![]() |
Wtorek
29.06.2010nr 180 (1794 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Hej podkładacze!!!! Autor: Kocisko godzina: 08:26 EdwardB Znam nieco podobną przygode. Otóż xx lat temu mój brat strzelił w pedzeniu swego pierwszego dzika. Strzelił napisać prosto ale nie było różowo. Samura przesadzała wąską duchtę( pisownia orginalna z regionalna wymową:):), po strzale pojechała brzuchem po ziemi i...zawróciła w miot a właściwie na strzelca. Chłopak zaczął się ostrzeliwać ale nie dawał rady mimo iż przeładowuje swoja flintę prawie tak szybko jak ten ELF z DRUZYNY PIERŚCIENA swój łuk:):):):). Na pomoc pospieszył mu stojący obok kuzyn Tomek. We dwóch, z paru metrów walili w nia jak w beben a ona wciąz się za nich brała aczkolwiek obroty mocno jej spadły. W tym momencie wypadły z miotu dwa mix-teriery i wsiadły na nią co nie wywołało u zwierza zdanego wrażenia. Chłopaki opróznili dwururki a ona za nimi. Zrobił sie krąg. Wokół grubej sosny biegało dwóch mołojców, samura, psy. Właściwie nie wiadomo było czy chłopaki gonia psy, czy psy dzika, czy dzik chłopaków:):):). Tomek w biegu wrzucił patrona w lufę i uskoczył na bok. Aby nie strzelać w ruchoma kupę wpadł na pomysł że zwali dzika noga na ziemię. Tak pomyślał bo widział ze dzik jest wielokrotnie zestrzelany, zalany farbą więc na pewno słaby. Jak samura go mijała doskoczył i opierając stopę o jej bark kopnął.Jednak w tej samej sekundzie dzik stanął rapetą na jego drugiej stopie i zatrzymał się!! Chłopa gibnęło w tył a w krzyżu mu ino zazgrzytało. Próbując utrzymac równowagę pomachał lufami przed gwizdem dzika. A dzik cap i juz trzyma TOZ-a w gwiździe!!!!!! Dało to jednak czas aby Liściu doładował luśnię i z przykładu odpalił . Przewrócili sie wszyscy. Dzik martwy, Tomek z bólu, Liściu i psy z wyczerpania psycho-fizycznego:):):):):):) Jednak puenta tej historii miała miejsce tydzień czy dwa później. Na kolejnej zbiorówce, otropiono wataszkę w młodniku pośrodku rozległego zrębu. Większośc stanowisk wypadła na duchcie:):) przy zrębie a więc na odkrytym. Jeden z "zawodników" nomen omen....EDEK B!!!!( ale nie nasz forumowy:):):) bardzo kręcił nosem stając. pomrukiwał coś o braku osłon, drzew itd. W trakcie pędzenia psy głosza w młodniku. Słońce, śnieg, mróz. Wszystko widac i słychac idealnie. Z młodnika wypada 25kg warchlak i niezdecydowany, truchtem, kołuje po zrębie. Wreszcie wybrał kurs wprost na.....Edka. Pół linii z zapartym tchem obserwuje widok który raczej na zającach się zdarza a nie na dziczych łowach. Zwierz zbliża się. 100m,80m, 70m, BUUM!!! BUUUM!! Dwie fontanny śniegu wokół dziczka!!!! Mało rapet nie połamał tak uciekał! Po pędzeniu Tomek podchodzi i pyta: -Panie Edku, za coś Pan bił tak daleko??? Przecie on by przyszedł blisko. Edziu, przymykając oczy, z uniesionym palcem wskazującym odparł: -Mioł nie przyjść!!!(Edek był sąsiadem podczas akcji z samurą a nigdy dzika nie ubił:):):) |