Piątek
24.03.2006
nr 083 (0236 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Przed Safari  (NOWY TEMAT)

Autor: Don  godzina: 15:37
Temat w nawiazaniu do dyskusji toczonej w temacie ,, Krolewskie osiagniecia" Wybierajac sie na polowanie w inne niz europejskie kraje trzeba sobie zdac sprawe i niejednokrotnie sie z tym zgodzic iz tam rzadza inne przyzwyczajenia, inne warunki klimatyczne i terenowe, a to niejednokrotnie rzutuje na sposob polowania. Do tego tam panuje inna ,, etyka lowiecka” niz u nas. My traktujemy polowanie jak ;, Hobby” u nich jest zdobyciem miesa, pieniedzy, czyms zwiazanym z walka o byt. Stad biora sie nieporozumienia i niedomowienia. Oczywiscie tam gdzie juz od lat przyjezdzaja mysliwi z Europy sytuacja wyglada lepiej i mozna rzadac przeprowadzenia polowania na sposob europejski . Trzeba jednak zawsze miec na uwadze warunki lokalne. Zreszta i w Europie roznice sa spore.. By taka wyprawa sie udala trzeba i samemu spelnic pewne warunki. Przede wszystkim nauczyc sie szybko i celnie strzelac. Zarowno na b. krotkie jak i na dalekie odleglosci. Poprawic swoje zdolnosci fizyczne, niech nie mysli ,, grubasek” ze jesli na naszych wygodnych wertepach daje sobie rade to i w lasach polnocy czy w Hindukuszu da rade. Jesli chce zywym wrocic niech lepiej od razu zostanie w domu. Juz nawet w Szkocji jest prawie bez szans. Lasy polnocy to jakby zbiorowisko rozrzuconych kamieni pokrytych mchem i porosnietych borowka, tak iz nie bardzo wiadomo na co nastepujemy noga. Do tego dochodza nieraz geste zarosla wierzby czy chocby tak wysokie trawy ze stojacego na ,,czterech” miska doskonale zakryja. Czytalem kiedys iz mysliwy na 3 metry musial strzelac do stawiajacego drabine Grizzli , a przedtem go w ogole nie widzial. Moja rada dla kogos kto jeszcze nie byl na polnocy a chetnie by tam polowal, to , wyprawa we wrzesniu przez wschodnia Finnlandie z poludnia na polnoc. Nie zaszkodzilaby tez wyprawa w centralna czesc poludniowej Norwegii. Jako lekkie przygotowanie do polowan na Alasce czy Kamczatce na pewno przydatne . Ja sam mialem kilka spotkan z losiami i wierzcie mi tak wielkie zwierze stojace nieruchomo w gestwinie polnocnego lasu nawet na 8-10 m. mozna nie zauwazyc. Innym razem przedzierajac sie przez wertepy i gaszcza wierzby i jalowca gdzies na polnoc od Kuusamo ( wsch. Finlandia, okolice kola polarnego) stanolem na okolo 5 m.oko w oko ze starym losiem. Byla to dosyc nieprzyjemna przygoda. Wyjezdzajac na Safari przygotowujemy sie do tego przez dlugi okres czasu, zbieramy pieniadze , czytamy literature, rozmawiamy o tym z kolegami, wreszcie kupujemy moze dodatkowe wyposarzenie. Wszystko to powoduje iz gdy wreszcie wyruszamy jestesmy pod ciezarem pewnego ,, wlasnego” nacisku ktory ciazy na naszej psychice. Wynikiem tego moze byc to ze gdy po wielu dniach poszukiwan wymarzonego zwierza, wreszcie go spotykamy, strzelamy do moze niewyrosnietego osobnika, badz przystajemy na sposob polowania ktory z naszymi pojeciami o ,, etyce” ma niewiele wspolnego. W wyniku czego wracamy rozczarowani z nie do konca spelnionymi marzeniami. Tego musimy juz od poczatku byc swiadomym i probowac juz na samym wstepie przygotowan ten ciezar zlagodzic. Strzelajac nie to co chcielismy musimy i tak za trofeum zaplacic. Lepiej juz poniesc tylko koszty podrozy, potraktowac to jako wyprawe podroznicza, a wzbogacony o doswiadczenia w roku nastepnym jeszcze raz wyruszyc. Kontaktujac sie z biurem podrozy lepiej jest skorzystac z uslug organizatora takich polowan, niz z uslug posrednika. Moze sie to wiazac z ewentualnie wiekszymi kosztami ale mamy za to wieksza pewnosc ze przedsiewziecie bedzie udane i nasza prawna sytuacja jest lepsza. Tak przynajmniej pisza w fachowych wydawnictwach. Zreszta zalezy to od celu naszej wyprawy, na Kamczatce czy Alasce albo w Hindukuszu chyba lepiej, jesli o Afryke chodzi mozna sie zdac na posrednikow. Wszystko zalezy od docelowego kraju . Poza tym rzadac nalezy od organizatora referencji, nr. telefonu od wczesniejszych gosci Biura i kontaktowac sie z nimi. Gdy takim czyms nie dysponuje, szukac innego. To tak na szybko moze ktorys z kolegow udzieli jeszcze dodatkowych czy innych wskazowek. PS Pamietajcie , przed wyprawa wizyta u dentysty, nic tak nie zepsuje frajdy z polowania jak bolace zeby . O mentalnosci Rosjan doskonale pisze w swojej ksiazce M. Login ,, Toki w biala noc" Pozdrawiam

