![]() |
Wtorek
04.09.2007nr 247 (0765 ) ISSN 1734-6827 Hyde Park Corner Temat: Czarne owce??? Autor: Kulwap godzina: 06:28 FraM- nie ma obowiązku zgadzania się zwłaszcza, że ja o uczciwych nic nie pisałem. Autor: FranekS godzina: 07:51 Szanowny Kolego witing , "Sorki" , ale nie przyślę Ci swojego zdjęcia.Niestety byłem w ostatnim czasie trzykrotnie kłusownikiem: - przypadek 1 - jak odstawiałem strzelonego kozła do skupu , to zapomniałem o wpisaniu tego faktu na druku odstrzału.Dopiero pani "skupowa" zwróciła mi na to uwagę: "Niech pan sobie wpisze , bo jeszcze jakiś służbista się przyczepi i będą kłopoty".Dlaczego nie wpisałem?Pomimo , że przecież teoretycznie o tym wiem.Wielokrotnie to robiłem.Zwyczajnie , zapomniłem.Strzelone sarny , od zawsze , uczciwie wożę do skupu.Moja rodzina i ja mamy inny "smak".Z punktu widzenia "widzimisiostwa" byłem jednak przez ten krótki czas kłusownikiem. - przypadek 2 -kilku ludzi polujących , wpisanych wielokrotnie przez week-end do księgi wyjść. Kolejne wyjścia , kolejne wpisy.Wszyscy wszystko wiedzą , jest "oki".Przed definitywnym opuszczeniem obwodu , w niedzielę , ze zgrozą stwierdziłem , że jestem "partyzantem". Wg owej książeczki , od piątku poluję nieprzerwanie , w jednym z rejonów.Przecież powrotu nie wypisałem.Z punktu widzenia "widzimisiostwa" byłem jednak przez ten krótki czas kłusownikiem. - przypadek 3 - w zeszłym sezonie dałem się namówić kolegom , na "moczenie d..y" , zwane potocznie polowaniem na kaczki.Dla mnie było to pierwsze polowanie na kaczki od wielu lat.Przestało mnie ono pasjonować już dość dawno.Był to raczej spacer z bronią po mokradłach , dla towarzystwa.Spacer miał niestety jedną wadę.Było nas czterech + jeden wyżeł.Nie dość , że nieposłuszny , to jeszcze do tego leniwy.Wszyscy uzbrojeni w "szczelby" , ja w kniejówkę z kolimatorem.Efekt polowania - jedna i jedyna kaczka strzelona akurat przeze mnie i podarowana młodemu koledze , dla którego było to pierwsze w życiu polowanie na kaczki.Z takiego polowania nie powinien wracać do domu na "pusto".Wszystko byłoby pięknie , gdyby nie fakt , iż w polowaniu uczestniczyło "czterech pancernych i pies".Powinno być nas tylko trzech.Z punktu widzenia "widzimisiostwa" byłem jednak przez ten krótki czas kłusownikiem. I jeszcze jedno , istotnie , będąc czynnym obserwatorem łowiectwa od dzieciństwa , dopracowałem się własnej wykładni kłusownictwa , która jest uniwersalna , niezależnie od modelu aktualnego , czy przyszłego.W swojej prostocie jest skonstruowana na zdrowym rozsądku i prawach naturalnych. Pozdrawiam i DB Autor: witing godzina: 22:40 Ad. Franek S. No to się interesująco rozpisałeś. Szczególnie przypadek 2 jest fajny, ciekawy, przejrzysty i zrozumiały. Szkoda, że nie opisałeś tych przypadków jak to byłeś kłusownikiem mając chęć wygarnąć do jastrzębia. No to wygląda, że jesteś czysty jak woda destylowana. Znałem takich dwóch jak ty, jeden polował na Księżycu, a drugi był dopiero na jednym polowaniu i nie miał do czego strzelić. Bardzo ciekawie piszesz dlatego namawiam Cię na opisanie wypracowywanej od dzieciństwa wykładni kłusownictwa. Może wreszcie zrozumiem, co to prawdziwe kłusownictwo. P i DB |