Poniedziałek
23.10.2006
nr 296 (0449 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Myślistwo nałóg czy coś innego?.  (NOWY TEMAT)

Autor: Mark - 2  godzina: 00:59
Czytam i czytam, to forum dniami i nocami (wiadomo emeryt to ma czas) i chyba diabeł mnie podkusił do zadania tego tematu. Sam nie pochodzę z rodziny "polujących od pokoleń" (i co dziwne moi synowie, a mam ich tylko dwóch - to tak na marginesie, nie przejawiają w tym kierunku żadnych zainteresowań, chociąż bardzo lubią kiełbasę z dzika i inne wyroby, łącznie z moimi synowymi). Ale dwadzieścia lat temu pojechałem odwiedzić mego dalszego krewnego w leśniczówce i "wsiąkłem" w łowiectwo , z żadnymi oporami do dzisiaj. Sam się nieraz zastanawiam co było tego przyczyną (na pewno nie możliwość legalnego posiadania broni ,którą od zawsze się fasynowałem) - bo akuirat w tym czasie jako żołnierz zawodowy miałem możliwość posiadania różnego rodzaju broni, bez żadnych ograniczeń - niestety takie były możliwośći itp............. Przyznam iż do tej pory nie mogę sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego?. Czy strzelanie do "bezbronnej" zwierzyny, to jest to - czy raczej właśnie ochrona i chodowla tej zwierzyny (czego dowiedziałem się później, po wstąpieniu do koła łowieckiego), jest naszym celem i dlaczego?. Może pytanie moje wydaje się może głupie, ale chyba kiedyś każdy z nas powinien sobie na nie odpowiedzieć - chociażby dla uspokojenia własnego sumienia. D.B.

Autor: Ryszard  godzina: 01:31
"Czy strzelanie do "bezbronnej" zwierzyny.... " -pytanie trochę pokręcone, tzn, gdyby ona, znaczy się ta zwierzyna w przypadku pudła ''odpowiedziała ogniem'', to dylematów by nie było?. "Bezbronność, to w naszym przypadku nie jest atrybut zwierzyny. Można by się zastanawiać czy jak jaki czarny szarżuje a w kieszeni odstrzał na lisa i kozę, to należy sę palnąć czy trza wiać? Ja bym wiał bo spotkanie z bezbronnym ale szarżującym do ciekawych zjawisk nie należy. A sumienie? Każdy ma swoje i jak ma wątpliwości, to niech z nim pogada. A jak nic z tego nie wyjdzie, to pozostaje jedyna maksyma -zwierzynie należy sie szacunek, zwłaszcza przed pociągnieciem - bo zawsze można odpuścić

Autor: Mark - 2  godzina: 01:41
Ryszardzie masz rację - tylko trochę "nieszczęśliwie" zadałem to pytanie. Zanim przemyślałem, skończył mi się czas dany prze moderatora na korektę i wyszło tak jak wyszło, za co przepraszam (moje niedopatrzenie i głupota). A w sumie ciekawym byłoby to, gdyby zwierzyna na naszą "palbę" mogła odpowiedzieć w ten sam sposób. Jak by się zachowało 99% myśliwych w tym przypadku?. Ja wiem co bym zrobił, a reszta?. D.B. Ps: Wygłupiłem się, przyznaję bez bicia. Dlatego proszę administratora forum o wycofanie tego postu. Po przemyśleniu dochodzę do wniosku iż jest to bezsens - nie można takich pytań zadawać normalnym myśliwym.

Autor: Alus  godzina: 02:26
Marku Twoje pytanie na 100% nie jest głupie i na pewno wielu z nas mogłoby być jego autorem. Ja po przeszło 30-latach polowaczki też często myślę o tym i jakoś nie umiem sobie całej tej mojej pasji wytłumaczyć. Nie wiem już czy to jakiś atawizm, czy chęć obcowania z przyrodą? Bardzo lubię i kontemplację dniem czy nocą na ambonie jak też trochę rejwachu na zbiorówce, spotkanie z kolegami i najfajniejszy ostatni miot. Bardzo mi odpowiada atmosfera strzelnicy i zawodów strzeleckich. Mimo, że od czasu do czasu coś tam "pozyskuję" to jakoś ostatnimi czasy zabijanie jakoś mnie nie rajcuje i często większą satysfakcję daje mi widzenie zwierza nie spłoszonego, zachowującego się naturalnie w swoim środowisku. Bywa, że słysząc tylko jakieś odgłosy (najczęściej dzicze) oznajmiające zwierzynę poziom adrenaliny rośnie bardzo wysoko. Taka przygoda nawet bez strzelania jest warta "każdych pieniędzy" i ma się tę satysfakcję, że czegoś takiego nawet bogacze nie zawsze mogą sobie kupić. "Swego" największego dzika kiedy tylko zechcę zamykam oczy i widzę buchtującego mniej niż 30 m od ambonki na której siedziałem cały drżący i bojący się oddychać. I taki zostanie w mojej pamięci, wielki z bielejącym orężem, a nie z rozpłatanymi powłokami brzusznymi. Wiem, że tu na forum jest sporo takich dla których całe piękno polowania jest tak jak dla mnie w tym wszystkim co dzieje się przed strzałem. Po nim to już najczęściej tylko zwykła proza i tyle. Sorry za to takie przydługie rozpisanie się nocną porą. Pozdrowionka DB PS. Dodam, że nie jestem i nie mam zamiaru nigdy być jakimś tam romantykiem.

