![]() |
Wtorek
20.02.2007nr 051 (0569 ) ISSN 1734-6827 Hyde Park Corner Temat: Strzał płoszy dziki?? Autor: Lewandowski M godzina: 00:56 Ja też jestem zdania że nie warto odpuszczać liskowi. DB. Autor: Robert_25 godzina: 01:08 Tylko pogratulowć!!! PozdrawiamDB Autor: jar68 godzina: 06:46 Kolega strzelił ladnego odyńca podczas zbijania ambony - no cicho to się nie zachowywal. Autor: sowland godzina: 07:04 Ja w tym sezonie strzeliłem do lisa , przeładowałem zanim echo ostygło a z młodnika na sierodek uprawy wyskoczył dzik około 60 kg.Stanoł i zaczoł się kręcić prawo lewo a ja w tym czasie bach...i został.Gdybym nie strzelił do liska /a byłem na byka godzina 15/ to nawet bym nie wiedział że w tym małym młodniczku może być dzik, Pozdrawiam Autor: Spring godzina: 07:14 Gratuluje dziczka i lisa, potwierdzam, ze nie tylko dziki, ale jelenie rowniez niezbyt przejmuja sie hukiem wystrzalu jesli nie sa w stanie zlokalizowac zrodla tego huku. Pzdr.DB Autor: STRZAŁKA godzina: 09:02 Witam i gratuluję zdobyczy. Dwa lata temu wybrałem się z dwoma kolegami na polowanko przy kukurydzisku. Bardzo wcześnie pokazał się piękny jenot. Natychmiast odstrzeliłem Azjatyckiego koleżkę no i się zaczeło. Koledzy natychmiast do mnie przybiegli i myślałem że mnie zjedzą!! W nerwach twierdzili że słyszeli dziki a ja wszytko skopałem! Podczas tego ataku na moją osobę z za górki spokojnie wyszedł piękny byk i staną w odległości około 150-200m. Kolega zdecydował się na strzał no i wiadomo po wcześniejszych uniesieniach efekt strzału był łatwy do przewidzenia. Obaj polecieli szukać a ja zostałem na swoim stanowisku w celu odparowania moich emocji. Po 10 minutach dokładnie na mnie wychodziła watacha dzików ale wszędzie był zapach ludzi i cofneły się do lasu. DB. Autor: Reign godzina: 09:38 Witam i graruluję. Uważam ,że czasami płoszy a czasami nie to zależy od okoliczności. Kiedyś na naszych terenach rolnicy płoszyli dziki strzelaniem z puszek z karbidem, to jeszcze wtedy jak Hukinol nie był znany. Zdarzyło mi się zrealizować cały dziczy odstrzał w jednym miejscu. Przepłoszyłem pozostałe przelatki dopiero idąc do sztuk strzelonych w celu patroszenia.. DB Reign Autor: ptica godzina: 10:05 Witam To o czym koledzy piszą wcześniej też potwierdzam. Takie sytuacje mają miejsce. Mam jednak wrażenie a nawet pewność , że są przypadki kiedy zwierzyna po strale jednak nie wyjdzie. Sam słyszałem zblizajace się dziki i po strzale do kozła nie wyszły chociaż szły swoim starym szlakiem w z góry okeślone miejsce. A ile było takich sytuacji, że po strzale słychać uchodzącą zwierzynę i potem nic. Myslę , że płowa jest bardziej ostrożna i po strzale mniej chętnie wychodzi na otwarte. Miałem jednak przypadek przeczący temu twierdzeniu. Strzeliłem na śródleśnej łaczce kozła / łąka100x80 m/ wciągnąłem go w krzaki i patroszyłem po czym ubrałem się i uzbroiłem i wychodze na łaczkę a tam 50m stoi drugi kozioł. Nie przeszkodził mu strzał, moje normalne wcale nie ciche zachowanie , neostrożne wyjście z lasu no i zapach choc dziś nie pamiętam jak było z wiatrem. Jestem zdania, że w tym wszystkim ważne jest doświadczenie zwierza, kierunek strzału i echo, odległość w jakiej sie znajdował w chwili strzału i sytuacja w jakiej się znajdował kiedy padł strzał. Myślę tu o tym kiedy zwierz jest blisko przed wyjściem na otwarte i nałuchuje i węszy. Strzał w tym momencie raczej go zniecheci do wyjścia. Ważne też jest natężenie głodu i atrakcyjność karmy . Jeśli jest to karmisko lub nęcisko a naturalnego żeru jest mało wtedy czesto strach czy niepewność schodzi na dalszy plan. Kiedy jednak karma jest naturalna /pole/ wtedy zwierz może wyjść 100-200m dalej. Stary odyniec też bedzie ostrożny. On nawet codziennie zmienia dla bezpieczeństwa swoje miejsce żerowania. Z echem to wielokrotnie zauważyłem, że po strzale z otwartego na las zwierz ucieka na myśliwego