![]() |
Środa
22.07.2009nr 203 (1452 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: GP; czy komuś.... Autor: łapacz godzina: 07:52 Skaflok zdarza się :(( Brek dobrze radzi ale jeszcze lepiej jak masz lub weźmiesz takiego który lubi trzymać kontakt z przewodnikiem wtedy idzie lepiej ,ja w prawdzie nie widziałem jeszcze psa który zostaje bezwarunkowo na linii miałem foxika uczyłem go dwa sezony a i tak mu się zdarzało jak Mars mówi ze 100-200m za linie polecieć :)) Pozdrawiam DB Autor: Kocisko godzina: 09:20 Czytam i tak sobie myślę o takim specjalistycznym ukadaniu..... A jak juz psa się nauczy takiej pracy i prowadzący zarządzi-pędzimy dwa oddziały naraz. Rozumiem iż podkładacz zastanie swoje pieski siedzące karnie na dukcie i czekające na komendę-NAPRZÓD? No i kwestia druga: POSTRZAŁEK. Idą pieski , stanowią, głoszą a tu zwierz wycina brzydki numer i przekracza dukt..........Koniec pracy? Jestem pod wrażeniem. Ja nigdy takich psów nie miałem ani nawet nie widziałem. Gratulacje za umiejętności układania dla menerów!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Autor: MARS godzina: 09:24 Kocisko z tymi dwoma oddziałami to żaden problem jeśli na środku nie będą stać myśliwi. Psa wyhamowuje zapach rozstawionych myśliwych. Tak mi się zdaje... Autor: Kocisko godzina: 09:41 Mars A jeśli na tej lini wewnętrznej będzie stał myśliwy? Autor: MARS godzina: 09:43 to lipa :-) Autor: Kocisko godzina: 10:16 Marcin, problem polega na tym ze u nas myśliwi coraz bardziej wygodni ię robią. Chcą przyjechac na zbiorówkę, wszystko miec zorganizowane, psy-DOBRE-zapewnione.I zero kłopotów. Jak psy pójdą za zwierzem i trzeba poczekać-tragedia!!Zepsute polowanie!!! Pies ma się zachowywac lepiej od ludzi-ile niesubordynacji widać wśród uczestników polowania? Pies ma zawsze słuchać, zawsze dobrze pracować i wogóle zawsze wszystko zrobić. Myśliwy ma prawo nie usłyszeć poleceń prowadzącego, pomylić się, spudłować itd. Szkoda gadać. Tam gdzie z psami się poluje to jest oczywiste iż róznie moze się zdarzyć. Tym co uwazają inaczej odsyłam do IV księgi Pana Tadeusza. Tam jest mowa iż na Litwie myśłiwy co wypuści zwierza z obławy ma przechlapane u pozostałych uczestników. A dlaczego?? Wieszcz tego nie napisał bo dla ówczesnych było to wiadome tak samo jak wyglada koń. Bo jak zwierz wyszedł z ostępu obstawionego łowcami to PSY wychodziły za nim. A że były cenne i dalsze polowanie bez nich było niemozliwe-dokładano starań aby zwierz został ubity. Dziś widać inne psy.Ruchu drogowego przestrzegają. Autor: łapacz godzina: 13:27 Kocisko tu chodzi raczej o utrzymanie psa w miocie -ja swojego uczyłem tak by nie gonił za zwierzem poza nagankę i całkiem inna spraw jest jeśli chodzi o postrzałka :)) co do tych polowań co opisałeś to właśnie na naszych polowaniach tak jest :(( jak nic nie strzelą to albo winna naganka albo psy -a jak przyjdzie poczekać na psa to już całkiem tragedia :(( no ale i tak to robimy tzn podkładamy i szkolimy psy bo to kochamy :)) Pozdrawiam DB Autor: Kocisko godzina: 13:41 łapacz Pies się trzyma w miocie tak długo dopóki; a.zwierz go nie wyprowadzi z niego b.brak zwierza w miocie i tropy wiodące poza wyprowadzą go z miotu Z miotu to ja mogę nie wyjść. Zeszłej zimy, pies przeszedł wąską linię i 10m za plecami myśliwych zaczął głosić dziki.Locha rechtała jak wściekła, myśliwi z nadzieją się odwracali a ja stałem oparty o olszę przy