Czwartek
20.05.2010
nr 140 (1754 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Jaka różnica?:-|

Autor: jaktia  godzina: 07:42
Kolega który łapie ryby też mówił że ryba dostaje takiego stresu przy zacięciu, holu, że zawsze każdą miarową sztukę zabija od razu i nie wypuszcza. Kwas mlekowy powoduje takie stężenie mięśni, że szczupaki, pstrągi, lipienie i inne gatunki często opadają bezwładnie na dno, i za dzień, dwa kiedy wraca, leżą już brzuchem do góry.

Autor: -krogulec-  godzina: 08:38
Różnice pomiędzy wędkarzami a myśliwymi są kolosalne! 1. wędkarze nie płacą szkód rolnikom 2. mieli swojego prezydenta - który się tego nie wstydził 3. mogą pić jak wędkują :))

Autor: LaMotta24  godzina: 08:42
Metoda NO KILL ma coraz więcej zwolenników wśród wędkarzy i jest to jedyna szansa aby w naszych wodach utrzymała się ryba. Zaraz odezwą się głosy, że 30 lat temu ryb było w bród chociaż wszyscy łapali i zabierali złowione sztuki. Jednak w wędkarstwie nastąpił od tamtej pory niesamowity postęp sprzętowy, powstało dużo nowych metod, lub modyfikacji starych ---> w skrócie większa wiedza na te tematy i dostępne dziś przynęty pozwalają skutecznie i ŚWIADOMIE łowić ryby wszystkich gatunków. Coby nie być gołosłownym, słyszeliście żeby ktoś 20 lat temu łowił świadomie brzany na spining? albo był skutecznym łowcą boleni? Były to najczęściej przypadki. Dziś można to robić z powodzeniem. Sandacz również dla spiningistów był raczej dziełem przypadku, dziś natomiast to spiningowy standard. Rozwój sprzętu i technik wędkarskich w połączeniu z ogromną presją wędkarstwa(bardzo popularne hobby) oraz chytrością naszego narodu ( jak się poszczęści i złowi 8 szczupaków to zabierze wszystkie, najwyżej obdaruje sąsiadów) doprowadziły do sytuacji skrajnego przełowienia wielu odcinków rzek czy zbiorników. Współczesny wędkarz ma więc do wyboru : łowić i uwalniać ryby co daje szansę na utrzymanie się ryb lub zabierając ryby doprowadzić do sytuacji skrajnego przełowienia. Wielu więc woli łowić i nie jeść niż nie łowić wcale... Zobaczcie na przykładzie bolenia. Jest go w naszych rzekach pod dostatkiem, gdyż jego mięso nie zawiera praktycznie żadnych walorów smakowych, chociaż od kilku lat nie jest już rybą trudną do złowienia dla średnio zaawansowanych spiningistów. Złowione sztuki są zwracane rzece i jest ich w bród. Za to szczupak który jest dużo smaczniejszy i zabierany przez wędkarzy ze starym podejściem w każdej wielkości, to już naprawdę wędkarski rarytas..... To samo na rzekach pstrągowych. Na odcinkach gdzie nie wolno zabierać ryb, są strażnicy i tego pilnują, pstrągi występują licznie i to duże, natomiast na odcinkach gdzie można zabierać ryby, jest ich dużo dużo mniej i z reguły są to niewielkie sztuki. Choć jakiś procent ryb po forsownym holu pewnie nie przeżywa to i tak przynosi efekty.

Autor: sanczopanda  godzina: 09:04
LaMotta24, Kolego, coś mi tu nie pasuje. To co opisujesz, to się nazywa "GOSPODARKA RABUNKOWA'', a nie "gospodarka rybacka". Jeżeli tak rzeczywiście jest, to mamy kolejny chory system..

Autor: Darek T  godzina: 09:29
też sobie zadaję pytanie po co męczyć stworzenie, pyknąć fotkę dla znajomych na wiodącym portalu społecznościowym i wypuścić? Chcą łowić ryby ale jednocześnie chcą być w zgodzie z tą całą zieloną ideologią. U nas mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na podobne chore pomysły i strzelanie np. pociskami usypiającymi.

Autor: Douger  godzina: 10:12
Różnica jest taka, że oni nie mają limitów. Różnica jest taka, że oni przy wędkowaniu nie zabijają swoich kolegów, albo samych siebie. Różnica jest taka, że oni nie strzelają do koni, krów, albo łosi w stolicy. Różnica jest taka, że wędkarstwo jest w społeczeństwie szanowane, a łowiectwo nie.