Autor: Spring  godzina: 03:51
Pytanie jest dokladnie jak trzeba, takie pytanie pewnie zadaje sobie wielu mysliwych, ja zadaje go sobie rowniez, ale nie znam niestety odpowiedzi. Takie pytanie polaczone ze zdziwieniem zadawala mi kiedys moja zona(potem wyrosla z takich pytan), jak ci sie chce wyjsc z cieplego lozka i pojsc w zimie przed switem na mroz i snieg? zadawali je znajomi ktorzy nie posiadaja pasji lowieckiej, odpowiadalem, ze poprostu tak mam i bez tego czulbym sie zle. Bylem chory na polowanie od dziecka, kiedy odbywalo sie polowania na zajace we wsi, a do naganki bylem za mlody caly dzien spedzalem na obrzezach tego polowania. Wtedy wiejskie dzieci nie chodzily w ubraniach z polartec'u, ani w butach z mebrama z gore-tex'u, wiec wracalem do domu w postaci sopla lodu i rodzice mieli dylemat czy mnie odmrozic czy zloic skore? Ale czy musimy znac na wszystko odpowiedz, wazne, ze mamy mozliwosc polowac i miec z tego duza satysfakcje. Dla mnie lowiectwo bylo zawsze azylem, rejonem ucieczki od pracy i prozy zycia codziennego, dlatego zle znosze gdy czesc Kolegow zamiast polowac na zwierzyne poluje na siebie wzajemnie, ale to tez pewnie pasja. Pzdr.DB

Autor: saimon  godzina: 06:41
Ad Koledzy w temacie Mysle,ze wiekszosc z nas tak wlasnie odbiera ta nasza pasje jak Wy to widzicie. Chodzi o ta cala otoczke towarzyszaca polowaniu.O te wschody i zachody slonca przezyte w lowisku,o te babie lato snujace sie w powietrzu,o ten trzask galazki dochodzacy z mlodnika podczas zasiadki na ambonie,na ktory nie mysliwy nie zwrocilby uwagi,a nas przyprawia o przyspieszone bicie serca.O to wszystko czym las zyje a my to chloniemy.O tego dzika zachowanego we wspomnieniach Alusa.Kazdy z nas po latach ma iles takich dzikow,bykow,czy kozlow zachowanych w pamieci.Strzal jest juz tylko ukoronowaniem tych przezyc.Przeciez nawet jak do strzalu nie dojdzie, to tez mamy co wspominac,o czyms opowiadac.Mnie zona pyta po powrocie z polowania...co widziales?Pewnie ,ze plan pozyskania musi byc wykonany.Jest to w koncu gospodarka lowiecka,ale dla mnie najpiekniejszym jest atmosfera towarzyszaca polowaniu. Pozdrawiam serdecznie DB saimon

Autor: wosiu  godzina: 07:43
A ja odpowiem cytatem: Być myśliwym - to wcale nie znaczy polować. Być myśliwym - to zaszczyt i trudna praca w pocie czoła. To mroźna zima, pachnąca wiosna, słodkie lato i kolorowa jesień. To śpiew ptaków, zapach traw, przemoczone nogi i katar, To w końcu napięcie niczym tęcza po burzy, tańcząca tysiącami kolorów, To huk wystrzału oddanego z trudem i cieniem żalu. To wieczór, świt i poranek, to tygodnie i miesiące niedospane, deszcz i błoto. Wtedy to właśnie otwierają się ogrody leśnej tajemnicy, Jak gdyby ktoś chciał zatrzymać Ciebie Tu na tej łące, tu w tym lesie, tu na tej polanie. Cisza, milczenie. To znaczy być myśliwym Pozdrawiam DB

Autor: Mortalcombat  godzina: 08:21
Miałem coś napisać ale wosiu napisał wszystko co trzeba. Pozdrawiam.

