Poniedziałek
11.12.2006
nr 345 (0498 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Miło spędzony czas w kole WKŁ Puchacz  (NOWY TEMAT)

Autor: greg  godzina: 21:24
Witam Wszystkich serdecznie. W ubiegły weekend miałem przyjemnośc odwiedzic mojego serdecznego przyjaciela czyli naszego forumowego kolegi o nicku Mrówka. Zjechało się nas tam sporo. Byli nasi koledzy ze Śląska oraz Poznań w osobie, Shadowka, był też kol. Sova z Zagłębia oraz Kraków w osobach Dik, Brat Niedźwiedź i moja skromna osoba, czyli greg. Gęsi było, co nie miara jak zawsze niestety kontakt pozostał tylko i wyłącznie wzrokowy z racji odległości miedzy nami. Pomysł na wynajęcie motolotni spalił w panewce gdyż właściciel powiedział, że mu sznurki postrzelamy i spadnie to na ziemie. Ale za to w sobotę Odwiedziła nas Małgosia, oraz dojechał Jacek-Mysliwiec z kolegą. Na miłej pogawędce suto zakrapianej wodą marki Cola czas zleciał miło i przyjemnie. W niedziele na polowanie zbiorowe zostaliśmy zaproszeni przez skarbnika koła Puchacz, czyli sympatycznego Kolegę Kazia twardo trzymającego kasę koła od wielu lat oraz przez naszego sympatycznego Mróweczkę. Jak zwykle bilans gości w stosunku do gospodarzy przechylił się na stronę tych pierwszych, co jest rzeczą wielce normalna w tym kole słynącym z wielkiej gościnności. Polowanie rozpoczęło się o godzinie 8.00 A prowadzącym był nasz Kolega Vicek znany wszystkim obecnym na polowaniu forumowym . Pierwszy miot rozpoczął się dla mnie nipomyslnie. Św. Hubert za pomocą wylosowanej kartki wyznaczył mnie na stanowiska zamykające pędzenie z jego tylnej ściany. Idąc na to stanowiska a właściwie ciągnąc nogę za noga po ziemi, bo przed oczami jawiły mi się rozterki czy ładować czy nie z racji stanowiska, które wylosowałem, posłuchałem jednak rady świetnego podkładacza Kolegi Zbyszka abym stanął na samym końcu miotu. Lojalności jednak zwyciężyła. W lufy poszły dwie dwójki i kula kalibru jedynie słusznego, czyli 8*57 JRS. Po minucie od chwili, kiedy Zbyszek wraz z synem, czyli Andrzejem weszli w miot rozszczekały się psy i oba śruty zostały zamienione na breneki. I wtedy się zaczęło. Pierwsze wrażenie miałem, że to gęsi nadleciały na linie i wszyscy do nich strzelali. W pewnym momencie zobaczyłem w odległości około 150 metrów zbliżający się do mnie ciemny cień, który z wolna zaczął realnie przeobrażać się w dzika. Szkoda, że tego nie widzicie. Jaki on jest piękny i jaka gracja przewija się w jego ruchach . W tym momencie klęknąłem na jedno kolano i podniósłszy oczy do nieba podziekowałem Św. Hubertowi za widok, który został mi przedstawiony jak bajka. Szybko powstał na obie nogi i stwierdziłem, że dzik w zastraszającym tempie się do mnie zbliża. Wyznaczywszy sobie jego trasę oraz przybliżone tory pocisku czekałem, co też wydarzy się w najbliższych sekudach CDN i to w miarę szybko greg

Autor: ludek leśny  godzina: 21:37
Ad.greg Czy czasem nie zakupiłeś czasowstrzymywacza , który powoduje że sekundy tak wolno mijają ,mijają.................Mamy podwójną ilość czasu na złożenie się i rozkoszujemy się widokiem pędzącego dzika. Pisz co było dalej ! Pozdrawiam DB

Autor: PASZA  godzina: 21:41
DB Ciekawe co było dalej ??????????????? DB

Autor: kominek  godzina: 21:47
Szkoda że mnie tam nie było. A całą sobotę i niedzielę opir..........ałem się nie wiedząc co ze sobą zrobić. Pozdrawiam