Autor: Alej.....  godzina: 10:18
Mars, masz cholerną rację! Dziś zjedzenie ryby zaczyna być "be", za to zabawa nią, i jej świadome męczenie na kiju, jest "cacy". To nienormalne co ci ludzie dziś wymyślają. Buzi, ku..., do wody ... i jazda od nowa ... Koniec świata!

Autor: Desperado  godzina: 10:47
Przy obecnej presji wędkarskiej tylko metoda no kill, i umiarkowane przemyślane zabieranie ryb może niedoprowadzić do calkowitego wytrzebienia rybostanu. Bez dyrdymałów o cierpieniach, męczeniach, zabawach itp. Zwłaszcza z ust myśliwych. Zabieram ryby, ale nie zawsze i nie wszystkie. To tak na margiesie i nie po to co by się usprawiedliwić. POZDR......

Autor: bodzio2  godzina: 11:02
Ad grandel13 Bardzo ciekawy temat podjałeś kolego, gdyż już nieraz się nad tym zastanawiałem. Z ciekawością będę śledził dalsze wypowiedzi. Pozdrawiam Darz Bór

Autor: futer  godzina: 11:41
W takim razie my myśliwi powinniśmy zacząć polować z markerami paitballowymi zamiast ze sztucerami czy kniejówkami. Po lasach biegały by dziki, jelenie zmalowane na wszystkie kolory tęczy. Wyobraźcie sobie zbiorówkę, gdzie do magazynku wejdzie 500 kulek z farbą a szybkoszczelność jest jak w działku. Tylko jak przekonać odyńca czy byka żeby pozwolił się sfotografować na pamiątkę. Tego, że jestem myśliwym nigdy się nie wystydziłem. A to że w Polsce jest tyle podłych idiotów, hipokrytów i 90% katolików to już inna sprawa.

Autor: Douger  godzina: 12:48
Do kogo masz pretensje panie futer?? Kto ukształtował obecny obraz myśliwego jaki ma przed oczami społeczeństwo? To podchodzi pod męczeństwo: nikt nas nie rozumie, nikt nas nie lubi, a my przecież tacy szlachetni itp.

Autor: LaMotta24  godzina: 12:58
koledzy bardzo się mylicie. My mamy plany pozyskania zwierzyny, jest obwód można strzelić 20 saren. i koniec. w wędkarstwie są limity i wymiary ochronne których mało kto przestrzega. ad. futer myśliwy przejął częściowo funkcję wielkich drapieżników które w wielu obszarach nie występują i redukcja płowej, czy dzika, czy lisa jest konieczna. w rzekach natomiast drapieżniki występują i wędkarz zabierający ryby z łowiska nie pełni żadnej funkcji regulacyjnej w środowisku. a zasad NO KILL musi u nas funkcjonować z jednej przyczyny, jako naród jesteśmy chciwi i nigdy nam dość, więc w praktyce to wygląda tak, że 80% wędkarzy zabiera z łowiska co złapie, nie patrząc na limitu dzienne czy tym bardziej wymiar ochronny. Jak się mieści na patelnie to w łeb i do bagażnika. weźcie panowie pod uwagę fakt, że aby wstąpić w szeregi PZŁ trzeba być na stażu, do koła żeby ktoś przyjął trzeba być poleconym przez kogoś, przechodzimy egzaminy jesteśmy jakoś przygotowani i sprawdzani na etykę inne zasady. wędkarzem może zostać każdy, wystarczy zapłacić i zdać śmieszny egzamin, później to już róbta co chceta nad wodą. można używać echosondy żeby wytypować stanowiska ryb. dziś ryba naprawdę ma małe szanse. ad Mars nie miałbym nic przeciwko temu co mówisz gdyby to wyglądało tak : że łapiesz 5 sandaczy w tym 2 niewymiarowe (czyli takie które w swoim życiu nie miały nigdy okazji przystąpić do tarła) wybierasz jedną czy dwie sztuki na obiad a reszcie zwracasz wolność. niestety, znam realia, bo wędkuję od przedszkola. tak nie jest. stąd te obostrzenia. organizacja wędkarstwa i łowiectwa jest tak różna, że nie można teg0o porównywać.

