Piątek
19.08.2005
nr 019 (0019 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Przeczytajcie...  (NOWY TEMAT)

Autor: gorian44  godzina: 10:06
Miałem siedem lat, gdy ojciec po raz pierwszy zabrał mnie na polowanie. Byłem z niego dumny. Był jednym z lepszych myśliwych. Myślałem: "Mam za ojca nie byle kogo". Czułem się lepszy od innych chłopców. Mieliśmy z ojcem wspólne sprawy, wyjazdy wuefemką, dziczyznę. Inni tego nie mieli. Przez lata naganiałem zwierzynę, zarabiałem za to pieniądze. A potem nauczyłem się zabijać. Takie wspomnienie: idziemy z ojcem po śladach rogacza, aby go dobić. Łan pszenicy, w nim ślady farby (krwi). Ojcu skończyły się naboje. Rogacz podnosi łeb, chwytam go za tylne nogi, a ojciec nożem podrzyna mu gardło. Rogacz rozpaczliwie beczy. Przez pół życia słyszałem to beczenie, a siłę jego kopiącego ciała mam w dłoniach do dziś. Jako kilkunastoletni chłopiec dobijałem kuropatwy, kaczki i zające. Żeby dobić ptaka, trzeba wcisnąć palec pod szyją w tułów, dotknąć bijącego serca i zatrzymać je. Zająca trzeba wziąć za tylne skoki, podnieść do góry i uderzyć ręką w nasadę karku tak, aby przerwać rdzeń kręgowy. Zając wtedy przeraźliwie kniazi, czyli płacze głosem podobnym do płaczu dziecka. Albo milczy. JA mam broń. Mogę zabić Polowałem, ponieważ żyłem w takiej konwencji myśliwskiej. Wsiąka się w nią szybko, bo ma rozbudowany system gratyfikacji. Są zwyczaje i tradycje, hejnały, hierarchia ważności, przywileje. Ważniejsi i mniej ważni, władcy i poddani, myśliwscy bogacze i biedacy. Święta i dyplomy, zawody, medale i nagrody. Zjazdy i bale. Jedzenie, stroje, psy i samochody, duży rynek handlowy (w Polsce jest około 100 tysięcy myśliwych!). lepsi i gorsi, trofea i wyceny, wyścig i rywalizacja. Państwowa struktura z władzami krajowymi, sądy łowieckie i wyroki. Obwody łowieckie, domki i domy myśliwskie, i dziczyzna na stole na imieninach. I to wszystko w całkowicie męskim towarzystwie, wśród kolegów umówionych ze sobą w niemy sposób na to, że będą tej konwencji przestrzegać i poddadzą się jej prawom. I jeszcze broń! Mogę mieć w domu broń - dubeltówkę, bocka, sztucer, kniejówkę, ekspres, flower. Do tego specjalna szafa na broń i amunicję. Amunicja do zabijania tego, tego i tego. Skóry, poroża, szable, piórka, noże, pasy, lornetki, lunety, latarki, ubrania, piersiówki, buty, czasopisma, odstrzały, dokumenty. Broń się czyści, konserwuje, trenuje z nią na sucho, przestrzeliwuje, pokazuje i demonstruje innym. JA mam broń. Mogę zabić. Do tego weekendy poza domem - przecież poluję! 40 razy w roku. Niektórzy więcej. Nie nazywam tego co robię po imieniu - jest farba (krew), badyle (nogi u jeleni, a więc przetrąciłem badyl, a nie złamałem strzałem nogę), położyłem w ogniu (zabiłem pierwszym strzałem), trafiłem na komorę (strzeliłem w serce lub okolice), dochodziłem zbarczonego ptaka (szukałem, by dobić rannego ptaka), trafiłem na miękkie (strzał w brzuch - jelita, wątrobę, nerki, żołądek - zwierzęta mają "miękkie" takie samo jak człowiek), zwierz doszedł (umarł), itd., itd. Trafić bezbłędnie w serce Prawie każdy myśliwy szuka racjonalnych powodów, dla których poluje. Te wszystkie argumenty o braku drapieżników, które kiedyś regulowały liczebność zwierzyny, "gospodarowaniu populacją zwierzyny", "szkodach łowieckich gospodarczo znośnych" są racjonalizowaniem potrzebnym, aby móc zabijać. Nikt nie próbował zostawić tego przyrodzie, która ma swój kierunek ku równowadze. To tylko kwestia czasu. Racjonalizujemy, racjonalizujemy, racjonalizujemy - jakbyśmy silnie potrzebowali usprawiedliwienia. Bo potrzebujemy! Szukamy spokoju. I jakoś udaje się nam go znaleźć, dopóki znowu nie przyjdzie dochodzić rannego zwierzęca i potem go dobić. Co czujesz, gdy widzisz połamane kości i wybite oko u człowieka w wypadku samochodowym? Tu, na polowaniu nie jest inaczej, czujesz podobnie. Przestrzelone oba kolana byka, którego trzeba dobić z kilku kroków w nasadę karku - to mój ból wielki i nie mówię o tym nikomu. Nigdy! Potrzeba potem czasu, żeby dojść do siebie. Za jakiś czas jadę na polowanie i jeżeli uda mi się trafić bezbłędnie w serce (żeby potem nie dobijać), to jakoś tamto zdarzenie udaje się "zapomnieć", a i czas robi swoje i daje się żyć. Tchórzostwem jest nie dobić rannego zwierzęcia. Mówisz sobie: "dzik się wyliże:, żeby uspokoić sumienie. Bo nieprzyjemnie jest dobijać. Mówi się, że dzik może zaszarżować. To mit i rozdęta legenda. Przez niemal 40 lat, chociaż czasami deptałem po piętach grubym, rannym odyńcom, nie zetknąłem się z tym. Zresztą, jeżeli dzik - w śmiertelnej rozpaczy - odważy się na atak, to czy ledwo żywy może być szybszy od kuli? Dzik się nie wyliże. Jego rany postrzałowe gniją. Zaszyty w ostępach, umiera w męczarniach. I wszyscy o tym wiemy. Rozwłóczone po lasach kości saren, dzików, jeleni, są kośćmi niedobitych zwierząt. Wydawało mi się, że nie czułem cierpienia zwierząt, które zabijałem. Ale ja się źle czułem. Jakoś podle. Zabijasz jakby nigdy nic, ale w środku, najgłębiej, jeżeli dopuścisz do siebie wewnętrzny głos, męczysz się: "Coś tu jest nie tak". A na taki stan doskonały jest alkohol - setka albo dwie - i już lżej, już