Wtorek
27.06.2006
nr 178 (0331 )
ISSN 1734-6827

Myśliwskie akcesoria



Temat: Daihatsu Rocky

Autor: R.A.M.  godzina: 11:52
"Jak temat będzie "wygasał" napiszę jak do tego doszło." No to spełniam obietnię: Polowanie dewizowe. Ja za kierownicą, Holender z prawej. Wjeżdżamy olchową aleją na łąkę. Zauważam na łące za krzaczkiem (po mojej stronie) ciekawego rogacza. Staję, nie wyłączam silnika, ogłągam kozła przez lornetkę. Odległość ok. 100 m. Pozwalam strzelać. Dewizowiec wysiada z auta, cofa się do najbliższego drzewa (2-3 kroki), aby się oprzeć plecami o drzewo, rozstawia trójnóg. Zamierza strzelać z trójnoga zza osłony samochodu. Siedzę w samochodzie - wydaje mi się, że wszystko jest pod kontrolą. Lufa broni "patrzy" zdecydowanie powyżej maski samochodu. Od tego momentu obserwuję główie kozła przez lornetkę, aby zaobserwować efekt strzału. I byłoby dalej wszystko cacy, gdyby nie to, że rogacz rusza w lewą stronę - patrząc od strony kierowcy - "wkurzył się" na ślamazarność Holendra. Gdy rogacz przystaje dewizowiec strzela i dziwi się, że nie trafił. Kozioł też stoi zdziwiony. Tylko mnie nie do śmiechu. Gdyby kozioł pomaszerował nieco dalej - kula znalazłaby się w kabinie. Na chwilę przed strzałem zerknąłem w kierunku Holendra. Wiedziałem, że jak go nie powstrzymam od strzału to rozstrzela samochód. Ale nie zdążyłem zareagować. W momencie jak krzyknąłem, aby nie strzelał - padł strzał. I tak to okazuje się, że niekoniecznie trzeba opierać się o maskę samochodu, aby ją uszkodzić. DB

Autor: PiotrL  godzina: 11:57
A jest zasada - ja strzelają to lepiej być za a nie przed wylotem lufy.....a jak rozwiazałeś rachunek za obrażenia twarzoczaszki lub okolicy ...hm... grzbietu Holendra? Chociaż z drugiej strony - strzelanie zza zasłony samochodu a Ty w środku - też Ci sie należy po uszach...:-)))

Autor: R.A.M.  godzina: 12:20
PiotrL, "ja strzelają to lepiej być za a nie przed wylotem lufy" nic dodać nic ująć, choć zamierzenie było takie, że strzał będzie z boku, a nie z tyłu. No niestety - czasami rutyna się mści. A co do dewizowca - jak stwierdził co tak naprawdę się stało to prawdopodobnie w jego szarawarach pojawiła się "żółta krew" :)) I to było dla mnie największą satysfakcją. W tym dniu, chyba ze wzgłedu na zawartość portek, niczego już nie strzelił - pudłował nawet na 50 m. Największy ubaw to mieli z niego jego koledzy. "Upierali" się , aby do jego protokołu z polowania wpisać oprócz zwierzyny którą strzelił, również 1 szt. Daihatsu Rocky. DB

Autor: PiotrL  godzina: 14:30
:-)))) Dobre... Choć tak naprawde to rosyjskie przysłowie mi sie przypomina - I smieszno - i straszno.....

Autor: Golas  godzina: 22:14
Dobrze ze nie miał automatu i nie poprawiał....D.B