Sobota
25.08.2012
nr 238 (2582 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: pomoc w wabieniu dzików  (NOWY TEMAT)

Autor: arturo1  godzina: 12:33
witam serdecznie kolegów i zwracam się z prośbą o informacje na temat wabienia dzików jak naśladowac jakie robic przerwy miedzy wabieniami jak czesto powtarzać wabienie moze koledzy mają doświadczenie prosze o porade. pozdrawiam DB

Autor: mlody wilk  godzina: 12:44
KUKURYDZA ! idą jak zahipnotyzowane ;)) DB

Autor: quattro  godzina: 13:06
to raczej temat o wabieniu a nie neceniu

Autor: bązo  godzina: 15:40
Jeśli mowa już o wabieniu i kukurydzy, to czy da rade wabiąc wyciągnąć dziki będące w kukurydzy??

Autor: quattro  godzina: 16:39
hehe tak sledziami :)

Autor: Scenthound  godzina: 17:59
Tak jak zawsze tu koniecznie chcąc za gwiazdorzyć kilkanaście zdań wstępu - by z kolegami podzielić się swoimi wspomnieniami a że mogę sobie kopiować z prywatnej strony ''www'' to mi to nie sprawia trudności . A i pewnie u wielu uśmiech się pojawi . Wabienie dzika - po mojemu. Pora na wspomnienia jak to z wabieniem dzików zaczynałem . Jeśli naśladowanie odgłosów byków na rykowisku powodują zwiększenie szans łowcy to i na huczce dzików pierwsze próby poczyniłem. Rozpocząłem od takiegoż urządzenia jak dmuchawa do dymy przy oporządzaniu uli z pszczołami. Po modyfikacji samego wylotu gdzie umieściłem specjalnie skonstruowaną membranę – chrumkała jednak bez efektów. Przyszła pora na nęciska . Poszedłem po najmniejszej linii oporu i od kierownika P.G.R. Wycyganiłem parę taczek kiszonki . Zimą efekt był ale jeszcze nie to. W przedwojennych pismach łowieckich wyczytałem jak przyrządzić strawę na skuteczne nęcisko. Z tego P.G.R. Dostałem beczkę 100 l plastikową zakręcaną wielką pokrywą . Mikstura w swojej recepturze była dość prosta . Nie pamiętam proporcji ale wszystko co późna jesienią opadło a jeszcze nie zgniło . Kolejno zboże wszystkiego po trochę co pod ręką owies ,żyto, pszenica. Podkradłem ojcu parę kilo cukru do podkarmianie pszczół i nie znając siły rażenia w sklepie zwykłe drożdże . Zalałem to ciepłom wodą a że po tygodniu zaczęło to mocno capić szczelnie zakręciłem. A że zima nie chciała nastać by miksturę użyć stała sobie parę tygodni w stodole przykryta snopkami. Pierwsze przymrozki i śnieżek pora to wywieźć w upatrzone miejsce. Gdy ładowałem to na wózek ciągniony siłom mięśni pojawił się gajowy Garus. A co to masz - zdałem mu rzeczową relację o miksturze i recepturze z pisma łowieckiego . Do dziś pamiętam ten jego filuterny uśmieszek – odkręćmy . No to odkręćmy – po ruszeniu wieka nastąpił jego wystrzał jedynie dobrze że nic nam się nie stało . Garus znużył rękę w mojej miksturze na nęcenie dzików. Polizał i już było jasne . Kolejne cztery wieczory u niego w magazynie na instalacji ze szkła , z 50 litrów bim berku że palce lizać. A co do fuzli tych po zacierowych , ogłoszę nie ma lepszego zapachu nęcącego na dziki . Ze społeczeństwo obywatelskie tego czasu komuniści rozpijali to i widocznie na zwierza ta przypadłość padła . Kolejne próby pomysłów dźwiękowych to pojawienie się radiomagnetofonu na baterie przenośnego marki Grundig . Nie dawało mi nadal spokoju jak można dźwiękowo wabić byka to i odyńca. Rozbuchana młodzieńcza fantazja postanowiła dokonać nagrania studyjne / chlewnego tuż przed karmieniem świń . Gospodarz był więcej niż zdziwiony jak tym lochom kwiczącym i chrumkającym a następnie chłepczący żarcie podstawiałem mikrofon. W domu dokonałem profesjonalnego przegrania na szpulowy Z.K. 120 . I całe nagranie powrotne przekopiowałem na przenośny i miałem już wiele minut kwiku chrumkań i mlaskań . Pierwsze próby na wysiadce zakończyły się fiaskiem to o zmierzchu 50 m pod krzak w rowie włączyć magnetofon na wysiadkę i czekać co się będzie działo. No i za pierwszym podejściem już się działo . Sympatyczny co i upierdliwy leśniczy kolega Julian . Co ja widzę skrada się jak lis