Wtorek
11.09.2007
nr 254 (0772 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Dwa warchlaki  (NOWY TEMAT)

Autor: Jenot  godzina: 21:18
Samochód zaparkowałem na skraju pól. Kilkadziesiąt metrów które dzieliły mnie od ambony postanowiłem przejść. Zarzuciłem sztucer na ramię i ruszyłem przed siebie. Droga wiodła w las.Szedłem zatopiony w myślach. Z każdym krokiem wracałem głębiej wspomnieniami w przeszłość.Ta droga, ilekroć nią jadę lub idę, zawsze skłania mnie do refleksji. Ileż to razy przed laty jeździło się tędy po siano na łąki. Wydawało mi się że za chwilę zobaczę furmankę podjeżdżającą pod jedną z trzech piaszczystych górek i usłyszę nawołującego na konia woźnicę.Niestety to tylko wspomnienia.Te piękne czasy już nie wrócą, to już historia. A co będzie kiedy nas zabraknie ? Nikt nie będzie nawet przypuszczał jak wielkie znaczenie dla mieszkańców wioski miała ta pieszczysta leśna droga.Ile potu na niej wylali. Skręciłem w lewo w leśny dukt, po chwili byłem przy ambonie.Rzuciłem okiem na nęcisko. Z przyjemnością zauważyłem że zwierz był i pobrał karmę.Cichutko wspiąłem się na górę.Teraz pozostało mi tylko cierpliwie siedzieć. Po godzinie wyczekiwania usłyszałem charakterystyczny odgłos ciągnących dzików. Po chwili już je widziałem.To były lochy z warchlakami.Jednak i one coś zauważyły, jedna z nich wydała ostrzegawcze hrrrrrrrrm i całe towarzystwo natychmiast zatrzymało się jak wryte jakieś czerdzieści metrów od nęciska. Cieszyłem się w duchu że to nie był jeszcze sygnał do ucieczki, to charakterysteczne fuuuuuch, po którym dziki dają drapaka. Jeszcze miałem szanse na pozyskanie. Wychylając się ostrożnie na boki starałem się przez lornetkę wypatrzyć co to za dziki.Niestety, mimo że las nie ma tam podszytu, widziałem tylko ciemne plamy dzików pomiędzy dzewami.To stanowczo za mało by strzelać. Nagle usłyszałem dziwne mlaskanie na nęcisku.Ki diabeł pomyślałem sobie ? Przecież watacha stoi po drugiej stronie ! Skierowałem więc szybko lornetkę na nęcisko i zacząłem wypatrywać kto to tak raczy się rozrzuconymi tam jabłkami. Dopiero po dluższej chwili udało mi się dojrzeć mały czarny cień. Byłem przekonany że to jenot.To napewno jego obecność zaniepokoiła dziki i dlatego zatrzymały się na lesie. Tak sobie pomyślałem, jednak już za chwilkę okazało się jak bardzo byłem w błędzie. Watacha nagle ruszyła z powrotem tam skąd przyszła. Mały czarny „czort“ dalej mlaskał na nęcisku. Wziąłem go więc w lunetę i spróbowałem namierzyć.Nagle…!!!..Tem mój niby jenot z przenikliwym świńskim kwikiem poderwał się z miejsca ruszył za watachą. Z wrażenia zaparło mi dech. No proszę, tak to jest jak widzi się to co chce się widzieć w danej chwili. Widocznie kiedy watacha przystanęła, jeden pasiak zdołał dobiec do nęciska nie zauważony przeze mnie.Teraz darł z wielkim wrzaskiem za odchodzącą mamą Nie miało sensu dłużej tu siedzieć.Księżyc wiszący jeszcze zbyt nisko nad lasem nie dawał wystarczająco światła.Rzucał tylko długie smugi między drzewa. Zszedłem więc z ambony i ruszyłem w inną stronę rewiru.Teraz w blasku księżyca piaszczysta droga i las po obydwu jej stronach wyglądały przepięknie. Przystawałem co chwila by nacieszyć się tym cudownym widokiem. Po kilkunastu minutach stałem już pod inną amboną stojącą na rowie porośniętym różnymi drzewami, dzielącym dwie śródleśne łąki. Nie wszedłem