wszystko zagłuszone. Ale to się zdarzyło! Nie znikło, nie unieważniło się. Kaźnia i egzekucja Podkarmiane ambony! Wygodnie urządzone, czasami ogrzewane miejsca kaźni. Przyzwyczaja się zwierzęta, aby tu właśnie przychodziły się pożywiać, wykłada się stale karmę: kartofle, buraki, owies, ziarno - po czym, gdy jedzą, zbija się je. Spokojnie, w środku nocy, gdy myśliwy usłyszy odgłos żerowania, wychodzi spod wygodnej kołderki, najczęściej patrzy od razu przez lunetę, wybiera sztukę i naciska spust sztucera. Wyjmuje łuskę i układa na półeczce - 78 sztuka upolowana z tej ambony. Idzie spać. Rozwidni się, to wstanie, wypatroszy. To jest kaźnia zwierząt. Te miejsca cuchną rozkładającą się materią. Są jak gnijący ropień - i tak wyglądają. O czym rozmawiać z żoną i dziećmi? Pod koniec tygodnia pakowałem graty, psa i do lasu, żeby być w "terenie" - bo jeździ się w "teren", "do lasu", "na kaczki", "na kuropatwy", "na piżmaki", "na rykowisko", "na dziki", "na lisy", "na rogacza", "na zbiorowe", albo ogólnie - "na polowanie". Żona i dzieciaki zostają w domu. Ojciec poluje. Czasami serce kłuje - pojawia się przeczucie, że coś jest nie tak z tym moim ojcowaniem i mężowaniem. Może bym tak został w domu? Z dziećmi i żoną? Ale co ja będę z nimi robił? Gdzieś w środku mnie czają się ledwo uchwytne demony i ciągły brak satysfakcji z tego mojego życia, bo jest takie jakieś jałowe i bez znaczenia. No to na polowanie. I co? Ano dalej nic. Ale przywiązuję się do miłego rozwiązania. Jadę na polowanie albo się napiję - często i to, i to. Nie dopuszczam do głosu tego, co trudne we mnie. Zagłuszam. Strzelać, zabijać - to łatwe. Kochać dziecko - znacznie trudniejsze. Lepszy ten, kto więcej zabił. Można się czuć męskim, jak się jest myśliwym. Boże! Naprawdę to działa. Mężczyzna z tym całym swoim myśliwskim oprzyrządowaniem i z tymi gadkami, jak to ON... ma nadzieję, że jest odbierany, jak... No właśnie, jak jest odbierany naprawdę? Potrzebuje uznania i podziwu jak chleba, jak wody, jak słońca - żeby inni zobaczyli jego męskość, dzielność. Na polowaniu zbiorowym może zostać "królem polowania" - i tak jest honorowany. I te honory przywozi do domu. I tu jest doceniony, bo gramy w tej konwencji wszyscy, całą rodziną. I jemy trupy zwierząt, które zostały zastrzelone, a nierzadko zginęły męczeńską śmiercią. Rywalizujemy ze sobą w męskim gronie - kto więcej zabił. I to jest główny akcent naszego męskiego bycia razem. Taka forma kontaktu. Nie ma serdeczności, bliskości, dzielenia się doświadczeniem, bólem, radością. Nie wolno mi - pod żadnym pozorem - ujawnić najmniejszej słabości, bo wtedy będę gorszy. Myślę, że jako chłopiec garnąłem się do mężczyzn, ponieważ chciałem być poprowadzony - żeby pokazano mi, jak się żyje dobrze z synem, z bliskimi; co to znaczy szanować innych; jak wygląda rzetelna praca. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem uznania ze strony ojca, pochwalenia, przytulenia. Nie dostałem tego ani od ojca, ani od innych mężczyzn z "myśliwskiej braci". Dostałem to, co dostałem. Mądrość nie polega na rywalizacji. Można rywalizować tylko ze sobą. Męskość nie polega na sprawnym zabijaniu, męskość to chronienie życia. Bycie ojcem, mężem. Kto tu jest najlepszym samcem? Największa chwałą jest upolowanie największego byka (samca). I to w okresie godowym. Zastrzelić najdorodniejszego samca. Bo sami chcemy być najlepszym samcem? Królem nie tylko polowania? Na co tak naprawdę polujemy? Co chcemy zdobyć? Ściśle reglamentuje się liczbę odstrzałów samców, inaczej wszystkie zostałyby wystrzelane. Ale oczywiście zabija się również samice. W naturze jest wtedy po godach, więc ogromna większość zabijanych saren, łań i loch nosi w sobie młode. Rozcina się brzuch, wyjmuje pęcherz płodowy, w którym jest pięć, sześć, siedem malutkich, czasem trochę większych, pasiastych warchlaczków. Przy patroszeniu karmiących łań mleko z grzęzów (wymion) miesza się z krwią i robi się różowe. Pamiętam, miałem może 14 lat, naganiałem zwierzynę. Jeden z myśliwych sprawnymi ruchami patroszy i odciąga w zarośla zamknięte w pęcherzu płody. "Co to jest tato?" - zapytałem. Usłyszałem: "Ćśśśśśś..." Bo o tym się nie mówi. Nigdy. Przenigdy. Trwamy w martwej ciszy. Przez pomyłkę odstrzeliwuje się także lochy prowadzące młode. Bezradne warchlaki szwendają się ogłupiałe na skraju lasu. Ich dni są policzone. Dlaczego płakałeś synku? Moje serce rozmiękało bardzo powoli. Pamiętam, zabrałem na polowanie 9-letniego syna Jovana. Strzelałem do dużego dzika, padł w ogniu (czyli od pierwszego strzału). Wiedziałem, że już się nie podniesie, nie żyje. Jovan siedział na ziemi cichutko obok mnie, prawdę mówiąc, zapomniałem o nim, liczył się tylko ten dzik przeze mnie upolowany. I nagle patrzę na Jovana, a on płacze. Pytam go: "Dlaczego płaczesz?". Jego słowa zostały we mnie na długo: "Bo on tak przed chwilą sobie chodził, pił wodę, jadł, a teraz nie żyje". To dziecko zobaczyło, jak tajemnicze jest życie. Jedna istota zabrała życie drugiej istocie. Pamięć tego zdarzenia, łzy niewinnego chłopca pomału rozpuszczały moje twarde serce. Przestałem polować w 1995 roku, ale już dwa lata wcześniej zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego. Najpierw zauważyłem, że coraz rzadziej jeżdżę na polowania, strzelam niechętnie, bez emocji. To mnie zastanowiło - przecież zabijanie to niesłychane emocje. A u mnie nagle nic, zimna krew. Mogłem trafiać, w co chciałem - w serce, w kark, za ucho. Dokonywałem egzekucji. Ptak spadł na sosnę - ja stoję odrętwiały W 1994 roku przyjechał do naszego miasta mistrz duchowy ze Wschodu (wtedy już medytowałem). Poszedłem na spotkanie z nim. Zapytałem: "Czy wolno mi polować?". Po chwili namysłu odpowiedział: "Wielu rzeczy nie robilibyśmy, gdybyśmy mogli zobaczyć, co naprawdę robimy". To zdanie zapadło we mnie. Co ja robię? Co robię? Patrzę w lunecie na zwierzę, kładę palec na spust, ściągam, następuje klap iglicy, kula idzie przez lufę, opuszcza lufę, wędruje przez powietrze do zwierzaka, dotyka sierści, skóry, rozrywa pierwsze mięśnie, łamie łopatkę, przechodzi przez opłucną (zaczyna się krwotok), rozrywa serce; zwierz biegnie, upada i uchodzi z niego życie. Opieram sztucer o drzewo, zakasuję rękawy, rozcinam powłoki brzuszne, wyjmuję jelita, wycinam odbyt, przeponę, wyciągam wątrobę, wycinam woreczek żółciowy, tchawicę, wkładam rękę głębiej i wyszarpuję serce i płuca. Zacząłem to wreszcie widzieć! Ale jeszcze nie wiedziałem, czym jest to, co widzę. Pojechałem jeszcze na dwa polowania - w maju i lipcu 1995 r. W maju strzeliłem do słonki (ptaka wielkości gołębia). Pamiętam: wieczorna cisza, wszystko niezwykle znieruchomiałe i ciche, daleko na horyzoncie pojawia się jedna jedyna słonka. Jak zaczarowana leci prosto nad moją głową. Podniosłem broń. Spadła na sosnę. Koledzy chwalą mnie za piękny strzał. A ja stoję odrętwiały. Martwy. Lipiec, najważniejsze polowanie w życiu. Zobaczyłem dwie sarenki w owsie. Patrzyłem na nie z przyjemnością, skryty za drzewem. Nagle z żyta obok wybiegły dwa psy i pędziły prosto na nie. Pierwszy raz w życiu strzeliłem do psa. Poczułem swoje ciało, ważyło tonę. Powiedziałem do Janusza (polowaliśmy razem tego dnia): "Ja już nie będę polował. Zawieź mnie do domu". Nie zaprotestował. Wreszcie zobaczyłem wszystko. Całym sobą poczułem, jak strasznie dużo cierpienia zadałem innym istotom. Z najgłębszych źródeł we mnie usłyszałem: Nie zabijaj. Nie rób tego. Bezgłośne, mocne NIE! Przestałem jeść mięso. Zwierzęta są bezbronne, łagodne Cóż to za umiejętność i satysfakcja strzelić zwierzęciu w serce ze stu metrów? Każdy to potrafi. W dzisiejszych świecie wystarczy mieć kasę, a dostarczą ci do zabicia, co chcesz - żubra, słonia, tygrysa, lwa, niedźwiedzia, wilka czy wieloryba. Powołujemy się na etos myśliwski - mężczyzna od wieków polował, przynosił do domu upolowana zwierzynę, ale przecież polował, żeby przeżyć, nie umiał inaczej zdobywać pożywienia, a wiec nie miał wyboru! A dzisiaj? Zabija dla przyjemności i rozrywki! Niektórzy zabitego przez siebie zwierzęcia nawet nie dotykają - ktoś inny za nich patroszy i robi, co trzeba. Tylko efektowny strzał i "złamanie się zwierza w ogniu". Czyste (?), niezakrwawione po łokcie ręce i gratulacje kolegów. Trofeum ktoś spreparuje i dostarczy. Zwierzęta są bezbronne, łagodne. Choćby dziki - te poczciwe zjadacze ziemniaków, kukurydzy, owsa i pędraków traktowane są przez ludzi jak groźne potwory, bo są czarne, duże, silne i aktywne nocą. Myśliwi najczęściej boją się dzików i przez to przeżywają silne emocje, zabijając je. Ale czy ktokolwiek słyszał o najmniejszym choćby otarciu naskórka na ludzkim paluszku przez dzika? A dzików wszędzie pełno, nawet w miastach. Dotknęła mnie czule swoim "strasznym ryjem" Gdy polujesz, nie możesz zobaczyć czystego piękna i majestatu przyrody. Widziałem las poprzez cel. Spotkać zwierzę i podejść je, strzelić, upolować. Nerwy napięte jak postronki. Oczy, uszy w gotowości. Ani chwili na rozluźnienie. To jest bycie w lesie drapieżnika - z naładowanym, odbezpieczonym sztucerem. Gdy zabijasz, nie widzisz piękna. Teraz chodzę po lesie ze spokojem w sercu. Czuję się to chcianym gościem. Las i życie odkrywają przede mną coraz głębsze, sekretne tajemnice. Czekam na spotkania ze zwierzętami. Patrzę na nie. Są piękne. Niedawno w lesie koło miasta locha prowadząca młode dotknęła mnie swoim "strasznym ryjem". Stałem pod drzewem i właśnie wtedy pomalutku podeszła do mnie i dotknęła wierzchu mojej wyciągniętej dłoni swoim ciepłym, wilgotnym nosem. Raz i drugi. Delikatnie. To było jak pocałunek, odpuszczenie win. Potem położyła się, a za nią jeszcze jedna, bardzo duża. Pasiaste warchlaki szukały zeszłorocznych żołędzi. Usiadłem na ziemi. Siedziałem wśród nich kilkanaście minut. Odpoczywaliśmy wspólnie. Moje serce, a potem całe ciało wypełnił ciepły i niezwykły spokój. Wszystko było doskonałe. Poczułem się wolny. Renata Dziurdzikowska Artykuł pochodzi z czerwcowego numeru czasopisma "Zwierciadło" Zenon Kruczyński ma 52 lata, prowadzi rodzinną firmę w Gdyni. Przez ponad 30 lat zabijał zwierzęta. W 1995 roku wyjechał na ostatnie polowanie. "Wreszcie zobaczyłem wszystko. Całym sobą poczułem, jak strasznie dużo cierpienia zadałem innym istotom. Z najgłębszych źródeł we mnie usłyszałem: Nie zabijaj. Nie rób tego. Bezgłośne, mocne nie!"

