapię. Polecam im ksiazke : ABC mądrego rodzica. Co?? Z milosci bija swe dzieci? No to juz czysta bzdura jest. I Ty w to wierzysz, naprawde?? Bija dzieci, bo są psychicznie słabi, bo nie potrafią nad sobą panować. Bicie dowodzi bezradnosci rodzicow. Kolejna rzecz: Mysliwi kochaja przyrodę, mimo, ze zabijaja zwierzęta... To tak samo moze powiedziec mąz do zony: kocham cię, mimo, ze cię biję. I to ma być ZDROWA miłość? Moze i kochaja mysliwi przyrode, ale to na pewno nie jest zdrowa milosc. Nie ma sprzeczności?? Jest ogromna sprzecznosc. Zdrowa milosc to milosc bez przemocy.

Autor: Jastrząb  godzina: 20:30
AD alette Po raz kolejny dajesz dowód na to ,że nie rozumiesz tego co czytasz...Dlatego dyskusja z tobą musi się sprowadzać do twierdzeń serwowanych łopatologicznie.Rozśmieszył mnie brak zrozumienia przez ciebie porównania lasu do gospodarstwa...Wskaż mi zatem ile mamy w Polsce naturalnych lasów które nie powstały w wyniku działalności człowieka.Co więcej-w wyniku działalności człowieka wytworzyły się gatunki będące ekotypami polnymi-a pole faktycznie jest czymś nadzwyczaj naturalnym... Piszesz o moralności...więc pytam-gdzie jest jej wyznacznik?Ty nim jesteś?Ty ,która sama masz czelność pozbawiać lisa jego natury-dostosowywać go do swojej wizji świata?Czujesz się władna poprawiać naturę?Nie uważasz,że to pycha? Twierdzisz,że ludzie nie są naturalnymi drapieżnikami?Na jakiej podstawie? I proszę nie cytuj tu słów z "Farby"...bo akurat jej autor obecny na tym forum zabił więcej zwierząt,niż przeciętny myśliwy w całym swoim łowieckim życiu.Zabawił się i zmienił piaskownicę-tak jak to robią rozkapryszone dzieci... Czy łowiectwo jest uzasadnione naukowo?Wybierz się do Katedry Gospodarki Łowieckiej na UP-tam znajdziesz odpowiedź.Dodam jedynie,że łowiectwo można uzasadniać lub nie-ale nikt nie zaneguje jego istnienia które wynika z prawa naturalnego. Moim wyznacznikiem moralności jest religia którą wyznaję.Tam odnajduję wartości uniwersalne,które pozostają w zgodzie z wykonywaniem przeze mnie polowania.Gdzie ty szukasz swoich wartości?W świecie wyimaginowanym przez siebie?W którym wszystko jest białe lub czarne?Tylko to trochę oderwane od rzeczywistości...

Autor: Jastrząb  godzina: 20:43
ABC mądrego rodzica...Jak świat światem istniał wychowawczy klaps.Teoria bezstresowego wychowania jest takim samym absurdem jak jedna z największych mistyfikacji nauki dotyczącej tzw.ADHD...Jeśli twoje życie opiera się na poradnikach-to porozmawiamy jak nabierzesz doświadczeń. Uważasz,że nie można uderzyć dziecka z miłości(nie piszę tu o maltretowaniu-piszę o wychowawczym klapsie)-to znaczy,że pokolenia ludzkości żyjące do dziś nie kochały swoich dzieci... Zastanów się ile jest w tobie cywilizacyjnej komercji-i naprawdę nie korzystaj z poradników..

Autor: alette  godzina: 20:49
Na koniec-widząc twą zaciekłość wobec myśliwych zadam tobie pytanie...Jak społeczeństwo uwzględniające swoje cywilizacyjne priorytety powinno ocenić 29 letnią bezdzietną kobietę?Czy w opinii nie powinny się zawrzeć słowa egoizm,pasożytnicwo społeczne?Jak powinno się ocenić twoje postępowanie w którym pozbawiasz lisa jego natury?Uważasz że skrzywione poczucie ludzkiego szczęścia można przenieść na lisa ?Wiesz co jest najgorsze-cyztałem kiedyś opowidanie de Mello.Młody orzeł wychował się wśród kur-chodził,dłubał w ziemi,szukał robaków...Czasami spoglądał na niebo ale nigdy nie szybował.Umarł w nieświadomości,że mógł to robić...Tak samo jest z twoim lisem-pozbawiony natury będzie jak ten orzeł. Każdy ma swoje przeznaczenie i miejsce na ziemi.Pozbawiasz natury lisa-może sama nie korzystasz z jej dobrodziejstw przeznaczonych tobie.Zastanów się czy psychoanaliza nie jest bardziej potrzebna tobie niż myśliwym pozostającym w zgodzie z naturą... Ale o co Ci chodzi teraz? Ja czepiam się myśliwych - więc w odpowiedzi Ty czepiasz się mnie? Powinnam byc potepiana rownie mocno jak mysliwi, poniewaz nie posiadam dzieci?? Nie pozbawiam lisa jego natury - lis jest na wolnosci, choc czesto zaglada na moje podworko. Sam tak zdecydował. Takze czytałam i polecam "Przebudzenie" de Mello.

