Wtorek
02.03.2010
nr 061 (1675 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: wejść za dzikiem...  (NOWY TEMAT)

Autor: Okopany  godzina: 12:27
Był jeszcze śnieg, sporo śniegu. Wyczaiłem, że dziki weszły w gęsty nieużytek kilka minut wcześniej... Wchodzę "po śladzie" , czyli w tym przypadku swego rodzaju rynnie wydeptanej przez watahę. Na kolanach podchodzę do baraszkujących dzików na ok. 25 metrów. Dwa z nich gryzą się, w charakterystyczny sposób kręcąc się kółko. Gdy się rozdzielają, w łopatkę jednego z nich wpada kula z gwintowanej lufy mojej kniejówki. Reakcja nieco odmienna, od tej której się spodziewałem... Dzik nie pada w ogniu, tylko wraca z prędkością lokomotywy po ... swoim tropie! Nie mogłem uciekać , więc po prostu mierzę - gdy mimo przybliżenia 3x, łeb wypełnia mi całe światło lunety, wypuszczam na ratunek rottweil'a kal.20 mag. na szczęście dzik przyjmuje brenekę za słuch i roluje mi prosto w kolana, już po wszystkim. Lubię emocje, ale to była delikatna przesada. Dziękuje św.Hubertowi, że na te pare sekund dał mi odrobinę zimnej krwi i pewną rękę. Przywołałem tę sytuację sprzed kilku tygodni, zainspirowany obejrzeniem tego filmiku... Darz Bór! Szarża (www.youtube.com/watch?v=JrpBk1qPad0)

Autor: Daniel1980  godzina: 12:48
Tylko pogratulować zachowania zimnej krwi . Uważaj Kolego bo następnym razem może się nie udać i będzie bolało . D.B.

Autor: Jack__Daniels  godzina: 12:54
Ciekawe jak sie skończyła historia pana z filmu bo widać, ze spieprzali wszscy, łącznie z kamerzystą :)

Autor: Adler_89  godzina: 13:04
Później pewnie mówili, że biegli po pomoc ;)

Autor: mariandzik  godzina: 15:00
Przygoda niebezpieczna. Obym się nie znalazł nigdy w takiej sytuacji i nikomu też tego nie życzę. A jaka masa dzika?

Autor: ULMUS  godzina: 15:43
Razem z breneką i kulą 20 kg :)))))) . Żartuję ,żartuję . Gratuluję przygody a zwłaszcza szczęśliwego zakończenia.

Autor: pniewa  godzina: 20:45
za to, że wszedłem w las, miejscami podmokły i gęsty, sam po nocy za postrzelonym dzikiem, a nieopacznie wysłałem wcześniej sms żonie, że może mi się zejść i dlaczego, nieodzywała się do mnie trzy dni. "Wypadłem" z czasu :) Dałem znac po ponad 3 godzinach

Autor: Dzikarz14  godzina: 20:45
Miałem kilka lat temu w lecie podobną historię z podchodzeniem dzika,ale odmienną w sytuacji. Nieduże pole pszenicy. Duże szkody robione regularnie przez dziki,a to z powodu, że pole tej pszenicy było centralnie w środku innych pól. Wystawione niczym patelnia na środku kuchni. Do najbliższych drzew,lasu ok.300 m. jedyne wyjście, to przenośna wysiadka postawiona przy słupie niskiego napięcia. Już po blisko ok.30 minutach,tuż po 20-tej widzę, jak do "bistro" zasuwa na kolację duża wataha dzików. Długo obserwuję w miejscach, gdzie pszenica jest wydeptana jakiegoś kandydata. W końcu jest dzik, który moim zdaniem nadaje się do strzału. Waga ok.60-70 kg. Mierzę chwilę do niego. Biorę w krzyż jego komorę i z odległości ok. 60 m oddaję celny strzał. Dzik pada w ogniu.Zastosowany kaliber, to 300 WIN MAG.Postanowiłem odczekać jeszcze chwilę.Słyszałem dziki i to dość blisko i liczyłem na to, że jeszcze św.Hubert mi będzie darzył.Ale wysoka pszenica skutecznie zasłaniała mi ich widok. Po ok. 40 minutach postanowiłem zejść do strzelonego dzika. Reszta towarzystwa po usłyszeniu moich kroków, gdzieś zaległa w pszenicy. Dochodzę do zestrzału,pewny, że dzik leży, a tu.... nic! Mnóstwo farby! W pewnym momencie usłyszałem sapanie i odgłos szelestu zboża. Dzik próbował mi uciec. Jako mało jeszcze wtedy rozgarnięty myśliwy, ruszyłem w pogoń za dzikiem przez zboże. Później okazało się, że zrobiłem prawie pełne koło, zanim dopadłem zbiega. Ale wracając do pogoni za rannym dzikiem. W pewnym momencie szelest i hałas uciekającego zwierza ucichł. Zapadła cisza. Ja również wyhamowałem i delikatnie krok po kroku szedłem w kierunku, w którym jeszcze przed chwilą słyszałem rannego dzika.Mając sztucer na wysokości powyżej biodra, delikatnie rozchylałem zboże, aby ujrzeć plac wydeptanej pszenicy przed sobą. W tym samym momencie, jak zobaczyłem ten plac, zobaczyłem dzika, który z furią rzucił się na mnie. Nie można tu pisać o szarży, gdyż był to długi skok w moim kierunku z odległości ok. 2 m. Nie wiem do dzisiaj jak to stało się, ale mając odbezpieczony sztucer i nabój w komorze,odruchowo z biodra oddałem strzał i kula utkwiła tuż za okiem. Wiem jedno, że ja pociąłem za spust,ale kulę ulokował w rannym dziku św.Hubert. Dzik po przyjęciu kuli zatrzymał się gwizdem na moich butach. Od tamtej pory już nigdy nie idę za postrzałkiem samotnie w zbożu. DB

Autor: leszek kowalski  godzina: 21:52
Polowałem w kukurydzy o wysokości około 3 metrów kiedy doszełem do pozycji strzałowej około 8 metrów oddaję strzał za ucho dzik pada w ogniu a we mnie z tyłu wali czarnuch , ja lecę ponad kukurydzę widzę ją z góry spadam na ziemię tracąc przytomność. Resztę przeczytacie w książce którą powoli kończę. darz bór.

Autor: Okopany  godzina: 22:34
ok 85 kilogramów