dukcie czekając na psa. Miot był głuchy. Ale lubię takie psy nie respektujące dróg. Autor: Gończarz godzina: 13:56 Ja miałem dwie takie suki-nie szkolone specjalnie-wychodziły na linię i zatrzymywały sie lub szły niedaleko.Przy czym mysliwi chwalili je,byli nawet niektórzy zachwyceni.Znowu w-g mnie kłania się genetyka-skłonnośc do długotrwałego pościgu za zwierzyna jest w-g mnie dziedziczna.Oczywiście da sie to w pewnym zakresie zmieniac.Im wiecej się strzela przy psie to on wie po co ma sie trzymac myśliwego.Oczywiście radzę brac po rodzicach które daleko za zwierzyną nie idą. Darz Bór! Autor: Kocisko godzina: 14:55 Gończarz Kompletnie nie znam się na gończych psach ale osobiście raczej nie kupiłbym psa którego podejrzewałbym o krótkie chody. Nie wyobrazam sobie psów gończych które po ilus tam metrach pogoni nagle robią :nazad. Od gończarza polującego w Skandynawii i na Wschodzie słyszałem że trzeba starac się strzelić gonionego zwierza w pierwszym, góra drugim okrązeniu -lub psa odwołać, bo inaczej pies moze nawet paść nie ustępując w gonie który go pochłania bez reszty. Autor: MAX 508 godzina: 16:45 Ja mam takie psy.Oba moje kopovy zawracają dość szybko po przejściu linii.Kolega z którym podkładam też nie ma z tym problemu (kopov , terier).Młody Karelczyk ok 2lata też się nie zapędza.Nie mam problemu z czekaniem na psy. Tylko gdy dzik jest sfarbowany nie zawrócą i będą szły za nim aż go zatrzymają. Nie wiem jak uczycie tego swoje psy.Dla mnie albo pies to ma albo nie.Miałem kiedyś Jagi i jeden wybitnie daleko się wypuszczał ,często ginął.Z takimi psami ślepo idącymi bardzo źle się poluje .Na szczęście obecnie nie ma zadnego takiego w moim kole. Autor: łapacz godzina: 17:16 Kocisko dzięki że mi wytłumaczyłeś :)) Max i Gończarz o tym właśnie mówiłem [pośrednio] jeśli psiak trzyma dobrze kontakt z myśliwym -tu pewnie geny robią swoje- to szkolić je jest trudno ,same załapią o co chodzi :))tzn jak padają strzały na linii to najpierw oblecą co jest strzelone albo pilnują ,,swojego,, jak Kolega Wojtek pisał geny inne można nauczyć ale trzeba mieć czas i cierpliwość ,innych znowu nie da się za cholerę zmienić ot tak jak ludzie Pozdrawiam DB Autor: przekon godzina: 18:30 Na polowanie biorę dwa psy ,które znają się na,, roboce ,,i jednego młodego.Ten z reguły po kilku miotach wie o co chodzi. Autor: TEXTOR godzina: 18:56 Najczęściej psy dużo polujące i na dodatek polujące z myśliwymi, a nie dla siebie zwykle nie mają z tym problemu i to bez jakiegoś specjalnego szkolenia. Gorzej z psami, które chodzą w miotach sporadycznie. Wówczas idą za wszystkim i wszędzie, bo nie wiadomo kiedy będzie następna okazja. Autor: MAX 508 godzina: 20:20 Koledzy zapominacie o jednej zasadniczej sprawie.Więzi z psem...Ja ze swoimi od małego łapie tyle kontaktu ile się da.Traktuje czasem jak "dzieci"okazuje im dużo serca,głaszcze i spędzam tak czas żeby kojarzyły każde moje przyjście z przyjemnościami ,radością wygłupami.staram się jak najmniej karcić ,jeśli już to ostre słowa,pogrożenie rzadko siła itd.Jasne że psy się wyłamują zwłaszcza gdy młode i rozpiera je energia i chęć poznawania.Wszystko się da wytrzymać:)Od małego ganiam z nimi koty:)i inne stwory,jak coś strzelę a nie są ze mną często wracam wyciągam im dzika zanim na skup trafi i daje się wyszaleć. Zabieram psy od młodego do lasu suka miała 9mcy a pies 8 jak poszły na pierwsze swoje zbiorówki