albo do lasu ale 100, 200m dalej a nie spowrotem. Wydaje się ,że opisane przez kolegów przypadki mają miejsce ale nie jest to reguła i ciężko przewidzieć reakcję zwierza. Pozdrawiam DB Autor: Tomek S godzina: 12:08 Dwa lata temu na rżysku po kukurydzy strzeliłem godzinę przed zmrokiem kozę. Zszedłem z ambony wypatroszyłem i wszedłem z powrotem na ambonę. Patrzę, 300 m przede mną dzik ale idzie równolegle do lini lasu. Naraz skręca i idzie prosto na mnie. Przyszedł na 50 m od ambony i został :) Jednak nie można generalizować bo zwierzyna to nie komputer. Na jednego dzika strzał nie działa na drugiego wręcz przeciwnie!!! Zresztą ta nieprzewidywalność to jeden z walorów polowania. Autor: Mark - 2 godzina: 12:17 Zwierzyna, też uczy się na błędach - i chyba dlatego (przynajmniej tak mi się wydaje), na strzał najszybciej reaguje ucieczką, ta która już wcześniej była "strzelana". Wszelkie obcierki, mniej groźne i dość szybko zaleczone postrzały na pewno spowodują iż ta zwierzyna będzie reagowała gwałtownie na strzał, gdziekolwiek by on niebył, byle w zasięgu jej słyszalności.. Można to dość dobrze zaobserwować po zachowaniu watach przelatków na wiosnę, im więcej z danej wataszki zostanie odstrzelonych osobników, tym ostrożniej i później wychodzą na pola, a i częściej zmieniają miejsce wyjścia. Dlatego osobniki starsze, reagują szybciej niż młode nie doświadczone - coś w tym musi być. D.B. Autor: kopyra godzina: 15:48 A tak może być?. Dziki wyszły ok. 21.30 watahą. Strzelałem do odyńca, który się pałętał po boku. Towarzystwo poszło w las i po kilku minutach nadeszła burz, która zgoniła nas z ambon. Ok. 22.30 burza minęła i postranowiliśmy znowu posadzić zadki nad kukurydzą. Co tu dużo mówić, zmęczony, po czterodniowym maratonionie dzikowo-pełniowym i normalnej pracy od 6.00, przy odległości od łowiska ~50km, zdrzemnąłem się troszeczkę. Nagle jak nie grzmotnie. Zerwałem się i widzę, że na wydeptanej kukurydzy leży wielkie cielsko. No to zlazłem i, skubnąwszy po drodze złom, poszedłem do dzika. Dalej jak zwykle- gratulacje złom i patroszenie. Dziczysko (160 kg) dostało od kolegi kulkę za ucho. Przy obracaniu tuszy zobaczyłem w świetle latarki farbę na wysokości polędwiczek. Zapytany kolega mówi, że dzik padł w miejscu (jakby inaczej po takiej kuli). Cóż, dzika braliśmy na własny użytek więc przy skórowaniu okazało się, że .......... Dzika przed strzałem prowadziłem w lunecie i gdy stanął, na ułamek sekundy oderwałem wzrok od celu przy naciąganiu przyspiesznika. Jak spojrzałem ponownie stał jak przedtem tylko troszeczkę krótszy. Wciąż stojąc odsłonił bok i strzeliłem (wdawało mi się) na komorę. Dzik poszedł z całą watahą. .........W skórze, mniej więcej nad nerkami widniała dziurka a na drugim boku ciut większa. Obie lekko sfarbowane, bardziej zaróżowione nioż zaognione. Wnętrzności oglądaliśmy przy patroszeniu i były nie tknięte. Widać kula przeszła idealnie nad wnętrznościami i pod kręgosłupem. Myślę, że strzelony dzik był dokładnie tym samym odyńcem, do którego trzy godziny wcześniej strzeliłem ze skutkiem później ujawnionym. A czemu na miękkie? Musiał się bestyja obrócić w chwili kiedy napinałem przyspiesznik. Tak to bywa ze strzałami i dzikami. Nie do wiary? a może jednak?. DB Autor: wosiu godzina: 16:25 Świeta prawda to co piszecie powyżej. Też wielkokrotnie miałem przypadki strzału do lisa a po chwili dłuższej lub krótszej do dzika. Natomiast miałem też przypadek na jednym polu strzelania 4 razy do tej samej watahy w jedną noc. Że to ta sama jestem pewien bo potrafię liczyć a poza tym znakiem rozpoznawczym był łaciak. Strzelałem do tej watahy 4 razy z czego 3 dziki strzeliłem (ostatnim był łaciak). Co dziwne nie był to okres trudny dla dzików bo miesiąc kwiecień a wokół kilkaa pół po kukurydzy. Pozdrawiam DB Autor: Dawid godzina: 16:51 i ja mkiałem taka przygode w tym sezonie. Strzeliłem