Autor: Piegus  godzina: 08:32
Mark- dziekuję, dziękuję i jeszcze raz wielkie dzięki. Dziękuję Ci kolego za taki temat. Od dawna nie czytałem nic na łowieckim co sklonialo by mnie do zadumy i refleksji. Chyba kazdy czasami zadaje sobie pytanie czy polowanie to nałog czy KOCHANIE. Niech wiec wosiu zostanie mym adwokatem. AD.Alus. "PS. Dodam, że nie jestem i nie mam zamiaru nigdy być jakimś tam romantykiem" Aluś tak Ci sie tylko wydaje. DB

Autor: Pawka  godzina: 09:45
A ja podobnie jak wosiu, zacytuję Juliana Ejsmonda i Jacka Michalskiego: Żywot łowiecki ma w sobie to niezrównanie rozkoszne, że jest cały stopniowym wcielaniem w życie i ziszczaniem się najczarowniejszych snów. Jawa zaś od tych snów bywa najczęściej stokroć jeszcze piękniejsza. Julian Ejsmond Jakże biedny ten, kto jest nieczuły na piękno ojczystych ziem i lasów. Ile stracił nie zaznając przeżyć myśliwskich wie i ocenić może tylko ten, kto je zna, kto je widział i pokochał naturę, nie ma bowiem nic piękniejszego nad zjawiska przyrody! Jacek Michalski Łowiectwo stało się pasją i największym hobby mego życia! To wielka przygoda, to zbliżenie bardzo bliskie przyrody. Koi ona wszystkie rany i zwątpienia. W niej szuka się ciszy i spokoju, a także leczy skołatane codziennością nerwy. Jacek Michalski Pozdrawiam Darz Bór

Autor: Jan Minosora  godzina: 09:56
Cytat Wosia wyczerpuje wiele w odpowiedzi na pytanie Marka, ale napewno nie jest całkowitą odpowiedzią. Samo pytanie jest jak najbradziej naturalne i dopóki je sobie zadajemy, a wierzę, że zadaje je sobie każdy wrażliwy człowiek, a przecież takimi jako mysliwi jesteśmy. Bo to przecież nasza wrazliwość na piękno przyrody gna nas do lasu, stawiając na dalszym planie oddanie strzału, trofeum, zdobycz. Każdy z nas ma swoją historię pojawienia się w łowiectwie. Mnie wystarczyła jedna noc w czasie wrześniowej pełni w 1978 roku w towarzystwie mojego już dzisiaj śp. Stryja i od tamtej pory nie było już zwykłej pełni w moim życiu była pełnia myśliwska. Nie ma Marku jednoznacznej odpowiedzi na Twoje pytanie bo to i nałóg i fascynacja, i radośc i smutek, ciężka praca i odpoczynek i samotność i obcowanie z innymi podobnie czującymi ludźmi. Cieszę się, że to co czujemy potrafimy wyrażać głośno bez zażenowania nie załując wielkich słów i wzruszeń. To jest nasza siła. Bo to, że każdy ma takie chwile refleksji zachowując je dla siebie nie ulega watpliowśći, sztuką i odwagą jest to głosno wyrażać. Pozdrawiam D.B.

Autor: kris  godzina: 10:26
Mark - 2 Prawdopodobnie nie ma głupich pytań - są tylko głupie odpowiedzi. Watpliwości charakteryzują ludzi myślacych. Mam nadzieję że podobnie jak Ty - i ja, i większość mysliwych do nich należymy. Pod tymi powyższymi "odpowiedziami" kolegów podpisuję się obiema rękami. Jestem ponadto przekanany, że są to mądre odpowiedzi, chociażby dlatego, że udzielili ich koledzy których mądrośc życiową cenię ... i dlatego, że moje odczucią są identyczne. Pozdrawiam

Autor: Mark - 2  godzina: 11:09
Wiecie co, przeczytałem Wasze wypowiedzi i muszę obiektywnie powiedziedzieć iż w trakcie tego "oczy zaszły mi mgłą" - (przecież facet nie płacze). I ma rację kris - iż nie ma głupich pytań. Ale jak pisze Alus - może w tym naszym "marnym" żywocie trzeba sobie je zadawać - po prostu tylko dlatego aby udowadniać samemu sobie na codzień - że jesteśmy ludźmi - a to do czegoś nas zobowiązuje, prawda?. D.B. Ps: A myślałem iż tylko ja mam wątpliwości w tej materii.

Autor: Mark - 2  godzina: 12:27
Ad: wosiu i Piegus. Kocham Was (nie traktujcie tego "dosłownie"), wlaliście w moje serce nadzieję, tak bardzo potrzebną w tych czasach - melduję iż z łowiectwa nie wycofam się. Chciałbym kiedyś (o ile to możliwe), poznać Was osobiście, o Alusie nie wspomnę (to jeden z moich "guru" na łowieckim. pl). D.B. Ps: Może nieśmiało wspomnę jeszcze o Ryszardzie.

