Środa
21.12.2005
nr 143 (0143 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Do czego służy statyw fotograficzny...

Autor: Alus  godzina: 00:03
ad. lu.dzie "Nie było szans na oddanie dobrego strzału." Trzeba było może próbować gwizdnąć. Być może zatrzymał by sie na chwilkę, która pewnie by Ci wystarczyła, boć przecie cały czas pewnie miałeś go w lunecie S&B. Pozdrowionka DB

Autor: Gończak  godzina: 07:57
lu.dzie- ale co przeżyłeś to Twoje!!! DB

Autor: madma  godzina: 08:30
lu.dzie Bez urazy...trochę poczucia humoru... Pozdrawiam

Autor: lu.dzie  godzina: 11:02
ad. Madma - toć ja to uśmiechnięty pisałem. Nie widze podowu do urazy. Inna rzecz, że faktycznie mało strzelam - na zbiorówkach wystrzeliłem dopiero 4 razy - a drzewiej zdarzało się przecież, że na jednej wypalałem więcej (zwłaszcza jak imć Kornik sekundował...). ad. Gończak - szczera prawda. co przeżyłem moje, a przeżycia fajne - co to, za każdym razem mam za spust szarpać? ad. Alus - jak bym wiedział, że tak będzie to pewnie bym gwizdał. Jednak strzał ciągle wydawał mi się pochopny - w nocy strzelam tylko w komorę, a w komorę strzelam jak zwierz stoi na blat. A dzik szedł na sztych (potem na kulawy sztych). Nie widziałem problemu w tym, żeby go jeszcze podpuścić - w końcu musiałby skręcić, bo przecież nie przebiłby się przez wielką pryzmę słomy, na której stacjonowałem. No i w końcu - gdybym spudłował, lub co bardziej prawdopodobne przy złym strzale - postrzelił dzika, to bym żałował i to bardzo. A że poszedł zdrów, bo mądry - nie żałuję. Przeciwnie - cieszę się z tego spotkania. Darz Bór!

Autor: majk  godzina: 13:08
Zazdroszcze tych wszystkich przeżyć... Ostatnio kilka razy udałem,się na podchód,ale w dzień.Jak tylko z nieba spadł świezy śnieg,jechałem do lasu.Gdzie się dało przejechać jeździłem autem.Tam gdzie auto stawało się bezużyteczne,chodziłem pieszo.Po zlokalizowaniu zagajnika,w którym dziki zaległy po aktywnej nocy,wchodziłem na ślad i cichutko,cichutko podązałem tropem.W zeszłym tygodniu,doszedłem w ten sposób,do śpiacej watahy na kilka metrów.Ale choć dziki były tak blisko,nie było jak strzelić.Zalegały w kępie tarniny.Kiedy zaczeły sie podnosić,gęste pędy tarniny zasłaniały je na tyle,ze trudno było stwierdzić nawet gdzie przód,gdzie tył.Czekam więc jak wyjdą.Noi wyszły,ale ustawiły sie do mnie tą czescia ciała,która jednoznacznie daje do zrozumienia gdzie mnie mają... :) Nie strzelałem,ale emocji co nie miara.Mieć dziki,na może trzy metry,nie strzelać i jeszcze być zadowolonym to jest sztuka,prawda.. ;) W moim kole dzików nie ma dużo,więc jeden wyjazd na pięc,kończy sie trafieniem na tropy watahy.W tym sezonie już raz mi sie udało,o czym napisałem powyżej.W zeszłym sezonie podszedłem w ten sam sposób dziki,na trochę dalszą odległośc..5m! :) Wtedy też zrobiły mnie w konia,pojawiając się nagle...za mną.Efekt-bez strzału,ale emocji co nie miara.Koledzy,w których obwodach jest więcej dzików,powinni b.szybko osiągnąć efekty polując w ten sposób. Pozdrawiam!