Autor: karko  godzina: 16:44
gratulacje za temat"królewskie" dzięki za wyjaśnienia "ostrzeżenia" dla wielu,którzy chcą od razu na głęboką wodę.Proponuję zacząć od naszych gór zimą.Ostatnią łanię i cielaka i strzelałem po kilku podejściach mimo że widziałem je codziennie.Chodziły żerowały na łąkach przed lasem stok o znacznym nachyleniu i śniego od 50cm do m.Zdawałem sobie sprawę że nie strzelić lecz ściągnąć będzie problem.Strzelałem w miejscu ,które wydawało się dobre.Obie szttuki zostały w ogniu odległość ok 100-120m od drogi.Zszedłem na dół oceniam z kolegą ciągniemy do góry.W dól około 800m z jednym krótkim podejściem ale trzeba wrócić do auta objechać około 8 km w tym śniegu wydaje się do góry będzie szybciej i łatwiej . Z cielakiem podchodziliśmy około 30 minut ( przetrzemy szlak sprawdzimy podejście) a póżniej Lania.wróciliśmy do łani miałem dwie linki holownicze i sznur ok.30 m.zaczeliśmy ciągnąć.Lania okazała się cięższa niż przypuszczaliśmy.Zapadaliśmy w krok i problemem b y lo dojść do śladu ciągnięcia cielaka.Kolega starszy wiekiem wysiadł odpoczeliśmy i zaczęła się wspinaczka najpierw pomoc koledze podejść do góry przywiązanie sznura do drzewa zejście w dół podciąganie się rakami po linie i marsz do góry.Jelenie strzelałem przed 8.oo po kilkunastu minutach ok 830 patroszenie i ok.9.00 podejście.Jak nam sprawnie szło wiedzą ci co to przerabiali na drodze z obiemi sztukami byliśmu ok.12.30 Jeszcze tylko spacerek po podroby,które gdzieś powypadały po drodze - leciutki powrót na drogę załadowanie do auta i już na skup zdanie zwierzyny kwitki i w domu byliśmy już ok.14.30 Straszę - nie to normalka w górach i przerabiamy to co roku .Organizatorzy polowan zagranicznych zapewnią wszystko poza kondycją i zdrowiem.Przygotowania zacznijcie koledzy od tego - wszystko inne idzie kupić,załatwić,znależć zdrowia i sprawności nie kupicie i nie załatwicie na wyjazd.

Autor: karko  godzina: 16:46
uciekła mi wiadomość .pozdrawiam i życzę żelaznej kondycji D B

Autor: R.D.  godzina: 16:54
karko- co mowic o lani i cielaku jak sie kózke ciągnie po sniegu kilkaset metrów i mozna płuca wypluc a język jak krawat ZMS:-))) Miłego weekendu! PS. Po lisiure tez fajnie przejść się po metrowym sniegu