nad ścianą lasu . W pierwszym odruchu chciałem natychmiast zejść z ambony i mu wszystko wyjaśnić . Ale gdy odbił od ściany lasu bo małą łączkę miał do przejścia . Julian na czworaka w tych trawach się czołga co trochę znad traw głowę wystawia lornetkę do oczu przykłada i jak Apacz do bizonów się skrada . To mnie dosłownie ze strachu co będzie wcisnęło w tą moją ambonę . Gdy już prawie lufą wjechał pod ten krzak z magnetofonem a ja odezwałem się z ambony usłyszałem . Tfffffu – to …. rwa znowu ty ….w ….uja lecisz. Obrócił się na pięcie i poszedł . Gdy wróciłem na leśniczówkę ojciec już wszystko wiedział bo mu Julek zadzwonił . Widziałem że nie potrafi się powstrzymać ze śmiechu jak mu zdawałem relację z czołgania Juliana . Zachował surowość na twarzy , otrzymałem szlaban na nęciska – bo się dowiedział o procederze bimbrowniczym i wabienie czego się da zwierzęcego . Byłem mu jednak wdzięczny że nie poszerzył zakazów nęcenia i wabienia na homo sapiens płci pięknej. Wróciłem natychmiast do tematu gdy pojawiła się obecna rurka – wab na dzika. Początki echolot . Ale obecnie w biały dzień pod kukurydzę jak są w niej dziki po 30 min popierdywania . Prawda jest naga gdy w samo południe obecnie z Bawarem ruszamy pod kukurydzę to żonie Halu-sia nawet pół słowa nie trzeba wspominać. Siada i obiera czosnek do kiełbasy. A jak ja to robię gdy pytasz o kukurydzę . Kompleksy kukurydziane mamy wielohektarowe , jednak wbrew pozorom jest możliwość zlokalizowania dzików gdzie są . Potrzebna jest tu znajomość terenu lub przynajmniej w przeddzień rozpoznanie . Dzik w takie upały jak mamy w dzień nie żeruje . Szuka zagłębień terenu wewnątrz kukurydzy gdzie ma wodę lub błoto a najlepiej mu się odpoczywa obok strumyczka lub w nim zalega . Gdy to uczynię najlepiej następnego dnia mam 4 m przenośną ambonę i tu uwaga ; ustawiamy ją wbrew logice tak że wiatr mamy od nas na dziki - w ich kierunku . Ambonę stawiam w oddaleniu od ściany kukurydzy nie mniej jak 30 m . Przed samym wejściem '' używam '' to środek stosunkowo szybko odparowujący . (www.hotfrog.pl/Firmy/Freewolf/Pig-Out-zan%C4%99ta-na-dziki-22689)Po 100 m w obydwie strony od ambony skrapiam nim kukurydzę na wysokości kolb nie więcej jak 250 g na 100 m . Siadam i odczekuję nawet godzinę – uważam że warto pozbyć się własnego odwiatru. Zaczynam po godzinie rurkę wkładam pod pachę i zawsze jak to ja nazywam stroję instrument . Wpierw krótkie ostrzegawcze dźwięki – jak to locha czyni gdy dyscyplinuje prosiaki . To budzenie towarzystwa w kukurydzy i wytrącanie z popołudniowej drzemki. Seans trwa 10 / 20 sek i przerwa 3 minuty. Nasłuchuję do momentu gdy usłyszę jakiś odzew . Tu trzeba być rozważnym , następnie klasyka jak na płycie , monotonne jednostajne chrumkanie . Gdy dostrzeżemy jakiś nawet najmniejszy ruch w kukurydzy , zmieniamy tonację by uspokoić towarzystwo , ponownie pod pachę i tu jak najdłuższe spokojne pociągnięcia . Uwaga mamy środek wabiący na kolbach dajmy jemu szansę nie oprócz ucha teraz tabakiera zadziała . Zawsze pierwsze wyjadą paciuki i często miną ścianę kukurydzy i gnają gdzieś niewiadome gdzie w pola . Kolejna uwaga na skraju pojawi się jak druga locha – często nerwowo zarechocze zdyscyplinuje potomstwo . Odczekajmy locha się schowa ale – to teraz pora na przelatki i wycinki . One wyjadą w watażce lub pojedynczo na sam skraj kukurydzy i zwyczajowo biegają tym skrajem w jedną i drugą stronę. Prosiaki niebawem wrócą do lochy bądźmy spokojni . I to ta pora dla nie nerwowych . Znikną gdzieś za pierwszymi rządkami wycinki przelatki . I mamy wielką szansę ale też uwaga na długość jedynie gwizdu wyjedzie nam odyniec sprawdzi całe zamieszanie i się cofnie . Przelatki i wycinki zostaną na tym pierwszym rządku co skropiliśmy zaczną żerować ale locha zabierze warchlaki w głąb kukurydzy a i odyniec się cofnie przyjdą dopiero na późną kolację . A o huczce innym razem . Pozdrawiam Darz Bór.