![]() |
Czwartek
24.05.2007nr 144 (0662 ) ISSN 1734-6827 Hyde Park Corner Temat: 1 kozioł w tym sezonie i 1 z rykoszetem w życiu (NOWY TEMAT) Autor: bogdan1961 godzina: 09:05 Wczoraj z wieczora wybrałem się na koziołka. Obejrzałem kilka same przyszłościowe. Wracając do samochodu spotkałem rolnika i jak to bywa gadu - gadu. Rolnik pytał a panie za czy to chodzicie, no wiesz pan teraz sezon na kozły. Panie toż na moja koniczynę tu jakieś 100 m dalej chodzi taki, co ma wielkie rogi z taki bez, strzel je pan, bo mi koniczynę zjedzą, a tam 200m dalej na trawę przy brzózkach wychodzi taki z krzywymi rogami. Co rano tu są. No takiej informacji mi trzeba było!!! Dzisiaj z rana już jestem w łowisku, krzesełko i czekam, choć zawsze wolę z podchodu ale cóż spróbować trzeba. Jeszcze szaro a na koniczynę wychodzą sarny, pierwsze koza chwilę czekam jest kozioł. Faktycznie dość wysoki 3-4 głowa, szóstak przyszłościowy jakieś 400g. nich sobie żyje w końcu to nie ,,moja koniczyna” hehehe!. Do brzózek, przy których wychodzi ten z krzywymi rogami jakieś 150m podchodzę na sto i siadam, wzeszło słoneczko, jak dzisiaj ciepło i przyjemnie. Po ok. 15 minutach w brzózkach widzę coś się rusza, lornetka do oczu – jest kozioł 2 głowa, na jednym szydło trochę ponad łyżki drugi skierowany poziomo. Myłkus wychodzi z brzóz i idzie w stronę pól, prawie na blat no moze trochę skosem, szybka decyzja – pastorał strzał, leży w ogniu. Przerwa na papierosa, podchodzę ostatni kęs. I tu kończy się przyjemność a zaczynają się obowiązki. Kozioł strzelony tak jak chciałem tuż za łopatkę. Patroszę i cóż to nie ma wylotu kuli!!! Oglądam kilka razy i nic, sprawdzam w środku tuszy wlot jest wylotu nie ma. Strzelam z 7x64 pierwszy raz nie ma wylotu, pocisk NORMA Vulkan 11.2 g / dlatego strzelam w kark lub tuż za łopatką, aby nie niszczyć tuszy/. No cóż, kozła do samochodu i do łowczego wpisać do książki dokonanie odstrzału. U łowczego oglądamy jeszcze raz tuszę – wylotu nie ma, odbijamy głowę i ją skórujemy, pod skórą na głowie z przodu czaszki jakieś 3 – 4 cm pod różami znajdujemy kulę. Po dokładnych oględzinach dochodzimy do wniosku, kula weszła za łopatką odbiła się od żebra – zrykoszetowała przeszła przez cały kark, rozbiła puszkę mózgową od tyłu, przebiła kość czołową i zatrzymała się z przodu czaszki pod skórą. Nie wiem czy coś z trofeum będzie jak wygotuję to się zobaczy, na pamiatkę tego zdarzenia mam kulę. A swoja droga zwróćcie uwagę jak niebezpieczny może być strzał kulą skoro rykoszet powstał na żebrach sarny. Pozdr. DB! Autor: Jenot godzina: 09:09 Gratulacje. A flaszkę rolnikowi postawiłeś ? Pozdrawiam DB Autor: FranekS godzina: 09:27 Kolego gratuluję koziołka ,celnego strzału i zebrania cennego doświadczenia. Życzę cierpliwości przy składaniu czaszkowych "puzzli". Parę ładnych lat temu udało mi się pozyskać kozła , który po strzale wykonał dziwną "świecę" , przebiegł przez nieduże pole łubinu i położył się na drodze , pod lasem.Ponieważ nie było farby , to zacząłem szukać miejsca wyjścia kuli i nie było.Pewnie została w tuszy.No to szukam miejsca trafienia i nie ma.Myślę sobie pewno jeszcze śpię , cała noc do rana na zasiadce na dzika i niechybnie mam jakieś majaki.I do tego jeszcze ranek w łanie kwitnącego łubinu.Na kwaterze , koledzy również szukali śladu po kuli i nic.Jedyne logiczne wyjaśnienie , że kozioł umarł ze strachu , albo uszkodzenia kręgosłupa , po widowiskowym podskoku. DB Autor: płowy godzina: 09:43 A może zdjęcie tego myłkusa? Autor: bogdan1961 godzina: 09:45 Ad Jenot Z flaszka to muszę poczekać do godz. 13/00 choć to już nie te czasy, ale za takie ,,krzywe rogi" mu sie należy. A póki co, popilnuję tej koniczyny choć nie jest moja. Pozdr.DB! Autor: Cumkacz godzina: 10:01 Dwa lata temu w parowie wyszły na łąkę 3 kozy, po chwili obserwacji zapada decyzja jednak zanim strzeliłem kozy weszły w wysokie krzaki i ta którą strzelałem miała odsłonięty tylko łeb i kawałek karku. Chciałem strzelić w kark-okolice gardła. Strzał-koza znika. Podchodzę-leży. Ostatnik kęs i oglądam tusze. TOTALNY BRAK RANY!!! Po nastu minutach wreszcie dopatruje sie leciutkiego wgniecenia czaszki nad okiem, ścinka bardzo mała, po zgoleniu sierści nożem widać rane tak jakbym czubkim młotka jej przyłożył a nie zastrzelił. Kula otarła się leciutko o czaszke. Jak przywiozłem sarne do kolegi do obielenia to