Autor: kniejarz  godzina: 22:30
To się nazywa budowanie napięcia ;) Kniejarz

Autor: greg  godzina: 23:10
Ciemna torpeda minęła linie krzaków i ukazała się w całej okazałości. Oczy mojej wyobraźni ujrzały zły błysk z racji ukazania się jakiegoś indywiduum na jego drodze do wolności. Szybki sus w bok nie pomógł. Dźwięk uderzenia kuli jeszcze długo będzie słyszalny w mej duszy. Ale co to?. Brak odzewu ze strony tego jakże bystrego zwierza? A więc szybka poprawka, bo metry zbliżające go do wolności, czyli drogi granicznej kurczą się niemiłosiernie. Breneka gładko opuściła przewód w momencie jak zdałem sobie sprawę ze ten strzał był już niepotrzebny. Czarnuszek wyraźnie zwolnił swój bieg a zad nieuchronnie wskazywał na jego dolegliwość. Czas zatrzymał się w miejscu. Król lasu i pól wyraźnie chylił się ku upadkowi. Człowiek z ręki, którego król wpadł w ową niemoc w tym czasie przeładował jeszcze raz swój jedynie słuszny kaliber nie spuszczając z oczu pięknego zwierza Gotowy on był wszak na wysłanie jeszcze jednego zwiastuna w celu szybszego skrócenia męki. Jednak nie było to już potrzebne i król z wolna wypisał swój testament. A las usłyszał z mych ust radosna wiadomości. Pierwszy dzik w tym sezonie, więc dzięki Ci wielkie mój patronie Św. Hubercie. Przepraszam ze troszkę pozwoliłem sobie na rozwinięcie tego wątku lecz radości moja przysłaniała mi chęć napisanie tego w kilku słowach Zaraz też mogłem się odwdzięczyć temu gatunkowi puszczając bez strzału dzika w wadze około 100-130 kilo gdyż określenie płci przerosło moje możliwości, a była to sztuka idąca samotnie, wodząc mnie na pokuszenie chwilowym zatrzymaniem się w odległości 60 metrów W pierwszym miocie dzięki wspaniałej pracy psów i bezgranicznemu oddaniu się podkładaczy spotkanie na bezkresnych łąkach Św. Huberta mogło zaliczyć osiem dzików. Watro dodać, że Andrzej strzelił po raz pierwszy w swoim życiu dwa dziki, co oczywiście pozwoliło mu dostąpić zaszczytu należenia do rycerzy Św. Huberta. Po pierwszym micie najmilszy sygnał, czyli posiłek gdzie opowieścią nie było końca a i miseczki szybko pokazywały dno. Drugi miot przyniósł nam w darze kolejna watach a naszemu prowadzącemu popisać się precyzją i opanowaniem, czego dowodem był złom na kordelasie wyręczony mu przez Prezesa Koła. W tym też miocie nasz wilce lubiany kolega Sova pozyskał swego pierwszego dzika, co zostało uhonorowane tak samo jak w przypadku Andrzeja. Trzeci miot również pozwolił na bliskie spotkania z dzikami. Niestety nie było to moim udziałem. Warto podkreślić, że w czasie, gdy polowaliśmy Kolega Pasza wraz ze Swoim Jagiem wyszukiwał postrzałki, co dało dodatkowe dwa dziki odszukane. Jednym z nich był dzik Naszego Kol. Z forum o Nicku Dik, strzelony w pierwszym miocie. Na zakończenie pragne dodać, że warunkiem dobrego i udanego polowanie nie jest pokot, ale ludzie, z którymi się poluje. Nie sposób ich wszystkich wymienić , wielu z nich jest nam wszystkim dobrze znana, ale pragnę w tym miejscu złożyć najserdeczniejsze gratulacje dla zarządu, który swoja osobowością potrafi całe koło mobilizować do pracy na rzecz przyrody, ale przede wszystkim potrafi stworzyć atmosferę, dzięki której obcy czują się jak w swoim własnym kole a są na pewno przypadki, że lepiej. Serdecznie Wam za to dziękuje greg

Autor: Wieniek  godzina: 23:15
Zdjęcia! Zdjęcia Gregu. Już nie mogę się doczekać oglądania :-) pzdr

Autor: ludek leśny  godzina: 23:17
Ad. greg Oczywiście dzika przywiozłeś do Krakowa- bo inaczej to grzech dla podniebienia DB

Autor: greg  godzina: 23:21
Oczywiście Ludku. Spoczywa w zamrażarce , oba strzały celne.A spoczywa tam tylko dla tego że nie waniał co mi sie aż dziwne wydaje. Jutro zajme sie orążem greg

Autor: greg  godzina: 23:22
Wieniu niestety nie miałem aparatu ale Pasza mi obiecał że mi podeśle swoje to zamieszcze. On ma jakies kłopoty greg

Autor: Wieniek  godzina: 23:25
Uff. Ale na szczęście wiadomo jak to u Mrówy jest. Mój piątkowy dziczek niestety tak "jechał", że do skupu dojechał. pzdr

Autor: greg  godzina: 23:31
Wieniu masz tu galerie Paszy ale zbyt płodny to on nie jest (www.lowiecki.pl/zdjecia/opis.php?p=6807). Ja zamieszcze jak mi przysle.Mój nie jechał skoro w drodze samochodem do krakowa nie odczuwalismy jego obecności

Autor: Wieniek  godzina: 23:38
Ło cie panie. Pokot imponujący. Jeszcze raz gratulacje! pzdr