![]() |
Środa
25.03.2009nr 084 (1333 ) ISSN 1734-6827 Myśliwskie akcesoria Temat: Usunięcie sczernienia osady wywołanej zaolejeniem Autor: domel_mk godzina: 06:58 Ten proces jest bezpieczy już go próbowałem. Wszelki brud schodzi bez problemów. Ja nanosiłem roztwór sody za pomocą starego twardego pędzla , tylko na tyle dużo żeby ten breud sciekał wraz z roztworem. Autor: pięta godzina: 10:27 Kolego " Przemus 401" miałbym trochę inną poradę a mianowicie soda jest generalnie środkiem śilnie żrącym !!! Zapytaj dobrego i doświadczonego rusznikarza nie eksperymentuj abyś nie był zaskoczony efektami końcowymi.Kiedyś miałem kilka pędzli do malowania farbami olejnymi zaschły mi i postanowiłem je wygotować w roztworze 10% sody ...wiesz co się stało pędzle się nie tylko ,że wyczyściły z farby wręcz się rozpuściło całe włosie i to syntetyczne i naturalne wraz z częścią trzonków drewnianych i tyle było oczyszczania w sodzie.Poszukaj niekoniecznie na łowieckim ale w internecie jakie środki możnaby użyć do odtłuszczania drewna /bez skutków ubocznych a mam tu na myśli macerację włókien drewna i jego odbarwienia/ roztwór sody wnika w drewno i cholernie jest go trudno stamtąd usunąć ze struktury drewna uwierz mi .Koniecznie zrób wywiad u rusznikarza a tak przy okazji co Ci tam przeszkadzają plamy po oleju na tym drylingu? Wybór i decyzja należą do Ciebie pozdrawiam DB. Autor: Krakus godzina: 18:30 Na wstępie zdanie wyjaśnienia, loguję się jako Krakus, ale jestem jego synem. Nie poluję (żona zielona pacyfistka) więc się nigdy nie zarejestrowałem, ale trochę mnie to interesuje i czasem z loginu taty wchodzę na forum. Nie mam też jego wiedzy i doświadczenia, mogę zatem przekazać jakąś błędną informację lecz wiele jego pracom się przyglądałem, trochę pomagałem, i nieco teorii przyswoiłem. Nie mogę też prosić go o weryfikację tego co pisze, gdyż ze względu na jego przejściowe – choć dość długo już ciągnące się – problemy ze zdrowiem nie będę zawracać mu głowy. przemus401, niech Cię Pan Bóg broni przed ługowaniem osady. Przeczytałem artykuł z Twojego linku i jestem dość przerażony pomysłami tam sugerowanymi przez rusznikarza: ług, kleje dwuskładnikowe, GWOŹDZIE. Pamiętaj, że soda kaustyczna nie tylko odtłuszcza ale i trwale odbarwia drewno (jest do tego celu stosowana w przemyśle meblarskim) – może to dobrze wyglądać na starej sosnowej szafie lub drzwiach, ale orzechowa osada z licznymi białymi przebarwieniami i pozbawiona głębi koloru, to już zupełnie coś innego (jak chcesz, to zrób sobie próbkę na kawałku jakiejś deski). Zresztą soda kaustyczna, z chemicznego punktu widzenia, wcale nie jest dobrym środkiem do odtłuszczania drewna – posiada silne właściwości zmydlające, lecz prawie żadnych emulgujących, jest też szalenie trudna do zmycia nawet z gładkiej powierzchni – z drewna nigdy się jej nie pozbędziesz. Jeśli już brać się za tak ostre środki to lepszym rozwiązaniem będzie roztwór węglanu sodowego (nie kwaśnego węglanu zwanego sodą oczyszczoną) i fosforanu trójsodowego – oba środki po ~50 g na litr. Mieszanina ta posiada właściwości zmydlające nieco słabsze od ługu, ale emulgujące doskonałe i jest bardzo łatwa do wypłukania (również wymaga rękawic gumowych). Teraz jak to tata robi. Po zewszlifowaniu lakieru, lub zmyciu politury, osada trafia na 40-60 sekund do garnka służącego do gotowania łbów jelenich, z wrzącym wodnym roztworem silnie alkalicznego mydła konserwatorskiego – tata stosuje angielski Vulpex, dość drogi, bo chyba 300 zł za pół litra, ale rozpuszczony w 5 litrach wody starcza na kilkanaście osad. Godzina – dwie suszenia i znów pół minuty w gotujących mydlinach, potem kilkudniowe suszenie. Następnie „wyciąganie” wgnieceń – wgniecenia w drewnie należy zwilżyć wodą i prasować bardzo gorącym żelazkiem, potem papier wodny na sucho – od 120, przez 