Autor: Jastrząb  godzina: 21:13
A no widzisz--i doszłaś do celu do którego miałem nadzieję,że dojdziesz. Nie napisałem tych słów po to,żebyś uznała to za czepianie się.Napisałem je po to,żeby uzmysłowić tobie,że każdy na ziemi ma swoje miejsce-myśliwy,bezdzietna kobieta...Społeczeństwo może poddawać pewne zachowania różnej ocenie-bo kieruje się swoistym właściwym dla siebie interesem nierzadko zbudowanym na fałszywych przesłankach.Myśliwy ma swoją wartość,tak jak bezdzietna kobieta.Społecznie można różnie odbierać ich wybór-jednak oceniając ich jednostkowo może się okazać ,że mają swoją rolę mimo braku szerszego zrozumienia.Co więcej-może się okazać,że są niezbędni.A z faktu ich istnienia opartego o prawa natury nie należy ich potępiać. Na koniec się zastanów-ile w zachowaniu lisa było świadomej decyzji a ile naturalnego instynktu.I czy z naturą można wygrać-nawet,jeśli jest naturą drapieżnika.

Autor: ANDY  godzina: 21:21
Człowiek jest częscią natury czy tego chce czy nie . I jak to w naturze bywa rację ma zawsze ten co ma wiekszy 'pysk '. W przypadku człeka dochodzi jeszcze zdolność i umiejetnosc posługiwania sie narzedziami . Jeśli człek potrafi sie sprawnie posługiwac narzędziami - staje sie m/in łowcą , bowiem nie każdego zwierza można zabić rekami - mniejszym 'pyskiem' . Mało tego - takie zabijanie 'myśliwskie' jednak rózni sie emocjonalnie od tego w zagrodzie czy chlewku własnie tym ,że zwierzę łowne jest wolne i nieświadome chwili kiedy odchodzi.