Autor: KULWAP  godzina: 10:16
Ten idiotyczny tekst od conajmniej dwu lat pojawia się w różnego rodzaju szmatławcach chcących zwrócić na siebie uwagę. Oklepany banał.

Autor: gorian44  godzina: 10:21
A może ktoś pokusi się jednak na "rzeczowy" komentarz? DB!!! Grzegorz Janicki

Autor: KULWAP  godzina: 10:25
Na forum było już tego tyle.... Nie ma sensu polemizowanie z demagogią.

Autor: IŻyk  godzina: 10:45
A ja, Panie Stanisławie, uważam, że dobre i nawet przez cały text przebrnąłem. Czemu dobre? Bo mam satysfakcję, że potwierdza, com kiedyś się wymądrzał, że: 1. Argumentacja pko myślistwu to częściej poezja, niż polemika. 2. Text o tym, że myśliwi nie mają serca, sam musi chwytać za serce. (sic!!!) 3. Są rzeczy w myślistwie, że dzieciom oczy trzeba zasłaniać ale o ubojni - sza... 4. Pewnie jeszcze coś, ale już mi się nie chce. Mój dziekan kiedyś powiedział mi, że chyba nie ma nic gorszego, niż zawodowo czytać wykwity códzej grafomanii. Zawsze o tym pamiętam, gdy cos piszę, a pan Zenon, odkąd z najgłębszych w nim źródeł usłyszał "bezgłośne, mocne nie!", zrozumiał widocznie, że to co bezgłośne, musi być napisane. Też dobrze. Jesli już strzelać, to do red. Dziurdzikowskiej, bo nie "kaźnia", tylko "kaźń". DB

Autor: 16 lat hunter  godzina: 10:45
Czy mysliwi naprawde stosuja takie metody dobijania zwierzyny? Podżynanie gardla rogaczowi,zatrzmanie serca ptactwu,łamanie kregu zajacowi. Mysle że prawdziwi mysliwi tak nie robiom.

Autor: Wicher  godzina: 10:48
Przeczytałem, ładnie i zgrabnie napisane opowiadanko. Nie wzruszyłem się a taki prawdopodobnie miało osiągnąć cel.

Autor: Kordelas  godzina: 10:51
To taka woda na młyn np. bfgjota i innych nawiedzonych. A tak na marginesie, to ten Zenon Kruczyński musiał mieć chyba niespełna 10 lat gdy zaczą polować, skoro ponad 30 lat zabijał zwierzęta, a obecnie ma lat 52 i w 95r. wyjechał na ostatnie polowanie. Tekst idiotyczny i tyle. DB

Autor: Rzecznik Prasowy  godzina: 11:00
Hmm, parę razy widizałem inny sposob dobijania ptactwa. Bierze się za szyje i robi młynek. Celem zgruchotania rdzenia kręgowego. Nie skomentuje tegoż sposobu. Jakby.s skrócił tekst 70% moze i bym przeczytał teraz. A tak zostawie sobie na póxniej. Darz Bór filip No przebrnąłem- no i co tu komentowac? Jka ktoś nie chce niech nie poluje. A jak kogoś locha po dłoniach całuje to to chyba jakaś odmiana białych myszy. Czas albo na detox albo ostatnią porzadną szpryce;) Się chłopo rozpisał a w gruncie rzeczy większośc czytajhacych odpadłą po 2 akapicie. Macham na to ręka i idę zobaczyć jak moim mistrozm duchowym idzie w kuchni.

Autor: Hrabia  godzina: 11:08
Ad. gorian 44 To co napisałeś świadczy o niudolności i głupocie owego myśliwego oraz braku odpowiedzialności . A może wy kłusowaliście i dlatego wynikła konieczność dożynania postrzelonej sztuki . Jeżeli wyobrażasz sobie że takie scenki są codziennością w naszych łowiskach to jesteś w wielkim błędzie. To , że opisałeś całe zdarzenie też jest bez sensu i można mieć negatywną obinię o twoiej osobie i motywach. DB.

Autor: Kordelas  godzina: 11:33
AD Hrabia Nie wiem czemu zaatakowałeś goriana44, chyba lepiej byś zrobił czytając uważnie tekst. Jak mówił mój znajomy w słusznym wieku aptekarz: "nie jest sztuką wyraźnie pisać, lecz z uwagą czytać". DB

Autor: Jenot  godzina: 11:49
To prawda że to już było. To prawda że nadal będzie się powtarzać. Przeczytałem i powiem tyle, każdy ma prawo do oceny i opini oraz wyciągania wniosków. Na ile one są słuszne, to już inna sprawa. Niedoinformowani będ pytać a „przeinformowani” będą na nas szczuć. Przyznaję jednak że ja również długo zastanawiałem się czy zostać myśliwym. Miałem wiele podobnych wątpliwości i pytań które mi wyjaśniono, uprzejmie i bez wrzasków.Miałem to szczęście że wyjaśniono mi je nie wmawiając że jestem nawiedzony lub półgłówkiem. No więc jak ? Jak to jest z tą Panią Dziurkowską............??? Nie ma głupich pytań, tylko odpowiedzi mogą być trudne ......: ) Pozdrawiam DB

Autor: jurek123  godzina: 12:19
Koledzy spokojnie nie potępiajci w czambuł człowieka który polował i nie nagle lecz po długim czasie doszedł do takich wniosków ,ma prawo.Mnie osobiście wydaje się że zbyt długo polował i powinien to zakończyć znacznie wcześnie tym bardziej że nikt go do polowania nie zmuszał.Ja też mam syna który chodził ze mną na polowania od 6tego rku życia i prawdopodobnie przeżywał to samo co wyżej piszący.Gdy miał 18 lat porozmawialiśmy sobie jak to mówią pa duszam i syn przestał chodzić ale nie zmieniło to mojego nastawienia do niego ,jego wola.Ja sam jak zacząłem polować ,a w rodzinie nie było takiej tradycji pamiętam wiele chwil gdy byłem na krawędzi np po pierwszym strzale do sarny nie polowałem na nie chyba ze trzy lata.Po pierwszym strzelonym na miękkie kożle tak haftowałem przy patroszeniu że poprzysiągłem sobie że nigdy nie srzelę jeśli nie będę miał 100% pewności że strzał jest komorowy.Człowiek jest tylko człowiekiem i wszystko jest w porządku nawet że to opisuje publicznie,problem jest wtedy gdy tą swą wolę zechce narzucać innym.A wielu to robi

Autor: predator  godzina: 12:27
Ad Kordelas Zgadzam się z Hrabią. Ponadto myślę, że poradzi on sobie bez Twoich przytyków. Ten opisywany myśliwy nie jest, nie powinien być ani nigdy nie będzie wzorcem polskiego Myśliwego. Bo o etyce to tu mowy być nie może. Przestałem czytać w momencie gdy autor lub autorka wspomniał o menu i diecie bezmięsnej. Chyba nic nie straciłem. Mój dziadek pracujący swego czasu w Ruchu, mawiał że przy kiosku powinna znajdować się beczka solonych śledzi. Do Trybuny Ludu. A ptaki skłuwamy. W potylice. DB

Autor: gorian44  godzina: 14:26
Ad Hrabia Szanowny Kolego, nie opisałem tej historii tylko wkleiłem artykuł przypadkowo znaleziony na jednej z internetowych stron (sił w palcach by mi nie starczyło na tak długi esej:-)). „To , że opisałeś całe zdarzenie też jest bez sensu i można mieć negatywną obinię o twoiej osobie i motywach.” – a tego stwierdzenia to już zupełnie nie rozumiem:-) Jestem świeżo upieczonym stażystą, który stara się myśleć, szukać i wnioskować nie wierząc przy tym w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Oczywiście, że ten tekst może prowokować (może nawet i wtrochę tani sposób) ale zamieszczając go spodziewałem się znaleźć komentarze rzeczowe, które pozwolą niedoświadczonemu coś rozumieć, nauczyć, uświadomić... ale widzę że i tu „lepperyzm” się zakradł.... DB Grzegorz Janicki

Autor: MariuszG  godzina: 14:40
W mojej ocenie 75% tekstu jest bez sensu. Pozostałe 25% to wątpliwości każdego myśliwego ale powinny być również wątpliwościami każdej osoby jedzącej mięso. Wolę zabić zwierzę żyjące w lesie niż patrzeć na genetycznie zmienioną krowę, która nigdy nie opuści swojego boksu w oborze. Przepraszam, ale końcówka tekstu wskazuje na sektę albo na nawiedzonego ćpuna.

