Czwartek
17.03.2011
nr 076 (2055 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: I PO CO TO BYŁO???

Autor: Stanisław Pawluk  godzina: 07:03
Jeśli nie rozumiem, nie wiem lub nie potrafię to do dyskusji się nie zwyczajnie nie włączam. A tu proszę: Tytuł tego pytania zawiera aż trzy pytajniki! Nie jest więc wyrażeniem opini a jedynie PYTANIEM! Podobnie jest z tytułem linku, który nawiązuje do treści zawartych w Słowie Podlasia i jest kolejnym pytaniem. Jednym słowem kilku uważających się za znawców (szkoda, że nie od problemów opisanych temacie) z poważnych dyskusji mającej na celu określenie jakie postępowanie w takiej sytuacji jest właściwe robi kloakę w której uniemożliwia wypowiedzenie się w jaki sposób powinno się w takich sytuacjach postępować? Powyższe powinno także dać odpowiedź, czy działania propagandowe warte są cierpienia zwierząt? Czy sytuacja ta nie przypomina strażaka, który sam podpalał a następnie sam biegł gasić! Przy łosiach najczęściej widać było tych, co "grzechów" mają sporo co wzmaga potrzebę pokazania się pozytywnie. Czy to wszystko nie trąci obłudą? Zwłaszcza, że od początku oględzin dokonywali "spece" i wiadomym był, że na tych klępach można jedynie propagande zrobić a nie zycie im uratować.

Autor: kokosz  godzina: 09:56
http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=21&i=46663&t=46663

Autor: Kocisko  godzina: 10:13
To samo pytanie można zadać lekarzowi któremu nie udało sie uratować pacjenta. Strata czasu, pieniędzy itd. Więc po co to było panie doktorze? Przysłowie o psie i kiju jest tu bardzo na miejscu.

Autor: Gilza2  godzina: 11:17
Koledzy dajcie spokój - pan Pawluk ma zawsze kij pod ręką. Gdyby te łosie zostały dostrzelone i zawiezione do skupu, napewno kant byłby niezły z kilogramami!!! Ponieważ myśliwi i weterynarze próbowali uratować nie patrząc na koszta to teraz mają wytyk rozrzutności. Dojdzie jeszcze do tego że to myśliwi zagonili w czasie nielegalnego polowania te łosie na cienki lud w celu propagandy sukcesu. Dowiemy się w międzyy czasie że swoje brudne paluchy maczali w tym ZG< ZO< ZK i jeszcze paru innych. Kiedy to nie wystarczy zostaniemy wszyscy odesłani do psychiatry albo innego szamana bo napewno jesteśmy w zmowie. itd itp...... Darz bór

Autor: mastalerz  godzina: 11:36
Niektórzy do dyskusji włączają się tylko po to by wzbudzić zainteresowanie swoją osobą i udawać że na wszystkim się znają Kolega Stanisław mógłby podać swój numer telefonu wszystkim akcje ratowania zwierząt w tym łosi zdarzają się co chwila Kolega może zostanie ogólnopolskim ekspertem od ratownictwa zwierząt napewno wszystkie akcje będą udane w 100%

Autor: azil II  godzina: 12:25
Wiele spraw niestety robione jest pod publikę. Jaki sens ma np. wywożenie dzików z miasta? Najczęściej wracają. Jak skończyła się wizyta łosia w mieście? W tamtym przypadku wypadkiem drogowym z poszkodowanymi. Jak skończyło się ganianie tygrysa? Strzelaniem w biegu z PISTOLETU i w rezultacie trafieniem w głowę CZŁOWIEKA. Rozwagi i logiki w tych sprawach nie widać było. Uratować (stres którego zwierzę często nie przeżywa) po to by tydzień później odstrzelić w ramach planu łowieckiego). "Humanitarnie" podchodzi lekarz weterynarii do leżącego łosia, wkłuwa się sterylną igłą we właściwe miejsce (żeby zakażenia nie było) i wprowadza płyn który ma to zwierzę uśmiercić. Nie uważacie, że w pewnych sytuacjach kula z odpowiedniej broni zakończyła by sprawę w sposób bardziej odpowiedni, aniżeli ta armia zbawicieli? Hipokryzja lepszego gatunku. Niewątpliwie inaczej należy postąpić w przypadku w którym wystarczy otworzyć bramę, by zwierzę odzyskało wolność. Każdy sposób postępowania nacechowany powinien zostać logiką i zgodny z obowiązującym prawem. Strzelający do takiej zwierzyny zgodnie z obowiązującym prawem obywatel powinien być chroniony przez to prawo, a nie wytykany palcami. Tak jak do tej fikcyjny nadzór ministra nad PZŁ pozwala na idiotyczne i nieetyczne zachowania w PZŁ, tak brak odpowiednich uregulowań w innych sprawach np. broni palnej, ochrony własnego domu, zdrowia itp. kończy się np. samowolą członków zarządu, czy też urzędnika który jednemu pozwala na więcej, aniżeli innemu. Tutaj dostaliście Kol. Pawluka "na tacy" (tak uważacie) i "Huzia na Józia". Azil II Co do poniesionych kosztów. Poniesione koszta można było przeznaczyć np. na ochronę łosia w Polsce, jeżeli nie np. na dzieci pozbawione opieki własnych rodziców.