Autor: alette  godzina: 21:41
Wskaż mi zatem ile mamy w Polsce naturalnych lasów które nie powstały w wyniku działalności człowieka.Co więcej-w wyniku działalności człowieka wytworzyły się gatunki będące ekotypami polnymi-a pole faktycznie jest czymś nadzwyczaj naturalnym... "W czasach prehistorycznych tereny obecnej Polski porastały zwarte zbiorowiska leśne. W wyniku procesów cywilizacyjnych i ekspansji człowieka obszary leśne stopniowo zmniejszały się. Znaczne przyśpieszenie kurczenia się lasów (deforestacja) nastąpiło w XIX i XX wieku. Jeszcze pod koniec XVIII wieku lesistość Polski wynosiła ok. 38%, ale po II wojnie światowej w 1946 roku wynosiła ona tylko 20,8%. Gospodarka leśna w latach 1946-1970, polegająca w znacznym stopniu na zalesianiu (głównie plantacjami sosnowymi) zwiększyła lesistość Polski do 27%. Obecnie obszary leśne zajmują około 28,7% powierzchni kraju i systematycznie się powiększają. Zgodnie z Narodowym Programem Zwiększania Lesistości w 2020 roku mają lasy mają stanowić 30% powierzchni kraju, a w 2050 - 33%." Tak więc człowiek, zniszczył, potem odbudował, i tym samym nadał sobie prawo własności? A lasy ktore odbudował, to wlasciwie nie lasy... to... takie gospodarstwa... ;))) "Piszesz o moralności...więc pytam-gdzie jest jej wyznacznik?Ty nim jesteś?Ty ,która sama masz czelność pozbawiać lisa jego natury-dostosowywać go do swojej wizji świata?Czujesz się władna poprawiać naturę?Nie uważasz,że to pycha?" Tak, jestem człowiekiem, więc posiadam sumienie. Choć Ty sugerujesz, ze nie posiadam sumienia, prawda jest inna. Ludzie posiadaja sumienie. Choć w wynku nieprawidlowego rozwoju sa ludzie ktorzy posiadaja swoista moralnosc. Twierdzisz,że ludzie nie są naturalnymi drapieżnikami?Na jakiej podstawie? "Typowe cechy drapieżnych odzwierciedlają więc ich łowiecki tryb życia: szybkość i zwinność; ostre pazury do chwytania i rozszarpywania zdobyczy; zęby łamacze służące do cięcia kości i mięsa; świetny węch oraz doskonały wzrok, dzięki któremu widzą zdobycz z bardzo dużej odległości." "Drapieżniki możemy podzielić na aktywnie szukające swoich ofiar i na te które czekają na ofiary w ukryciu. Te pierwsze aby mogły dopaść swoje ofiary musiały wykształcić w sobie umiejętność szybkiego biegania np. lwy, gepardy (gepard kiedy atakuje, może rozwinąć prędkość 80 km/h. Z pewnością jest więc najszybszym zwierzęciem lądowym. Rekordy, jakie udało się zanotować, wynosiły 109 i 112 km/godzinę) lub lotu (jastrząb, sokół - rekordy szybkości bije sokół wędrowny, który potrafi z dużych wysokości spadać na ofiarę z szybkością ponad 320 km/godzinę). Aby zwiększyć swoje szanse na powodzenie wiele zwierząt poluje w grupach liczących od kilku do kilkudziesięciu osobników jak czynią to wilki czy jedyne stadne koty - lwy. Jednak aby przystąpić do polowania trzeba najpierw znaleźć swoje pożywienie a do tego służą drapieżnikom doskonale rozwinięte zmysły. Duże oczy pomagają w odnajdywaniu zdobyczy a także ułatwiają widzenie o zmroku. Najlepiej rozwinięty wzrok posiadają ptaki drapieżne. Sępy potrafią dojrzeć mały kawałek padliny z wysokości kilku kilometrów, sokół wędrowny zaś widzi swoją ofiarę z odległości, przy której człowiek musi posłużyć się lornetką. Dobry słuch ułatwia lokalizowanie ofiary i tak np. błotniaki latające nisko nad polem czy łąką potrafią zlokalizować niewidoczne gryzonie, szeleszczące przy poruszaniu się w trawie. Jednak zwierzętami które najlepiej rozwinęły ten zmysł są nietoperze. Echolokacja (na podobieństwo radaru) służy nietoperzom do orientacji w ciemności. Ultradźwięki emitowane przez nietoperze rozchodzą się koliście od jego głowy, a odbite wracają do uszu i informują o otoczeniu. Siła odbitych wibracji informuje zwierzę o odległości, natomiast różnica czasowa pomiędzy odbiorem odbić wskazuje kierunek ruchu ofiary. Węch pozwala na wyczucie ofiary nawet z bardzo dużej odległości. Niedźwiedzie są w tym rekordzistami, ich węch jest kilka razy lepszy od psów i potrafią wyczuć pożywienie z odległości kilku kilometrów. Nietypowe narządy zmysłów posiadają węże a najlepiej są one rozwinięte u grzechotników. Są to tak zwane dołki policzkowe, bardzo czułe narządy odbierające bodźce termiczne pozwalające na wykrywanie stałocieplnych ofiar, których ciało różni się nieco temperaturą od otoczenia. Niektóre drapieżniki nie marnują energii w poszukiwaniu swojej zdobyczy lecz zamiast tego wolą cierpliwie czekać aż ona sama do nich podejdzie. Aby pozostać niezauważonym wykształciły zdolności pozwalające im wtopić się w otoczenie. Tak czynią np. jaszczurki i węże. Żmiję lewantyńską dzięki jej ubarwieniu trudno odróżnić od ściółki leśnej nawet z bardzo małej odległości (pomimo jej okazałych rozmiarów przekraczających 2 metry). Podobną taktykę stosują niektóre płaszczki, leżąc na dnie czekają na przepływającą ofiarę. Wiele gatunków drapieżników posiada ubarwienie maskujące które pomaga im podejść bliżej do niczego się nie spodziewającej ofiary. Wystarczy wymienić choćby cętki i paski u dzikich kotów dzięki którym stają się niewidoczne w wysokiej trawie. Gdy już uda się podejść dostatecznie blisko lub dogonić swoją ofiarę niezbędne są narzędzia do jej uśmiercenia. Zwierzęta posiadają cały arsenał różnego rodzaju uzbrojenia. Pazury służące do przytrzymywania ofiary, niezwykle mocne szczęki pełne zębów mających za zadanie rozszarpywanie ciał i miażdżenia kości. Zęby drapieżnych ssaków charakteryzują się tym, że siekacze są słabo rozwinięte podczas gdy trzonowe są ostre, długie i szpiczaste. Natomiast wielkie rekiny drapieżne, takie jak żarłacz tygrysi albo żarłacz biały, mają duże, ostre jak brzytwa zęby, przeznaczone do kawałkowania i rozszarpywania zdobyczy. W wodzie trudno jest walczyć z ofiarami, więc rekiny przypuszczają jeden gwałtowny atak, a następnie wycofują się i czekają na śmierć ofiary, po czym powracają i rozrywają jej ciało na strzępy. Ptaki nie posiadają zębów lecz zamiast tego mają równie skuteczne dzioby. Wszystkie ptaki drapieżne mają zakrzywioną, ostro zakończoną górną szczękę, która jest dłuższa od szczęki dolnej. Ostre zakończenie dzioba wbija się w ciało ofiary niczym nóż, a następnie rozszarpuje je na kawałki, które połyka w całości lub delikatnie podaje swoim pisklętom. U sokołów na górnej szczęce występują nacięcia, które pomagają tym ptakom w zabiciu schwytanej w locie ofiary. Poza mechanicznymi metodami zabijania swoich ofiar są jeszcze metody chemiczne, a dokładniej różnego rodzaju jady i trucizny. Tego rodzaju bronią posługują się np. jadowite węże, niektóre płaszczki i głowonogi oraz wiele gatunków stawonogów m.in. pająki i skorpiony. Niektóre drapieżniki wykształciły w sobie odporność na trucizny tak jak np. wąż królewski (Lampropeltis getula) - jest on uodporniony na jad grzechotników dzięki czemu są one jednym z głównych składników jego diety." Jastrzab - posiadasz długie ostre pazury, do rozszarpywania ofiary? Posiadasz zeby trzonowe ostre, długie i szpiczaste? Jak dobry posiadasz wzrok, słuch i węch? Tak samo dobry jak np wilk? Zostaw swoja giwerę idz do lasu i sprobuj upolowac sarenkę. Przeciez jestes naturalnym drapieznikiem, prawda? Czekam na realcje z polowania;)