Autor: marcino  godzina: 14:41
koledzy - demagogiczne to to nieco jest ale jeśłi gościa na takie przemyślenia wzięło to może uszanujmy to - niech sobie tam medytuje i niech go "lochy po rękach całują" ( ad Rzecznik: świetny tekst) w gruncie rzeczy niczego nie narzuca - opisuje ze swojego punktu widzenia i z pozycji rozmiękczonego mieszczucha ma trochę racji - dlatego też znajdzie podatny grunt tam gdzie mieso widują na talerzu - na pospolitej polskiej wsi wzbudzi śmiech. po krótce takie jest moje zdanie - ludzie się rozmiękczają bo mięso zdobywa się supermarkecie - cywilizacja zmienia sposób myślenia i wyłania nowe wartości na które ludzie stają się wrażliwi - długo by o tym pisać pozdrawiam

Autor: Vox  godzina: 14:46
Każdy myślący człoweik ma watpliwości Grzegorzu. Poczytaj wspomnienia Wielkich Myśliwych. Polecam "Zielone Wzgórza Afryki" Ernesta Hemingway'a. Myślistwo jest wspaniałe !!! Życzę Ci abyś doznał tego jak najwięcej . DB

Autor: kurzel  godzina: 14:48
ad marcino z tym rozmiękczaniem to nawet niezły tekst Ci wyszedł - podoba mi się . I w 100% się zgadzam. zdrówko

Autor: ptok dziwok  godzina: 14:49
Ejże Hrabio zbastuj acan nieco ! I nie czepiaj się Goriana44 za tekst którego nie jest autorem .... zamieścił bo chciał sie czymś podzielić nie wiedząc że to było juz tematem dysputy ... zupełnie się zgadzam z Jurkiem 123 każdy ma możliwość weryfikowania swoich upodobań z polowaniem to jest tak że trzeba myśleć , a jak się myśli to i różne wyniki tych przemyśleń mogą być ... ja też czasmi odpuszczam strzał nie wiedząc dlaczego i wcale się z tym nie kryję . Tak jak się nie kryję z tym że czasami trzeba postrzałka dokłuć , dostrzelić a niekiedy jeszcze gorzej , nie chciałbym dostrzeliwać kaczki , zająca czy gęsi bo co by z niej zostało- pasztet w glebie ??? . A częściej się to zdarza niż jak myślą "tacy co tylko w niedzielę polują" tylko jak nie spadnie im pod nogi kacze truchło to nie wiedzą że parę tych spudłowanych będzie dla lisów za dzień za dwa , za trzy .... Trzeba polować etycznie a nie zawsze jest to w zgodzie z estetyką dla panien z pensji czy naweidzonych neofitów którzy nagle z mięsożera się buddystami stali i już po tygodniu rozmyślania unoszą się nad ziemią .... nie chcę nikomu ubliżać ale wszytkie radykalne i śpieszne jednocześnie sądy można o przysłowiowy kaczy kuper rozbić .. Kolego Janicki nie przejmuj sie marudami i naskakiwaniem na swoją osobę , myśl i rozmyślaj a co z tego wyniknie to będzie Twoją decyzją polując niestety zabijasz .. więc z kąd tyle zdziwienia u tego faceta było nie wiem ale wiem że dobrze że się z tego wycofał ... a że literatura taka sobie i mnie nie przekonuje tak samo jak paru innych kolegów to nie naszaa sprawa tylko piszącego pozdrawiam ptok dziwok , vel szponiasty , vel krogulec

Autor: ANDY  godzina: 15:04
Ad Grzegorz Janicki Ten tekst powstał chyba na kanwie opowiadań Greya Owla , kanadyjskiego łowcy , który wyprawił na tamten świat wiele zwierząt. Następnie pod wpływem jakiegoś impulsu , 'nawrócił się' i rozpoczął krucjatę przeciw zabijaniu zwierząt. Każdy ma prawo do własnych przemyśleń i postępowania i trzeba to uszanować . Ten tekst wg mnie zawiera wiele stwierdzeń prawdziwych i mocno zakotwiczonych w realiach łowieckich , choć zawiera również wiele dziwnych i nieprawdziwych .Wygląda to na zlepek zasłyszanych opini choć dla laika sprokurowane całkiem dobrze . Ale póki są to własne opinie pół biedy , gorzej jak z tego miałoby powstać przesłanie do innych z określonym celem . A czymś takim mi to pachnie. DB

Autor: Hrabia  godzina: 15:13
Ad. gorian44 Po tym co opublikowałeś na tym forum twój staż i w dalszej konsekwencji członkostwo PZŁ jest wielkim nieporozumieniem. Każdy ma prawo do własnego zdania swobody wypowiedzi i ja ci tego nie wzbraniam ani jak zauważyłem nikt z kolegów. Natomiast powielanie czyichś bzdetnych artykułów jest dla mnie czymś nowym. Po za tym jeżeli robi się przedruk jakiegoś tekstu , którego nie jest się autorem pisze się w cudzysłowie i na samym wstępie podaje się do wiadomości , że jest to tekst autorstwa: xxx. Ty natomiast opublikowałeś go jak swój własny a ponadto utożsamiasz się jako uczestnik tego polowania, tak ja odbieram ten tekst i wcale nie muszę dociekać , ze to nie ty opisujesz swoje przygody a zgoła kto inny. Dlatego nie dziw się , że napisałem wcześniej tak a nie inaczej i nadal uważam , że musisz sam zdecydować co jest dla ciebie bardziej korzystne łowiectwo czy też anty łowiectwo. Wgłębiając się w ten opublikowany esej sądze , że dojdziejdziesz do wniosku iż najkorzystniej będzie żywić się korzonkomi , roślinkami itd. DB.

