![]() |
Wtorek
27.06.2006nr 178 (0331 ) ISSN 1734-6827 Hyde Park Corner Temat: Bruno i fałszywe tropy (NOWY TEMAT) Autor: Jenot godzina: 15:45 Skopiowane z Onetu ............................................................................................................................................................... Niedźwiedź zawsze ma przewagę. I jest oportunistą Czy miś Bruno musiał zginąć? To pytanie zadają sobie ludzie w całej Europie, która od kilku tygodni śledziła niezwykłą epopeję niedźwiedzia brunatnego wędrującego po Bawarii. Czy historia, która w Niemczech odciągała uwagę od piłkarskich mistrzostw, musiała skończyć się wraz ze strzałem myśliwego? A przecież wystarczy spojrzeć na austriacką Karyntię. Można się tam wiele nauczyć o niedźwiedziach, a także o ludziach. Być może historię Bruna trzeba rozpocząć w miejscu możliwie odległym. Na przykład nad Weissensee w południowej Austrii, już prawie we Włoszech. Właśnie tam stoi Hans-Petr Sorger – w ręku trzyma długą laskę, na głowie ma kapelusz. Przypomina nieco bohatera filmu „Krokodyl Dundee”. Na jego kurtce widnieje napis „Grupa Specjalistów od Niedźwiedzi”, a tasiemka na kapeluszu wygląda jakby była ze skóry węża. „Dom wariatów” – mówi Hans-Peter Sorger. Można sobie wyobrazić, o co tu chodzi. Po tych słowach wrzuca kapelusz oraz laskę do samochodu i jedzie krętą leśną drogą prowadzącą na Hermagorer Bodenalm. Na Alm siedzi kilkoro turystów z teleskopowymi kijkami. W izbie 23-letnia córka dzierżawcy Sandra Zobernig opowiada o niedźwiedziu, który jej ojcu ukradł jabłka. Miała osiem lat, gdy zwierzak włamał się do stodoły, odległej od domu tylko o kilka metrów, po czym zaciągnął do lasu jeden po drugim dwadzieścia worków. „Niedźwiedź lubi jabłka” – wyjaśnia Sandra. Wskazuje na łąkę i śmieje się, gdy słyszy, że ten niedźwiedź stwarza problemy. Teraz zwożą jabłka od razu z Alm. Więcej nie da się zrobić. Niedźwiedź ciągle tu jest, ale już nie rozbija im drzwi. Tutaj nie rozumieją, na czym polega problem w Tyrolu i w Bawarii. Nad Weissensee ludzie od dawna żyją obok niedźwiedzi. Sorger mówi, że zwierzęta nigdy nie odeszły z rejonu przygranicznego, zawsze wędrowały po tym terenie. Przychodziły tu z Włoch i Słowenii. Po prostu wędrowcy przez granicę. Niektóre z nich podobne były do kłopotliwego misia: młode, ciekawe, nieostrożne, zuchwałe, spoufalały się niebezpiecznie. Typy pionierskie, jak Bruno. Gdyby takich nie było –uważa Hans-Peter Sorger – to po wytępieniu niedźwiedzi chyba żaden nie doszedłby znowu aż do Steiermark. A jeśli odstrzela się każdego niedźwiedzia o pionierskim duchu, to nie ma po co w ogóle gadać o programie ponownego osiedlania tych zwierząt. Hans-Peter Sorger wierzy w naturalną migrację. Tak jak w tej okolicy. W 1991 roku wędrowało tutaj co najmniej osiem niedźwiedzi. Dzisiaj jest ich mniej. Ale one tu są. Tutejsi ludzie zebrali już sporo doświadczeń w kontaktach z młodymi niedźwiedziami, takimi jak Bruno – bezczelnymi, świetnie dającymi sobie radę w terenie. Eksperci z World Wide Fund for Nature (WWF) i politycy mówią o kłopotliwym misiu. Sorger nazywa go półsilnym. Zna takie typy: zaniedbywane przez matki, przeganiane, pozostawione nagle samym sobie ruszały w świat. Bruno albo JJ1 nie jest wyjątkiem. (…) Ludzie nauczyli się, jak postępować z niedźwiedziami Zwierzę to potrzebuje czasu, zanim oswoi się z nową okolicą, zorientuje się, gdzie rosną jagody i żołędzie, gdzie znajdzie trawy nadające się do przetrawienia wiosną i gdzie są mrowiska pełne białka. Dopóki tego nie wie, nie pozostaje mu nic innego, jak szabrować w szopach, rozrywać bydło, pożerać zawartość uli. Niedźwiedź jest głodny, mówi Hans-Peter Sorger. (…) Ludzie nad Weissensee to akceptują. Nauczyli się, jak postępować z niedźwiedziami, od małego słyszą, że trzeba odezwać się głośno, gdy zwierzę kręci się po okolicy i jeszcze nas nie zobaczyło. Chodzi o to, żeby się nie przeraziło i mogło umknąć. Każde dziecko wie, że jeśli pojawi się przed tobą niedźwiedź, należy powoli odejść. Tak jak dziesięcioletnia Claudia Drumbl w Dolinie Gai, na której drodze nagle stanął wyrośnięty niedźwiedź brunatny. „Wzorowo” – chwali Sorger. Nie wolno uciekać w panice, bo niedźwiedź biegnący 60 kilometrów na godzinę i tak będzie szybszy, nie można wspinać się na drzewo, bo on i to potrafi zrobić lepiej, nie ma co chronić się w wodzie, bo i tam zwierzę ma przewagę. Niedźwiedź zawsze ma przewagę. I jest oportunistą. Skoro owca stoi jak głupia, po co gonić jelenia? Jeśli wabią stosy plastrów miodu, po co mozolnie przewracać kamienie i zlizywać z nich larwy owadów? „Ul jest jak ciastkarnia, pachnie na kilometr – objaśnia Sorger. A nos jest dla niedźwiedzia bramą do świata”. Trzeba utrudnić mu życie, wtedy dwa razy się zastanowi. W tej okolicy nie ma ula, którego nie chroniłby drut pod napięciem, nie ma szopy z zapasami, do której mógłby się włamać, ani jednego karnistra z olejem rzepakowym, który mógłby dorwać w swoje łapy, i żadnych śmieci przed drzwiami, które mogłyby go przyciągnąć. (…) W krajach UE jest znowu niespełna 4 tysiące niedźwiedzi Niedźwiedź brunatny, ursus arctos, największy drapieżnik w naszej szerokości geograficznej, sięgający dwóch metrów wzrostu, niemal wyginął w środkowej Europie. Utrzymał się tylko na zalesionych obszarach północno-wschodniej części kontynentu oraz w Karpatach, Górach Dynarskich i na Bałkanach. Według WWF na obszarze Unii Europejskiej żyje obecnie niespełna 4 tysiące niedźwiedzi. W Austrii 20 do 30. Sorger mówi, że teraz jest ich tylko dwanaście. Wskazuje na trasę narciarską, którą przed dwoma laty niedźwiedź jakby nigdy nic zszedł sobie prosto do wioski, mijając o metr przedszkole. Nikt się z tego powodu nie wściekał, nikt nie żądał, żeby zastrzelić miśka. „Nasze niedźwiedzie co i rusz podchodzą do domów” – dodaje Hans-Peter Sorger. Ale tutaj jest Karyntia. A tam jest Tyrol i Bawaria. Tutaj niedźwiedź żyje. A tam musiał umrzeć. (…) ............................................................................................................................................................ Pozdrawiam DB |