Autor: wiktor71  godzina: 13:14
Czy ktoś tak ma jak ja ? Kiedy widzę autora postu to od razu wiem że szkoda czasu na czytanie. Eliot Ness wschodniej Polski... Idea niby słuszna.Obnażenie pewnych złych spraw w naszym środowisku ale dlaczego zawsze są to sprawy dotyczące wschodu i dlaczego zawsze wyglądają jak artykuły z gazety "Fakt" czy "Zły" gdzie piszą w stylu "...zmaltretowane ciałko..." ? Czy też tak macie że na tym portalu najbardziej cenicie ogłoszenia i fotografie? ps. By nie miec przyjemności jechania na ewentualną rozprawę na wschód post dotyczy osób hipotetycznych i żadnym wypadku nie jest adresowany ad personam.

Autor: Jenot  godzina: 13:31
...”Jak się okazało, jedna z samic miała złamaną nogę w kolanie i zerwane więzadła. A badanie krwi wykazało, że ma infekcję bakteryjną, czyli tzw. zgorzel. Zdecydowano o jej uśpieniu. Druga była bardzo osłabiona i w ogromnym stresie. Również miała zerwane więzadła miednicy, co oznaczało dla niej kalectwo uniemożliwiające powrót do lasu. – To dzikie zwierzęta i każde ograniczenie im wolności powoduje potężny szok” .... Czy tego faktu nie można było stwierdzić na miejscu tylko dopiero w Mikołowie ? Wierzę, że robiono wszystko co możliwe by uratować te zwierzęta. Czy jednak niektóre z podjętych działań na pewno były słuszne w sytuacji, jak się w końcu okazało, beznadziejnej ? Uprzedzam, że wyrażam swoją opinię. Nie jestem adoratorem Kolegi Redaktora ani nie należę do jego kółka różańcowego : )) Pozdrawiam DB

Autor: Alej.....  godzina: 14:14
Pewne rzeczy, niestety, robi sie pod publikę. Dzikie zwierzęta, w takich, i podobnych, sytuacjach, najlepiej od razu odstrzelić. W 99 % będzie to działanie humanitarnie! A nie jakieś pipcenie o pomocy, weterynarzach, zastrzykach, i etc. To zamieszanie medialne to tylko więcej stresu dla gadziny. To, od początku, była - jak wyżej napisał Jenot - sprawa beznadziejna. Niestety, brakło tam kogoś ze szczyptą zdrowego rozsądku.

Autor: jurek123  godzina: 14:50
Alej ,chyba nie o szczyptę rozsądku tu chodziło a o brak odwagi by nie wzięli takiego gościa za mordercę. Wyobraż sobie co by te wszystkie pismaki podawały .A tak można zawsze powiedzieć robiliśmy wszystko by uratować ale nie było możliwości. Kosztów tu nikt nie liczy. Co zaś do podjęcia decyzji o odstrzeleniu zaraz na miejscu po stwierdzeniu tych obrażeń to tak jak Ty uważam że należało postąpić jak najszybciej. Pozdrawiam

Autor: wmarcinw  godzina: 18:13
ad Gliza2, wiktor71 i mastalerz w 100% się z Wami zgadzam. mam dokładnie tak samo :) poza tym, gdzie się podziała spora część wiadomości z tego wątku?? nie dość, że zniknęły stąd, to z profilu także - to już trochę przegięcie.... najlepiej skasować wszystko - "niech nie będzie niczego, wcale!!!" BRAWO redakcja!!! DB, pozdrawiam prawdziwych MYŚLIWYCH