Autor: Jozef Starski  godzina: 16:56
Dzięki "Don" za to, że zechciałeś podzielić się swoimi doświadczeniami z polowań poza granicami Polski. Brzmi to co mówisz autentycznie, bo sam to przeżyłeś, no i jesteś myśliwym z Polski, który może innym kolegom z Polski planującym polowanie "gdzieś tam" - powiedzieć "bez ogródek" jak wygladają takie polowania naprawdę i udzielić mądrych wskazówek. Ja na ten temat napisałem książkę "Zew kanadyjskiej puszczy", w której jest cała gama tych wskazówek - ale ktoś mogłby powiedzieć, pomyśleć, że mam w tym jakiś interes ukryty, bo jestem jednym z organizatorów takich polowań, a czasem pośrednikiem. Podpisuję się obydwoma rękami, gdy mówisz o ; - poprawieniu strzelania Zdawać by się mogło, że skoro polscy myśliwi polują niemal przez cały rok, to powinni dobrze strzelać, ale - jak sam zauważasz - tak nie jest. Są wyjątki, ale gdy przyjdzie strzelać na dłuższe dystanse to lepiej nie mówić, chociaż jest to poniekąd zrozumiałe, bo w Polsce sie tego nie praktykuje, bo prawo nie pozwala strzelać np. na 300 metrów. Ten problem wynika również z tego, że broń używana w Polsce przez wielu mysliwych ma bardzo wysoko zamontowane lunety o dużych obiektywach. Niektóre montaże mają nawet przezierniki miedzy lunetami a lufami. Wszystko to jest OK gdy chodzi o warunki polskich polowań, ale nieprzydatne lub wręcz przeszkadzające w polowaniu np., w Kanadzie. Zobaczcie jaką broń stosują miejscowi myśliwi (w mojej galerii - polowanie na łosie w Dryden - widać na jednym zdjęciu trzech myśliwych; broń w kalibrze magnum, lufy ze stali nierdzewnej i bez metalowych przyrządów celowniczych, bo zamontowane są tylko lunety o obiektywie najwyżej 42 mm, co umożliwia bardzo niski montaż. A wszystko po to aby móc precyzyjnie strzelać na każde odległości i te bliskie i te dalekie. - kondycja fizyczna; Nic dodać nic ująć. Do tego dodał bym odpowiedni ubiór, a szczególnie buty. Powinny być o numer lub dwa większe, zawierać membranę z Goretex, i mieć izolacje, ocieplenie w granicach 800 - 1000 g. (przynajmniej gdy chodzi o polowania w Kanadzie). Inwestycja w dobre buty jest najlepszą i na dłuższą metę najtańszą, chociaż dobre buty kosztują $ 200 i więcej. Jeśli nam nogi przemarzną lub przemokną, to jest już po polowaniu... Od siebie dadałbym, aby zabrać na takie polowanie "furę" dobrego nastroju. Być optymistą i nie nastawiać się, że musi się coś strzelić. Traktować to jako wyprawę, przygodę, a wtedy może uda coś sie upolować (i zwykle się udaje). Frustracja nikomu i niczemu nie pomaga, tak samo jak grymaszenie, zadzieranie nosa, traktowanie wszystkich z góry... Najlepiej mieć od pierwszego kontaktu z lokalnymi myśliwymi czy przewodnikami "uszy i oczy otwarte", chłonąć to co mówią i raczej stosować się do ich zaleceń - chowając do kieszeni swoje przekonania i doświadczenia z kraju pochodzenia. Przydadzą się one napewno, ale najpierw nauczmy się, spróbujmy metod miejscowych myśliwych, przewodników. Darz Bór i Tundra - wszystkim planującym polowania w Kanadzie, a także w innych miejscach. Joe

Autor: deer.hunter  godzina: 17:34
ad karko Uprzedziłeś mnie. Obóz kondycyjny w w naszych górach też może siódme poty z człowieka wyciągnąć. Duzo problemów jest z myśliwymi przyjeżdżającymi do nas na polwania - nie dają sobie po prostu rady. Szczególnie Ci z "zachodu" na codzień pracujący za biurkiem. Do tej pory przy podprowadzaniu nie miałem problemów tylko z Norwegiem (ten z Galerii), Duńczykiem i 67-letnim Niemcem (tempo marszu spokojne i można było z gościem chodzić przez kilka godzin). Inny Norweg (tak koło 60-tki) doprowadził prawie do płaczu naszego podprowadzającego - okazało się, ze gość jest Prezesem dużej firmy. Do jej siedziby ma kilkanaście kilometrów. I codziennie biegnie tam i z powrotem na nogach. Kierowca samochodem jedzie za nim...Z Polakami jest z reguły lepiej ale różnie bywa. Mile zaskoczył mnie Kolega Staszek z Konina w wieku prawie 70 lat. Żadnych "wpadek" kondycyjnych. W miarę stałe tempo marszu i "no problem". Jeszcze w sprawie jeleni: miałem kiedyś taki niezbyt mądry zwyczaj, że 80% zwierzyny sam z lasu wyciagałem. Niestety niezbyt lubił to mój kręgosłup. Dziś nawet jakby mi za to płacili to nie ciągnął bym za sobą "lelenia". A zdażyło mi się jakieś 8 latemu 3 łanie strzelone po południu na bardzo stromym stoku z lasu wyciągnąć. Głównie z góry ale ostatnie 300 m po równym a na końcu nasyp kolejki wąskotorowej. Przez nasyp nie przedarłem się w tym dniu. Po prostu w pewnym momencie ciemno przed oczami zaczęło mi sie robić. Żonka jak nie w domu zobaczyła to mało nie zemdlała. Najwięcej dało mi popalić ....wracanie po każdą sztukę kilkaset metrów pod górę, po bardzo stromym stoku. Konsekwentnie (jest coś takiego jak ośli albo muli upór) rano znowu sam tam pojechałem, wszystkie trzy przez nasyp przeciągnąłem i załadowałem do UAZ-a. Największa ważyła prawie 100kg. W każdym razie był to mój ostatni tego typu wyczyn. Zdrowie ma sie tylko jedno... Od tamtej pory nie strzelam do zwierzyny nietrofeowej w takich warunkach terenowych. Bo koniem tez trzeba do tuszy dojechać... Z bykami różnie bywa - ale mamy takiego Pana Janka B. dla którego nie ma rzeczy niemożliwych (nawiasem mówiąc też 70-latek więc potomkiem Chucka Norrisa nie jest :-)) W tamtym roku byka o wadze ok 130 kg ciągneliśmy w czterech (!!!) przez ok 200m, lekko z górki, fakt w głębokim śniegu. Myślałem że padnę. Albo wzorzec kilograma sie zmienił albo ... W każdym razie jak sobie swoje dawne "zrywki" tusz przypomnę to nie wiem czy mi sie to nie śniło. pozdrawiam Piotr PS Mam 37 lat i w porównaniu z latami 90-tymi ub. wieku widzę lekką różnicę przy wychodzeniu pod górki. Stromsze sie zrobiły ? ;-)) Może wyższe ? :-))