Autor: kurzel  godzina: 15:17
Kolega Hrabia chyba ma problemy z cztaniem ze zrozumieniem - przeciez gorian44 podał wszystkie dane , które Kolega zarzuca mu że nie podał ??? czeski film się z tego robi zdrówko

Autor: Hrabia  godzina: 15:42
Ad kurzel Nie mam jeszcze problemów z czytaniem a informacje o pochodzeniu tekstu zazwyczaj zamieszcza się na wstępie przed jego publikacją. Nie każdy musi do końca czytać mało poważne wywody i dopiero tam doszukać się źródła jego pochodzenia.Dla mnie pierwsze dziewięć linijek tekstu są wystarczające aby wyrazić swoją opinię . DB.

Autor: kurzel  godzina: 16:00
jak można wypowiadać się na temat tekstu nie czytając go ??? bardzo to wiarygodne... i pisząc jakieś tam artykuły nigdy się najpierw nie przedstawiam - robię to w stopce....jak wszyscy zdrówko

Autor: Desperado.  godzina: 16:10
predator Czaszka ptaków nie ma klasycznej potylicy tylko kłykieć potyliczny. Dzięki takiej budowie ptak może skręcać głowę o 180 stopni. Połączenie takie jest bardzo delikatne. Ptaki dobija się pociągając albo skręcając łebek w celu zerwania właśnie tego połączenia. Dawniej, w szczególności kuropatwy, gołębie i inne małe ptaki dobijało się uderzając łebkiem ptaka o obcas buta. Kwiczoły i paszkoty nie mogły być troczone bo ich połączenie szyi z łebkiem było tak delikatne że każda próba zawieszenia ptaka na trokach kończyła się oderwaniem od głowy reszty ciała i po prostu zgubieniem pozyskanego trofeum. Ten tekst to jakby wulgarnie zerżnięte przemyślenia Georgea Stansfelda Belaneya. Nie wiem czy ten człowiek którego opisuje Zwierciadło rzeczywiście istnieje czy jest tylko bohaterem dziennikarskiego preparatu. Tekst totalnie zdemonizowany, napisany jednostronnie, niepotrzebnie przebarwiony kolorem farby. Przez ileś tam lat facet z łowiectwa nie wyniósł żadnych zasad i wartości. Wszystko sprowadza to krwi, flaków, tąśmociągowego zabijania.

Autor: kurzel  godzina: 16:13
potylycię można jeszcze przekłuć piórem - wówóczas przerywa się rdzeń. zdrówko

Autor: Desperado.  godzina: 16:30
Teoretycznie można, tylko o wiele szybciej i skuteczniej sprawę się załatwia poprzez skręcenie ptakowi łebka.

Autor: JKL  godzina: 16:35
Witam. A ja Wam powiem tak. Poluję ,i będę polował. Tradycje są dla mnie święte i szanują mnie i koledzy i wrodzy. Każdy może myśleć co chce na temat tego postu . Moje 8 latki od urodzenia chodzą do lasu i na polowania. I też uważam by nie widziały krzywdy zwierzęcia i co.... Jestem i zostanę myśliwym i moje chlopaki mam nadzieję też. Szanuję siebie,kolegów i las,las las . Nie ma się czego wstydzić. Darz Bór JKL

Autor: czarny predator  godzina: 16:55
Desperado Gdy przeczytałem Twój post to zwątpiem... Co do drobniejszych ptaszków - zgadzam się z Tobą... Byłem jednak światkiem hm... nazwijmy to nieestetycznych rękoczynów Kolegi w stosunko do zbarczonej gęgawy zaaportowanej przez wajmara... który troszkę ją wymemłał zanim oddał swemy panu... nie będę opisywał szczegółów... wreszcie na moją WYRAŹNĄ prośbę gęś została skłuta w "potylicę - czyli tył głowy"... do czynności tej idealnie nadaje się rymarskie szydło - szybko, pewnie i bezgłośnie... Cudzysłów powyższy pochodzi z woluminu Darz Bór Ptaki łowne dr inż Wiesława Dudzińskiego Wydanie II Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne Warszawa 1988 Rozdział I Ogólna charakterystyka gromady ptaków - Aves Rysunek 2 Schemat budowy ciała ptaka; punkt 7.

Autor: KULWAP  godzina: 17:06
ad Kurzel Także odniosłem wrażenie, że jest to tekst goriana44. Czytając dalej rozpoznałem go jako wielokrotnie powtarzane wypociny. Przypomniałem sobie jak "pracowaliśmy" nad tym tekstem na forum. Chcąc upewnić się kto jest autorem i aby nie zarzucić autorowi wątku plagiatu zmuszony byłem poświęcić wiele czasu na przeczytanie od deski do deski znanego mi tekstu- poszukując ewentualnych wstawek tłumaczących iż jest to jedynie przedruk. Znalazłem ze stratą czasu - na końcu. Faktem jest, że gdyby kolega gorian44 był bardziej zorientowany co się na forum "przerabiało" nie próbowałby nas epatować po raz enty odgrzewanym obiadem i nie liczyłby na refleksje forumowiczów. Bo jak kolejny raz widać szmirę traktuje się lekzeważąco a jeszcze gorzej gdy ta szmira podrzucana jest do obrzydzenia ilość razy. A swoją drogą aż korci sprawdzenie podanych przez pseudoautorkę recept na uśmiercanie. Metod nie stosowanych i dawno zapomnianych.

Autor: kurzel  godzina: 17:41
to że temat czy tekst wraca nie dziwi - to tak jak z Iżem 18 MN , czy wyborem "najlepszego" kalibru - dopóki to Forum będzie doputy te tematy będą wracać.. dziwi natomiast ocena tekstu oraz jego autora "zamieszczacza" po przeczytaniu zaledwie paru linijek.. zdrówko

Autor: Jenot  godzina: 17:52
Ja nie wiem jak myśliwi uśmiercają zbarczone ptaki. Nie miałem „przyjemności” widzieć. Zbyt krótko poluję. Mogę sobie jedynie wyobrazić ( sądząc z opisów ) że ta czynności wymaga WPRAWY i ZNAJOMOSCI FACHU.....!!! Pozdrawiam DB

Autor: Franek_Horde  godzina: 18:11
Boshe co za chała! Ledwo przez to przebrnąłem. Chętnie bym pogadał z tą kretynką (kretynem?)która to pisała. Miejsca kaźni, morderstwa, zabijanie, dobijanie, haratanie, przebiajnie mięśnia czy wreszcie "straszny ryj lochy"- To mnie rozwaliło... Po co, PO CO? Podżynanie kozłu gardła nożem... To niech se baran weźmie tyle kul ile trzeba! Tekst napisany jest o tyle perfidnie, że kogoś nie uodpornionego naprawde ujmie za serce, a przeciwnikom łowiectwa dostarczy ogromnej satysfakcji. Dlaczego w takim szmatławcu nigdy nie umieszczą artykułu o pięknie łowiectwa? Jeden gość podjął taką a nie inna decyzję, ok jego sprawa, po co robić z tego karmę dla tych co potem rąbią ambony-przepraszam, miejsca kaźni - na sztuki. Ech takie badziewie potrafi zepsuć dobry humor na który pracowałem cały dzień. masakra....

