![]() |
Czwartek
04.08.2005nr 004 (0004 ) ISSN 1734-6827 Hyde Park Corner Temat: Pechowa 13-ka? (NOWY TEMAT) Autor: afer kiler godzina: 15:33 Lubelskie Towarzystwo Myśliwskie Koło Łowieckie nr 9 w Lublinie nie jest kołem przeciętnym. Z jego szeregów rekrutują się najwyższe władze okręgowe: Zdzisław B. –wieloletni okręgowy rzecznik dyscyplinarny aktualnie pełni funkcję przewodniczącego łowieckiego sądu okręgowego, inny kolega Jacek K. jest okręgowym rzecznikiem dyscyplinarnym, kolejny Karol Cichocki jest łowczym okręgowym. Przedsiębiorcy, urzędnicy urzędu wojewódzkiego, prokuratorzy słowem: sam kwiat! Prezes też nie „wąski w barach” zalicza się bowiem do czołówki lubelskich VIP-ów. Jest drugim „po bogu” na jednej z największych uczelni lubelskich UMCS! Wydawało by się, że poluje się w nim w miłej i przyjemnej atmosferze. A tym czasem.... Bogdan S. poluje w tym kole już 23 lata. W swojej łowieckiej karierze 2 kadencje pełnił funkcję skarbnika-członka zarządu, nigdy nie był karany a z obowiązków wywiązywał się chętnie i zawsze. W kole panowała sielankowa atmosfera aż do czasu, gdy prezesem w został Maciej Grudziński. Zaczęło się dziać nie najlepiej. Co odważniejsi zaczęli po cichu a z czasem coraz głośniej zgłaszać różnego rodzaju uwagi zwłaszcza, że w kole w ramach powstających grup nieformalnych zaczęło dochodzić do różnego rodzaju niepokojących wydarzeń. Bogdan S. także widział różnego rodzaju niepokojące zjawiska i starał się dyskretnie reagować. Nie odnosząc sukcesów złożył stosowne pismo do komisji rewizyjnej koła. Podniósł w tym piśmie fakt nie reagowania na zjawiska kłusownictwa przez mający o tym wiedzę zarząd koła, polowaniach na ptactwo bez psa w tym przez samego prezesa, ostre libacje alkoholowe po których towarzystwo baletowym krokiem udawało się na polowanie na dziki z łowczym koła na czele itp. itd. Komisja rewizyjna sprawę zbagatelizowała, a wręcz na podstawie wyjaśnień zainteresowanego prezesa stwierdziła, że prezes w trakcie polowania na ptactwo posiadał psa ale w bagażniku samochodu!. Dlatego mogło go nie być widać.(?) Nadszedł luty 2005, który nie wstrzymał chęci polowań zbiorowych na dziki. Skrzyknęli się więc: Wojciech D, Witold M, Waldemar O, Krzysztof W i Stanisław L. Łowczy Wróblewski i prezes Grudziński na prowadzącego polowanie wyznaczyli Marka D. Do naganki „metodą cichych pędzeń” wzięli dwu zaufanych miejscowych rolników. Na dziki więcej nie trzeba, a i koszty będą małe. Będzie się opłacało- stwierdzili. Ruszyli w knieję... Uroczysko „Skruda” nie raz darzyło szczęśliwie. Także i tym razem naganka ruszyła dziki. Na linię wyszła watacha z której padło 3 sztuki. Tym razem trafili: Marek D -prowadzący, Witold M i Krzysztof W. Uradowani byli bardzo, żartując nawet że niby 13-ty dzień lutego a taki fartowny! Tak szczęśliwie ich obdarzył. Byli i tacy co twierdzili, że można by wszystkie polowania zbiorowe robić 13-go bo są udane a więc i w najbliższym marcu, czy kwietniu o pustych trokach z knieji nie wrócą. Zapewne by tak było, gdyby o wynikach nie dowiedział się Bogdan S. Zbulwersowany polowaniem z jawnym naruszeniem przepisów ustawy łowieckiej udał się „ze sprawą” do Karola Cichowskiego. Łowczy okręgowy, kolega z koła- zapewne polowania w okresie zakazanym nie pochwali- myślał. I tak też było. Karol Cichowski