w miot.Unikam tylko kukurydzy z takim psem do roku bo tam łatwiej o łomot od dzika.Podstawa wg mnie tego o czym piszemy to zbudowniae więzi-polujemy razem.Psy szybko łapią że jestem im potrzebny i nie polują dla siebie.Wiedzą że jeśli dzika nie są w stanie pokonać ale wytrwale go będą głosić nie zostawią to ja przyjdę z pomocą i strzelam.Jak po takiej robocie jeszcze dzik zostanie w ogniu,albo trafi się "jegerowy"postrzałek to praktycznie psy zakapują na bank. Być może ja mam łatwiej bo sam podkładam swoje psy i idę z prawem strzału.Nierozumiem ludzi którzy przyprowadzają młodego psa pierwszy raz a potem dają go naganiaczowi w miot.Pies głupiej Pana nie ma,nie wie co ma robić,z ruguły szuka właściciela a przynajmniej jest mocno rozkojarzony nową nieznaną sytuacją.Właściciel stoi na lini ,pies nie robi albo się zgubi i zaczyna się narzekanie.Słaby rodowód,słaby pies a gamoń itd.Zamiast mieć pretensje do siebie.Diamenty wśród psów trafiają się naprawdę rzadko.Mądry właściciel ten który w mioty nie zamierza chodzić postąpi tak,że przełazi jeden sezon z psem nawet bez prawa strzału.Jak pies się otrzaska ze wszystkim to w następnym sezonie może pójść z naganką.Powinien sobie poradzić.Tak naprzykład postąpił w zeszłym sezonie mój znajomy i forumowicz Jacek właściciel kopova Grota .Dziś pies naprawdę fajnie sobie poukładał w głowie i na bieżąco wiem jak świetne przygody razem mają.Łącznie ze zdjęciami:)Jacek grtuluję Odyńca i Grota z tego miejsca."nawet nauczył go latać":) Ja swoich psów nie pożyczam ,tak jak żony i broni. W zeszłym roku z sąsiedniego koła w którym czasem podkładam zadzwonił prowadzący polowanie i pyta.Słyszałem że jutro u siebie nie polujecie ,może Pan u nas by popędził z psami.Wtedy nie mogłem i odmówiłem .Na to gość - to niech nam Pan psy podrzuci chociaż to by poszły z jakimś naganiaczem.Odmówiłem kategorycznie a facet nie mógł pojąć.Dlaczego? przecież jak psy dobre to pójdą tak?.Odparłem że one pracują najpierw dla mnie,poza tym jak pies zginie,nie wyjdzie na czas na linię,albo dzik go rozetnie-kto się nimi zajmie,kto na niego poczeka.Nie zrozumiał a mnie się po chwili odechciało tłumaczyć...tak właśnie wielu ludzi podchodzi do psów .Ciesze się że moim niektórym kolegom poukładało się w głowach ,zrozumieli że dobre psy zrobią za dziesiątke naganiaczy.Pojeli mądre słowa która napisał chyba Jeger "z psami polujemy z psami wracamy"-mnie się one wryły w pamięć jakoś mocno...Czasem na odprawie ktoś przypomina tę maksymę.Powoli małymi krokami,pchamy kynologię w swoim kole do przodu.Mamy świetego posokowca,bardzo dobrego tropowca alpejczyka,mocne dzikarze od wielu lat te same,przy ktorych uczy się już młode ambitne pokolenie.Szkoda tylko że nikt za norowce niechce się wziąć bo drapieżników mamy bardzo dużo... DB i życzę powodzenia Autor: canislupus4 godzina: 20:29 Święte słowa Max!!!Nic dodać,nic ująć!Ech,muszę ja Ciebie kiedyś poznać osobiście!!! DB canislupus4 Autor: Kocisko godzina: 21:23 Max 508 BArdzo dobre podejście! Widać żeś psiarz z kościami przesiąknięty. Moj pies też zdecydowanie lepiej robi gdy ma nadzieję iż dojdę i pomogę. Psy pożyczać????? Córkę niech Ci pożyczy! Autor: maks67 godzina: 22:54 MAX to jest to! Musi być Ta ,,chemia " między mną a moimi psami niewiem jak kto, ale ja wiem kiedy One mówią do roboty, spoko damy radę. Poczekaj przeczeszemy młodnik ty czekaj na łaj i dokończ dzieła. Pozdrówka! |