Środa
23.12.2009
nr 357 (1606 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Polowanie bez Tajgi....  (NOWY TEMAT)

Autor: Tomasz Książek  godzina: 13:45
Od kiedy tylko spadł snieg nie mogłem doczekać się kiedy pojadę do domu przecież taka zima nie zdarza się często:)! W koncu weekend, szybkie pakowanie i długa droga do domu, o godzinie 11 byłem w domu, zjadłem sniadanie, porozmawiałem z ojcem, powiedział ze widział świeże tropy dzicze w okolicach „5 sosen”. Dowiedziałem się też że moja suka Tajga, Łajka.Z.S ma cieczkę i niestety zostaje w kojcu. Szkoda bo miałem wielką ochotę poszwędać się z nia po łowisku. Bardziej dla „okoliczności przyrody” niż polowania jade do lasu, może uda mi się coś spotkać, może strzelę kozę, aczkolwiek w duchu i tak wiem że gdyby nawet była na strzał to ją puszczę. Po prostu nie lubię strzelać do saren. Droga do łowiska zajmuje mi ok. 15 min, śniegu jest ok. 10-15cm, miejscami duuużo więcej i praktycznie przebijam się moją vitarą przez sypki śnieg, całe szczęście że mam opony MT także nie mam problemów z trakcją. Dawno nie odwiedzałem tych okolic, ale zawsze lubiłem te tereny, poprzecinane wąwozami, zasypane śniegiem wygladały po prostu rewelacyjnie. Miałem taki plan, że zostawiam samochód i poruszam się tylko „z buta”. Sprawdzam wiatr i udaje się w kierunku młodnika bukowo-dębowo-sosnowego dość często odwiedzanego przez dziki, znajdującego się na polach. Szedłem sobie polem i z daleka widzę leje w śniegu, dopiero z bliska zobaczyłem że poszły dziki- 3sztuki, sądząc po tropach potężne, śnieg niestety był sypki i nie wiedziałem nawet czy wyszły czy też weszły do młodnika. Ciśnienie oczywiście podskoczyło, patrząc na tropy i wyobrażając sobie jakie bestie mogą w nim przebywać, powoli obcinam młodnik, dochodzę do załamania linii i widzę te „bestie” stojące 40m ode mnie i wcinające rzepak! Przede mną stoi klępa z 2 łoszakami i nic nie robi sobie z mojej obecności. Dopiero moja rozmowa przez telefon z ojcem skłania ją powolnego wejścia z powrotem w gąszcz, powiedziałem ojcu jak moje „dziki” okazały się łosiami. No cóż troszkę zawstydzony że pomyliłem tropy łosia z dziczymi ruszyłem w kierunku grubego lasu, zostawiając już ten młodnik w spokoju. Z daleka widziałem rudel saren skubiących coś na polach, postanowiłem je podejść lasem, śnieg trochę trzeszczał pod stopami ale powolutku posuwałem się w kierunku widzianego rudla. Podchodzenie w tym terenie jest męczące przez wspomniane wąwozy, ale za to bardzo malownicze... Żadna pora roku nie tworzy takiego nastroju w lesie jak zima, cisza i spokój… Nagle widzę ruch, to sarny które zauważyły mnie wcześniej niż ja je. Wyszedłem na szczyt wzniesienia i postanowiłem chwilkę odpocząć, po kilku minutach zauważyłem 2 sarny idące w moim kierunku, wiatr miałem dobry więc nie obawiałem się zwietrzenia. W lunecie widziałem dokładnie że to koza z koźlakiem, dobrze już wyrośniętym. Nie miałem zamiaru do nich strzelać, ale nie oparłem się pokusie strzelenia na sucho z przyspiesznika na odległość ok. 50m. W sumie w tych warunkach strzał byłby tylko „formalnością”. Koza tymczasem doszła do mojego śladu, zwietrzyła go i odskoczyła a za nią koźlak. Po „strzeleniu” kozy i oczywiście wcześniej łosia(nie mogłem się oprzeć pokusie:) ruszyłem powolutku pod wiatr. Za kolejnym wąwozem natknąłem się na kolejny lej w śniegu, ruszyłem za nim, w sumie nie tylko ja bo wcześniej tym samym tropem poszły sarny i lis. Zwierzęta dość często wybieraja przetarte szlaki, zamiast tracić energię na brnięcie samemu przez snieg. Wiedziałem już że to poszedł dzik, najprawdopodobniej pojedynek. Ruszyłem za nim w nadziei na spotkanie. Z trasy wywnioskowałem że idzie w kierunku „węglarki”, niedużego młodnika śródleśnego porośniętego buczyną i jeżynami. Sarny oczywiście przestały mnie interesować, mając w planach spotkanie z dzikiem. Sztucer zdjąłem z ramienia i miałem w pogotowiu, bo już kiedyś wypłoszyłem odyńca z miejsca w którym kompletnie się go nie spodziewałem. Lej tymczasem rozdzielił się na 5 tropów i za chwilę znowu stał się „pojedynkiem”. Przeszedłem ok. kilometra rzadkim lasem wiedząc już że jest ich co najmniej 4 szt, gdy nagle ok. 60m przede mną las ożywa! Spod drzewa i połamanych gałęzi wyjeżdżają mi dziki! Świńskim truchtem biegną w lewo ze swoich barłogów. Broń do oka, ale nie mogę dokładnie wymierzyć bo co chwila drzewa przesłaniają mi dziki. Znowu w miejscu gdzie nigdy nie spodziewałbym się ich właśnie tu! Watacha na szczęście po kilkunastu metrach przystanęła, złąpałem w lunetę ostatniego dzika, krzyż na komorę i strzał. Towarzystwo zrywa się do ucieczki razem z moim dzikiem który nawet nie zaznaczył…Biegnę w kierunku gdzie zniknęła mi watacha za wzniesieniem. Po kilku krokach widzę już uchodzące dziki i nagle ostatni potyka się i wali w snieg. Dziki przystanęły przy nim, ale za chwile ruszyły dalej. Podchodzę do mojego dzika, który kończy pisać testament- przelatka loszki, odrywam z młodego buka ostatni kęs i wtykam w gwizd…Dostała na spóźnioną komorę i poszła ok. 50m. Dzwonie do ojca i mówię że strzeliłem dzika, nie chce wierzyć bo spotkać i strzelić u nas dzika to wydarzenie (w tym sezonie strzelonych chyba 5szt). Zastanawiamy się jak do niego dotrzeć autem, nie jest to proste bo teren jest dość niedostępny, postanawiamy że pojadę po ojca i razem jakoś wyciągniemy dzika z lasu. 2 km z powrotem do auta szybko mija, jest mi gorąco mimo kilkunastu stopni poniżej zera, emocje i szybki marsz robią swoje. Mimo że obiecałem ojcu że przyjadę po niego postanawiam sam spróbować zerwać tuszę, jadę jak najbliżej miejsca strzału, otwieram szlaban i jadę drogą która wydaje mi się że przebiega blisko mojej zdobyczy. Tak byłoby nawet blisko, gdyby nie zwalone drzewo które tarasuje mi drogę, objechać nie ma jak… nic to- zabieram linę holowniczą z auta i idę szukać dzika. Okazuje się że nie ma tak daleko, ok. 350m od auta. Końce liny zaczepiam za gwizd, a sam wchodzę w pętlę i próbuje ciągnąć moją zdobycz. Przez pierwsze kilkadziesiąt metrów idzie nawet łatwo, bo jest z górki:). Problemy zaczynają się jak wychodzę na prosta, ale po kilku odpoczynkach docieram do auta. Po kilku próbach udaje mi się załadować kabana do bagażnika, i w końcu mogę chwilę odpocząć. Wsiadam do auta i jadę do domu.... Szkoda tylko że moja suka Tajga musiała zostać w domu, gdyby była ze mna polowanie byłoby idealne, no ale cóż jeszcze będą okazje do wspólnych wypadów…. Polowanie było krótkie ale bardzo emocjonujące, tak naprawdę pierwszy raz widziałem łosie no i położyłem 1 kabana w tym sezonie. Zastanawiałem się czy i gdzie umieścić opis mojego polowania, dział psy jest mi najbliższy więc Koledzy nie gniewajcie się na mnie mimo tego że polowanie odbyło się bez mojej Łajzy:) Dziękuję wszystkim za wytrzymanie do końca, pozdrawiam i życzę spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i wielu niezapomnianych chwil w Nowym Roku! Darz Bór, Tomek

