![]() |
Poniedziałek
02.06.2008nr 154 (1037 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Hodowla wyżła niemieckiego krótkowłosego godna polecenia??? Autor: skaflok godzina: 13:22 Ad. Andrzej Szeremet Kolega nie jest pierwszym zazdrosnym niedowiarkiem. To ja jeszcze „doleję oliwy do ognia” Ale po kolei. Suka WNK nazywała się Tarsa Brutar (od Kazimierza Tarnowskiego z początku lat 70-tych kiedy to K.Tarnowski próbował miniaturyzować wyżły niemieckie). Jeden raz wygrała konkursy krajowe w klasie wszechstronnych (może dlatego że raz startowała?) Na wystawach byłem z nią kilka razy i też nie miała sobie równych (szczegółów nie podam bo minęło ponad 30-ci lat). Co do wspomnianego polowania na kaczki to polowaliśmy w 3 osoby na bagienkach wzdłuż górnego biegu Rospudy. Suka miała trudniejsze warunki niż te jakie Kolega opisuje bo aportów z głębokiej wody prawie nie było tylko z mokradeł ( duża część z suchego lądu). Proszę zauważyć, że w sierpniu od ok. 14-tej do zmroku jest ze 2 razy więcej godzin niż 4 a suka to wytrzymała kondycyjnie. Wytrzymywała również kilka godzin płoszenia kaczek z trzcin wzdłuż brzegów jeziora i na polecenie potrafiła zaniechać aportów z głębokiej wody chociaż za aportem przepadała (ja płynąłem równolegle łódką). Uważam, że Kazimierz Tarnowski miał rację chcąc wyhodować zminiaturyzowane wyżły bo dzięki temu właśnie, suka miała większą od innych wyżłów szybkość i lepszą kondycję. No to „podkręcam” dalej. Suka chętnie polowała z każdą wskazaną jej osobą. O jej pasji łowieckie a może raczej rozumieniu polowania niech świadczy fakt, że 3 kolegom rozerwała spodnie a jednego uszczypnęła w tyłek za wielokrotne pudła do kuropatw. Nie przypominam sobie żeby kiedykolwiek zgubiła kuropatwę lub bażanta. Na wspomnianych konkursach miało miejsce takie zdarzenie: pies okłada pole, zgłaszam sędziemu, że zmienił się wiatr i idziemy z wiatrem…dobrze, dobrze pracujcie dalej, potrzebna jest kura na włóczkę (ja byłem wtedy łebkiem i sędziowie mogli być moimi dziadkami więc się nie kłóciłem), suka wystawiła kury oczywiście bardzo blisko a ja z nerwów spudłowałem. Dostała ocenę dobrą za wiatr. Byłem mocno wkurzony. W drodze powrotnej przypomniałem sędziom, że tu spadła niedawno kura i żaden pies jej nie podniósł. Na to jeden z nich: panie to było kilka godzin temu i 5 psów jej szukało, nawet Ares jakiśtam jej nie znalazł. A ja na to: moja znajdzie. Taki pan pewny. Nie ja tylko suka. Dobrze , ale jak nie znajdzie to z włóczki 0. Zgoda. Puściłem sukę i mówię do nich: chodźmy bo nie zdążymy na obiad. No a suka? Znajdzie nas. Tu już trochę zwątpili, ale idziemy. Zerkają dyskretnie do tyłu. Panie gdzie ona poszła, ginie za horyzontem. Po kurę. Po pewnym czasie sędzia mówi: o, wraca, ale bez kury. Jak wraca to kurą odpowiedziałem i miałem rację. Obeszła nas i chciała mi oddać kurę a ja na to: daj sędziemu bo ja się do ciebie nie odzywam za słaby wiatr. I dała. Obaj zgodnie przyznali, że tak wypracowanej kury jeszcze nie widzieli. Dało mi to wielką satysfakcję i mam nadzieję, że u kolegi to poruszy dalsze pokłady zazdrości. A ocenę za wiatr oczywiście poprawili bo jednemu się przypomniało, że wiatr się jednak zmienił i ze słabym wiatrem tego postrzałka nie mogła by znaleźć. „Odkuwam” się dalej. Jednym z jej ciekawszych wyczynów było zaniesie kaczki koledze który był na drugim brzegu Odry (no dobra przyznam się , że nie było to na wysokości Szczecina tylko Kędzierzyna). No i na koniec to już się całkiem „zemszczę”! Karelka nauczyła ją polować na dziki w ciągu 1 (słownie jednego) polowania (dokładnie to respektowania innej zwierzyny i nie głoszenie ciepłego tropu bo atakowała pierwszego spotkanego dzika). Była dzikarzem dorównującym karelom. Na dodatek była świetnym psem obronnym i stróżującym. Polowała na pełnych obrotach do 13-tego roku życia (zeszła na chorobę nowotworową). Pozdrawiam skaflok P.S. Przy okazji pochwalę się, że miałem jeszcze bardziej niewiarygodnie kumatego i sprawnego psa. Karela po wspomnianej wyżej suce, ale nim to już będę wzbudzał zazdrość u dzikarzy (jak się jakiś trafi). Autor: Andrzej Szeremet godzina: 14:34 Wszystko dobrze tylko czemu zazdrosnym?- tego nie rozumiem;), to dobre dla cyników a nie dla ludzi którzy znają polowanie od podszewki - czego miałbym koledze zazdrościć ? nie wiem.psa? polowania? nie rozumiem. Polowań miałem w życiu podczas 30 lat zawodowego uprawiania łowiectwa jak mało kto, psy zawsze miąłem b.dobre zarówno wyżły jak i dzikarze więc ocena chybiona. A co do psów;) Inaczej brzmi popołudnie a inaczej pół dnia gdzie w ciągu 8-9 godzin idąc powoli strzela się rwące kaczki. Dobrego psa ma się raz w życiu dlatego opis aportu kury wcale mnie nie żdziwił. Przed trzydziestu ośmiu laty miałem wyżła który przybłąkał się do akademika, był to dwuletni WNK pies ktory z polowaniem nie miał nic wspólnego ale geny były . Pomimo ogłoszenia po psa nikt się nie zgłosiłi tak został. Powoli zrobilem z niego psa gdzie pojęcie aport niepodniesiony nie istniało. Fakt że było na czym go układać, moje koło w sezonie strzelało ponad 1200 kuropatw. Kolegi suka odcinała sie na mysliwych za pudła a mój pies po prostu po trzecim pudle wracał do domu a podobnie jak suka kolegi wychodził z kazdym. Moje pudła tolerował ale tracił zapał do polowania. Mój serdeczny przyjaciel a wtedy jeszcze szef, przewodniczący ZGPZŁ św.p. prof.Jerzy Krupka polując z nim na kury w towarzystwie prezydenta CIC-u skwitował to jednym słowem "finezja" ale to było 40 lat temu. Są w polowaniu z psami sytuacje które nie mieszczą się w stereotypach i współczuć nalezy tym mysliwym którzy nie znają frajdy polowania z dobrym psem. Co do miniaturyzacji wyżłów mam odmienne zdanie -wszędzie w każdej grupie są psy lepsze i słabsze. osobiście wole psy silniejsze dla których np dodławienie lisa nie jest problemem. W kazdym przypadku zas główną role odgrywa przygotowanie psa , jedgo kondycja i zaprawa. i co tu dużo mówić -pochodzenie.Najważniejsze aby były przydatne myśliwemu, pozdrawiam i zycze pociechy z nowych psiaków. |