![]() |
Wtorek
13.01.2009nr 013 (1262 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Trochę się chwalimy, trochę o radę prosimy Autor: Monique godzina: 21:41 Ad. Kortel Nie mam złudzeń, że coś zrobiłam/robię nie tak skoro pies nie reaguje na każdą komendę. Tyle, że to wyjątkowo trudny "zawodnik". Nie mogę zgodzić się z tym co piszesz.... Nie jest tak, że pies bez żadnego szkolenia został puszczony w miot i w związku z tym robi co chce. Jamnior od swoich 1-szych dni był typowym dominantem (rządził szczeniakami w miocie... największy, do wszystkiego 1-szy). Nami też próbował rządzić i non-stop lądował na "glebie" przyciśnięty za kark - dopóki nie zrozumiał, że to nie on rządzi w domu. W wieku 3 miesięcy poszedł do psiego przedszkola, gdzie były same duże psy, które sobie szybko podporządkował (łącznie ze sporo starszym od niego agresywnym owczarkiem niemieckim, którego bały się wszystkie szczenięta i który początkowo był trzymany z dala od innych w obawie, że zrobi krzywdę). Później była "psia szkoła", wyjazdowe szkolenia dla tropowców i młodych psów myśliwskich. Nie jest bynajmniej tak, że to rozpieszczony kanapowiec, który rządzi swoją pańcią podtykającą mu smaczne kąski... To pies, dla którego miska stojąca na podłodze nie oznacza, że można jeść - do michy podchodzi dopiero po komendzie. To pies, który zanim wyjdzie na spacer musi 3 razy wytrwać w komendzie "siad" mimo, że przed nim otwierają się kolejne drzi. Pies, który reaguje bezbłędnie na komendy słowne i optyczne i błyskawicznie się uczy. Wreszcie pies, który na konkursie tropowców dostał maksymalne noty za odłożenie oraz posłuszeństwo i współpracę z przewodnikiem. Szort robi wszystko jak trzeba, dopóki nie zostanie puszczony luzem w lesie... W lesie dostaje "małpiego rozumu". Rozpierają go pasja i brawura. Generalnie jamnior stał się swego rodzaju "oczkiem w głowie" naszej pani szkoleniowiec lubiącej wyzwania ;) Postanowiła, że zda egzamin PT (nie wiem jak to zrobimy, ale to inna sprawa), bo JAK NA JAMNIKA bardzo ładnie zachowuje się na zajęciach. Nie wiem czy miałeś kiedyś jamnika, ale to naprawdę zupełnie inne psy. Z założenia są niezależne (w norze muszą sobie radzić same). To nie mój pierwszy (i nie jedyny w tej chwili) pies i nawet nie 1-szy jamnik, więc mam porównanie... Trafił nam się prawdziwy indywidualista! Szkoleniowiec ma go za narwańca, który najpierw działa, potem myśli. Dlatego jak piszesz o tym, że pies w pewnym momencie się zatrzyma i zawaha to mnie śmiech ogarnia. Jamnik (a zwłaszcza ten) się nie zatrzymuje i nie waha! Wiem o czym mowa, bo wykorzystuję tę chwilę u GP. U jamnika ona nie występuje... Gwizdać to ja sobie mogę na zwykłym spacerze... W lesie to niestety nie działa... Dlatego właśnie proszę o radę co robić... W szkolenie tego psa włożyłam znacznie więcej pracy niż w naukę wszystkich pozostałych w moim życiorysie, a mimo to nie mogę "przebrnąć" przez skuteczne przywołanie w każdych warunkach. Jeśli chodzi o metodę szkolenia to idę nawet dalej niż sugerujesz w kierunku metod tradycyjnych stosując metodę kontrastową (nie wyróżnieniową). Na pewno nie jest to pies wychowywany bezstresowo. Za ostro go jednak traktować nie można... Ktoś kiedyś powiedział genialne słowa: jamnika trzeba trzymać żelazną ręką, ale w aksamitnej rękawiczce. To święta prawda! Jak się za mocno naciśnie, jamnik się "obraża" i wówczas nie ma z nim żadnej współpracy... Zastanawiem się nad teletaktem, bo się zwyczajnie boję o tego małego "dziada"... |