Poniedziałek
21.12.2009
nr 355 (1604 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: "Kac pozbiorowy" !

Autor: Jastrząb  godzina: 00:05
ad Sauer hehe..."ale co zrobić,kiedy świat świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia... "

Autor: Łupur21  godzina: 00:25
Pewnie i można się bawić bez wódki, ale opowiem tu dwie moje autentyczne historie, zwiazane z tym tematem: Pierwsza - w 1997r., gdy byłem stażystą w KŁ nr 17 uczestniczyłem w biesiadzie myśliwskiej po dziennym polowaniu na zające, podczas której podano pieczonego w piekarni dzika z kaszą. Ponieważ byłem stażystą przypadła mnie rola kierowcy. Zabawa była przednia, gdyż przygrywała nam orkiestra z PSP, która na zakończenie - nad ranem - przehandlowała nam za wódkę ( transporter ) instrumenty. Koledzy myśliwi jedli i pili do rana, ja zaś musiałem ograniczać się wyłącznie do jedzenia i picia napoi bezalkoholowych. Potrawy na biesiadzie były bardzo smaczne, a dzik wyśmienity, tak więc, chcąc nie chcąc, najadłem się do syta. Po powrocie do domu, poczułem się bardzo źle, tak, iż musiałem pojechać do szpitala. Lekarz stwierdził, że za dużo zjadłem. Koledzy, którzy pili alkohol nie mieli żadnych problemów z przejedzeniem, i na drugi dzień wieczorem pojechali na polowanie. Orkiestra po wytrzeźwieniu, podjęła próby odkupienia instrumentów muzycznych, stanowiacych własność PSP, a którymi nie mieli prawa rozporządzać ( ale to już inna historia ). Druga - w 2005r. na tzw. Ukrainie, bedąc na polowaniu, przypadła mnie ponownie rola kierowcy. Była zima, gdy wracaliśmy do domu, i postanowiliśmy zatrzymać się w przygranicznym barze, tj. ok. 200 km od Lublina, aby coś przekąsić. Wybór dań był mizerny, do wyboru była kiełbasa gotowania lub kiełbasa pieczona Koledzy myśliwi wzieli do przekąski butelkę wódki, a ja cherbatę z cytryną. Zaraz po powrocie do Lublina dostałem torsii i sra..ki, nie byłem w stanie chodzić do kancelarii. Ten stan chorobowy utrzymywał się tydzień czasu, a ja jedynie mogłem pić niegazowaną wodę, którą zresztą szybko oddawałem. W ciągu tygodnia straciłem na wadze ok 20 kg, wychudłem tak, że koledzy w kancelarii nie byli w stanie mnie poznać. Garnitury wisiały na mnie jak na drucianym wieszaku. Lekarz, który mnie leczył, stwierdził, że gdybym pił z kolegami alkohol, to z pewnością nie miałbym takiej historii. Żaden z Kolegów, z którymi wówczas podróżowałem, oczywiście nie miał żadnych problemów zdrownych - no, ale oni pili alkohol ! Pozdr. DB.

Autor: Sauer 86  godzina: 03:16
bajki z pogranicza włośnia i alkoholu, jak na zabawie, gdzie pijący nie zachorowali, a nie pijący tak...... DB!

Autor: Łupur21  godzina: 06:47
Ad. Sauer 86 Nie musisz wierzyć, ja jednak w/w historii doświadczyłem. Problem jest w tym, że pijący po polowaniach myśliwi abstynetów do picia nie zmuszają, ci ostatni natomiast - mają chęć uszczęśliwienia swoim stanem abstynencji wszystkich na około, także wbrew ich woli. Brak tolerancji ? Ja nikogo nie zmuszam do konsumcji mojej śliwowicy dojrzewającej na balkonie, tym bardziej nawiedzonych abstynenentów. Dziczyzny też nie muszą jeść abstynenci, mogą np. w zamian konsumować mięso z hipermarketów z 50% zawartością mięsa. Pozdr.

Autor: azil II  godzina: 12:30
Kolego Łupur21 Napisałeś w tym temacie wiele . Niestety pominąłeś dwie sprawy. 1. Iż nie wolno raczyć się szlachetnymi trunkami w szemranym towarzystwie (www.youtube.com/watch?v=cjcpShA-Twc) oraz z tymi którzy w powyższych wpisach twierdzą iż nie wypada.., nie można..., którzy wierzą głęboko że prohibicja naprawi związek i to bez zmian na jego szczycie, jak również i u podstaw. 2. Kiedy śliwowica dojrzeje ? Pozdrawiam azil II

Autor: wj2000  godzina: 15:25
Masz rację :) lepiej się nachlać niż sr...ć :)