Autor: Adler_89  godzina: 22:11
alette... zdejmij klapki z oczu i dopiero staraj sie rozmawiac...

Autor: alette  godzina: 22:14
"Napisałem je po to,żeby uzmysłowić tobie,że każdy na ziemi ma swoje miejsce-myśliwy,bezdzietna kobieta...Społeczeństwo może poddawać pewne zachowania różnej ocenie-bo kieruje się swoistym właściwym dla siebie interesem nierzadko zbudowanym na fałszywych przesłankach.Myśliwy ma swoją wartość,tak jak bezdzietna kobieta.Społecznie można różnie odbierać ich wybór-jednak oceniając ich jednostkowo może się okazać ,że mają swoją rolę mimo braku szerszego zrozumienia.Co więcej-może się okazać,że są niezbędni.A z faktu ich istnienia opartego o prawa natury nie należy ich potępiać." Mysliwstwo nie powinno miec miejsca na ziemi, to moje zdanie. Kobieta nie posiadajaca dzieci nie krzywdzi tym nikogo. A czy zwierzeta cierpia z rak mysliwych? Tak. Nie widze niczego zlego w poznym macierzynstwie, a mysliwstwie - widze wiele złego. Nie w Was jako ludziach - w Waszym krwawym hobby. Jastrzab moglbys sprzedawac eskimosom lod, tak pieknie sie wyslawiasz, ale to nic innego jak owijanie w bawełnę. Moze się okazać, ze mysliwi są niezbędni? Okaze się raczej ze sa zbędni. Choc bedzie musiało trochę wody uplynąć... Ja Cie rozumiem Jastrzab, ze Ty musisz w to wierzyc, ze mysliwi muszą być, ze sa potrzebni, ze sa wartosciowi - jak inaczej moglbys robic to co robisz w ramach swego hobby?

