Poniedziałek
05.10.2009
nr 278 (1527 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Brązowy Dzik  (NOWY TEMAT)

Autor: Manek67  godzina: 16:20
Lubię "siatkówkę". Grałem amatorsko i w szkole średniej i na studiach. I jeszcze teraz raz czy dwa w tygodniu zbieramy się ze znajomymi i poobijamy stare kości o parkiet :-D Toteż mimo pełni musiałem tam z naszymi dziewczynami być. Noooo i było pięknie. Po meczu wyszedłem z psem na spacer i ... Co to jest? Nawet kiedy starasz się nie podnosić wzroku ponad "horyzont" krawężnika, to i tak czujesz ten zew. A jak już nieopatrznie spojrzysz w jego "twarz" to już jesteś stracony. Telefon sam znalazł się w dłoni i numer do brata nie wiem kiedy się wybrał: - Co robisz ? - A nic, przeżywam jeszcze mecz. - Widziałeś Łysego? - Noooooo świeci, aż w oczy szczypie. - Toooo coooo? za 10 minut? - Już się ubieram !! Jedziemy, łowisko blisko. No tak, w książce tłok. Nie ma gdzie się wypisać. Decydujemy się na dwie nieodległe ambony nad leśnymi haliznami. Czasami coś tam się pod nimi zanęca. Brat wysiadł pierwszy i zniknął w ścianie lasu. Jadę kilometr dalej. Po wyłączeniu silnika i zgaszeniu świateł, przez otwarte okna wczuwam się w las. I zawsze to samo uczucie: wysiadając z samochodu wkraczając ze strefy "cywilizacji" w strefę natury, czuję się jakbym pokonywał jakieś wrota wymiarów, jakbym zmieniał stany świadomości, przenosił się do innej rzeczywistości. Dźwiękiem, który oddziela mnie od tego co ucywilizowane, do tego czym jest polowanie, jest trzaśnięcie zamykanych drzwi. Jakże niestosowne i brutalne w tej chwili. Zawsze zatrzymuję się po tym na kilkadziesiąt sekund - jakbym oczekiwał reprymendy otaczającego mnie boru za naruszanie zasad savoir-vivre (cholera jak się to pisze?) Około 300 metrów duktem leśnym do ambony, to jak droga przez pole minowe. Każdy krok wydaje się postawiony w niewłaściwy sposób. Każdy wydaje się za głośny i nieporadny. Sprawdzam wiatr. Jest OK. Jak zwykle tu, od zachodu, czyli halizny do której zmierzam. Jestem i już prawie u celu, kiedy jakimś nieuchwytnym zmysłem wyczuwam, że coś tam jest. Dawno tu nie byłem. Znany mi niegdyś zakątek uległ znaczącej odmianie. Las nie czeka, zachłannie i zaborczo anektuje wszystko, co w zasięgu jego nasion i korzeni. W szkłach lornetki widzę jakiś cień, jeden drugi, trzeci. Ale zwierz trzyma się w cieniu rzucanym przez okalające drzewa. Czekam. Nooo w końcu już wiem czym mnie obdarzono. To chmara. Nie całkiem jestem pewien, ale to chyba jakiś byczek, dwie łanie i ciele. Kiedy wychodzą na naświetlone przez Łysego miejsce widzę je wyraźnie. Co to za byk, to nie mam pojęcia, z tuszy widać, że jakiś chłyst, ale łańki widzę wyraźnie. Opieram się o buka, naciągam bezpiecznik, krzyż na nasadę karku, czerwona kropka ani drgnie…, prztyk!!! (Nie strzelam łań, kóz, cieląt, koźląt – nie mogę, coś się kiedyś przełamało we mnie i od tego czasu nie mogę. Łowczy burczy, że „ktoś musi plan wykonać”, ale czy to muszę być ja ? Jest tylu „młodych”, że o plan nie musimy się martwić) Czy strzał oddany z 50/60 metrów w takich warunkach mógłby być niecelny ? Jelenie nawet się nie zorientowały, że właśnie wykonałem „wyrok” na jednym z nich. Hmm.. co tu robić? Wiecznie tu stać nie mogę. No trudno, ruszam dalej. Miłosierna gałązka strzela mi pod butem, a licówce wyraźnie się to nie podoba. Ostrożnie schodzi z polanki i za chwilę słyszę, jak dźwięki trzaskających gałązek oddalają się w dół potoku.