do lisa który padł w ogniu i po przeładowaniu broni natychmiast usłyszałem plusk wody od strony zalanych łak. W lornetce rozpoznałem dzika, który ciagle idąc doszedł do miejsca położenia lisa , i obojetnie poszedł dalej Autor: mlody.przemkow godzina: 17:50 a ja w niedziele strzelałem lisa na bardzo duzo odległosc o której tu nei moge powieidziec ze wzgelu na...... Jedyne czego szkoda to ze nie trafielm, no ale to zawsze mysliwska rpzygoda wkońcu :) tym razem wygral :) Autor: lsppd godzina: 18:01 Parę sezonów temu miałem dość ciekawą przygodę.Siedziałem na ambonie przy nęcisku.Śniegu niewiele,ale spory mróz.Usiadłem mniej więcej przy zachodzie słońca.Na nęcisku ryby(założone było z myślą o lisach).Po około 10 minutach przysznurował pierwszy rudzielec.Miałem przy sobie sztucer z półpłaszczową amunicją.Strzał w łeb-lis leży.Za około 5 minut-na nęcisku pojawia się następny lis.Powtórka sytuacji sprzed kilku minut-przed amboną leżą już dwa liski.Dosłownie za kilka minut wyłazi następny lis,ale zatrzymuje się za kępą trzcin-nie mogę precyzyjnie ulokować kuli.Lis jest wyrażnie zaniepokojony,zerka w kierunku pobliskiego świerkowo-brzozowego zagajnika.Za chwilę i ja słyszę stamtąd trzaski gałęzi i już za moment wypada na polanę spory dzik-przystaje na moment i rusza na siedzącego lisa.Ten oczywiście zwiewa,chociaż tuż spod gwizdu odyńca.Dzik zatrzymuje się na chwilę-strzelam do niego czując że trochę zgórowałem.Dzik jednak pada w ogniu.Dosłownie tuż po strzale zza ambony wybiegają dwa dziki.Gdy zatrzymują się,strzelam do mniejszego-pada w ogniu.Siedzę na ambonie cały roztrzęsiony-myślę sobie niezła rzeżnia...Cztery sztuki zwierzyny,a nie siedzę nawet pół godziny.Poza tym głuche jakieś te zwierzaki czy co?Jakby tego było mało,z lasu wychodzi kolejny lis i podchodzi do leżącego mniejszego dzika i zaczya go obwąchiwać.Biorę go w krzyż i lisek pada martwy obok dzika.No i w tym momencie obwąchiwany dzik zrywa sie na cztery biegi i zaczyna zwiewać do lasu.Szybko łapię go w lunetę,strzelam-ale pudłuję.Chcę strzelić jeszcze raz,ale nie mam już amunicji.Dzik znika mi z oczu. No pięknie,myslę.Niezła jatka.Sukces piękny,chociaż trochę mięsiarski.No i ten dzik,który poszedł....Uznaję że to już trochę za dużo jak na jednego myśliwego i schodzę z ambony.Na szczęście znalazłem w kieszeni jeszcze jedną kulę i załadowałem nią sztucer.Gdy zbliżyłem się do leżącego dzika okazało się że ten żyje-i to ma się całkiem dobrze-zerwał się bowiem na cztery jak byłem dwa metry od niego.Stzrał praktycznie z przyłozenia zakończył sprawę.A mogło być niewesoło bo dzik miał setkę i duuuże,ostre ząbki. Postrzałka doszedłem dopiero drugiego dnia-poszukiwania podjęte jeszcze tej samej nocy po ok.5 godzinach poskutkowały ruszeniem dzika z jego leża.Na drugi dzień udało mi się go jednak dostać. Tak więc chyba te zwierzaki aż tak bardzo się strzału nie boją. Autor: bielak godzina: 18:40 Prawie dwa tygodnie temu strzeliłem podobnego dziczka, watacha liczyła 14 sztuk godzine po strzale wyszła jeszcze raz 150 metrów dalej.Mało tego na nęcisko przyszedł jeleń (dziesiątak nieregularny),nęcisko 50 metrów odemnie,ponowa aż szkoda że nie wziołen aparatu. DB. Autor: Mateusz93 godzina: 19:55 Gratuluję dziczka i lisa ;) DB. Autor: Wieniek godzina: 22:17 Isspd - gratuluję przeżyć, fajnie opowiedziane. Tak czasami bywa. W tym sezonie pozyskałem kozę a w jakieś 10s pożniej lisa. Spał w redlinie gdy strzelałem do kozy. Nie widziałem go kompletnie, ale strzał do sarny spowodował , że podniosł łewb...a to nie było mądre bo był idealnie w krzyżu, więc z przyłożenia strzeliłem i rudzielca....Tak na dorą sprawę to chyba mój pierwszy dublet - jest w mojej galerii. Ta druga sarna położyła głowe wcześniej... A tu owy dublet i jakiś tam jeger co nie wiele miał do powiedzenia ino z przyłożenia strzyloł. (media.lowiecki.pl/zdjecia/opis.php?p=7009) |