Autor: Adler_89  godzina: 23:22
"A gdyby zaprzestac hodowli zwierzat domowych, czy ludzie wyruszyliby wygłodniali do lasow i zaczeli polować na dzikie zwierzeta? Nie przetrwaliby bez spozywania mięsa? Spozywamy mieso dla kaprysu, to nie podstawa naszej diety. " Nie wyruszyliby do lasow polowac, bo jak juz wspomnialem, nawet w zimie mamy owoce i wazywa, dzieki ingerencji czlowieka. Jezeli czlowiek ma calkowicie zostawic przyrode w spokoju i pozwalac jej zyc wlasnym zyciem, to w ziemie nie uswiadczysz jabluszek i modyfikowanej soi. Wtedy pojdziemy do lasu ogryzac kore z drzew. I znajda nas tam przy najblizszej odwilzy.

Autor: Jastrząb  godzina: 23:30
ALETTE Mimo tego ,że tracę nadzieję na porozumienie-co upatruję ponownie w braku rozumienia przez ciebie tego co piszę-chcę zauważyć,że analizując cytowane przez ciebie taksty wyciągam z nich moje wnioski... Tan cały cytat dotyczący drapieżników tylko i wyłącznie utwierdza mnie w tym,że natura także mnie stworzyła drapieżnikiem...Upatruję to w darze tworzenia broni,pułapek,wyciągania wniosków z obserwacji i umiejętności zastosowania jej w celach przez siebie wybranych. W zasadzie także bez broni człowiek jest w stanie upolować zwierzynę-broń służy wyłącznie do rozszerzenia obszaru zainteresowań myśliwego.Człowiek bez broni jest dostatecznie silny i sprytny,żeby móc polować i uśmiercić zwierzę...Nawet jeśli będą to owady czy inne zwierzęta nad którymi mamy przewagę fizyczną i zdołamy je dogonić. Ludzie najbardziej przypominają mi mrówki-zorganizowana społeczność w której są określone role.Do najtęższych fizycznie mrówki nie należą-ale ich zorganizowanie i strategia tworzą z nich wyjątkowo niebezpieczne drapieżniki.Złożoność mechanizmów polowania jest w przyrodzie olbrzymia i sięga nie tylko fauny! Także siat roślin przepełniony jest mechanizmami życia kosztem drugiego życia...Chyba nie muszę tego udowadniać-to co nazywamy pasożytnictwem jest formą roślinnego łowiectwa-nie wspomnę już o roślinach czerpiących składniki pokarmowe z owadów. Nie sugeruję,ze nie posiadasz sumienia-ale sumienie jest czymś tak indywidualnym,że trudno mówić o jego znormalizowaniu.W moim przekonaniu nie robię nic,czego musiałbym żałować.Tak,jak nie ganię dojrzałej kobiety za jej bezdzietność.Ale z punktu widzenia potrzeb społecznych można się silić o przypisanie jej cech pasożytnictwa lub nieprzydatności.Z punktu widzenia jej przyszłych dzieci które zamierza mieć w wieku 38 lat można się silić o przypisanie jej cech egoistycznych.Wszystko zależy od punktu widzenia.Bo z jednej strony-da życie-z drugiej-może skazać dziecko na brak stosownej opieki-gdyż nie jest to wiek szczytu sił macierzyńskich. Z łowiectwem jest podobnie i tylu wrogów co obrońców.Zależy jak na nie spojrzeć i jaką formę łowiectwa oceniać.Osobiście jestem zagorzałym zwolennikiem ochrony i podejmowania wszelkich działań w celu ratowania zagrożonych gatunków,odbudowy lasów,unikania niszczenia ostoi zwierząt i roślin w celu poprawy dobrobytu ludzi.Nienawidzę cyrku w zakresie tresowania zwierząt.Ogrody zoologiczne traktuję jako konieczność w celu prowadzenia badań,obserwacji i działań na rzecz zwierząt.I jestem myśliwym... Myślę,że powiedzieliśmy już sobie na tyle dużo że dalsza dyskusja jest zbędna.Nie wiem czy cokolwiek udało się osiągnąć-ale swojej normalności będę bronił jak twierdzy i nie dam sobie wmówić wynaturzenia.Na rzecz przyrody robię więcej niż całe grupy krzykaczy które las kojarzą ze zbieranymi raz w roku grzybami.Poświęcam nakłady finansowe większe niż roczne dochody nauczyciela biologii w naszym systemie szkolnictwa.I poluję...robię to z przekonaniem i przyjemnością-mimo tego ,że strzelając mam świadomość swojego wyboru sam strzał nie jest dla mnie szczytem samozadowolenia. Może kiedyś wybierzesz się z myśliwym na ambonę...popatrzysz na gwiazdy,porozmawiasz o przyrodzie...zadbasz o przyrost naturalny-oszczędzając życie jakiemuś lisowi oczywiście...hhihihi....Pozdrawiam.