Autor: Aro  godzina: 13:03
he jeszcze dziś z kumplem /on wędkarz ja myśliwy/ gadałem w pracy o rybach. właśnie o ich mękach często gęsto dla zabawy złapać i puścić - pokaleczona poraniona ale WOLNA. Raz w życiu złowiłem rybę, karasia jak pamiętam i to był mój ostatni raz. Wyciąganie haczyka i to co z nim wyszło wytworzyło we mnie do dziś co najmniej niesmaczne wspomnienia . Przyszło mi uśmiercić kiedyś karpia na święta - więcej tego nie uczynię. Wędkarzem nie będę. Mimo wszystko samych wędkarzy staram się zrozumieć jak i ja szukam zrozumienia bez względu na to co nami kieruje. pozdrawiam Aro.

Autor: LaMotta24  godzina: 13:09
jeszcze jedna sprawa. czy strzelacie do wszystkiego co zobaczycie w łowisku? do loch, do każdej sarny, kuropatwy i bażanta. do zająca jak zerwie się spod nóg? NIE są zasady selekcji, na zające tylko zbiorowo, lochy oszczędzamy, kogutów na jednym wyjściu mogę strzelić 20, strzelam 2 resztę odpuszczam. to teraz sobie wyobraźcie stan zwierzyny gdyby można było strzelać wszystko co się rusza, nawet tylko w sezonie. każdą sarnę, każdego dzika, jelenia zająca. Nie byłoby nic. Należy jeszcze wziąźć pod uwagę fakt, że z jednej sarny jest 10 kg mięsa co wystarcza na pewien czas. za to żeby żreć ryby codziennie trzeba ich naprawdę sporo z łowiska zabrać. Na koniec dodam jeszcze tylko, że wielką ryba to dla mnie taki sam pomnik przyrody jak stare drzewo. Jest trudnym przeciwnikiem i z szacunku najlepsze co mogę jej zrobić to zwrócić wolność. Owszem, jest ryzyko że nie przeżyje, ale jest też duża szansa że dojdzie do siebie i przeżyje ---> szansy tej nie ma jak skwierczy na patelni. Nie chodzi o to żeby nie jeść ryb. tylko o umiar. ale w naszym kraju żeby uzyskać umiar trzeba wprowadzać o wiele większe obostrzenia.........

Autor: Douger  godzina: 13:13
Proponuje, żeby zamiast szukać grzechów u innych zacząć naprawę od siebie. I wtedy wszyscy będziemy szczęśliwi.

Autor: LaMotta24  godzina: 13:14
ad Darek T widzisz coś złego w chwaleniu się fotkami na uznanych portalach społecznościowych? to wejdź do galerii i wypowiedz się na temat naszej z łowieckiego. zwłaszcza tych ociekających krwią tuszach, albo głowach kozłów, dopiero co odciętych.

Autor: Leśnik1  godzina: 14:17
Koledzy nie dajcie się zwariować ciągle ktoś wam do głowy wbija że łowiectow jest takie złe i be że aż się sami zaczynacie wstydzić, ciekawe po co komu ta manipulacja??? Może chodzi o to żeby obalić istnijący model a potem sprywatyzować te nowe łowiectwo i bedzie ok??? to taki żart ... a tak na poważnie nie rozumiem czemu sie tak podniecacie pojedyńczymi artykułami wywiadami itd w ktorych krytykuja łowiectwo polowanie etc... Wokól mam wiele przykładów ludzi nastawionych bardzo pozytywnie do tego tematu w pracy mam " paniusie z miasta" które ciągle wypytują mnie o polowania, są żywo tym zainteresowane, pochwalaja to a jak jeszcze dostaną kawałek kiełbasy albo lepiej pieczeni na sprobe to są w 7 mym niebie. Na około tyle pozytywnych przykladów działalności myśliwych. W naszych lokalnych gazetach piszą o akcjach i konkursach organizowanych dla dzieci przez myśliwych o wycenie trofeów itd. Na prawdę bardzo żadko spotykam się ze słowami krytyki naszej pasji są to marginalne incydenty i to przeważnie przez " nawiedzone " osoby które sa znane ze swojego nawiedzenia w okolicy ( np pewna pani prezes jakiegos towarzystwa opieki nad zwierzętami ma samochód obklejony naklejkami " jeśli zauważyłeś złe traktowanie zwierząt dzwoń" i ów samochód zostawia w upalny dzien w mieście z pozamykanymi szybami a w nim sześć (wv polo) psów wziętych na przejażdzke ze schroniska hehehe) - z życia wzięte Koledzy głowa do góry jest nas 100 000 pozatym mamy rodziny przyjaciół którzy rozumieją pasję itd....