Autor: szyper  godzina: 19:13
Znając opis przebiegu całego zdarzenia łatwo po czasie wydawać opinię i się wymądrzać. Tyle, że nie było wówczas mądrego, żeby podjąć decyzję o odstrzale, bo : " Słomiane legowiska przygotowano kilka kilometrów od miejsca, z którego łosie wyciągano. Miało to zapobiec powrotowi zwierząt na niebezpieczne rozlewiska. Opieki nad nimi podjęli się m.in. myśliwi z Koła Łowieckiego nr 63 Dąbrowa, którzy przez kilka dni je dokarmiali i pełnili przy nich całodobowe warty, chroniąc przed drapieżnikami oraz gapiami. – Najmłodszy łoś wstał i odszedł do lasu od razu w sobotę. " " 21 lutego zwierzęta ponownie badał weterynarz " Czyli 3 dnia. " W środę 23 lutego na miejscu zjawili .......................................... powiatowy lekarz weterynarii z Białej Podlaskiej. " Czyli 5 dnia. "Warunkiem, by sprawę przejęli śląscy specjaliści, była pozytywna opinia weterynarza, że łosie mogą być transportowane. Już w czwartek wieczorem przyjechali busami,....................... Tutaj już czekało kilku weterynarzy, był też ortopeda i chirurg, którzy od razu przystąpili do oględzin ." Ten zespół specjalistów wet., po specjalistycznych badaniach decyduje o uśpieniu pierwszej klęmpy 24 lutego i drugiej 28 lutego. Dziesiątego dnia po rozpoczęciu akcji ratowniczej. I miał by rację w swojej wypowiedzi R. Laszuk : " Opiekę i decyzje dotyczące losu uratowanych w Łęgach zwierząt pozostawiono na barkach indywidualnych osób i myśliwych, którzy włączyli się w akcję społecznie. Robili wszystko, aby uratować zwierzęta, które w zasadzie zgodnie z prawem mogliby odstrzelić, unikając tym samym wielu problemów " gdyby nie obowiązująca myśliwych ustawa o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 Rozdział 10 Ubój, uśmiercanie i ograniczenie populacji zwierząt Art. 33 pkt. 2. Jeżeli zachodzą przyczyny, o których mowa w ust. 1 pkt 2-5, zwierzę może być uśmiercone za zgodą właściciela, a w braku jego zgody, na podstawie orzeczenia lekarza weterynarii.. I tyle na ten temat. Pytanie do autora założonego tematu " Łosie zamęczone na śmierć" Kto był tym, co te łosie zamęczył ? Ci miejscowi myśliwi, co je ratowali, lek. wet. co im pomagał, powiatowy lek. wet. czy zespół specjalistów wet. z ośrodka Pogotowia Leśnego w Mikołowie-Kamionce. ? A może pracownicy Leśnictwa w Neplach, cztery zastępy strażaków, w tym członkowie Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Małaszewicz oraz OSP z Nepli i Łęgów, czy strażnicy graniczni. ? DB

Autor: Stanisław Pawluk  godzina: 20:01
szyper Nie rób draki! Ustawa o uboju dotyczy wszystkich tylko nie tej sprawy! Łoś to nie świnia albo inny brojler. Racz także (powtarzam drugi raz!) zauważyć istniejący pytajnik w cytowanym przez ciebie zdaniu, który pomijasz. Wyraża on chęć poznania odpowiedzi na pytanie CZY???? doszło do zamęczenia zwierząt. Nie wykluczone, że następnie ktoś by postawił pytanie KTO? lub za czyją przyczyną? Jednak warunkiem jego zaistnienia jest otrzymanie odpowiedzi na to pierwsze pytanie CZY doszło??? Bardzo ładnie wypisałeś czasy poszczególnych "akcji". I tu właśnie zasadza się sprawa. Dlaczego te zwierzęta musiały przechodzić poszczególne wymienione przez ciebie etapy? Dlaczego w trakcie tych czynności nikt im nawet oczu nie przysłonił co czynione jest zazwyczaj dla oszczędzenia stresu. Czy nawiedzanie licznych grup (które wyliczasz) było rzeczywiście konieczne i nie stresowało zwierząt? Czy ktoś z tych licznie nawiedzających wniósł jakiś konkretny pomysł na pomoc? Czy tą pomoc powinni nieść myśliwi nie mający przygotowania (i jest im ono zbędne!) do tego typu działań? Kto i w jakim czasie winien na tego typu sytuacje reagować i w jaki sposób? Czy ludzie niosący taką pomoc powinni dysponować sprzętem i jakim? I w końcu najważniejsze pytanie: KTO (jaka służba, firma, organizacja) MA SIĘ TYM ZAJMOWAĆ ??? Ps. W TVN leciał na kanwie tego wydarzenia program, w którym dziennikarka bardzo starała się chwalić myśliwych za postawę. Zaproszeni do dyskusji specjaliści w sposób dyskretny ostudzili zapędy pani dziennikarki i wskazali na brak profesjonalizmu w działaniu i właśnie przyczynienie się do zadania cierpienia zwierzakom. Także i ten program zainspirował mnie do powyższej próby sprowokowania dyskusji nad problemem coraz częstszych problemów pomocy zwierzynie w takich wypadkach.

Autor: szyper  godzina: 21:06
Stanisławie Po Twoim wpisie : " szyper Nie rób draki! Ustawa o uboju dotyczy wszystkich tylko nie tej sprawy! Łoś to nie świnia albo inny brojler. " pozwolisz, że zrezygnuję z dalszej dyskusji. I nie dlatego, że odczytuję to jako aluzję do mojej osoby. Co jak co. ale sądziłem, że tę część ustawy o ochronie zwierząt masz w "małym paluszku". Z nadzieją, że nie usuniesz mojego wpisu - pozdrawiam Janusz L.

Autor: jarosław golczak  godzina: 23:17
Post usunięty administracyjnie. Przyczyna: post o negatywnym wydźwięku personalnym wobec innego uczestnika forum.

Autor: wmarcinw  godzina: 23:41
Post usunięty administracyjnie. Przyczyna: cytowanie korespondencji prywatnej bez zgody drugiej strony.