Piątek
19.08.2005
nr 019 (0019 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Koszą

Autor: Franek_Horde  godzina: 08:01
Łysy świeci, żyto i pszenicę skosili został tylko owies. Wzorem Jegera poszedłem z Ojcem na pole zapolować na czarnego zwierza. 3 godziny siedzenia przy skoszonym życie nie dało rezultatu. Postanowiliśmy wracać. Minęliśmy ścierniska i szliśmy przy nie skoszonym jeszcze owsie. Gadaliśmy już całkiem głośno nie byliśmy ostrożni. Nagle Ojciec zatrzymał mnie ruchem ręki. "słuchaj" szepnął. Usłyszałem chyba najwspanialszy z możliwych dźwięków. W owsie 20-30 m od nas żerowała w najlepsze watacha dzików. My staliśmy na "patelni" oświetleni księżycem ze złym wiatrem, te jednak czuły się tak pewnie że w ogóle się nami nie przejmowały. Podnieśliśmy lornetki do oczu. Szęście nam sprzyjało, watacha wyszła akurat w miejsce gdzie owies był niski. Widziałem 4 łby przelatków nad kłosami. Ojciec zdjął sztucer z ramienia i złożył się do strzału. Ja trzymałem dziki w lornetce. Huknął strzał, łby zniknęły usłyszałem jak dziki uciekają przez zboże. Popatrzyliśmy z Ojcem po sobie. "Cholera bardzo niepewny ten strzał" powiedział mi szeptem. Po odczekaniu sakramentalnych 15 min poszliśmy na miejce strzału. Przelatek leżał w miejscu gdzie przyjął kulę. Rana była ok 20 cm za jego słuchem. Uśmiechamy się z Ojcem po sobie. Pozostało już tylko gratulacje za tak celny strzał, złom i ostatni kęs. W skupie waga pokazała 35 kg po wypatroszeniu. Życzę wszystkim tak, albo jeszcze bardziej udanych polowań DB