Autor: W.A.  godzina: 14:44
Oprócz wedkarzy są przedsiębiorstwa które zajmują się odłowem ryb i ryba jest prawie na każdym stole , dziczyzna zaś pozyskiwana jest indywidualnie przez mysliwych jest to hobby za które nas tak gnębią. Jest bardzo mało dziczyzny w naszych sklepach i stołach. I tu chyba jest pies pogrzebany. Darz Bór Andrzej

Autor: futer  godzina: 14:46
Ad. Douger Jeżeli moge mieć jakieś pretensje to tylko do myśliwych którzy zrobili coś medialnego; a to zastrzelił żubra bo myślał że to dzik, albo osła Norwegom wędrującym po świecie, lub ojciec zastrzeli syna w kukurydzy...itp. Takich przypadków każdy z nas może wymienić kilkanaście. Za każdym razem robi się w mediach afera, pojawiają się komentarze w stylu mordercy, ciekawe czy byli najeb...ni, a niech się wystrzelają... Kiedyś w telewizji pokazali urywki z konkursu wabienia lisów... Jak rozmawiałem ze znajomymi to każdy się śmiał jak na kniaźianie zająca przyszła chyba krowa. Ad. LaMotta24 Mi nie trzeba tłumaczyć na czym polega łowiectwo. Mam po prostu dość tłumaczenia kolegom w pracy i innym ludziom, że do zajęcy nie strzela się z "karabinów" albo ze "snajperek" seriami w łeb, nie używa się noktowizorów, działek i ch..j wie jeszcze czego!!! W znacznej mierze nasza "popularność" wynika z miernej wiedzy społeczeństwa na tematy związane z łowiectwem, a PZŁ nie robi nic żeby to choć troszeczkę zmienić. DB

Autor: Douger  godzina: 15:15
Do twojego ostatniego zdania właśnie zmierzałem. DB

Autor: ULMUS  godzina: 16:21
głupie to jest wszystko jak but . Jak sam upolujesz sarenkę i rybkę żeby ją zjeśc to jest fuuuj okropne. Jak krowy czyświnie stoją w megaprodukcjach a potem idą do megarzexni to jest bardzo cacy. Wielkie trawlery przetwórnie pustoszące łowiska morskie są cacy bo to masówa i jest super. Jak wpierniczasz sklepowego fileta z łososia to jest super jak sam go złowisz i ukatrupisz to jestes bandyta. Porąbane to jest i chore jak siemasz. Nie kupuję tego będę sam sobie zdobywał mięsko bo takie mi smakuje i nie czuję się z tego powodu bandytą. Mało tego jest to mój protest przeciw masoym hodowlom i cierpieniom zwierząt związanych z całym żywotem w obozach zagłady.

Autor: Douger  godzina: 16:25
No jeżeli patrzysz na łowiectwo przez pryzmat mięcha, to raczej sympatii ludzi nie zdobędziesz...

Autor: grandel13  godzina: 16:59
Ja również wedkuje wprawdzie amatorsko ale zawsze. Jak złowie jakąś rybe to przeważnie zabieram ją do domu chyba że jest mała i ma szanse przeżyć(nie jest uszkodzona) to wypuszczam ją z powrotem. Myśliwym jeszcze nie jestem ale często bywam na polowaniach i wiem że myśliwy może strzelić do zwierza ale nie musi. Więc możemy porównać wędkarza który wypuszcza rybę do wody do myśliwego który nie ciągnie za spust. Przy tym porównaniu są jednak dwie zasadnicze różnice: wędkarz może zrobić sobie zdj przy złowionej rybie a druga: dzik czy sarna obserwowana przez myśliwego nie cierpi tak jak ryba holowana przez wędkarza. Poza tym wędkarze nie są ze sobą tak powiązani jak myśliwi nie mają tylu tradycji i w ogóle nie jest to organizacja która mogłaby równać się z pzl. Jednak moim zdaniem myśliwi sami wystawiają sobie złe świadectwo biorąc udział w polowaniach pod wpływem alkoholu itp. Pozdrawiam grandel13

Autor: Douger  godzina: 19:23
Za to holowanie ryby, można porównać do gonienia sarny przez psy podczas nagonki. Czasem ucieknie, czasem wyjdzie na linię i zostanie strzelona, czasem psy ją dopadną ...