Autor: alex  godzina: 18:22
Nie chce mi się gadać + DB Alex

Autor: Franek_Horde  godzina: 18:28
Chociaż wiecie co? Chyba zaczynam być pewien że tekstu w żadnym zwierciadle nie było a jego autorem jest Gorian44. Czemu? Moja ma niemal wszystkie zwierciadła jakie wyszły. Gdyby w czerwcowym był takowy artykół na pewno by go przeczytała a potem nakręciła się i miałbym godzinny wykład(zdecydowana przeciwniczka łowiectwa - nie powiem co o tym myślę, w końcu to moja matka).

Autor: gorian44  godzina: 18:33
dla Franka_Horde http://hyperreal.info/~fa/index.php?d=public&x=zwierzaki&id=353 DB, grzegorz janicki

Autor: Franek_Horde  godzina: 18:39
BUAHAHAHAHAHAAHAHA! Panczury! wszystko jasne. Juz zadnego tłumaczenia czy rozwodzenia się na temat tego tekstu. Po prostu wszystko jasne. Czemu ja się nie domyśliłem? Wieżcie mi ten tekst to pikuś przy tym co oni mają we łbach :D:D:D

Autor: bfgj  godzina: 18:41
I znowu powiało „prymitywizmem” jak na polowaniu zbiorowym. Znowu kiedy nie potrafi się czegoś wytłumaczyć sięga się po „prymitywny chwyt” pt. A w ubojni.... Po pierwsze to sprawa nie dotyczy [jak w przypadku ubojni] zagwarantowania wyżywienia ludzi. Po drugie tłumaczenie strzelania do dzikich zwierząt jako coś pozytywnego dlatego ,że w ubojniach jest jeszcze gorzej jest co najmniej śmieszne. Idąc tym tokiem rozumowania możemy dojść do błędnych wniosków że: 1 Wojna domowa w Nepalu jest czymś pozytywnym ,bo wojna w Iraku jest jeszcze gorsza. 2.Atak terrorystyczny w Londynie to nic wielkiego, bo w Bagdadzie jest ich o wiele więcej. 3 Głupotę na tym forum można tolerować, bo na innych portalach istnieje jeszcze większa. PS Po niektórych „teoretykach’ z tego forum mogłem spodziewać się takich porównań ,ale Iżyk zaskoczył mnie całkowicie schodząc do ich poziomu

Autor: gorian44  godzina: 18:41
spokojnie Panie Franku, ten tekst jest na wielu stronach: http://www.szalonykowboj.com/szalonykowboj/ramki.asp?strInitials=10240768EN0 DB

Autor: Franek_Horde  godzina: 18:43
ale punki mają świra na punkcie wegetarianizmu, wiec te dwie strony idą jakby w parze. Natomiast powiedz mi Gorian po co Ty to tu umieściłeś??

Autor: gorian44  godzina: 18:46
tak jak napisałem już to wcześniej: ja ciągle szukam odpowiedzi... DB

Autor: Franek_Horde  godzina: 18:48
Skoro już na tym etapie się wachasz to nie idź dalej chłopie. Nie rób gnoju wokoło łowiectwa ale nie zagłębiaj się w to. Jak masz wejść na staż a potem być myśliwym to musisz być pewien czego chcesz a nie szukać odpowiedzi. Musisz mieć jasny i ułożon pogląd na to wszystko.

Autor: Franek_Horde  godzina: 18:48
Skoro już na tym etapie się wachasz to nie idź dalej chłopie. Nie rób gnoju wokoło łowiectwa ale nie zagłębiaj się w to. Jak masz wejść na staż a potem być myśliwym to musisz być pewien czego chcesz a nie szukać odpowiedzi. Musisz mieć jasny i ułożony pogląd na to wszystko.

Autor: gorian44  godzina: 18:54
a na którym etapie Szanowny Kolega radziłby mi się "powahać":-)? "Gnoju" nie robię, lecz tylko szukam odpowiedzi. Jednak widzę, że Kolega nie w mocy jest mi na nie konstruktywnie odpowiedzieć.... DB

Autor: KULWAP  godzina: 19:19
gorian44 Sprawdź co nosisz w spodniach? Zaczynasz udowadniać, że jesteś jakimś rozchwianym stoworem co to nie wie czego od życia oczekuje! Daj sobie spokój ze stażowaniem do czasu aż nie dojrzejesz do zdecydowanej decyzji. Sam udowadniasz, że krążąc po necie a zwłaszcza jego dewiackich witrynach (czyżby bliska ciału koszula?) te wypocinay znajdujesz w różnych miejscach. Tak jak gów.no pływa po różnych oceanach i czepia się różnych okrętów tak i to żyje swoim fekalnym życiem i żal bierze, że zajmuje także ludzi, którzy siłą rozumu, nauki i doświadczenia o przyrodzie Polskiej chcą decydować.

Autor: gorian44  godzina: 19:33
Bardzo dziękuję Koledze za wzorowo edukacyjną, etyczną postawę polskiego Myśliwego, o której wcześniej w tym wątku pisano. Przepraszam, że mam wątpliwości, przepraszam, że odważyłem się ponieść palec z tłumu i zapytać.... ale zarazem głęboko współczuje Koledze, gdyż wiedza o tym co ma się w spodniach niestety nie każdemu wystarcza do szczęścia i pełni człowieczeństwa. Zdrówka i radosnych chwil w kniei Koledze życzę

Autor: KULWAP  godzina: 20:16
ad gorian44 Nie odwracaj kota ogonem! Ty nie pytałeś! Ty walnąłeś tekst znany jak sam to zresztą udowadniasz na forum od dawna niczym kukułcze jajko dla prowokacji a nie z powodu wątpliwości. Pytania zadałeś w następstwie niezbyt przychylnych ci wypowiedzi. I nie mogły one być przychylne ze wzgledów opisanych wyżej. I nie sięgaj po nieznane ci wyświechtane słowo "etyka"! Brzmi to mało przekonywująco w twoim wydaniu.

Autor: Szort  godzina: 20:22
jak moze "mysliwy" napisac ze cos "zabil"????? przecierz istnieja take słowa jak upolowal, pozyskal, rozciagnol, przechytrzył, spuscił, itd. A mysliwym trzeba sie urodzic lub obudzic mysliwego w sobie. Ale myslistwo to nie tylko polowanie racze tu przypomniec a gdzie psy, rogi, sokoly, strzelnice. to tez wchodzi w jego sklad.

