Czwartek
18.08.2005
nr 018 (0018 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Koszą

Autor: ifrit  godzina: 09:13
Oj będzie się działo... Od piątku zaczynam urlop! Zwyżka już postawiona na tegorocznie uprawionej (5ha) łące. A za nią 3 ha kukurydzy. Wszystko co wyjdzie w tym miejscu (Puszcza Piska) będzie musiało "przemaszerowć" przy mojej "drabince"... A na niej ja będę czekał ze swoją "9-tką". I ten księżyc!!! Czasami mam wrażenie, że większość ludzi "z miasta" nawet nie wie co traci. Bo przecież taki nocny podchód w zimową pełnię po lesie! Chyba nie ma nic piękniejszego? Chociaż mój kolega - też myśliwy twierdzi, że polowanie jest pierwsze po "dupceniu" (przepraszam za takie hamskie określenia, ale inne słowo nie oddało by grozy sytuacji), ale ja nie zawsze się z nim zgadzam. Niemniej jednak wszyskim, życze połamania. Pozdrawiam.

Autor: Batrek  godzina: 09:59
Ja z kolegami ruszamy jutro do najladniejszego łowiska. Od rana praca, a pózniej przyjemności. W niedziele kaczuszki :) U nas prawie po żniwach. Mam też jedno pytanie: czy nie powinno być "rżną" zamiast 'koszą'? Polamiania, Darz bór Bartek

Autor: yogy  godzina: 11:19
rżną to by sie źle kojarzyło hehe;) ad. Bartek to czeka nas podobny weekend ;) tylko ja chyba na kaczki nie dotre...ale co tam ;) pozdrawiam Paweł

Autor: CORNEL  godzina: 12:30
Wczoraj kumpel siedział nad polem owsa, około 21-szej wyszło mu 36 jeleni. Jutro zaraz po robocie śmigam do lasu. :-)

Autor: Jeger  godzina: 18:24
A ja byłem wczoraj na polach za domem. Rolnik skosił jęczmień i była szansa na spotkanie z dziczkiem. Krajobraz za moim domem to pas dojrzałego łubinu, pas skoszonego jęczmienia i pas nie skoszonego pszenżytka. I właśnie to pszenżytko interesuje niezwykle dziki, co stwierdziłem podczas niedzielnego polowanka na kaczki. Wyszedłem o 21.30, ale i tak conajmniej o godzinę za wcześnie. Dopiero około 23.00 w pszenżytku zrobił się ruch, a i widoczność się poprawiła. Niestety, na pszenżycie nie bardzo, bo Księżyc świecił nisko, a cienie, które kładły się na wygniecionych przez dziki placach, z góry dyskwalifikały uprawę jako miejsce do oddania skutecznego strzału i w ogóle rozpoznania celu. Hmm, ale ściernisko po jęczmieniu wyglądało w lunecie apetycznie... Około 23.15 w łubinie zaczęło poważnie szeleścić. Na ściernisko po jęczmieniu wyszła pojedyncza sztuka, ale zanim doszła do uprawy pszenżytka, mogła czuć się bezpiecznie. Po pierwsze musiałbym strzelać w kierunku około 20 stopni od zabudowań rolnika, po drugie - w zakrzaczeniach za łubinem było słychać trzaski, i nie byłem pewien, czy to czasem nie chałasują warchlaki. Myliłem się - warchlaków nie było. Dzik, wycinek o wadze 60-70 kg, wszedł w pszenżytko. Ojjj, ładnie było go widać w lunecie, ładnie...:) Potem za jakieś 20 min, sytuacja się powtórzyła i z łubinu wyszedł następny dzik pojedynek, o jakieś 10 kg mniejszy. Ten jednak był na dodatek za daleko na strzał, pomijając wątpliwości, które nasunęły mi się podobnie jak przy pierwszym dziku. A potem, około godziny 23.30, nad polami zapanowała mgła, która szeptała mi do ucha, wraz ze zdrowym rozsądkiem, że to koniec polowanka. A w pszenżycie działo się, oj działo, bo przyszły jeszcze lochy z drobiazgiem i pewnie przelatki... Tylko mój wycinek kłapał szabelkami ciamkając na rogu uprawy...:) Co z tego, jak we mgle widziałem ledwie zarys...Może dzisiaj... DB Jerger