Autor: pniewa  godzina: 21:39
bo Payboy ma "króliczki", rybę to mafia kładzie n trupa. Ot i wszystko

Autor: CHUCK  godzina: 21:51
Kol . Douger Do gonienia sarny przez psy można porównać gonienie ryb przez rybę drapieżną, a nie już zaciętą i holowaną. Wędkarz musi najpierw zadać rybie ból i stres, żeby rybę zobaczyć i zdecydować co z nią zrobić dalej. Myśliwy ocenia to przed oddaniem strzału,i nie musi kaleczyć trzech żeby wybrać sztukę właściwą. D.B

Autor: LaMotta24  godzina: 22:01
wypowiedzi niektórych z kolegów odnośnie wędkarstwa, są podobne do wypowiedzi alette na temat łowiectwa, nie ma co podejmować tematu....

Autor: zoil  godzina: 22:10
Zawsze rozbraja mnie tłumaczenie, że to niższe formy życia i mniej je boli, a nasłuchałem się tego pokroju rozgrzeszeń ze strony wędkarzy. Rozgniatanie komarów, czy wyszarpywanie rybom gardzieli też musi boleć ofiary tych zabiegów. Każda forma życia stoi na jednakowo doskonałym poziomie, ale nie każda ma futerko, a w naszych warunkach o aprobacie ogółu decyduje również skala. Gdyby węgorz miał gabaryty jelenia a do tego kompleksję podchodzącą pod estetykę ekodoliniarstwa, oj, koledzy wędkarze, i na was spadłoby odium. Pominąwszy powyższe przyczyną takiej rozbieżności w odbiorze dwóch pokrewnych społeczności jest prosta: nas jest zaledwie sto tysięcy, wędkarzy wielekroć więcej. By zostać myśliwym trzeba wyłożyć nie lada środki, przejść sztafetę biurokratycznych przeszkód a co najgorsze przełamać barierę jaką myśliwi odgradzają się od laikatu. Nie tak dawno jeden z forumowiczów-stażystów założył post dotyczący "izolacjonizmu" z jakim się spotkał ze strony koła łowieckiego. Do tego dochodzi elitaroność łowiectwa, chyba jednak większa niż w przypadku wędkarstwa, elitarność bez negatywnych konotacji jaką obracza się ten przymiotnik. Na rybki pójść można prawie zawsze i prawie wszędzie, albo na własny, albo na znajomego stawik, wykupić zezwolenie na połów - niepomiernie mniejsze ekspensa niż koszty polowania (że o konieczności wstępowania do jakiejkolwiek organizacji nie wspomnę). Na lidzbarskim odcinku Łyny całe dnie przesiadują liczni moczykije, często mocząc się również od środka piwem - jak się taki napije to mu nikt zezwolenia na łowienie nie odbierze. Poza tym nad wodę wziąć możesz rodzinę, dać dziecku do ręki wędzisko. Gdyby, podłóg styczności z wędkarstwem, każdy dzieciak mógł wywieść choćby ułamek doświadczeń z łowiectwem mielibyśmy zupełnie niezły PR, bez żadnych speckomisji związkowych (bo nie wiem czym się koledzy od promocji zajmują, przynajmniej nie odczuwam ich działań z optyki związkowych dołów, w których funkcjonuję). W szerokiej skali to wszystko buduje taką gardę wycelowaną w osobę spoza łowiectwa, że wrogość wcale aż tak nie dziwi. Nie uwodzi mnie idea "noł kil", ale czytałem o przeniesieniu takowej na grunt łowiecki. Jakieś farmy proponujące w Afryce czy Ameryce powalanie zwierza ładunkiem usypiającym, pozwalającym czasowo na sesję zdjęciową, po czym trofeum uchodzi, w stanie cokolwiek nieważkim w łowisko. Polowanie? Tableau... Swoją drogą wstukawszy w wyszukiwarce hasło antyłowiectwo/antymyśliwstwo spotkacie też rozliczne hasła antywędkarskie.