240 do 360 – idzie go dużo, bo stale zapycha się resztkami starego oleju, rzeczywiście zaniedbana osada wymaga kilkudziesięciu arkuszy. Jeśli są jakieś pęknięcia. to tylko klej z króliczych skór i kołki akacjowe (ewentualnie bukowe lub wiązowe), nawet jeśli dla wzmocnienia szyjki trzeba się przewiercić od stopki, chemia i gwoździe to ciężkie przestępstwo :))) Przygotowana osada trafia do olejowania – dawniej tata stosował amerykański Tru Oil, w zeszłym roku kupił produkowany w Europie, na jego licencji, Owatrol D1 (lub Ovatrol D1) – jest to bardzo wolno wysychający olej lniany. Początkowo drewno pije go jak przysłowiowa gąbka, potem coraz wolniej a na osadzie osadza się obrzydliwa lepka maź – to stary, półsuchy, olej wypychany z wnętrza drewna. Należy ją zmywać czterochloroetylenem (takie nieszkodliwe Tri, do załatwienia w każdej pralni chemicznej), lub ewentualnie acetonem. Kiedy owatrol przestaje wsiąkać (po 24 godzinach są jeszcze jego ślady na powierzchni) tata przechodzi do zamykania porów w orzechu. Świetnie nadaje się do tego ostatnia, nie zmyta, warstwa mazi starego oleju rozcieńczona dosłownie kilkoma kroplami oleju lnianego technicznego (może być malarski lub pozłotniczy, lecz nigdy spożywczy zimno tłoczony). W przeciwieństwie do tego co pisze Pan Ciupis, tata stara się używać minimalną ilość oleju i pracować bardzo zabitym papierem (chyba 600 lub 800), w końcu przecież chodzi o wepchanie pyłu orzechowego w pory, a nie wypłukanie go i pozostawienie porów otwartych. Po przetarciu całości osada odpoczywa około godziny, po czym odbywa się wcieranie pozostałej na powierzchni warstewki „pasty”olejowo-drzewnej gołą ręką – faktycznie do momentu, gdy drewno staje się wyraźnie ciepłe od tarcia i z porów wyciskane są mikroskopijne kropelki oleju widoczne pod światło jak mgła osiadająca na szybie. Kilka godzin przerwy i ponownie szlifowanie zabitym papierem z kilkoma kroplami oleju, przerwa i wcieranie ręką. O ile nowa osada wymaga zazwyczaj kilkudziesięciu takich powtórzeń, w ciągu paru tygodni, to osada poprzednio olejowana gotowa jest już po drugim razie – jeśli w porę uchwycimy moment, kiedy zaprzestać zmywania mazi i wykorzystamy ja do zamykania porów. Mniej wymagający użytkownik jest już z takiego stanu zadowolony, osada jest idealnie gładka, miła w dotyku i posiada lekki „tłusty” połysk. Myśliwy oczekujący pełnego wydobycia usłojenia drewna, rozjaśnienia i nadania mu głębokiego koloru kładzie politurę, ale tego już nie opiszę – potrafię położyć 40-50 warstw gruntu, lecz kładzenie zasadniczej warstwy, utwardzanie i wybłyszczanie bądź matowienie to już dla mnie czarna magia, wiem tyle że idzie tego kolejnych około 200 warstw. Tylko dwie uwagi, nie wiem czemu lecz politura bardzo „czyści” i rozjaśnia drewno, podczas gruntowania płótno, w które zawinięty jest tampon, tak się brudzi, że początkowo trzeba wymieniać je po każdej warstwie. Druga to drobny „tip”, tata zastępuje około 20% szelaku w politurze gumą sandarakową – niezauważalnie obniża przejżystość i połysk, za to zdecydowanie podnosi elastyczność i twardość politury. Na koniec takie moje przemyślenia. Nie oburzajmy się, gdy dobry rusznikarz żąda za pełną renowacje drewna 1,000 zł – w końcu to kilkadziesiąt godzin pracy i pewne koszty. Myślę też, że lepiej ten 1,000 zł zapłacić niż bawić się samemu z jedną osadą, poświęcimy wiele czasu, wydamy podobną kwotę i zostaniemy się z materiałem do renowacji kolejnych kilkunastu sztuk. W załączniku osada od drylingu mojego wuja, w stanie w jakim trafiła i w jakim jest dziś – położony grunt i czeka na politurowanie po powrocie taty z sanatorium. Autor: REALISTA. godzina: 21:54 Krakus, bardzo miło że się odezwaś. Serdeczne Pozdrowienia z Beskidu Niskiego dla Taty I DO ZOBACZENIA na najbliższym "Rykowisku Galicyjskim" w Zagórzu. DB REALISTA |