Autor: deer.hunter  godzina: 17:56
ad Józef Starski Z umiejętnościami strzeleckimi Kolegów mysliwych faktycznie różnie bywa. Ale jest kilka "ale". Bo i strzelnic mało, a te które są to prawie w 100% "stumetrówki". Pieniądze na trening strzelecki też nie każdy posiada (choć wg mnie to słaby argument - w końcu strzelamy do żywego stworzenia i trzeba to zrobić "czysto") A i do zwierzaka nie da się za bardzo strzelić z daleka bo trzeba po prostu go rozpoznać. Czytałem Twoja książkę i rzuca się w oczy, że gdy rozpoznasz np jelenia na którego masz licencję to strzelasz. Polowałeś w Polsce to wiesz jak ważne jest u nas rozpoznanie i obejrzenie zwierzęcia. Otrzymując odstrzał masz wyszególniony nie tylko gatunek ale płeć i klasę wieku również. Dodaj do tego kryteria selekcji i okaże się, że młodego rogacza (a na takim najłatwiej d,,pę mozna zmoczyć, a rozpoznać co nosi na łbie łatwo nie jest) trzeba nieraz, mimo dobrej lornetki, na 50 m podejść. No i później jak zdarzy sie komuś na 150m strzelać to odległość dla niektórych jest astronomiczna. DB dh

Autor: Jozef Starski  godzina: 19:30
"Deer.Hunter" - podziwiam Twoje wyczyny "transportowe". Polowałem w Polsce w podobnym terenie (Pogórze Dynowskie) więc bardzo dobrze wczuwam się w tamtejsze "górecki". Jak przeczytałeś rozdział o polowaniu na karibu, to znajdziesz tam dobitne przykłady strzałów polskich myśliwych. Dumny byłem ze strzału jednego z kolegów na 300 metrów, ale trochę mniej dumny z innego kolegi. No ale ten drugi miał problemy z "ciężkim oddychaniem" i koniecznością szybiego oddania strzałów. Wszystko nakłada się; i kondycja fizyczna, także psychiczna. Z moich doświadczeń wynika (muszę uogólniać by nikogo nie obrazić), że istnieje konieczność postrzelania trochę przed wyjazdem do innego kraju. Najlepiej popróbować strzelania na wzór biatlonu. Przebiec trochę, a później w miarę szybko zmierzyć i oddać strzał. Przerobić szybkie dochodzenie do siebie, doprowadzenie w miarę równego oddechu itd. Znać opad pocisku na dystansie 200 metrów i większym. Jak wiesz u nas nie ma selekcji w polskim rozumieniu, więc nie trzeba aż tak dokładnie zwierzęciu przyglądać się, oceniać go. Często ma się tylko parę sekund na podjęcie decyzji i oddanie strzału. Zgadzam sie z Tobą w zupełności gdy chodzi o dobry trening strzelecki na strzelnicy. Tego nic nie zastąpi, a to jest element składowy etyki łowieckiej... Darz Bór oraz Lasy Podkarpackie, ze wszystkimi stokami, wąwozami, jarami i innymi "paryjami" - Joe