Autor: Manek67  godzina: 16:32
Hmm... za nic nie mogę wkleić dalszego ciągu... mimo tego, że zmniejszam objętość do wymiaru jednego akapitu ..@_@

Autor: Manek67  godzina: 16:35
Siedzę już na ambonie. Niesamowite, co wyprawia z widzeniem i postrzeganiem taki księżyc w środku lasu. O ile haliznę widzę w miarę wyraźnie, o tyle przestrzenie między majestatycznymi 60/80 bukami pojawiają się i znikają, w zależności od tego jak chmury przesłonią srebnolicego. Cisza. Po chwili troszkę inna cisza: szur-szur, szur-szur, dokoła dywan wyschniętego listowia. Przymykam oczy i wizualizuje, jak porusza się kopyra. Właśnie tak: Dwa, trzy kicnięcia i przycupnięcie. I znowu: szur-szur, szur-szur. Nie widzę go, ale jestem pewien, że tam jest. Dziwne, tu, w środku lasu spotykam szaraka. Pamięć przywołuje obrazy polowań na szaraki sprzed 15/20 lat. Cudne to były czasy. I chyba nawet nie w obfitości pokotu tkwi to rozrzewnienie. [Cofam się jeszcze dalej. Mam 14 lat. Ostatni miot. Po 11 miotach dziadek miłosiernie wywołuje mnie z naganki. Ma już strzelone cztery koty. Po ruszeniu naganki podaje mi swojego cudnego Merkelka (horyzontalna, 16/70, Różne bronie miałem od tamtego czasu, ale tak jak wchodził w strzał i prowadził się ten Merkel to już żadna nigdy więcej.) Szepcze mi do ucha strzelasz tylko za miot, jak sąsiad da dwa strzały. Nagonka już blisko, czyli jednak nic mnie nie spotka. Strzelała głównie flanka. I oto gdy od „pomarańczowych „dzieli” nas jakieś 200 metrów wyrywa się gach. Tnie na sztych między nas, a sąsiada. Broń sama wędruje do ramienia. Dziadek przypomina: „Za miotem!” prowadzę kota na szynie, od strony sąsiada pada jeden strzał, drugi… . ]

Autor: Manek67  godzina: 16:47
ciąg dalszy nastąpi ...;-)

Autor: bapras  godzina: 17:40
;/ wrrry

Autor: PAWEŁ 1978  godzina: 19:24
Kol. Manek 67 moje gratulacje pozyskanej łani wszak to zwierz królewski i bardzo rzadki w naszym Kole. Ale chciałbym zwrócić uwagę na wypowiedż Kol. w książce tłok nie ma się gdzie wpisać, czy nie uważa Kol. że nagły napływ do Koła tak dużej liczby nowych członków jest zjawiskiem okresowym czy stałym. O ile nie dziwi mnie przyjmowanie: członków rodzin, oraz Kol. którzy odbywali od początku u nas staż tyle wielkim zdziwieniem jest dla mnie przyjmowanie członków niestowarzyszonych których nie przyjęły Koła gdzie odbywali staż. Nie jestem przeciwnikiem przyjmowania nowych Kolegów do Koła tylko przyjmujmy kogoś kogo znamy kto na to zapracował a jak to bywało dawniej to Kol. doskonale wie jak na przyjęcie do Koła należało zapracować.Las zaborczo nie anektuje jak pisze Kol. ten proces to sukcesja naturalna proces powstawania nowego ekosystemu od początkowych form do coraz bardziej złożonych końcowym stadium sukcesji jest klimaks stan uporządkowania.Z ciekawością czekam na opowieść o brązowym dziku oraz kto był tym sąsiadem co tak wypalił. A odnośnie jak określił Kol. mnie młodym to pragnę poinformować że pamiętam Kol. Dziadka dosyć dokładnie przychodził do mego Ojca jeszcze w Krasiczynie załatwiał jakieś sprawy związane z lasem i drewnem, miał chorą nogę chyba trochę utykał. Przebywając na Bażantarni Ojciec pokazywał mi miejsce gdzie Kol. dziadek pozyskał rysia chyba nigdy nie powtórzy się to na tym terenie. Szkoda że nikt tego nie przekazał na 85 leciu Koła. Pozdrawiam i Darz Bór

Autor: canislupus4  godzina: 19:51
ad.Manek67 No,proszę chwalił Kolega moją inwencje twórczą,a tu widzę sam całkiem,całkiem utalentowany!!! ;) Czekam, niecierpliwie na ciąg dalszy! DB canislupus4 P.S. Miałem przyjemność gościć w sierpniu w Twoich Kolego okolicach,a dokładnie byłem na otwarciu sezonu na kaczki w KŁ Ryś w Przemyślu na Stawach Starzawskich.W gościnie podejmował mnie forumowy Becaz wn.Wywiozłem stamtąd moc wspaniałych wrażeń,spotkałem się z niezwykłą serdecznością ludzi!