jednak na górę.Z ambony nie mogłem widzieć dokładnie ściany lasu na której stoi rozłożysty dąb.On był teraz w centrum moich zainteresowań.To pod niego przychodziły dziki na żołędzie.Mój serdeczny przyjaciel myśliwy wytropił ję tam i powiadomił mnie. Wyszedłem na skraj rowu i usiadłem pod sosną, sztucer położyłem obok w trawie. Dochodziła 22;00, była ciepła pogodna noc.Księżyc, nie będący jeszcze w pełni, miałem za plecami.Wisząc nisko nad lasem rzucał daleko na łąkę cień drzew. Byłem więc na moim stanowisku doskonale zamaskowany. Siedząc tak i czekając znowu zapadłem w zadumę. Taka noc, w takim miejscu, sprzyja rozmyślaniom i można sobie trochę pomarzyć : ) Nagły łomot i trzask łamanych patyków w lesie po przeciwnej stronie poderwał mnie na nogi.Spojrzałem na zegarek, dochodziła 22;30. Stojąc oparty o sosnę rozglądałem się wokoło, skąd wyjdzie zwierz i co za zwierz? Chwilowo jednak nic się nie działo.Nagle znowu ! Głośny łomot i .. pierwszy dzik wyszedł z lasu na łąkę. Bardzo wielki dzik.To nie były te z nęciska.Przyszły z całkiem innej strony. Za nim drugi, trzeci i czwarty a pomiędzy nimi sypały się warchlaki. Nie byłem w stanie ich zliczyć. Wstrzymałem oddech. Lochy zaczęły buszować.Raz w lewo, raz w prawo, zupełnie spokojnie biegały po łące, wyglądało to tak jakby pokazywały swoim dzieciom czym mają się raczyć. Mieszało się to towarzystwo chrząkając i pokwikując z uciechy. Przepiękny niesamowity widok. Popatrzyłem przez lornetkę.Tak, to były tylko lochy z większymi już warchlakami.Innych strzałowych dzików nie było w tej watasze. Zdecydowałem że jeden warchlak na łące zostanie : ) Schyliłem się ostrożnie po sztucer leżący w trawie, podniosłem i położyłem go na pastorał. Nie lubię strzelać z pastorału ale dziś nie było wyjścia. Jeszcze raz szybki rzut oka przez lornetkę, następnie w lunetę i po kolei; czerwony punkcik, bezpiecznik, przyspiesznik i….głośne bum. Blask ognia w lunecie i ….niestety koniec romantycznych wrażeń. Na łące leżał dzik pisząc testament.Reszta watachy z wielkim chałasem rozbiegła się po lesie.Jeszcze długo było je słychać. Złapałem warchlaka za bieg i zaciągnąłem na skraj lasu.Pózniej, kiedy przyjechałem po dzika z moim GP puściłem go na ślad który pozostawił ciągnięty zwierz.Pies jednak niezbyt był zainteresowany tym śladem.Znalazł dzika pod drzewem a jakże, nawet niezle go oszczekał, ciągle jednak, węsząc górnym wiatrem, rwał się na otoku w stronę gdzie uszła watacha. Jeden wieczór i tyle przygód. Myślę że jednak coś w tym jest, św Hubert trzyma nad wszystkim rękę. Całą wiosnę polowałem z duszą na ramieniu a teraz lochy podprowadzają mi przychówek na stanowisko : )) Oby częściej. Darz Bór

Autor: forester4  godzina: 22:04
Jenot-opowiadanie super,masz talent kolego!!! Gratuluje i życze dalszych sukcesów,a swoja drogą myslę że Hubert musiał Cię bacznie obserwować.....i teraz wynagradza ;)

Autor: Grzela  godzina: 22:16
Pozazdrościć koledze przeżyć. Gratulacje :)

Autor: Hunter4036  godzina: 22:51
Czytałem Twój tekst z wielką uwagą i szczeże gratuluję talentu pisarskiego. Opisałeś to w taki sposób, że czytając zdawało mi się jakbym był tam razem z Tobą. Oby więcej takich opowiadań ! Darz Bór Jenot !

Autor: Alus  godzina: 23:00
Bardzo ładnie Rudi. Pozdrowionka. DB

Autor: sauro  godzina: 23:23
Piękna przygoda jak i opowiadanie. Pozdro i DB sauro