Piątek
23.12.2005
nr 145 (0145 )
ISSN 1734-6827

Myśliwskie akcesoria



Temat: Pochwalę się nowym wyrobem

Autor: PiotrL  godzina: 08:49
Widać są spece i spece.....:-))) Jako ze nie czuję sie specem najwyższej klasy a tylko prowincjonalnym rzemieślnikiem - nie bedę sie odzywał.... Biegnę do książek zeby wiedzę poprawiać....

Autor: Piotrek  godzina: 11:52
Ad. Mariusz S. Czy po takim zabiegu gość będzie chodził z antenką? Czy już sa inne metody? Pozdrawiam.

Autor: Desperado  godzina: 12:49
Mariusz S Na jakiej podstawie? Ano na takiej na ile w tym wątku przeczytałem. Szacunek pełny oddaję i czoła chylę przed Twoją osobą wykonującą tą ciekawą specjalizację, ale troszkę mnie jeży luźne podchodzenie do ingerencji w ludzki organizm, którą nawet z medycznego punktu widzenia uważam za ostateczność. Oczywiście nie we wszystkich przypadakach. Kto mówi o łatwych operacjach ten pewnie jest rutyniarzem, a rutyna często gubi, i pojawiają się sytuacje jak z tego powiedzonka ,,operacja się udała, ale pacjent niestey nie przeżył” Bez urazy koledzy.

Autor: PiotrL  godzina: 14:46
Desperado - przesadzasz...w 95% przypadkach jest to rutynowa własnie, żeby nie powiedzieć rzemieślnicza praca. Może to i racja że robiąc to codzień od kilkunastu lat nie podchodzi sie do tego jak do ostatecznej ingerencji w ludzki organizm...Moze to skrzywienie zawodowe?Ale tak juz jest... A co do konkretnego tematu chodziło mi o podniesienie łuku jarzmowego a nie o rekonstrukcje twarzoczaszki - dzieki temu ze są tacy Koledzy jak Mariusz nie trzeba tego robić na prowincji... Tych kilka łuków które robilem jeszcze jako chirurg łatwo się wstawiło...

Autor: Desperado  godzina: 16:42
Swoje uznanie i szacunek dla Mariusza wyraziłem i takowy też w Twoją stronę kieruję, z nieukrywaną sympatią. Z tego co wiadomo to wiele błędów popełnianych jest poprzez rutynę. I dotyczy to jak wiesz na pewno, nie tylko medycyny. POZDR.... I Wesołych Świąt

Autor: Spring  godzina: 16:57
Ad.Patiomkin Dziekuje za wyjasnienie. Pzdr.DB

Autor: PiotrL  godzina: 20:04
Robienie tego samego tak czesto że się popada w rutyne nie świadczy o zmniejszeniu napięcia w trakcie - do pewnego momentu zabiegu jest wieksze, potem - kiedy trzeba zrobić już rzeczy zupełnie proste i powtarzalne - to napięcie się zmniejsza. Rutyna w dobrym tego słowa znaczeniu nie jest tu wcale rzeczą złą - z doświadczenia wiem że więcej błędów popełnia sie w sytuacjach gdy coś nie idzie i trzeba błyskawicznie zdecydować - w takich sytuacjach rutyniarz będzie lepszy - bo spokojniejszy. Emocjonować się można przy pierwszych 10;15 zabiegach - przy 560 w zasadzie takim samym - juz trudno.Zresztą - to nie na to forum - tak tylko gwoli wyjasnienia.... Pozdrawiam Swiat Spokojnych przede wszystkim Piotr

Autor: Desperado  godzina: 20:50
Masz rację że to nie to forum i niepotrzebnie chyba cel tej zapoczątkowanej dyskusji sprowadzamy do dla większości tutaj obecnych, spraw nietematycznych. Pozwolę sobie twierdzić i tkwić w innym przekonaniu niż Twoje, chociarz niesposób nie przyznać Ci po części racji. Każdy nosi inny brzemień doświadczeń i każdy ma inną strukturę psychiczną, nierzadko ukształtowaną osobistymi przeżyciami, nierzadko traumatycznymi..... Rutyna mnie raz zgubiła, więc wybacz że tkwię w tak specyficznie spreparowanym poglądzie na ten temat. Kończąc ten wątek szczerze życzę Wesołych i także spokojnych.