Autor: wsteczniak  godzina: 13:34
Mark ..... - tak z biegu, to tylko pogratulować mogę tak pięknego tematu! Bądz wyrozumiały i daj do tyłu popatrzec. - wsteczniak

Autor: Olaff22 - Paweł Konopacki (MT) :-)  godzina: 14:34
Żaden nałóg nie jest zdrowy. Wolałbym zatem aby łowiectwo było pasją, hobby, któremu poświęca się człowiek, ale w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem. Nałóg szkodzi a łowiectwo ma pomagać - zarówno przyrodzie, jak i uprawiającemu je myśliwemu. Pytanie, jakie Mark postawił, " strzelanie do "bezbronnej zwierzyny" czy hodowla i ochrona", nie wydaje mi się głupie. Nie wydaje mi się, bo często taka alternatywa (strzelanie albo ochrona i hodowla) jest formułowana, wobec czego, coś jest na rzeczy. Są takie srodowiska i funkcjonuje takie myślenie, które ową alternatywę traktuje, jako oczywistą. A zatem i pytanie o nią jest zasadne (czytaj: nie jest głupie). Bo skoro coś funkcjonuje w zbiorowej świadomości, to znaczy, ze można o to coś (czyli np. o ową alternatywę) pytać. Ja sobie na to pytanie odpowiedziałem zanim jeszcze poszedłem na staż a potem na kurs dla nowowstepujących. A może inaczej: ja na to pytanie odpowiedziałem sobie jeszcze w okresie, gdy chodziłem na polowania ze swoim ojcem. Odpowiedź, którą w pełni akceptuję jest taka, że celem łowiectwa jest hodowla i ochrona a środkiem do realizacji owego celu jest m.in. odstrzał. Czyli odstrzał może a nawet - w przypadku łowiectwa - musi stać w pełnej zgodzie - a nie w sprzeczności - z hodowlą i ochroną zwierzyny.

Autor: ANDY  godzina: 15:14
" strzelanie do "bezbronnej zwierzyny" czy hodowla i ochrona" Łowiectwo to -zabijanie - w każdych czasach - dawniej dla przeżycia , później - bo przywilej ( konieczność też , w końcu to mięso dla np. wojska) - obecnie : no , to byłoby pytanie ... Szukamy odpowiedzi na pytanie dlaczego? , wstawiając -hodowlę , ochronę ( i związaną z nią kolejną rozterkę - np. zabijanie psów , kotów i drapieżników skrzydlatych i innych) - to niby nam ma dać prawo do zabijania . Tym samym godząc się na podział - dobre ( dla nas) - złe ( dla 'dobrej' dla nas zwierzyny - nic bardziej mylnego , nie ma zwierząt złych i dobrych - są żywe . Wg mnie - zostawmy gradację a zawsze starajmy się postępować tak jak byśmy byli sam na sam z zwierzem w każdej sytuacji starając się , jak już zdecydujemy się na strzał - by trwało to krótko i było skuteczne . Zawsze. Reszta to tylko słowa , choć pewnie dobrze ,że padają....tylko odpowiedzi drugiej strony nigdy nie będzie ....tej milczacej . DB

Autor: Ryszard  godzina: 23:42
ad Mark Myślistwo to nie nałóg to urok. Z duszą to Alus opisał. Po iluś tam latach jednak przychodzi nałóg, ale nie strzelania, tylko nałóg wysiadywania na ambonie bez względu na pogodę, albo wdeptywania sobie klilometrów w tę część ciała na której się siedzi. I to jest piękne. Jak kto mnie pyta co zrobić, żeby trafić ( bo jak raz delikwent kolejny raz spudlił dostając psiego odechu), to lekarstwo mam tylko jedno : jak zoczysz zwierza, to zrób wszystko -ino nigdy pierwszym ruchem nie może być sieganie po broń. Pogadaj sobie, napij się herbatki z termosa, jak lubisz i wiaterek odpowiedni, to zapal sobie lulkę, poproś św. Huberta, żeby może bliżej podporwadził, albo lepiej ustawił. Nie ma się co spieszyć, bo nie wiadomo czy nam on pisany. W tym sposobie swoistego 'przetańczenia ze zwierzyną przez całą noc' jest i coś z etyki. Jak się obejrzy, to możńa wrócić i jak podobnie się zdarzy, to dopiero wybrać, ułożyć i wiadomo co. Dylemat, które zawsze mam, to taki: ten co leży, to leży dlatego, że się tu przypadkowo 'zapałętał', czy dlatego, że mi pisan. Dylematów tych mam mniej jak zwierz konkretnie wypracowany.