Autor: Kocisko  godzina: 14:18
Tomek Gratulacje!! ładnie kończy Ci się Stary Rok. Oby I Nowy był niegorszy!!!!!!!!!!!! Masz rację, szkoda że łajka nie popracowała ale to jeszcze nie koniec sezonu, moze zdązycie. ni puhu!!!

Autor: tadek818  godzina: 14:46
Fajne. U mnie w okolicy jest też uroczysko "5 sosen" są do duże drzewa około 15o lat są pomnikiem przyrody. Ciekawe jest to, że wyrastają z jednego pnia.pozdrawiam wesołych świąt.

Autor: Paweł 100  godzina: 15:20
Bardzo fajnie opowiadanie kolego. No faktycznie szkoda ze nie mogles popolowac z psem ale jeszcze bedzie taka okazja pozdrawiam i Darz bór

Autor: Sztos  godzina: 15:51
Jak by był burek to byś miał całą watachę na święta.... Super też lubie się włóczyć po po leśno-polnych bezdrożach. A do wyciągania to by husky się przydał , jak prawdziwy traper byś wracał.... Sztos

Autor: kierownik13  godzina: 17:19
fajnie się czytało-gratuluje kabanka i życze miłych Świąt , a w Nowym Roku wielu miłych chwil w łowisku...DB

Autor: Filip z Konopii  godzina: 18:30
Ad tadek818 Mam prośbe . czy mógłby kolega wkleić takie zdjęcie 5 sosen do tego watku ,lub poproszę na priv. Pozdrawiam! Ps Czy chodzi o ten opis? "5 sosen pospolitych (Pinus silvestris) o obw. Od 210-285cm i wys.20m oraz 5 dębów szypułkowych (Quercus robur) o obw. od 258-416cm i wys.22 m g. Ulhówek m. Magdalenka Grupa drzew wśród pól w odległości 300m od drogi Lubycza Król.- Dyniska Stare- Tarnoszyn "

Autor: Filip z Konopii  godzina: 18:39
czy o te sosny chodziło?