wszyscy kręcili zadumiali głową i śmiali sie że po co mi karabin jak potrafie koze młotkiem upolować. Wniosek: w momencie strzału lekko opuściła głowę i taki efekt. Kal 308W SP I będzie tego Autor: r_andrzej godzina: 10:51 Ladnych pare lat temu ojciec kolegi przywiozl kozla, ktory "umarl ze strachu". Nie bylo widac ani wlotu/wylotu kuli, ani kropli farby. Przy skorowanu okazalo sie, ze kawalek plaszcza - jak wior metalowy - tkwil w podstawie czaszki - wszedl tuz pod malzowina uszna, drugi siedzial pod skora na grzbiecie. ar Autor: ptica godzina: 14:45 Witam Troche z innej bajki bo śrut. Lis został w miejscu gdzie stał. Po obieleniu sladu trafienia. Pół godziny szukałem i znalazłem zaczerwienione oko. Miał 1 śrucinę w oku. A terz kula. Dzik przrchodzi droge. Szbki strzal i jak stal tak polozl sie. Brak sladow kuli. Kula rozprysla sie na jalowcu i odlamki utkwily - jeden w oku drugi w uchu Poydrawiam DB Autor: myszak31 godzina: 14:56 W latach osiemdzięsiątych nasz nieżyjący już strażnik Edward pojechał z jednym z mysliwych na kozła. Wychodżąc z lasu zauważyli że na koniczynie pasie się rogaczyk stary szydlarz. Kolega który miał odstrzał strzelał dosyć przecietnie złorzył się i oddał strzał, kozioł zaznaczył wyginając się w pałąk (typowe zachowanie strzału na nerki )i poszedł w kierunku lasu i w zbożu zniknął . Zaczęli poszukiwania po ok. 20 min Edward zauważył w lesie ok. 200 m od miejsca strzału leżącego kozła z kiwającym się łbem (pożniej stwierdził że pewnie dochodził) Nie zastanawiajac się długo i nie czekając na kolegę który strzelał (nie miał broni) podszedł do kozła i złapal za parostki . Kozioł w tym momęcie zerwał sie na równe cewki i zaczął z nim tańczyć Edward darł się w niebogłosy ale nie puścił zaczął jedną ręką szukać noża ale niestety nie znalazł. Znalazł natomiast śrubokręt którym skłuł kozła Kolaega któryt przyszedł zaczał się przyglądać parostkom i tuszy ale nie stwierdził zadnego wlotu czy też wylotu kuli, parostki też wydały mu się nie te które nosił strzelany kozioł. Wrócili spowrotem na miejsce strzału i pomału po farbie doszli do strzelonego kołza juz nieżył. Kozioł którego straznik "zasztyletował śrubokretem " okazał się zdrowym młodym szustakiem, zabitym na spaniu. Autor: R.D. godzina: 15:36 Śrubokrętem? Skłuł? Lepiej coca colą. Szklaną butelką tylko pełną. Wali się w podstawę czaszki. Ja do dobijania zwierzyny mam zawsze w samochodzie lewarek. Łyżka do opon tez jest ok ale taka duza, do tirów. Autor: Szelest godzina: 16:03 R.D czy Ty mówisz poważnie??? DB Autor: wosiu godzina: 16:31 Ad bogdan1961 Nie dziwi nie Twój opis, poniewaz właśnie z normą wulcan miałem różne dziwne sytuacje. Np. dzik strzelony na spóxnioną komorę, wejście oraz wyjście kuli a w kręgosłupie trzeci otwór. I właśnie norma wulcan potrafiła tak zrekoszetować w zwierzu że wychodziła pod kątem 90 stopni w stosunku do otworu wlotowego. Dziwnie się zachowuje. Ja strzelam z kal. 8 mm. Pozdrawiam DB Autor: lsppd godzina: 19:17 byłem kiedyś świadkiem takiego zdarzenia:dziki łażą po drodze,zbierają spadłe żołędzie.Pełnia.Kolega strzela.Szum,rwetes.Idziemy na miejsce.Swiecimy marnymi latarkami.Leży dzik,jakieś dwa metry od drogi,po lewej stronie.Do bagażnika.Nazajutrz skórowanie i konsternacja-gdzie wlot kuli?Nie ma!Zawał serca czy co?Kolega wpada na pomysł żeby za dnia pojechać na miejsce.No i oczywiście po drugiej stronie drogi leży drugi dzik,niestety zaparzony. Autor: >>łukasz<< godzina: 22:35 Mój dziadek kiedyś strzelał do srany - na polu było ich kilka wybrał jedną na boku , strzał ,padają wszystkie pieć saren , dziadek kiedy to zobaczył chwycił się za głowe , kilka saren trzeba było podobijać . Stało się tak dlatego , że kula rozbiła sie o zmarzniętą trawę , kula 8x57 JS - S&B, niektóre sarny nie miały ani wlotu ani wylotu kuli tylko drobinki w oku albo gdzieś indziej . Niewiarygodne , ale dla potwierdzenia widział to mój wujek syn dzaidka. Problemem było pomieścić te wszystkie sarny do trabanta , ale jakos dłao radę . Darz Bór --> łukasz Autor: Robert_25 godzina: 23:55 Gratuluje!Faktycznie ciekawy przypadek... Autor: jedrasso godzina: 23:57 A ja mam pytanie jak wygląda sprawa opisana przez >>łukasza<< od strony formalnej? czy to "podpada" pod kłusownictwo (oczywiście niezamierzone) czy jakoś inaczej? Taka sytuacja jest wogóle przewidziana gdziekolwiek?:) DB jed |