wysłuchał, stwierdził, że sprawa jest „dużego kalibru”, że jemu nie wypada „w to wchodzić” i polecił zmienić nagłówek w przygotowanym piśmie i skierować go do Rzecznika Okręgowego. Bogdan S. zrobił jak doświadczony kolega poradził. Trochę to trwało zanim został powiadomiony, że ORD w Lublinie przesłał sprawę według właściwości do Rzecznika w Białej Podlaskiej, gdyż miejscem tego polowania był obwód podległy jurysdykcji Bialsko Podlaskiego ZO. Nie wiadomo jak potoczyłaby się sprawa w Lublinie rozpatrywana praktycznie w kręgu osób, z których każda zainteresowana jest „wyciszeniem” tematu, gdyby nie ten korzystny zbieg okoliczności. W środowisku zaczęły rozchodzić się informacje, że Bogdan S. jest przygotowywany do wywalenia za "niekoleżeńskość", zbierane są tzw. "haki" i dorabiana jest negatywna opinia. Problem jednak była dotychczasowa niekaralność i fakt, ze Bogdan S. przez dwie kadencje był członkiem zarządu. Świerze też były w pamięci członków jego zasługi w wyprowadzeniu koła z zapaści finansowej w jaką popadło po sprawowaniu funkcji skarbnika przez kolegę hazardzistę. Wymyślono antidotum w postaci obszernego pisma, którego autorstwo zasygnował własnym podpisem nie kto inny jak tylko obwiniony o prowadzenie nielegalnego polowania Wojciech D. W piśmie kierowanym do walnego opisane były różnego rodzaju rzekome skandaliczne zachowania w latach ubiegłych Bogdana S. Za jego największą winę Maciej Grudziński w swym wystąpieniu poczytał fakt, iż Bogdan S. na poprzednim walnym śmiał mieć uwagi pod adresem właśnie prezesa! Korzystanie ze statutowego prawa do zgłaszania uwag w sytuacji Bogdana S. stało się przestępstwem! Do Zarządu Okręgowego wpłynęło pismo z zapytaniem, czy miało miejsce polowanie w okresie zakazanym, czy podejmowane są działania mające na celu wywalenie zawiadamiającego, czy strzelono sarnę śrutem na zbiorowym mimo, że nie była przewidziana do odstrzału i czy Zarząd Okręgowy coś w tej sprawie robi. Odpowiedzi nie było, a pismo zostało przesłane do Zarządu Koła nr 9 z prośbą o udzielenie odpowiedzi. Odpowiedzi nie udzielono, w zamian niej zwołano walne zebranie członków koła. Z inicjatywy prezesa, którego ambicja została poruszona oraz łowczego przeprowadzono intensywną kampanię dla wywalenia Bogdana S. z koła. Mimo wszczęcia postępowania przeciwko trzem myśliwym, którzy naruszyli ustawę prawo łowieckie nie zostali oni zawieszeni w prawach członków mimo, iż wskazane statutu jest tutaj jednoznaczne. Prezes z łowczym dobrze policzyli głosy i wiedzieli, że jeśli dokonają wymaganego statutem zawieszenia trzech obwinionych nie będą mieli wystarczającej ilości głosów aby Bogdana S. z koła „na zbity pysk” jak to określał prezes Grudziński usunąć. Na zebraniu z zarzutami p-ko Bogdanowi S. wystąpił nie kto inny jak główny obwiniony za nielegalnie strzelone dziki Marek D.