Autor: Desperado.  godzina: 20:24
Żeby była jasność. Nikogo nie potępiam, za to że idąc na ptactwo zabiera ze sobą szydło rymarskie. Potępiam tego kto postrzelonemu ptakowi zadaje dodatkowy stres i cierpienie starając się go nieudolnie dobić. I tyle. gotan44 Jeśli masz wątpliwości moralne to musisz je rozwiać tylko i wyłącznie we własnym sumieniu. Tutaj ani nigdzie indziej nikt Ci nie pomoże. Musisz odkryć w sobie cechy które pozwolą Ci zrozumieć sens pasji w którą wchodzisz. Wszystkie jej plusy i minusy. Sam. Łowiectwo a co za tym idzie polowanie ma się zapisane lub nie w genach. Tak samo jak serce do walki ujawniane w ringu przez bokserów. Dlatego jedni stają się legendą tego sportu a inni trafiają na jego śmietnik. Ni znam nikogo, kto zaczynając przygodę z łowiectwem stawał przed takim dylematem jak Ty. Zastanawiam się czy Twój wystep nie ma innych pobudek. POZDR......

Autor: gorian44  godzina: 20:31
Ad KULWAP przy swojej frekwencji na tym forum, nie kto inny jak Ty powinien wiedzieć, ze jednak pytałem.Tu: http://www.xn--owiecki-mjb.pl/forum/read.php?f=11&i=110517&t=110517 oraz prosząc o komentarz do zamieszczonego dzisiaj tekstu (3 wpis). DB

Autor: Szort  godzina: 20:35
ad Desperado myslistwo to nie "sport" to pasja, ja na twoim zdaniu bym to zmienił jesli mozesz jeszcze :) Pozdrawiam DB.

Autor: gorian44  godzina: 20:36
I żeby nie robić nikomu wątpliwości co do pobudek mego wystąpienia zakończę swój udział w tym wątku. Pozdrawiam i DB. grzegorz janicki

Autor: Desperado.  godzina: 21:34
szort A w jakim punkcie mojego wpisu ja łowiectwo usadowiłem na tym samym szczeblu co sport? Przeczytaj jeszcze raz jeśli chcesz co napisałem, spróbuj zakumać o co mi chodziło, oczywiście jeśli czytanie ze zrozumieniem nie sprawia ci większych problemów. Czym łowiectwo jest, ja doskonale wiem. I to bez twoich wyjaśnień.

Autor: jerzyd  godzina: 21:56
Ad gorian44 Grzegorzu - brak dobrego wychowania należy zwalczać "kulturom i godnosciom osobistom". Zachowałeś się doskonale ! Co do tekstu zaprezentowanego przez Ciebie - chyba każdy myśliwy ma wątpiwości dotyczące zabijania . Ja nazywam to sumieniem. Czasami ono boli . Pozdrawiam serdecznie . Ps- Koledzy Myśliwi -tak grzmiący na przytoczony przez goriana 44 tekst - a legenda o Naszym patronie św. Hubercie ? Pozdrawiam i Darz Bór

Autor: Ryszard  godzina: 22:06
przeczytałem kilka postów na początku, środek pominąłem i tak wyladowałem tu gdzie jestem. Jeśli mam wątpliwości, to takie: 1. Niejaki gorian44 , podający się za sympatyka łowiectwa polskiego poczytuje sobie na boku czasopismno Zwierciadło. Zajrzałem na stronę www i trudno mi określić profil tego pisma. Zawsze kojarzyło mi się ( po okładkach w kiosku) z 'babskim" pismem. 2.Po co tytuł - "przeczytajcie" i zachęta do czytania. Nie lepiej było napisać -"przeczytałem" i opisać od razu swoje wrażenia? Po co kopiować całość i nabijać rachunek tepsie? Nie lepiej było dać tylko link?

Autor: czarny predator  godzina: 22:39
Poprzedni post był pierwszym pisanym z domu... Nie miałem pojęcia że nie będę mógł go wygładzić po wysłaniu!!! Dlatego jest taki niepoukładany a myśliwskie pozdrowienie wkradło się przed tytuł... Desperado Nie masz prawa potępiać myśliwego za używanie szydła. Tak samo, jak za tłuczenie tuszką po obcasach. Może to jedynie budzić Twój niesmak. Zważ jednak, że zamiast szydła i obcasa myśliwy może posługiwać się noszonym na łańcuchu srebrnym wisiorem w kształcie łebka dubelta, beksika lub słonki. Nie uważam jednak aby było to konieczne. Co do wątpliwości Szorta, to myślę że po pewnym czasie spędzonym samotnie w knieji zrozumie dlaczego porównałeś łowiectwo do króla dyscyplin olimpijskich. Przy okazji pozdrawiam wszystkich polujących fanów Tomasza Adamka, Maćka Zegana i Grzegorza Proksy. I chyba Agnieszki Rylik też... mimo wszystko. Zdając sobie sprawę jak niepopularna jest to dyscyplina. Zwłaszcza w damskim wydaniu.

Autor: wiesław L  godzina: 22:54
DB.

Autor: Szort  godzina: 23:04
Rozumiem o co chodzi (kto jakim mysliwym bedzie zalerzy tylko od tego jak bedzie sie starał byc mysliwym i ile w to włozy swojego serca i checi) ale mi tyko te słowo "sport" do łowiectwa nie pasuje jako polowania, bo np zawody na strzelnicy to owszem :) DB.

Autor: Yacek  godzina: 23:54
Najlepsza w tekście gorian 44 jest informacja, że ten osobnik nie jest ( o ile w ogóle nim był] myśliwym.On nigdy nie pojął istoty tej pasji.To był zwykły mięsiarz i strzelacz bez krzty przyzwoitości.Sam się chwali czym mu skorupa za młodu nasiąkała.Zżarła go pazerność co przy trgicznych brakach w edukacji łowieckiej i etycznej musiało się skończyć rezygnacją z łowiectwa.I bardzo dobrze! Ufam, że nierozpętam emocji na forum ale zawsze będę głoslł, że łowiectwo jest było i będzie zajęciem elitarnym.Nie z powodu kosztów, dostępności,rozleglości dziedzin i umiejętności do opanowania ,ale dlatego że w swojej istocie niesie wiele sytuacji bezlitośnie odmierzających nasze walory lub też ułomności osobowe. Kto nie potrafi rozstrzygnąć we własnym sumieniu podstawowego dylematu niech da sobie spokój.O opanowaniu sztuki polowania nawet nie wspominam, bo bez tego wciąż będą krążyć bzdurne koszmary o okrucieństwach myśliwych.Sami dajemy pożywkę natchnionym obrońcom przyrody pyszniąc się monstrualnymi rozkładami jak na przykład król polowania serwisu...Chcemy czy nie szeroka publiczność zawsze będzie nas postrzegać przez pryzmat krwawych sensacji autorstwa naszych najmniej odpornych kolegów.Dlatego tylko dobrze pojmowana i realizowana elitarność naszej pasji da odpór atakom na nas wszystkich. DB. Y.