- prowadzący polowanie. Przypomniał on sobie o nieetycznych zachowaniach Bogdana S. mających rzekomo miejsce przed wielu miesiącami i latami dołożył się prezes obruszony „pomówieniem” o polowanie bez psów a prowadząc zebranie tak manipulował aby Bogdan S. za dużo wypowiedzieć się nie mógł. W ten sposób osiągnięto odwet na Bogdanie S. z koła go usuwając. Bogdan S. poprosił o wgląd w dokumentację dotyczącą jego rzekomych przewinień. Chciał się z nią zapoznać aby złożyć odwołanie i dobrze go uzasadnić. Podstawy do odwołania były, tym bardziej, że podjęto uchwały w jego sprawie zwłaszcza bez wysłuchania. Jedną z takich uchwał była ta umieszczająca jego nazwisko w porządku obrad zebrania. Nikt nie dał mu możliwości wytłumaczenia się ba nawet zapoznania z zarzutami. Bogdanowi S. żadnej dokumentacji nie udostępniono, uchwały z uzasadnieniem skreślenia nie przysłano. Bogdan S. napisał więc odwołanie takie jakie w tym stanie rzeczy mógł. Otrzymał decyzję ZO w Lublinie, podpisaną przez przewodniczącego Karola Cichowskiego utrzymującą w mocy uchwałę walnego. Zarząd Okręgowy uznał za wystarczające zapoznanie z zarzutami podczas walnego zgromadzenia a brak wymaganych statutem procedur pominął wymownym milczeniem. Nie jest wiadomym, czy Karol Cichowski biorący udział w głosowaniu nad skreśleniem w trakcie obrad walnego jako przewodniczący ZO także głosował czy nie. Fakt, iż ta sama osoba zajmuje się sprawą raz jako uczestnik zebrania a innym razem będąc zainteresowana w sprawie bierze udział w rozpatrywaniu odwołania jak żywo przypomina mi powiastkę o lekarzu leczącym się samemu bądź sędzim wydającym wyroki we własnej sprawie. Tak postanowiły załatwić sprawę nobliwi członkowie koła i władze lubelskiego PZŁ. A jak na sprawę spojrzał Okręgowy Sąd Łowiecki w Białej Podlaskiej? W dniu 2 sierpnia 2005 roku zapadł wyrok uznający winnymi naruszenia przepisów łowieckich wszystkich trzech szczęśliwych myśliwych: Marek D. otrzymał karę 1,5 roku zawieszenia w prawach członka PZŁ i 300 zł grzywny Witold M. otrzymał karę 1 rok zawieszenia w prawach członka PZŁ i 200 zł grzywny Krzysztof W. jako najmniej doświadczony myśliwy za swojego pierwszego dzika w życiu otrzymał karę 6 miesięcy zawieszenia w prawach członka PZŁ i 150 zł grzywny. Wszyscy trzej zobowiązani zostali do pokrycia kosztów sądowych solidarnie. Jest to pierwszy choć bardzo wyraźny sygnał, że także w kołach zrzeszających wielu VIP-ów także z elit władzy łowieckiej troski o właściwe stosunki międzyludzkie a zwłaszcza o przestrzeganie prawa nigdy dość. I dobrze, że ten sygnał wypłynął z odległej Białej Podlaskiej. W Lublinie bowiem, brakuje widocznie odważnego, krytycznego spojrzenia na to co się od dawna dzieje bulwersując brać już nie tylko łowiecką. A restrykcyjne działania władz i organów uderzają w tych co złu chcą się przeciwstawiać a nie tych co zło czynią. Autor: kominek godzina: 17:05 Nic nowego to normalna procedura we wszystkich znanych mi kołach, a jak wiadomo ryba psuje się od głowy. Co ma z tego ten usunięty za "niekoleżeńskość"? Same kłopoty, poszarpaną opinię, niemożność powrotu do koła. Stał się śmierdzącym " g.." w towarzystwie. Czy było warto? Sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.Pozdrawiam Autor: romannowioo111 godzina: 20:28 Do afer kiler. Wypadało by kolego skoro używasz nazwisk członków zarządu koła napisać kto to Bogdan S. Napisz że jest to Bogdan Sola niekoniecznie taki czysty jak tutaj koleżko piszesz więcej pokory drogi Panie. A jak masz dowody na te alkoholowe libacje to podaj ich do sądu a nie oczerniasz ludzi bo masz takie kaprycho , zapewne pod ogromnym wpływem Bogdana Soli . Przykro to czytać Autor: PiotrL godzina: 21:14 Sami bohaterowie z podniesioną przyłbicą i odwagą żeby sie podpisać pod swoim judzeniem. Niedobrze mi sie robi |